Wpisy archiwalne w kategorii
Wypad
Dystans całkowity: | 81420.54 km (w terenie 333.00 km; 0.41%) |
Czas w ruchu: | 3572:53 |
Średnia prędkość: | 22.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.80 km/h |
Suma podjazdów: | 606506 m |
Suma kalorii: | 101309 kcal |
Liczba aktywności: | 475 |
Średnio na aktywność: | 171.41 km i 7h 31m |
Więcej statystyk |
Sobota, 21 marca 2009Kategoria Wypad, Rower szosowy, >100km
Nowy Sącz - Limanowa - Gdów - Wieliczka - Kraków - [pociąg] - Piaseczno - Warszawa
W nocy, mimo wygodnego łóżka niestety w ogóle nie mogłem spać, widać zmęczenie wczorajszym dniem zrobiło swoje. Wstajemy ok. 8, jemy porządne śniadanie i o 10 ruszamy z Transatlantykiem w trasę. Pogoda zmieniła się diametralnie - jest słońce, nic nie pada, 4-5'C, jednym słowem - aż chce się jechać! Na dzień dobry zaliczamy długi podjazd na Wysokie, w sumie na ok.670m, widoki przepiękne, cała okolica w śniegu, droga w większości już sucha. Na szczycie meldujemy się w dobrej formie, po czym zaliczamy szybki zjazd do Limanowej, gdzie z ulgą opuszczamy główną drogę, kierując się na trasę przez Stare Rybie do Łapanowa. Górki na tym odcinku są cały czas i to całkiem porządne, trafia się kilka ścianek po 10%, wypłaszcza się dopiero przed Łapanowem, gdzie wjeżdżamy na główniejsza drogę do Gdowa. Docieramy tam po dwóch hopkach i zatrzymujemy się na przystanku na jedyny tego dnia odpoczynek. Temperatura bardzo przyzwoita, 5'C - mozna więc odpoczywać na powietrzu, bo wczoraj było to juz bardzo nieprzyjemne. Z Gdowa kierujemy się na Wieliczkę, odcinek ten na mapie wygląda bardzo niepozornie, ale Marek wiedział co mówił, gdy mnie przed nim ostrzegał. Niby tylko 14km - ale non-stop po górkach, non-stop ścianki po 30-40m, dobrych kilka dochodzi do 10%, tak więc dla mnie był to najtrudniejszy kawałek tego dnia. Za Wieliczką wreszcie się wypłaszcza i wjeżdżamy na "4"; po kilku kilometrach żegnam się z Markiem (jadącym do córki) - i jeszcze raz dzięki za wspólny wyjazd! Przebijam się przez Kraków, robię krótką pętelkę po centrum i jadę na dworzec; wysiadam w Piasecznie i po 21 docieram do domu.
Zdjęcia z wyjazdu
Ślad GPS tego dnia
W nocy, mimo wygodnego łóżka niestety w ogóle nie mogłem spać, widać zmęczenie wczorajszym dniem zrobiło swoje. Wstajemy ok. 8, jemy porządne śniadanie i o 10 ruszamy z Transatlantykiem w trasę. Pogoda zmieniła się diametralnie - jest słońce, nic nie pada, 4-5'C, jednym słowem - aż chce się jechać! Na dzień dobry zaliczamy długi podjazd na Wysokie, w sumie na ok.670m, widoki przepiękne, cała okolica w śniegu, droga w większości już sucha. Na szczycie meldujemy się w dobrej formie, po czym zaliczamy szybki zjazd do Limanowej, gdzie z ulgą opuszczamy główną drogę, kierując się na trasę przez Stare Rybie do Łapanowa. Górki na tym odcinku są cały czas i to całkiem porządne, trafia się kilka ścianek po 10%, wypłaszcza się dopiero przed Łapanowem, gdzie wjeżdżamy na główniejsza drogę do Gdowa. Docieramy tam po dwóch hopkach i zatrzymujemy się na przystanku na jedyny tego dnia odpoczynek. Temperatura bardzo przyzwoita, 5'C - mozna więc odpoczywać na powietrzu, bo wczoraj było to juz bardzo nieprzyjemne. Z Gdowa kierujemy się na Wieliczkę, odcinek ten na mapie wygląda bardzo niepozornie, ale Marek wiedział co mówił, gdy mnie przed nim ostrzegał. Niby tylko 14km - ale non-stop po górkach, non-stop ścianki po 30-40m, dobrych kilka dochodzi do 10%, tak więc dla mnie był to najtrudniejszy kawałek tego dnia. Za Wieliczką wreszcie się wypłaszcza i wjeżdżamy na "4"; po kilku kilometrach żegnam się z Markiem (jadącym do córki) - i jeszcze raz dzięki za wspólny wyjazd! Przebijam się przez Kraków, robię krótką pętelkę po centrum i jadę na dworzec; wysiadam w Piasecznie i po 21 docieram do domu.
