Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2011
Dystans całkowity: | 611.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 29:40 |
Średnia prędkość: | 20.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.50 km/h |
Suma podjazdów: | 2173 m |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 33.98 km i 1h 38m |
Więcej statystyk |
Warszawa - Góra Kalwaria - Sobienie-Jeziory - Celestynów - Otwock - Warszawa
Zimowa przejażdżka śladami podwarszawskich gmin. Niestety widać, że zima odcisnęła mocne piętno na jakości dróg, parukilometrowy kawałek (po wjeździe na skarpę) przed samą Górą Kalwarią - to jest obecnie poziom kiepskiej drogi na Ukrainie. Do tego akurat go łatali w najbardziej prymitywny sposób - czyli posypywanie dziur gorącym żwirkiem, co jest raczej udawaniem że się cokolwiek robi a nie naprawą drogi. Po przejeździe na prawą stronę Wisły odbiłem spory kawałek na południe b zaliczyć gminę Sobienie-Jeziory, parę kilometrów boczą drogą jechałem po zlodowaciałym śniegu, więc kolce się przydały, podobnie jak na kawałku do Całowania. Powrót standardowy przez Celestynów i Otwock, pod koniec już nocą czuło się zmęczenie.
Zaliczone gminy - 7 (KONSTANCIN-JEZIORNA, GÓRA KALWARIA, KARCZEW, Sobienie-Jeziory, Celestynów, OTWOCK - miasto powiatowe i JÓZEFÓW)
Zimowa przejażdżka śladami podwarszawskich gmin. Niestety widać, że zima odcisnęła mocne piętno na jakości dróg, parukilometrowy kawałek (po wjeździe na skarpę) przed samą Górą Kalwarią - to jest obecnie poziom kiepskiej drogi na Ukrainie. Do tego akurat go łatali w najbardziej prymitywny sposób - czyli posypywanie dziur gorącym żwirkiem, co jest raczej udawaniem że się cokolwiek robi a nie naprawą drogi. Po przejeździe na prawą stronę Wisły odbiłem spory kawałek na południe b zaliczyć gminę Sobienie-Jeziory, parę kilometrów boczą drogą jechałem po zlodowaciałym śniegu, więc kolce się przydały, podobnie jak na kawałku do Całowania. Powrót standardowy przez Celestynów i Otwock, pod koniec już nocą czuło się zmęczenie.
Zaliczone gminy - 7 (KONSTANCIN-JEZIORNA, GÓRA KALWARIA, KARCZEW, Sobienie-Jeziory, Celestynów, OTWOCK - miasto powiatowe i JÓZEFÓW)
Dane wycieczki:
DST: 100.50 km AVS: 21.85 km/h
ALT: 196 m MAX: 37.60 km/h
Temp:-3.0 'C
Kolekcja Gmin
Warszawa - Piaseczno - Grójec - Tarczyn - Warszawa
Szukając ciekawej motywacji do jazdy postanowiłem się w tym roku wziąć za zbieranie polskich gmin (także miast i powiatów). A że mamy ich ponad 2000 - zejdzie się duuużo czasu :)). Myślę że to bardzo fajna motywacja do zwiedzania naszej pięknej ojczyzny na rowerze, do jazdy nie tylko po oklepanych atrakcjach - ale dokładnie CAŁEJ Polsce.
Na dzisiejszej typowej podwarszawskiej trasie do Grójca odwiedziłem 6 gmin i 2 powiaty, jechało się dość ciężko, przeszkadzał nieco wredny wiatr, który jakoś tak wiał, że większość trasy mi przeszkadzał.
Zaliczone gminy - 6 (PIASECZNO - miasto powiatowe, Prażmów, GRÓJEC - miasto powiatowe, TARCZYN, Raszyn i Lesznowola)
Warszawa - Piaseczno - Grójec - Tarczyn - Warszawa
Szukając ciekawej motywacji do jazdy postanowiłem się w tym roku wziąć za zbieranie polskich gmin (także miast i powiatów). A że mamy ich ponad 2000 - zejdzie się duuużo czasu :)). Myślę że to bardzo fajna motywacja do zwiedzania naszej pięknej ojczyzny na rowerze, do jazdy nie tylko po oklepanych atrakcjach - ale dokładnie CAŁEJ Polsce.
Na dzisiejszej typowej podwarszawskiej trasie do Grójca odwiedziłem 6 gmin i 2 powiaty, jechało się dość ciężko, przeszkadzał nieco wredny wiatr, który jakoś tak wiał, że większość trasy mi przeszkadzał.
