wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 24 stycznia 2011Kategoria >100km, Treking, Wypad
Laponia

Rovaniemi - Lampa - Rovaniemi

Długo się zastanawiałem czy w ogóle chce mi się jechać na tą trasę i wychodzić z ciepłego namiotu rozbitego pod lotniskiem, ale w końcu (ok godz.15!) zwijam obozowisko i ruszam w drogę. Jeszcze za dnia docieram na koło polarne i do wioski Świętego Mikołaja, kolejne kilometry już po ciemku. Na drodze tak jak w zeszłym roku dobre warunki, mróz koło -15-18'C, niestety wiatr dokładnie przeciwny. Po jakiś 30km mój entuzjazm powoli słabnie, dają się we znaki liczne malutkie góreczki, które na takim mrozie i z takim bagażem (25kg i to wszystko na tyle) zdrowo spowalniają, średnia koło 18,5km/h. Zaczynam także odczuwać stopy, na 50km gdzie zamierzałem nocować docieram już porządnie zmęczony, do tego jak na złość nie było tu dobrego miejsca na biwak, musiałem rozstawiać namiot w śniegu głębokim do połowy uda, najpierw trzeba to było wszystko ubijać, jednym słowem - masa roboty. Podobnie jak przed rokiem miałem zerowy apetyt, mimo dużego zmęczenia i uczucia głodu jakoś to jedzenie nie chciało wchodzić. Długo się zastanawiałem czy dalsza jazda ma sens, bo jasne było dla mnie że w tych warunkach nie odczuwam żadnej przyjemności z jazdy, jest to czysty survival. Po paru godzinach postanawiam wrócić do Rovaniemi, by wyrobić się na poranny samolot do Rygi.

Ruszam znowu w drogę koło 23, sądziłem że jadąc tym razem z wiatrem pójdzie mi lepiej, ale nic bardziej mylnego - pogoda bardzo szybko się zmieniła, rozchmurzyło się zupełnie, wyszedł piękny księżyc, ale wyż oznaczał gwałtowny spadek temperatury, która po kilkunastu km osiągnęła rekordowy dla mnie poziom -27'C! Palce u dłoni miałem lekko przemarznięte od zwijania namiotu, do tego rękawice lekko zapocone wcześniejszymi 50km nie były już tak skuteczne, na takim mrozie najmniejsza wilgoć zamarza błyskawicznie, kominiarka była sztywna jak kamień, czapka cała oszroniona.

Jechało się po prostu fatalnie, ze względu na tą skrajną temperaturę wlokłem się strasznie, pod górki 2-3% tempem 6-8km/h, nawet raczej odporne na mróz akumulatorki Eneloop padły zarówno w GPS-ie jak i aparacie fotograficznym, a na szukanie zapasowych w sakwie zupełnie nie miałem ochoty. Byłem już tak zmordowany że zdecydowałem się na zatrzymanie jakiegoś samochodu i prośbę o podwiezienie, nie chciałem ryzykować poważniejszego odmrożenia ręki. Ale niestety Finowie (jak wszyscy Skandynawowie) to nazywając rzecz po imieniu samoluby i egoiści jakich mało, o polskiej czy tym bardziej wschodniej gościnności sobie tam można pomarzyć. Jakim zimnym skurczybykiem trzeba być by się nie zatrzymać przy machającym na wielki ciężarowy samochód (do którego weszłoby 10 rowerów) rowerzyście w środku nocy w potężny mróz, nawet nie sprawdzić czy taka osoba nie potrzebuje pomocy, w takiej Syrii każdy kierowca zagadałby sam z siebie. W każdym innym kraju obładowany rowerzysta nawet w środku lata budzi zainteresowanie i sympatię - tutaj w ciągu moich dwóch zimowych wyjazdów - zagadała mnie JEDNA JEDYNA osoba! Jako że nikt się nawet nie próbował zatrzymać (a samochodów o takiej godzinie było co kot napłakał) oczywiście pojechałem dalej, na szczęście przed Rovaniemi mocno się ociepliło, do poziomu jakiś -16-18'C a to w porównaniu z -27'C czuło się bardzo wyraźnie; niemniej lekko odmrożony palec jeszcze teraz (po niemal tygodniu) troszkę czuję. Lotnisko niestety było zamknięte, więc pozostałe 2h do jego otwarcia musiałem spędzić na powietrzu, początkowo rozłożyłem tylko materac i śpiwór, ale że dość mocno wiało musiałem rozbić też namiot.

