Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2010
Dystans całkowity: | 2269.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 98:04 |
Średnia prędkość: | 23.15 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.20 km/h |
Suma podjazdów: | 11419 m |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 81.07 km i 3h 30m |
Więcej statystyk |
Warszawa - Konstancin - Gassy - Warszawa
Nadwiślańska przejażdżka. Do Konstancina odśnieżoną drogą, dalej już w większości po śniegu. Bardzo zimno (-10'C), pod koniec trasy mocno już czułem palce u nóg, niestety moje buty (zimowe w końcu!) już w takich temperaturach nie wyrabiają. Na rowerze cały czas jest punktowy nacisk na pedały, co zawsze nieco zmniejsza ukrwienie samych palców, tak więc w takich temperaturach potrzeba naprawdę grubych butów. Kolcowane opony ważą tonę, robią straszne opory - ale niewątpliwie dają sporo większą pewność jazdy
Zmiana opon na Marathon Winter przy stanie 13 989km
Nadwiślańska przejażdżka. Do Konstancina odśnieżoną drogą, dalej już w większości po śniegu. Bardzo zimno (-10'C), pod koniec trasy mocno już czułem palce u nóg, niestety moje buty (zimowe w końcu!) już w takich temperaturach nie wyrabiają. Na rowerze cały czas jest punktowy nacisk na pedały, co zawsze nieco zmniejsza ukrwienie samych palców, tak więc w takich temperaturach potrzeba naprawdę grubych butów. Kolcowane opony ważą tonę, robią straszne opory - ale niewątpliwie dają sporo większą pewność jazdy
Zmiana opon na Marathon Winter przy stanie 13 989km
Dane wycieczki:
DST: 39.70 km AVS: 20.02 km/h
ALT: 53 m MAX: 28.30 km/h
Temp:-10.0 'C
W zamieci do Skierniewic
Warszawa - Nadarzyn - Mszczonów - Skierniewice
Na dziś prognoza pogody nie pozostawiała wiele złudzeń - miał padać śnieg i to ostro :)
Postanowiłem więc spróbować jazdy w takich warunkach, zobaczyć jak to "się je". Wyruszam dość późno, po 12, skutkiem czego nie chciało mi się tracić czasu na wymianę opon na szersze, pojechałem na wąskich Racerach - kiepski to był koncept. Śnieg pada mocno, równie mocno wieje, ale przez Warszawę jedzie się całkiem OK, Puławska dobrze odśnieżona, z wiatrem jedzie się spokojnie 27-28km/h. Ale już na dojeździe bocznymi drogami do Magdalenki jest dużo gorzej, rower się mocno ślizga, ryje; szybko zatęskniłem za szerokimi oponami. Na drodze do Nadarzyna duży ruch, kierowcy jadą bardzo powoli, rowerem jedzie się niewiele wolniej, przed skrzyżowaniem z szosą katowicką jest spory korek. Szosa katowicka - w przyzwoitym stanie, aczkolwiek o czarnej nawierzchni można zapomnieć. W tych warunkach postanawiam dalej jechać (w planach miałem Koluszki) właśnie tą szosą, zamiast drogą przez Grodzisk i Żyrardów licząc że będzie w sporo lepszym stanie. Dopiero pod Siestrzeniem (po jakiś 10km) dogoniły mnie tiry które wyprzedziłem w korku pod Nadarzynem - to mówi sporo o warunkach na drodze.
Jechało się dobrze mniej więcej do Radziejowic - tam zaczynają się malutkie górki, zaledwie 2-3% - ale to wystarczyło by stały się ścianą płaczą dla wielu tirów, które nie były w stanie tego podjechać, inne z kolei rozpędzały się na maksa by się wyrobić na podjeździe. To szybko spowodowało oczywiście ogromny korek na drodze, ja musiałem się przebijać między dwoma pasami, a tam oczywiście było sporo głębokiego śniegu. Zaliczyłem w ten sposób glebę, a ocierając się o tira GPS-em, który spadł na jezdnię (na szczęście nic mu się nie stało). Dalej jadę już ostrożniej, ale warunki robią się coraz trudniejsze, coraz więcej głębokiego śniegu w którym się ryję. Bałem się nie tyle samego upadku - bo ten na śniegu rzadko kiedy jest groźny, ale tego że wywracając się właduję się pod koła samochodu, bo ruch jest duży. Doszedłem do wniosku, że w w tych warunkach nie ma co ryzykować jazdy aż do Koszulek i parę km za Mszczonowem skręciłem na Skierniewice. I było to dobre rozwiązanie, co prawda mocno mnie wywiało (bo silny wiatr miałem z boku, czasem nawet w twarz, co przy -7'C nie jest za przyjemne) - ale za to ruch drastycznie spadł, a i droga o dziwo w sumie była w lepszym stanie niż katowicka, nie było najgroźniejszych kawałków z głębokim śniegiem. Odcinek całkiem fajny, sporo pięknie zaśnieżonych lasów (przejeżdżam przez Bolimowski Park Krajobrazowy) W rejonie mostu na Rawce (tu już jadę po ciemku) znowu parę tirów stało uwięzionych korkując drogę w przeciwnym kierunku. W Skierniewicach mocno się wkurzyłem - bo droga od granic miasta była fatalna (a liczyłem na coś zupełnie przeciwnego), dużo gorsza niż szosa poza miastem, nie odśnieżono chyba nic, jednak mają rację ci uznający tą miejscowość za dużą wiochę. Ale doturlałem się jakoś na dworzec, tam oczywiście sporo poopóźnianych pociągów - ale ja na szczęście za długo czekać nie musiałem i sprawnie dojechałem do Warszawy.