Zaliczone gminy - 6 (PIASECZNO - miasto powiatowe, Prażmów, GRÓJEC - miasto powiatowe, TARCZYN, Raszyn i Lesznowola)
Dane wycieczki:
DST: 91.20 km AVS: 22.33 km/h
ALT: 273 m MAX: 34.20 km/h
Temp:-2.0 'C
Warszawa - Leszno - Roztoka - Wiersze - Palmiry - Truskaw - Warszawa
Ruszam z domu o jakieś 8.30, miasto dość puste ok. 9.15 spotykamy się z Marcinem na Powstańców Śl. Nadspodziewanie zimno (-8'C), do tego nici z zapowiadanego słońca. Pierwszy odcinek to dobrze nam znana szosa do Leszna, raczej pod wiatr, ciekawiej zaczyna się robić dopiero za Lesznem, szerokie białe pola, na których nie brakuje dużych połaci zamarzniętej wody. W Roztoce szlak wygląda w miarę dobrze, więc decydujemy się jechać do Truskawia lasem, co było dobrym pomysłem, Chwilami szlak był dość ciężki, ale generalnie nie było tak źle. Wyprzedzamy po drodze wielką grupę biegaczy na nartach (dowiedzieliśmy się że był to jakiś rajd szlakami polskich powstań), wojskowy cmentarzyk w Wierszach w zimowej szacie prezentuje się bardzo malowniczo. Kawałek do Karczmiska (szczególnie końcówka) nieco bardziej męczący, zdecydowaliśmy się jeszcze odbić do Palmir, ten kawałek czerwonego szlaku jest bardzo górzysty, chwilami trzeba było pchać rowery, bo pod górkę traciło się przyczepność, za to ze zjazdami nie było problemu. Nieoczekiwanie fatalna (latem) droga z kocimi łbami do Palmir jest w dobrym stanie, pokryta grubszą warstwą ubitego śniegu, więc kawałek na cmentarz i z powrotem w stronę Truskawia jedzie się elegancko. W Truskawiu krótki postój przed sklepem na uzupełnienie kalorii i wracamy do Warszawy szosą przez Bemowo.
Wyjazd bardzo fajny, mieliśmy okazję przejechać ładny kawałek lasem i zobaczyć go w pięknej zimowej szacie. Dość zimno, ale po Laponii takie -6-8'C to już nie robi większego wrażenia ;)
Kilka fotek z trasy
Zaliczone gminy - 3 (Stare Babice, Leszno i Izabelin)
Ruszam z domu o jakieś 8.30, miasto dość puste ok. 9.15 spotykamy się z Marcinem na Powstańców Śl. Nadspodziewanie zimno (-8'C), do tego nici z zapowiadanego słońca. Pierwszy odcinek to dobrze nam znana szosa do Leszna, raczej pod wiatr, ciekawiej zaczyna się robić dopiero za Lesznem, szerokie białe pola, na których nie brakuje dużych połaci zamarzniętej wody. W Roztoce szlak wygląda w miarę dobrze, więc decydujemy się jechać do Truskawia lasem, co było dobrym pomysłem, Chwilami szlak był dość ciężki, ale generalnie nie było tak źle. Wyprzedzamy po drodze wielką grupę biegaczy na nartach (dowiedzieliśmy się że był to jakiś rajd szlakami polskich powstań), wojskowy cmentarzyk w Wierszach w zimowej szacie prezentuje się bardzo malowniczo. Kawałek do Karczmiska (szczególnie końcówka) nieco bardziej męczący, zdecydowaliśmy się jeszcze odbić do Palmir, ten kawałek czerwonego szlaku jest bardzo górzysty, chwilami trzeba było pchać rowery, bo pod górkę traciło się przyczepność, za to ze zjazdami nie było problemu. Nieoczekiwanie fatalna (latem) droga z kocimi łbami do Palmir jest w dobrym stanie, pokryta grubszą warstwą ubitego śniegu, więc kawałek na cmentarz i z powrotem w stronę Truskawia jedzie się elegancko. W Truskawiu krótki postój przed sklepem na uzupełnienie kalorii i wracamy do Warszawy szosą przez Bemowo.