Lot przebiegł bezproblemowo, wróciłem dużo wygodniej niż w zeszłym roku. Niestety wyprawa podobnie jak w zeszłym roku zakończyła się klęską, warunki lapońskiej zimy kolejny raz mnie pokonały, na mrozach rzędu -25'C trzeba przede wszystkim potężnej odporności psychicznej i motywacji by się nie wycofać, tego właśnie mi przede wszystkim zabrakło. Jazda w 2 osoby zmieniłaby tu sporo, tylko chętnych na takie eskapady to się wielu nie znajdzie, ja już się tym razem zniechęciłem mocno, trzeci raz póki co próbować nie zamierzam, władowana w takie wyjazdy wielka kasa (transport, masa drogiego sprzętu) nijak się ma do przyjemności z takiego wyjazdu. Oczywiście jazda w tych samych warunkach bez konieczności biwaku (z noclegiem w hotelach) zmieniałaby postać rzeczy całkowicie, można by wziąć 1/3 czy 1/4 tego w porównaniu z wiezionym teraz bagażem - i co najważniejsze wieczorem można by się normalnie zregenerować i odpocząć, co przy noclegu w namiocie przy -20'C jest nierealne; ale niestety koszty nocy w hotelu w Finlandii przekraczają 150 euro!

Zdjęcia z Laponii z 2011 roku

Zdjęcia z Laponii z 2010 roku

Dane wycieczki: DST: 102.40 km AVS: 16.52 km/h ALT: 649 m MAX: 36.70 km/h Temp:-20.0 'C

Komentarze
No, to zaraz przeczytamy tu Kondora: "wariat jesteś! Mogłeś tam zginąć!" itp. Ale będzie fajnie :D
aard
- 22:14 piątek, 25 lutego 2011 | linkuj
heh, racja, zapomniałem z kim rozmawiam ;)
może w takich warunkach lepiej by dawał radę rohloff ?
waxmund
- 10:14 wtorek, 8 lutego 2011 | linkuj
A co to za wyzwanie takie Maroko? ;)
Warto spróbować czegoś nowego, nawet jeśli wyjazdyy mi nie wypaliły nabrałem sporo nowych doświadczeń; a zimą okolice koła podbiegunowego są naprawdę piękne, aczkolwiek na rowerze to już ekstremum.
wilk
- 11:25 piątek, 4 lutego 2011 | linkuj
podziwiam zapał do jazdy w takim mrozie... dlaczego akurat Laponia ? Nie wolałbyś pojechać w tym czasie np do Maroka, gdzie nie brakuje gór, jest ciepło..... :P
waxmund
- 21:22 czwartek, 3 lutego 2011 | linkuj
Laponia zimą, samemu z namiotem...naprawde niezle. Ile dni zamierzales jezdzic? Jak trasa tak mniej wiecej miala wygladac?
miuh
- 13:35 środa, 2 lutego 2011 | linkuj
Jak zobaczylem na picassie powiadomienie ze dodales zdjecia "Laponia" myslalem ze to mi sie przywidzialo ;). A jednka nie, ale warunki sa nie do zycia, a co dopiero do jazdy na rowerze!
Szacunek!

pzdr
bartek9007 - 10:39 poniedziałek, 31 stycznia 2011 | linkuj
Pełen Szacun, -27 to ja nie jeszcze nie przerabiałem :-).
MARECKY
- 22:00 niedziela, 30 stycznia 2011 | linkuj
No przecież ja nocowałem na tych dwóch wyjazdach w sumie 3 razy. Śpiwór miałem z ekstremum do -45'C, a dodając do tego zimowy materac to jeszcze z 10 stopni mniej; spałem komfortowo w samej bieliźnie i było cieplutko. Próbować nocować w Laponii bez takiego ekwipunku byłoby po prostu skrajną nieodpowiedzialnością.
wilk
- 21:32 niedziela, 30 stycznia 2011 | linkuj
No to jak z odpowiedzią na moje pytanie? Przetrwał byś?
transatlantyk
- 21:06 niedziela, 30 stycznia 2011 | linkuj
Namioty zimowe od letnich to się różnią właściwie tylko fartuchami śnieżnymi, ewentualnie można zmienić szpilki; więc z powodzeniem można używać namiotu letniego. Natomiast śpiwór na takie temperatury jest obowiązkowy, bez tego nie ma co nawet próbować takich wyjazdów
wilk
- 19:43 niedziela, 30 stycznia 2011 | linkuj
Dla mnie niewykonalne. Na szczęście się wycofałeś. Czy namiot i śpiwór były dostosowane do -27 stopni? Przetrwał byś ?
transatlantyk
- 16:50 niedziela, 30 stycznia 2011 | linkuj
Jak widać z opisu - jednak się poddałem ;)
wilk
- 19:51 sobota, 29 stycznia 2011 | linkuj
Dla mnie to niepojęte Wilku. Najpierw nie wierzyłem swoim oczom, potem musiałem to przetrawić i przemyśleć o co tu chodzi. Brakuje mi słów aby wyrazić podziw dla Twojej osoby. Jeśli nie poddałeś się na takiej wyprawie, do tego samotnej, to chyba nic Cię już nie ruszy.
Szok !!
Isgenaroth
- 19:37 sobota, 29 stycznia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl