wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2018

Dystans całkowity:1547.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:66:49
Średnia prędkość:23.16 km/h
Maksymalna prędkość:77.30 km/h
Suma podjazdów:10136 m
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:67.27 km i 2h 54m
Więcej statystyk
Sobota, 28 kwietnia 2018Kategoria Canyon 2018, Wycieczka
Pętla do Góry, solidne ciśnięcie
Dane wycieczki: DST: 60.50 km AVS: 28.81 km/h ALT: 169 m MAX: 29.70 km/h Temp:23.0 'C
Czwartek, 26 kwietnia 2018Kategoria Scott 2018, Użytkowo
Po mieście, wieczorem chłodno i w deszczu
Dane wycieczki: DST: 14.10 km AVS: 18.39 km/h ALT: 30 m MAX: 32.50 km/h Temp:8.0 'C
Środa, 25 kwietnia 2018Kategoria Scott 2018, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 14.10 km AVS: 19.67 km/h ALT: 30 m MAX: 31.10 km/h Temp:17.0 'C
Wtorek, 24 kwietnia 2018Kategoria Scott 2018, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 14.00 km AVS: 19.09 km/h ALT: 30 m MAX: 28.40 km/h Temp:20.0 'C
Niedziela, 22 kwietnia 2018Kategoria Canyon 2018, Wypad
Rankiem na pociąg w Bystrzycy
Dane wycieczki: DST: 3.80 km AVS: 19.00 km/h ALT: 18 m MAX: 32.00 km/h Temp:7.0 'C
Sobota, 21 kwietnia 2018Kategoria >100km, Canyon 2018, Wypad
Czechy - dzień 4

Początek dnia to jazda po terenach, gdzie diabeł mówi dobranoc, nieliczne wioseczki jak wymarłe, wszystko na głucho zamknięte, a szukałem sklepu, bo miałem już resztkę wody. Ale jazda bardzo przyjemna choć wymagająca, bo w wyższych rejonach Czech i deniwalacje robią się większe ;) Po ok. 25km głupio się załatwiłem, jechałem drogą dobrej jakości, chwilę się zamyśliłem i nie zauważyłem wielkiej dziury, która nagle się pojawiła. Nie widząc jej przywaliłem całym ciężarem, skończyło się snejkiem i znowu trzeba było łatać i to podwójnie, bo za pierwszym razem puściło. A kawałek dalej na dłuższym podjeździe pod ramię masywu Pradziada okazało się że dalej lekko schodzi. Kolejna naprawa, wjechałem na szczyt, a na zjeździe przyłączył się do mnie kolega mieszkający na granicy z Czechami, który rozpoznał mnie z BS ;)).

Miłe spotkanie, pogadaliśmy sobie na zjeździe, za jego poradą zmieniłem trochę trasę by dojechać do Sumperka, bo musiałem koniecznie kupić dętkę, bo moja już zupełnie nie wyrabiała, znowu coś lekko schodzić zaczęło. Ale niestety w Sumperku, mimo że to całkiem spore miasto - wszystkie sklepy rowerowe już zamknięte, czynne w sobotę w godzinach mniej więcej 9-11. Niestety z zaopatrzeniem pod kątem roweru w Czechach jest w porównaniu z Polską bardzo słabiutko, na prowincji sklepy czynne góra do 17, w weekendy tylko w sobotę rano, jedynie w dużych miastach można liczyć na więcej, duża różnica w porównaniu z Polską, gdzie w sobotę w prawie każdej dziurze się coś znajdzie czynnego do 19, do tego wiele stacji 24h.

Tak więc w Sumperku tylko czas zmarnowałem, załatałem jeszcze raz koło i ruszam dalej na Hanusovice, a następnie w stronę Gór Orlickich. Tam się zaczęła super-jazda, wąskie, boczne drogi, niewielki ruch i piękne widoki, do tego mocno urozmaicone, najładniejszy kawałek wyjazdu.

Dojechałem do Mostowic, tutaj postanowiłem wrócić do Polski, wcześniej rozważałem jeszcze jeden dzień na trasie, ale w niedzielę (do tego w Polsce bez handlu) szans na zakup dętki nie było, a już mi się klej i łatki kończyły i bałem się, że mi się rower rozkraczy na jakimś zadupiu, kolejna guma na fatalnym zjeździe ze Spalonej potwierdziła słuszność tej koncepcji ;).

Wyjazd bardzo udany, 4 dni intensywnej jazdy w doskonałych warunkach pogodowych (opaliłem się jak w Egipcie :)), wiosna to ten czas, gdy takie wyjazdy smakują najlepiej, bo po długiej zimie jest duży głód prawdziwej jazdy w dobrej pogodzie. Do tego kolory soczystej zieleni, kwitnących drzew i krzewów dodają jeździe wiele kolorytu. Trasa wyszła ciekawa, wiele górek, poza pierwszym dniem bardzo urozmaicona - cały czas się coś działo, przejechałem przez wiele ciekawych rejonów, Czechy na rower polecam każdemu!
Zdjęcia

Dane wycieczki: DST: 164.70 km AVS: 20.85 km/h ALT: 2204 m MAX: 59.90 km/h Temp:23.0 'C
Piątek, 20 kwietnia 2018Kategoria >100km, >200km, Canyon 2018, Wypad
Czechy  - dzień 3

Na dzień dobry szybko kończę podjazd na Kocierz, następnie zjeżdżam na Żywiec (kawałek rozwalonej drogi). Po 40km w Milówce orientuję się, że schodzi mi powietrze z koła, jechałem na już za bardzo zużytej oponie z tyłu i niestety to zaowocowało problemami, wczoraj jeden kapeć, dziś kolejny, więc już trzeba było kleić, a to zawsze większe ryzyko, że coś pójdzie nie tak i trzeba będzie poprawiać. Po naprawie ruszam do góry na piekielną ściankę na Ochodzitą, najcięższy podjazd MRDP, 20% po płytach ażurowych, ale pomimo jazdy z bagażem mniej mnie to zmęczyło niż jazda na MRDP czy GMRDP. Później jeszcze kawałek do Zwardonia - i wjeżdżam na Słowację.

A na Słowacji od razu idzie petarda, czyli zjazd z przełęczy, prawie 80km/h (jest tam długa prosta, gdzie się można rozpędzić) Odcinek po tym kraju mało ciekawy, obrzydliwy rejon Cadcy z wielkim ruchem, następnie podjazd na kolejną przełęcz i wjeżdżam do Czech. Odcinek do Valasskie Mezirici też do niczego, tak mi to z mapy wyglądało, że będzie tu marnie - i rzeczywiście było ;). Ale za to jechało się szybko, sporo łagodnie w dół, więc w miarę szybko przeleciało. Odetchnąłem dopiero gdy za tym miastem zjechałem z ekspresówki (choć nieoznakowana jako ekspresówka, więc legalna na rower). Tam zaczęły się prawdziwe Czechy - klimatyczna jazda, mnóstwo małych ślicznych miasteczek, zielone wzgórza itd. Sama końcówka to już większe górki, zaczynają się te przysłowiowe rowerowe "czechy" - czyli niekończące się podjazdy. Kraj dla mnie sporo ładniejszy niż Słowacja, gdzie zdecydowanie brakuje tego klimatu, tych kapitalnych miasteczek ze ślicznymi rynkami, widać wyraźnie inną ścieżkę rozwoju jaką przeszły te kraje; można powiedzieć, że Czechy to taka Francja lub Włochy wschodniej Europy ;)). Czeskim widokom też wiele uroku dodaje fakt, że na wzgórzach prawie nic się nie sadzi, rzadko są zboża czy inne uprawy, w większość są to zielone łąki przeznaczone pod wypas. A na wiosnę ta zieleń ma taki soczysty kolor, całość robi duże wrażenie


Pod wieczór docieram w rejon Pradziada, szczyt z charakterystycznym nadajnikiem już się pojawia na horyzoncie; nocuję w lasku. 

Zdjęcia
Dane wycieczki: DST: 209.10 km AVS: 23.10 km/h ALT: 2181 m MAX: 77.30 km/h Temp:22.0 'C
Czwartek, 19 kwietnia 2018Kategoria >100km, >200km, Canyon 2018, Wypad
Czechy - dzień 2

Dziś już takiej sielanki nie ma, co prawda pogoda dalej świetna, niebo bezchmurne i szybko robi się ciepło. Ale moja trasa odbija dużo na zachód, a stamtąd głównie wieje - i to solidnie, 5-6m/s. Na dzień dobry kapitalne mury Szydłowa, następnie pagórkowate tereny porośnięte kwitnącymi sadami, ekstra to wszystko wyglądało



Za Wiślicą, gdy droga skręca zdecydowanie na zachód zaczyna się walka z wiatrem. Te rejony Wyżyny Krakowskiej są prawie zupełnie odkryte, prawie nie ma tu lasów, więc wiatr hula w dwujnasób, najgorsze były delikatne podjazdy po 2-3%, za małe by sobą zatrzymać wiatr, a skuteczne w spowalnianiu. Powalczyłem z wiatrem pod Miechów, dalej już się zaczęła lepsza jazda i solidniejsze pagórki Jury, a kulminacją przejazd przez kapitalny Ojcowski Park Narodowy.


Jazda przez podkrakowskie dolinki to niekończące się podjazdy, sporo bardziej dające w kość niż wyższe góry, tylko 100m w górę, 150m w dół - i tak bez końca. Do Brandysówki dojechałem ekstra dróżką z północy, bardzo wąski asfalcik zamknięty dla samochodów i nachylony powyżej 10% (ja jechałem w dół). Później jeszcze kilka kolejnych ścianek i melduję się nad Wisłą. Końcówka to trasa po pogórzach do Wadowic oraz większość podjazdu pod przełęcz Kocierską, nocuję kawałek przed szczytem.

Zdjęcia
Dane wycieczki: DST: 219.40 km AVS: 22.24 km/h ALT: 2514 m MAX: 61.80 km/h Temp:20.0 'C
Środa, 18 kwietnia 2018Kategoria >100km, >200km, Canyon 2018, Wypad
Czechy - dzień 1

Okres świetnej pogody postanowiłem wykorzystać na pierwszy w tym roku kilkudniowy wypad. Za cel postawiłem sobie Czechy i wszystko to co po drodze do nich zobaczę ;)

Ruszam rano z Warszawy, od początku jedzie się elegancko, bo wiatr zdecydowanie pomaga. Do Warki jeszcze trochę ruchu, dalej już robi się puściutko. Podwarszawskie sady właśnie kwitną - więc to najlepsza pora w roku na takie trasy, pięknie wyglądają takie ogromne połacie kwitnące na biało.


Za Pionkami jadę przez nieznane tereny, tak by ominąć główne drogi i wylecieć na Ostrowiec. Pustka prawie totalna, także prawie zupełnie płasko. Większe górki zaczynają się za Ostrowcem, tu po odbiciu na zachód zaczyna też przeszkadzać wiatr. Przed Nową Słupią fajne widoczki na Święty Krzyż.


Za Nową Słupią jeszcze trochę przyjemnych, świętokrzyskich podjazdów i na nocleg za Rakowem docieram sporo wcześniej niż zakładałem.

Zdjęcia
Dane wycieczki: DST: 212.40 km AVS: 26.44 km/h ALT: 1303 m MAX: 63.10 km/h Temp:17.0 'C
Wtorek, 17 kwietnia 2018Kategoria Scott 2018, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 14.70 km AVS: 18.77 km/h ALT: 30 m MAX: 27.40 km/h Temp:18.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl