Na początek dnia znowu błotne odcinki w rejonie podnóża masywu Łysej Góry i Łysicy (po południowej stronie) po których już ostatecznie odpuściłem jazdę śladem maratonu. Zamiast tego postanowiłem zrobić sobie własną trasę i skończyć w Radomiu zamiast w Skarżysku. Po drodze ładny przejazd przez Bukową Górę, a następie do Wąchocka przez rezerwat Wykus, końcówka do Radomia też wyszła nieźle, zupełnie innymi drogami niż zazwyczaj, w tym parę odcinków terenowych.
Wyjazd dwudniowy, planowałem jechać śladem maratonu Wataha Ultra Race, który miał startować w sobotę. Ale okazało się, że ślad na stronie była to jesienna wersja, o tej porze roku na iluś odcinkach nieprzejezdna, a organizator dopiero tuż przed imprezą wrzucił nowy ślad. Więc było sporo błota, które bardzo spowalniało i irytowało, szczególnie w rejonie Pasma Jeleniowskiego. Tak więc w końcówce już zrezygnowałem z trzymania się śladu i trochę zacząłem omijać asfaltami potencjalnie błotniste kawałki
Po zimnej nocy rano sprawnie ruszam do Brochowa, tam wjeżdżam na czerwony szlak (i jego starą już w sporej części nieprzejezdną wersję do Tułowic). Powrót do Warszawy po czerwonym szlaku, pogoda całkiem przyjemna do jazdy