Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2016
Dystans całkowity: | 1806.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 70:22 |
Średnia prędkość: | 25.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.20 km/h |
Suma podjazdów: | 5392 m |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 69.49 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Do dłuższej trasy przymierzałem się już pewien czas. Na weekend umówiłem się z Tomkiem, następnie dołączył też do nas Rysiek. Jako, że w południowej Polsce miało być sporo opadów zdecydowaliśmy się wybrać na południe. Moim celem był Malbork, chłopaki mieli mniej czasu, więc kończyli trasę odpowiednio wcześniej - generalnie jechaliśmy wzdłuż gdańskiej linii kolejowej, więc z odwrotem nie było problemów.
Spotykamy się koło 4.30 na rondzie ONZ, stąd pustymi ulicami miasta jedziemy na Nieporęt. Temperatura w mieście koło 0, gdy wyjechaliśmy za Warszawę spadła do -2. Przed Serockiem się już rozjaśniło, w tym rejonie odbijamy w bok po gminę, którą chciał zaliczyć Tomek, co wiązało się z parukilometrowym odcinkiem po szutrze. Z Pułtuska jedziemy na Ciechanów, drogi w niedzielny poranek zupełnie puste, nawet na zazwyczaj ruchliwej krajówce do Ciechanowa dziś pustki. W Ciechanowie Rysiek kończy trasę, natomiast my z Tomkiem jedziemy na Mławę. Pogoda wreszcie się wyklarowała, wyszło słońce, ociepliło się do 5 stopnie, ale z kolei wiatr mieliśmy przeszkadzający, choć na szczęście nie za mocny. Większość mijanych po drodze jeziorek jeszcze pozamarzana, zima jakby chciała a nie mogła nas opuścić ;). Za Rybnem fajny odcinek po góreczkach do Iławy, na drodze do miasta wyprzedził nas gościu na MTB, ale po tym jak parę kilometrów jechaliśmy mu na kole stracił animusz do zasuwania :)). W Iławie robię zakupy w Lidlu i żegnam się z Tomkiem, który stąd wraca pociągiem do Warszawy.
Trasa do Malborka bez niespodzianek, niebrzydka, ale to nie to samo co wiosną, gdy robi się zielono. Zmierzch łapie mnie w Sztumie, szybko spada temperatura do 0 stopni. W Malborku wizyta pod ładnie podświetlonym zamkiem krzyżackim, a następnie postanowiłem pojechać do Tczewa, bo do pociągu miałem jeszcze sporo czasu. Po głowie chodził mi też plan trasy do Piły na ponad 500km, tak by wykorzystać mający wiać w nocy wiatr w tym kierunku. Długo się wahałem, w końcu postanawiam spróbować, zmieniając cel z Piły na Nakło, bo do Piły nie było już szans wyrobienia się na poranny pociąg. Pierwszy odcinek DK91 elegancki, ale za Skórczem gdy wjechałem w Bory Tucholskie jazda zrobiła się już mocno męcząca. Dużo dziur na drogach, które spotęgowały ból siedzenia, zupełne zadupia, gdzie parę świateł spotykało się raz na 15km. Ale najgorsze było to, że temperatura spadła aż do poziomu -5-6'C, podczas gdy prognozy mówiły o -2'C, tyle że te prognozy były dla zachmurzonego nieba, a do Tucholi było bezchmurnie. A jechałem w letnich butach SPD i cienkich rękawiczkach, więc byłem już mocno na granicy komfortu. Ale wracać i tak nie było jak - więc musiałem do tego Nakła dojechać. O postoju w tych warunkach nie było mowy, od razu by mnie wytelepało, a na bocznych drogach jakimi jechałem przez ponad 100km od Tczewa żadnych stacji benzynowych nie było. Na krótki postój staję dopiero na Orlenie w Sępólnie Krajeńskim, ale wiele czasu nie miałem bo byłem już na styk z pociągiem z Nakła. Bo wiatr do Tucholi wcale nie pomagał i po dziurawych drogach jechało się wolno. Dopiero za Tucholą poprawiły się warunki, pojawiło się sporo chmur, więc i ociepliło się do -2'C i zaczęło tez wiać w plecy. Ale zmęczenie było już bardzo duże, więc z utęsknieniem odliczałem kilometry pozostałe do Nakła, gdzie dotarłem z 20min zapasem.
Trasa bardzo wymagająca, ponad połowa dystansu na mrozie, z niewielką ilością odpoczynków (całość zajęła mi 25h). Już po 50km za Tczewem, gdy temperatura spadła sporo niżej niż wg prognoz plułem sobie w brodę, że nie wróciłem pociągiem :)). Ale też dobry test wytrzymałości, bo nie jest prosto tyle przejechać na mrozie, wydolność mięśni w takich temperaturach wyraźnie spada, jednym słowem sporo za wczesny termin na rozpoczęcie sezonu ultra ;). Ciągle nie mogę dojść do ładu z siodełkiem, na gładkich szosach jeszcze jakoś jest, ale na dziurach już bardzo słabiutko.
Kilka fotek z trasy
Spotykamy się koło 4.30 na rondzie ONZ, stąd pustymi ulicami miasta jedziemy na Nieporęt. Temperatura w mieście koło 0, gdy wyjechaliśmy za Warszawę spadła do -2. Przed Serockiem się już rozjaśniło, w tym rejonie odbijamy w bok po gminę, którą chciał zaliczyć Tomek, co wiązało się z parukilometrowym odcinkiem po szutrze. Z Pułtuska jedziemy na Ciechanów, drogi w niedzielny poranek zupełnie puste, nawet na zazwyczaj ruchliwej krajówce do Ciechanowa dziś pustki. W Ciechanowie Rysiek kończy trasę, natomiast my z Tomkiem jedziemy na Mławę. Pogoda wreszcie się wyklarowała, wyszło słońce, ociepliło się do 5 stopnie, ale z kolei wiatr mieliśmy przeszkadzający, choć na szczęście nie za mocny. Większość mijanych po drodze jeziorek jeszcze pozamarzana, zima jakby chciała a nie mogła nas opuścić ;). Za Rybnem fajny odcinek po góreczkach do Iławy, na drodze do miasta wyprzedził nas gościu na MTB, ale po tym jak parę kilometrów jechaliśmy mu na kole stracił animusz do zasuwania :)). W Iławie robię zakupy w Lidlu i żegnam się z Tomkiem, który stąd wraca pociągiem do Warszawy.
Trasa do Malborka bez niespodzianek, niebrzydka, ale to nie to samo co wiosną, gdy robi się zielono. Zmierzch łapie mnie w Sztumie, szybko spada temperatura do 0 stopni. W Malborku wizyta pod ładnie podświetlonym zamkiem krzyżackim, a następnie postanowiłem pojechać do Tczewa, bo do pociągu miałem jeszcze sporo czasu. Po głowie chodził mi też plan trasy do Piły na ponad 500km, tak by wykorzystać mający wiać w nocy wiatr w tym kierunku. Długo się wahałem, w końcu postanawiam spróbować, zmieniając cel z Piły na Nakło, bo do Piły nie było już szans wyrobienia się na poranny pociąg. Pierwszy odcinek DK91 elegancki, ale za Skórczem gdy wjechałem w Bory Tucholskie jazda zrobiła się już mocno męcząca. Dużo dziur na drogach, które spotęgowały ból siedzenia, zupełne zadupia, gdzie parę świateł spotykało się raz na 15km. Ale najgorsze było to, że temperatura spadła aż do poziomu -5-6'C, podczas gdy prognozy mówiły o -2'C, tyle że te prognozy były dla zachmurzonego nieba, a do Tucholi było bezchmurnie. A jechałem w letnich butach SPD i cienkich rękawiczkach, więc byłem już mocno na granicy komfortu. Ale wracać i tak nie było jak - więc musiałem do tego Nakła dojechać. O postoju w tych warunkach nie było mowy, od razu by mnie wytelepało, a na bocznych drogach jakimi jechałem przez ponad 100km od Tczewa żadnych stacji benzynowych nie było. Na krótki postój staję dopiero na Orlenie w Sępólnie Krajeńskim, ale wiele czasu nie miałem bo byłem już na styk z pociągiem z Nakła. Bo wiatr do Tucholi wcale nie pomagał i po dziurawych drogach jechało się wolno. Dopiero za Tucholą poprawiły się warunki, pojawiło się sporo chmur, więc i ociepliło się do -2'C i zaczęło tez wiać w plecy. Ale zmęczenie było już bardzo duże, więc z utęsknieniem odliczałem kilometry pozostałe do Nakła, gdzie dotarłem z 20min zapasem.
Trasa bardzo wymagająca, ponad połowa dystansu na mrozie, z niewielką ilością odpoczynków (całość zajęła mi 25h). Już po 50km za Tczewem, gdy temperatura spadła sporo niżej niż wg prognoz plułem sobie w brodę, że nie wróciłem pociągiem :)). Ale też dobry test wytrzymałości, bo nie jest prosto tyle przejechać na mrozie, wydolność mięśni w takich temperaturach wyraźnie spada, jednym słowem sporo za wczesny termin na rozpoczęcie sezonu ultra ;). Ciągle nie mogę dojść do ładu z siodełkiem, na gładkich szosach jeszcze jakoś jest, ale na dziurach już bardzo słabiutko.
Kilka fotek z trasy
Dane wycieczki:
DST: 521.70 km AVS: 24.80 km/h
ALT: 2211 m MAX: 43.50 km/h
Temp:1.0 'C
Krótka pętelka przez Gassy. Pogoda niebrzydka, ale dalej trzyma nieprzyjemny, zimny wiatr
Dane wycieczki:
DST: 36.00 km AVS: 26.34 km/h
ALT: 45 m MAX: 42.50 km/h
Temp:3.0 'C
Pętla do Warki. Zima niby dość słaba, ale ciągle nie chce odpuścić, temperatura niska. Dziś do tego tak trafiłem, że z 80km przeszkadzał mi wiatr, jedynie ze 30km był sprzyjający, co spotęgowało odczucie chłodu. Przed Górą Kalwarią zaczął padać śnieg, przed Konstancinem już sypało całkiem konkretnie, a temperatura spadła do zera - tak więc do domu dojechałem z dużą ulgą
Dane wycieczki:
DST: 113.20 km AVS: 26.43 km/h
ALT: 329 m MAX: 40.60 km/h
Temp:2.0 'C
Pętelka do Góry Kalwarii, a następnie pojechałem do centrum by zmierzyć się z legendarnym podjazdem na Agrykolę :)). 400m w poziomie, przewyższenie 20m, nachylenie 4-7%. Czas 1:02, wyciągnąłem średnią 27,7km/h co wystarczyło na 190 miejsce na 1296 osób na Stravie; ale oczywiście zimą to trochę inna jazda w grubych ciuchach, a w tym roku to już 5 czas :)). A prowadzący ma tę średnią aż 45,2km/h i bynajmniej nie jest to ściemniacz.
Dane wycieczki:
DST: 71.40 km AVS: 26.94 km/h
ALT: 131 m MAX: 45.10 km/h
Temp:5.0 'C
Środa, 24 lutego 2016Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 15.10 km AVS: 21.57 km/h
ALT: 35 m MAX: 31.10 km/h
Temp:1.0 'C
Wtorek, 23 lutego 2016Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 15.80 km AVS: 22.57 km/h
ALT: 35 m MAX: 32.40 km/h
Temp:5.0 'C
Poniedziałek, 22 lutego 2016Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 15.20 km AVS: 22.24 km/h
ALT: 35 m MAX: 34.00 km/h
Temp:6.0 'C
Pętelka do Baniochy. Sporo wiatru, a w końcówce już w Konstancinie złapała mnie mocna ulewa, która szybko mnie przeczesała
Dane wycieczki:
DST: 61.30 km AVS: 27.24 km/h
ALT: 138 m MAX: 36.30 km/h
Temp:8.0 'C
Pętla przez Warkę. Do Grójca pod wiatr, później już sporo przyjemniej. Wiosny jeszcze nie ma, temperatura ledwo powyżej zera. Na Mazowszu jakaś masakra z wycinaniem drzew, na którejś z rzędu wycieczce po okolicy napotykam wycięte duże drzewa przy drodze. Czyste barbarzyństwo, nijak nie zagrażały samochodom, dobre 2-3m od jezdni. I wycinka obejmuje nie tylko pasy przydrożne, ale również i inne miejsca, np. dziś widziałem sporo lasu wyciętego pod Rytomoczydłami, a w Górze Kalwarii ścięto ładne drzewa pod jednostką wojskową w samym centrum miasta, co niewątpliwie je zeszpeciło.
Dane wycieczki:
DST: 113.30 km AVS: 27.30 km/h
ALT: 356 m MAX: 49.20 km/h
Temp:3.0 'C
Pętla do Baniochy.
Miałem jechać na dłuższą pętelkę, ale pod Górą Kalwarią zorientowałem się, że zgubiłem klucz imbusowy, którym wcześniej regulowałem siodełko. Zrobiłem więc krótszą trasę tak by zahaczyć o miejsce regulacji - i klucz uratowałem :))
Miałem jechać na dłuższą pętelkę, ale pod Górą Kalwarią zorientowałem się, że zgubiłem klucz imbusowy, którym wcześniej regulowałem siodełko. Zrobiłem więc krótszą trasę tak by zahaczyć o miejsce regulacji - i klucz uratowałem :))
Dane wycieczki:
DST: 69.70 km AVS: 27.16 km/h
ALT: 131 m MAX: 44.10 km/h
Temp:8.0 'C