Wyjazd bardzo fajny, mieliśmy okazję przejechać ładny kawałek lasem i zobaczyć go w pięknej zimowej szacie. Dość zimno, ale po Laponii takie -6-8'C to już nie robi większego wrażenia ;)
Kilka fotek z trasy
Zaliczone gminy - 3 (Stare Babice, Leszno i Izabelin)
Dane wycieczki:
DST: 93.70 km AVS: 19.52 km/h
ALT: 265 m MAX: 37.90 km/h
Temp:-6.0 'C
Dane wycieczki:
DST: 9.10 km AVS: 17.61 km/h
ALT: 32 m MAX: 25.50 km/h
Temp:-3.0 'C
Laponia
Rovaniemi - Lampa - Rovaniemi
Długo się zastanawiałem czy w ogóle chce mi się jechać na tą trasę i wychodzić z ciepłego namiotu rozbitego pod lotniskiem, ale w końcu (ok godz.15!) zwijam obozowisko i ruszam w drogę. Jeszcze za dnia docieram na koło polarne i do wioski Świętego Mikołaja, kolejne kilometry już po ciemku. Na drodze tak jak w zeszłym roku dobre warunki, mróz koło -15-18'C, niestety wiatr dokładnie przeciwny. Po jakiś 30km mój entuzjazm powoli słabnie, dają się we znaki liczne malutkie góreczki, które na takim mrozie i z takim bagażem (25kg i to wszystko na tyle) zdrowo spowalniają, średnia koło 18,5km/h. Zaczynam także odczuwać stopy, na 50km gdzie zamierzałem nocować docieram już porządnie zmęczony, do tego jak na złość nie było tu dobrego miejsca na biwak, musiałem rozstawiać namiot w śniegu głębokim do połowy uda, najpierw trzeba to było wszystko ubijać, jednym słowem - masa roboty. Podobnie jak przed rokiem miałem zerowy apetyt, mimo dużego zmęczenia i uczucia głodu jakoś to jedzenie nie chciało wchodzić. Długo się zastanawiałem czy dalsza jazda ma sens, bo jasne było dla mnie że w tych warunkach nie odczuwam żadnej przyjemności z jazdy, jest to czysty survival. Po paru godzinach postanawiam wrócić do Rovaniemi, by wyrobić się na poranny samolot do Rygi.
Ruszam znowu w drogę koło 23, sądziłem że jadąc tym razem z wiatrem pójdzie mi lepiej, ale nic bardziej mylnego - pogoda bardzo szybko się zmieniła, rozchmurzyło się zupełnie, wyszedł piękny księżyc, ale wyż oznaczał gwałtowny spadek temperatury, która po kilkunastu km osiągnęła rekordowy dla mnie poziom -27'C! Palce u dłoni miałem lekko przemarznięte od zwijania namiotu, do tego rękawice lekko zapocone wcześniejszymi 50km nie były już tak skuteczne, na takim mrozie najmniejsza wilgoć zamarza błyskawicznie, kominiarka była sztywna jak kamień, czapka cała oszroniona.
Jechało się po prostu fatalnie, ze względu na tą skrajną temperaturę wlokłem się strasznie, pod górki 2-3% tempem 6-8km/h, nawet raczej odporne na mróz akumulatorki Eneloop padły zarówno w GPS-ie jak i aparacie fotograficznym, a na szukanie zapasowych w sakwie zupełnie nie miałem ochoty. Byłem już tak zmordowany że zdecydowałem się na zatrzymanie jakiegoś samochodu i prośbę o podwiezienie, nie chciałem ryzykować poważniejszego odmrożenia ręki. Ale niestety Finowie (jak wszyscy Skandynawowie) to nazywając rzecz po imieniu samoluby i egoiści jakich mało, o polskiej czy tym bardziej wschodniej gościnności sobie tam można pomarzyć. Jakim zimnym skurczybykiem trzeba być by się nie zatrzymać przy machającym na wielki ciężarowy samochód (do którego weszłoby 10 rowerów) rowerzyście w środku nocy w potężny mróz, nawet nie sprawdzić czy taka osoba nie potrzebuje pomocy, w takiej Syrii każdy kierowca zagadałby sam z siebie. W każdym innym kraju obładowany rowerzysta nawet w środku lata budzi zainteresowanie i sympatię - tutaj w ciągu moich dwóch zimowych wyjazdów - zagadała mnie JEDNA JEDYNA osoba! Jako że nikt się nawet nie próbował zatrzymać (a samochodów o takiej godzinie było co kot napłakał) oczywiście pojechałem dalej, na szczęście przed Rovaniemi mocno się ociepliło, do poziomu jakiś -16-18'C a to w porównaniu z -27'C czuło się bardzo wyraźnie; niemniej lekko odmrożony palec jeszcze teraz (po niemal tygodniu) troszkę czuję. Lotnisko niestety było zamknięte, więc pozostałe 2h do jego otwarcia musiałem spędzić na powietrzu, początkowo rozłożyłem tylko materac i śpiwór, ale że dość mocno wiało musiałem rozbić też namiot.
Lot przebiegł bezproblemowo, wróciłem dużo wygodniej niż w zeszłym roku. Niestety wyprawa podobnie jak w zeszłym roku zakończyła się klęską, warunki lapońskiej zimy kolejny raz mnie pokonały, na mrozach rzędu -25'C trzeba przede wszystkim potężnej odporności psychicznej i motywacji by się nie wycofać, tego właśnie mi przede wszystkim zabrakło. Jazda w 2 osoby zmieniłaby tu sporo, tylko chętnych na takie eskapady to się wielu nie znajdzie, ja już się tym razem zniechęciłem mocno, trzeci raz póki co próbować nie zamierzam, władowana w takie wyjazdy wielka kasa (transport, masa drogiego sprzętu) nijak się ma do przyjemności z takiego wyjazdu. Oczywiście jazda w tych samych warunkach bez konieczności biwaku (z noclegiem w hotelach) zmieniałaby postać rzeczy całkowicie, można by wziąć 1/3 czy 1/4 tego w porównaniu z wiezionym teraz bagażem - i co najważniejsze wieczorem można by się normalnie zregenerować i odpocząć, co przy noclegu w namiocie przy -20'C jest nierealne; ale niestety koszty nocy w hotelu w Finlandii przekraczają 150 euro!
Zdjęcia z Laponii z 2011 roku
Zdjęcia z Laponii z 2010 roku
Rovaniemi - Lampa - Rovaniemi
Długo się zastanawiałem czy w ogóle chce mi się jechać na tą trasę i wychodzić z ciepłego namiotu rozbitego pod lotniskiem, ale w końcu (ok godz.15!) zwijam obozowisko i ruszam w drogę. Jeszcze za dnia docieram na koło polarne i do wioski Świętego Mikołaja, kolejne kilometry już po ciemku. Na drodze tak jak w zeszłym roku dobre warunki, mróz koło -15-18'C, niestety wiatr dokładnie przeciwny. Po jakiś 30km mój entuzjazm powoli słabnie, dają się we znaki liczne malutkie góreczki, które na takim mrozie i z takim bagażem (25kg i to wszystko na tyle) zdrowo spowalniają, średnia koło 18,5km/h. Zaczynam także odczuwać stopy, na 50km gdzie zamierzałem nocować docieram już porządnie zmęczony, do tego jak na złość nie było tu dobrego miejsca na biwak, musiałem rozstawiać namiot w śniegu głębokim do połowy uda, najpierw trzeba to było wszystko ubijać, jednym słowem - masa roboty. Podobnie jak przed rokiem miałem zerowy apetyt, mimo dużego zmęczenia i uczucia głodu jakoś to jedzenie nie chciało wchodzić. Długo się zastanawiałem czy dalsza jazda ma sens, bo jasne było dla mnie że w tych warunkach nie odczuwam żadnej przyjemności z jazdy, jest to czysty survival. Po paru godzinach postanawiam wrócić do Rovaniemi, by wyrobić się na poranny samolot do Rygi.
Ruszam znowu w drogę koło 23, sądziłem że jadąc tym razem z wiatrem pójdzie mi lepiej, ale nic bardziej mylnego - pogoda bardzo szybko się zmieniła, rozchmurzyło się zupełnie, wyszedł piękny księżyc, ale wyż oznaczał gwałtowny spadek temperatury, która po kilkunastu km osiągnęła rekordowy dla mnie poziom -27'C! Palce u dłoni miałem lekko przemarznięte od zwijania namiotu, do tego rękawice lekko zapocone wcześniejszymi 50km nie były już tak skuteczne, na takim mrozie najmniejsza wilgoć zamarza błyskawicznie, kominiarka była sztywna jak kamień, czapka cała oszroniona.
Jechało się po prostu fatalnie, ze względu na tą skrajną temperaturę wlokłem się strasznie, pod górki 2-3% tempem 6-8km/h, nawet raczej odporne na mróz akumulatorki Eneloop padły zarówno w GPS-ie jak i aparacie fotograficznym, a na szukanie zapasowych w sakwie zupełnie nie miałem ochoty. Byłem już tak zmordowany że zdecydowałem się na zatrzymanie jakiegoś samochodu i prośbę o podwiezienie, nie chciałem ryzykować poważniejszego odmrożenia ręki. Ale niestety Finowie (jak wszyscy Skandynawowie) to nazywając rzecz po imieniu samoluby i egoiści jakich mało, o polskiej czy tym bardziej wschodniej gościnności sobie tam można pomarzyć. Jakim zimnym skurczybykiem trzeba być by się nie zatrzymać przy machającym na wielki ciężarowy samochód (do którego weszłoby 10 rowerów) rowerzyście w środku nocy w potężny mróz, nawet nie sprawdzić czy taka osoba nie potrzebuje pomocy, w takiej Syrii każdy kierowca zagadałby sam z siebie. W każdym innym kraju obładowany rowerzysta nawet w środku lata budzi zainteresowanie i sympatię - tutaj w ciągu moich dwóch zimowych wyjazdów - zagadała mnie JEDNA JEDYNA osoba! Jako że nikt się nawet nie próbował zatrzymać (a samochodów o takiej godzinie było co kot napłakał) oczywiście pojechałem dalej, na szczęście przed Rovaniemi mocno się ociepliło, do poziomu jakiś -16-18'C a to w porównaniu z -27'C czuło się bardzo wyraźnie; niemniej lekko odmrożony palec jeszcze teraz (po niemal tygodniu) troszkę czuję. Lotnisko niestety było zamknięte, więc pozostałe 2h do jego otwarcia musiałem spędzić na powietrzu, początkowo rozłożyłem tylko materac i śpiwór, ale że dość mocno wiało musiałem rozbić też namiot.
Lot przebiegł bezproblemowo, wróciłem dużo wygodniej niż w zeszłym roku. Niestety wyprawa podobnie jak w zeszłym roku zakończyła się klęską, warunki lapońskiej zimy kolejny raz mnie pokonały, na mrozach rzędu -25'C trzeba przede wszystkim potężnej odporności psychicznej i motywacji by się nie wycofać, tego właśnie mi przede wszystkim zabrakło. Jazda w 2 osoby zmieniłaby tu sporo, tylko chętnych na takie eskapady to się wielu nie znajdzie, ja już się tym razem zniechęciłem mocno, trzeci raz póki co próbować nie zamierzam, władowana w takie wyjazdy wielka kasa (transport, masa drogiego sprzętu) nijak się ma do przyjemności z takiego wyjazdu. Oczywiście jazda w tych samych warunkach bez konieczności biwaku (z noclegiem w hotelach) zmieniałaby postać rzeczy całkowicie, można by wziąć 1/3 czy 1/4 tego w porównaniu z wiezionym teraz bagażem - i co najważniejsze wieczorem można by się normalnie zregenerować i odpocząć, co przy noclegu w namiocie przy -20'C jest nierealne; ale niestety koszty nocy w hotelu w Finlandii przekraczają 150 euro!
Zdjęcia z Laponii z 2011 roku
Zdjęcia z Laponii z 2010 roku
Dane wycieczki:
DST: 102.40 km AVS: 16.52 km/h
ALT: 649 m MAX: 36.70 km/h
Temp:-20.0 'C
Po sklepach
Dane wycieczki:
DST: 13.60 km AVS: 19.43 km/h
ALT: 44 m MAX: 27.60 km/h
Temp:0.0 'C
Do pracy
Dane wycieczki:
DST: 14.50 km AVS: 22.89 km/h
ALT: 44 m MAX: 36.40 km/h
Temp:2.0 'C
Do pracy
Zmiana suportu i korby przy stanie 174km
Zmiana suportu i korby przy stanie 174km
Dane wycieczki:
DST: 14.20 km AVS: 23.03 km/h
ALT: 47 m MAX: 35.70 km/h
Temp:5.0 'C
Do sklepu
Dane wycieczki:
DST: 1.20 km AVS: 14.40 km/h
ALT: 4 m MAX: 22.90 km/h
Temp:7.0 'C
Do pracy
Dane wycieczki:
DST: 14.80 km AVS: 23.37 km/h
ALT: 51 m MAX: 38.30 km/h
Temp:4.0 'C