Zdjęcia z wyjazdu
Ślad GPS tego dnia
Dane wycieczki:
DST: 106.70 km AVS: 22.46 km/h
ALT: 1326 m MAX: 53.20 km/h
Temp:5.0 'C
Piątek, 20 marca 2009Kategoria Wypad, Rower szosowy, >200km, >100km, >300km
Warszawa - Góra Kalwaria - Warka - Radom - Wąchock - Nowa Słupia - Szydłów - Pacanów - Dąbrowa Tarnowska - Żabno - Wojnicz - Czchów - Nowy Sącz
Ideą tego wyjazdu było wykorzystanie wiatru, który ostatnio wiał dość silnie z północy. Umówiłem się więc z Transatlantykiem mieszkającym w Nowym Sączu (z którym razem z aardem byliśmy w zeszłym roku na wymagającej wyprawie w Alpy). Trasa z Warszawy na Nowy Sącz prowadzi niemal wyłącznie na południe, a dobry wiatr dawał szanse na pokonanie aż takiego długiego dystansu (z początku pomyliłem się w liczeniu sądząc, że to będzie troszkę ponad 300km).
Parę minut po piątej ruszam w trasę, oczywiście zimno (0-1'C), pogoda pod psem - wszędzie chmury i mokra szosa. Pierwsze kilometry idą bardzo sprawnie, wiatr, aczkolwiek nie tak mocny jak przez parę wcześniejszych dni - wyraźnie pomaga. Pierwsze 100km do Radomia szybko schodzi, staję tam na pierwszy odpoczynek pod pomnikiem Jana Kochanowskiego, bardzo zmarzłem. Następnie ruszam moją ulubioną świętokrzyską trasą (wiele razy już pokonywaną) - na Wierzbicę i Wąchock, od Radomia cały czas pada śnieg. Za Mircem rozpoczynają się pierwsze poważniejsze górki - i pagórkowato jest aż do Nowej Słupii, gdzie po 170km staję na kolejny dłuższy odpoczynek - tym razem już nie na powietrzu, a w kawiarni. Za Nową Słupią górki dalej trzymają - aż do Szydłowa, za którym wyraźnie się wypłaszcza. Jedzie się dobrze - wiatr ciągle niemal równo w plecy, tylko ciągle śnieży, przez co jest mokra szosa i na wąskich oponach trzeba uważać. W Pacanowie kolejny większy odpoczynek w barze. Gdy po około pół godzinie ruszam w trasę - zaczyna padać porządny śnieg, na razie jeszcze to nie przeszkadza, ale boję się co będzie dalej, bo do Sącza jeszcze ponad 100km a ja mam opony 23mm średnio nadające się na zalodzone i zaśnieżone drogi (wg prognoz nic nie miało padać). Nad Wisłę jedzie się fajnie, ale odcinek do Dąbrowy Tarnowskiej bardzo kiepski - kupa dziur w drodze, brak pobocza i duży ruch tirów. Z ulgą skecam na Żabno, gdy zaczyna zmierzchać łapię gumę w przednim kole, zacząłem naprawę na przystanku. Zeszło się na to pół godziny (dla świętego spokoju zmieniłem też oponę), bardzo ciężko jest nabić szosowe koła do 8-9atm małą ręczną pompką. Do Wojnicza jadę już nocą, odcinek niespecjalny, w samym Wojniczu odpoczywam kilkanaście minut pod sklepem. Z Wojnicza do Zakliczyna jedzie się fatalnie - kupa dziur, duży ruch, dobrych parę razy w nie wpadałem, nawet gdy odpaliłem PowerLeda w trybie High nie wszystko dało się zauważyć - tak gęsto padał śnieg. No i co gorsza śnieg ów zaczyna już zalegać na drodze, jest trochę błota pośniegowego, z metr szerokości szosy jest we śniegu, często trzeba jechać niemal środkiem. Na kołach 23mm trzeba w tych warunkach bardzo uważać - jadę cały czas w szerokim chwycie kierownicy, mój ulubiony przy wsporniku jest za bardzo niebezpieczny, ograniczam prędkość szczególnie na zjazdach. Po skręcie do Jurkowa wreszcie zaczyna się świetna szosa - i tak już jest do samego Nowego Sącza. Z Czchowa daję znać Transatlantykowi, który ma po mnie kawałek wyjechać. Zaliczam jeszcze ponad stumetrowy podjazd nad Jeziorem Rożnowskim (na szczycie -1'C), zjeżdżam z duszą na ramieniu - i za mostem na Dunajcu spotykam wreszcie Marka po 340km w nogach. Ostanie kilometry szybko schodzą i ok. 22.30 docieramy do domu Marka. Na rozmowach schodzi nam aż do 1 w nocy, a przecież jutro czeka nas kolejny dzień rowerowania.
Wielkie dzięki dla Marka za jego gościnę i towarzystwo, z pewnością jeszcze niejedną wspólną trasę zrobimy!
Zdjęcia z wyjazdu
Dane przewyższeń różnią się od tych z licznika, bo każda strona publikująca dane z GPS ma swój próg zliczania. Mój licznik ma próg 1m, sam odbiornik GPS pokazał 2181m
Ideą tego wyjazdu było wykorzystanie wiatru, który ostatnio wiał dość silnie z północy. Umówiłem się więc z Transatlantykiem mieszkającym w Nowym Sączu (z którym razem z aardem byliśmy w zeszłym roku na wymagającej wyprawie w Alpy). Trasa z Warszawy na Nowy Sącz prowadzi niemal wyłącznie na południe, a dobry wiatr dawał szanse na pokonanie aż takiego długiego dystansu (z początku pomyliłem się w liczeniu sądząc, że to będzie troszkę ponad 300km).
Parę minut po piątej ruszam w trasę, oczywiście zimno (0-1'C), pogoda pod psem - wszędzie chmury i mokra szosa. Pierwsze kilometry idą bardzo sprawnie, wiatr, aczkolwiek nie tak mocny jak przez parę wcześniejszych dni - wyraźnie pomaga. Pierwsze 100km do Radomia szybko schodzi, staję tam na pierwszy odpoczynek pod pomnikiem Jana Kochanowskiego, bardzo zmarzłem. Następnie ruszam moją ulubioną świętokrzyską trasą (wiele razy już pokonywaną) - na Wierzbicę i Wąchock, od Radomia cały czas pada śnieg. Za Mircem rozpoczynają się pierwsze poważniejsze górki - i pagórkowato jest aż do Nowej Słupii, gdzie po 170km staję na kolejny dłuższy odpoczynek - tym razem już nie na powietrzu, a w kawiarni. Za Nową Słupią górki dalej trzymają - aż do Szydłowa, za którym wyraźnie się wypłaszcza. Jedzie się dobrze - wiatr ciągle niemal równo w plecy, tylko ciągle śnieży, przez co jest mokra szosa i na wąskich oponach trzeba uważać. W Pacanowie kolejny większy odpoczynek w barze. Gdy po około pół godzinie ruszam w trasę - zaczyna padać porządny śnieg, na razie jeszcze to nie przeszkadza, ale boję się co będzie dalej, bo do Sącza jeszcze ponad 100km a ja mam opony 23mm średnio nadające się na zalodzone i zaśnieżone drogi (wg prognoz nic nie miało padać). Nad Wisłę jedzie się fajnie, ale odcinek do Dąbrowy Tarnowskiej bardzo kiepski - kupa dziur w drodze, brak pobocza i duży ruch tirów. Z ulgą skecam na Żabno, gdy zaczyna zmierzchać łapię gumę w przednim kole, zacząłem naprawę na przystanku. Zeszło się na to pół godziny (dla świętego spokoju zmieniłem też oponę), bardzo ciężko jest nabić szosowe koła do 8-9atm małą ręczną pompką. Do Wojnicza jadę już nocą, odcinek niespecjalny, w samym Wojniczu odpoczywam kilkanaście minut pod sklepem. Z Wojnicza do Zakliczyna jedzie się fatalnie - kupa dziur, duży ruch, dobrych parę razy w nie wpadałem, nawet gdy odpaliłem PowerLeda w trybie High nie wszystko dało się zauważyć - tak gęsto padał śnieg. No i co gorsza śnieg ów zaczyna już zalegać na drodze, jest trochę błota pośniegowego, z metr szerokości szosy jest we śniegu, często trzeba jechać niemal środkiem. Na kołach 23mm trzeba w tych warunkach bardzo uważać - jadę cały czas w szerokim chwycie kierownicy, mój ulubiony przy wsporniku jest za bardzo niebezpieczny, ograniczam prędkość szczególnie na zjazdach. Po skręcie do Jurkowa wreszcie zaczyna się świetna szosa - i tak już jest do samego Nowego Sącza. Z Czchowa daję znać Transatlantykowi, który ma po mnie kawałek wyjechać. Zaliczam jeszcze ponad stumetrowy podjazd nad Jeziorem Rożnowskim (na szczycie -1'C), zjeżdżam z duszą na ramieniu - i za mostem na Dunajcu spotykam wreszcie Marka po 340km w nogach. Ostanie kilometry szybko schodzą i ok. 22.30 docieramy do domu Marka. Na rozmowach schodzi nam aż do 1 w nocy, a przecież jutro czeka nas kolejny dzień rowerowania.
Wielkie dzięki dla Marka za jego gościnę i towarzystwo, z pewnością jeszcze niejedną wspólną trasę zrobimy!
Zdjęcia z wyjazdu
Dane przewyższeń różnią się od tych z licznika, bo każda strona publikująca dane z GPS ma swój próg zliczania. Mój licznik ma próg 1m, sam odbiornik GPS pokazał 2181m
Dane wycieczki:
DST: 351.40 km AVS: 26.89 km/h
ALT: 2011 m MAX: 55.20 km/h
Temp:1.0 'C
Tatrzańska Polanka - Stary Smokovec - Przeł. Zdziarska (1089m) - [PL] - Łysa Polana - Wierch Poroniec - Zakopane
Ostatni dzień wypadu. Nieudany atak na Śląski Dom (za głęboki śnieg na moje opony), zjazdy Cestą Slobody z wspaniałymi widokami na masywy Gerlacha i Łomnicy. Druga część trasy bardzo górzysta, non-stop podjazdy i zjazdy, już w Polsce trochę niebezpieczna trasa (zalodzony śnieg) przez Wierch Poroniec, a na koniec - już w samym Zakopanem wywrotka :)
Ostatni dzień wypadu. Nieudany atak na Śląski Dom (za głęboki śnieg na moje opony), zjazdy Cestą Slobody z wspaniałymi widokami na masywy Gerlacha i Łomnicy. Druga część trasy bardzo górzysta, non-stop podjazdy i zjazdy, już w Polsce trochę niebezpieczna trasa (zalodzony śnieg) przez Wierch Poroniec, a na koniec - już w samym Zakopanem wywrotka :)
Dane wycieczki:
DST: 78.20 km AVS: 19.23 km/h
ALT: 1084 m MAX: 46.30 km/h
Temp:-2.0 'C
Dolny Kubin - Rużomberok - Liptovski Mikulas - Strbske Pleso (1354m) - Tatrzańska Polanka
II dzień tatrzańskiego wypadu. Pierwsze 50km bardzo zimne w temperaturze poniżej -10'C. Akurat gdy dojechałem do stóp Tatr wyszło słońce, przejaśniło się zupełnie i zaczęła się fantastyczna jazda z niesamowitymi widokami. Od ok. 1000m cała Cesta Slobody w śniegu
II dzień tatrzańskiego wypadu. Pierwsze 50km bardzo zimne w temperaturze poniżej -10'C. Akurat gdy dojechałem do stóp Tatr wyszło słońce, przejaśniło się zupełnie i zaczęła się fantastyczna jazda z niesamowitymi widokami. Od ok. 1000m cała Cesta Slobody w śniegu
Dane wycieczki:
DST: 103.80 km AVS: 19.28 km/h
ALT: 1454 m MAX: 45.90 km/h
Temp:-7.0 'C
Bielsko-Biała - Żywiec - Korbielów - Przeł. Glinne (809m) - [SK] - Namestovo - Przeł. Prislop (808m) - Oravsky Podzamok - Dolny Kubin
Pierwszy dzień zimowego wypadu dookoła Tatr. Typowo zimowe warunki, cały czas ujemna temperatura, ostatnie 25km pokonane ciemną nocą. Dokładniejsza relacja na mojej stronie
Pierwszy dzień zimowego wypadu dookoła Tatr. Typowo zimowe warunki, cały czas ujemna temperatura, ostatnie 25km pokonane ciemną nocą. Dokładniejsza relacja na mojej stronie
Dane wycieczki:
DST: 114.00 km AVS: 19.83 km/h
ALT: 1337 m MAX: 43.40 km/h
Temp:-6.0 'C