W stolicy - tragedia, odśnieżona co prawda nieporównywalnie lepiej od Skierniewiec, ale co z tego skoro właściwie całe miasto stoi w gigantycznym korku. Między pasami jest głęboki śnieg, więc trzeba jechać żółwim tempem samochodów, po 2-3km/h. Dojechałem tak z Centralnego do Pola Mokotowskiego i tam wsiadłem w metro, bo w tych warunkach na piechotę byłoby szybciej niż samochodem i rowerem.
Podsumowując - wycieczka naprawdę ciekawa, jazda w tak trudnych warunkach to nie lada wyzwanie. Popełniłem spory błąd nie zmieniając opon, przez co na bardziej śliskich kawałkach, szczególnie z głębszym śniegiem jechało się na granicy upadku. Nieoczekiwane bardzo dobrze sprawdziły się gogle, w gęsto padającym śniegu niezastąpione. Dotychczas miałem w nich duże problemy z parowaniem, a dzisiaj jechałem w nich z 70km - i było wręcz doskonale, chronią też twarz przed zimnem. Prawdopodobnie miała tu znaczenie niska temperatura (-6-7'C), bo z reguły u nas pada raczej koło zera, a wtedy pewnie łatwiej o zaparowanie
Zdjęcia z trasy
Warszawa - Nadarzyn - Mszczonów - Skierniewice
Na dziś prognoza pogody nie pozostawiała wiele złudzeń - miał padać śnieg i to ostro :)
Postanowiłem więc spróbować jazdy w takich warunkach, zobaczyć jak to "się je". Wyruszam dość późno, po 12, skutkiem czego nie chciało mi się tracić czasu na wymianę opon na szersze, pojechałem na wąskich Racerach - kiepski to był koncept. Śnieg pada mocno, równie mocno wieje, ale przez Warszawę jedzie się całkiem OK, Puławska dobrze odśnieżona, z wiatrem jedzie się spokojnie 27-28km/h. Ale już na dojeździe bocznymi drogami do Magdalenki jest dużo gorzej, rower się mocno ślizga, ryje; szybko zatęskniłem za szerokimi oponami. Na drodze do Nadarzyna duży ruch, kierowcy jadą bardzo powoli, rowerem jedzie się niewiele wolniej, przed skrzyżowaniem z szosą katowicką jest spory korek. Szosa katowicka - w przyzwoitym stanie, aczkolwiek o czarnej nawierzchni można zapomnieć. W tych warunkach postanawiam dalej jechać (w planach miałem Koluszki) właśnie tą szosą, zamiast drogą przez Grodzisk i Żyrardów licząc że będzie w sporo lepszym stanie. Dopiero pod Siestrzeniem (po jakiś 10km) dogoniły mnie tiry które wyprzedziłem w korku pod Nadarzynem - to mówi sporo o warunkach na drodze.
Jechało się dobrze mniej więcej do Radziejowic - tam zaczynają się malutkie górki, zaledwie 2-3% - ale to wystarczyło by stały się ścianą płaczą dla wielu tirów, które nie były w stanie tego podjechać, inne z kolei rozpędzały się na maksa by się wyrobić na podjeździe. To szybko spowodowało oczywiście ogromny korek na drodze, ja musiałem się przebijać między dwoma pasami, a tam oczywiście było sporo głębokiego śniegu. Zaliczyłem w ten sposób glebę, a ocierając się o tira GPS-em, który spadł na jezdnię (na szczęście nic mu się nie stało). Dalej jadę już ostrożniej, ale warunki robią się coraz trudniejsze, coraz więcej głębokiego śniegu w którym się ryję. Bałem się nie tyle samego upadku - bo ten na śniegu rzadko kiedy jest groźny, ale tego że wywracając się właduję się pod koła samochodu, bo ruch jest duży. Doszedłem do wniosku, że w w tych warunkach nie ma co ryzykować jazdy aż do Koszulek i parę km za Mszczonowem skręciłem na Skierniewice. I było to dobre rozwiązanie, co prawda mocno mnie wywiało (bo silny wiatr miałem z boku, czasem nawet w twarz, co przy -7'C nie jest za przyjemne) - ale za to ruch drastycznie spadł, a i droga o dziwo w sumie była w lepszym stanie niż katowicka, nie było najgroźniejszych kawałków z głębokim śniegiem. Odcinek całkiem fajny, sporo pięknie zaśnieżonych lasów (przejeżdżam przez Bolimowski Park Krajobrazowy) W rejonie mostu na Rawce (tu już jadę po ciemku) znowu parę tirów stało uwięzionych korkując drogę w przeciwnym kierunku. W Skierniewicach mocno się wkurzyłem - bo droga od granic miasta była fatalna (a liczyłem na coś zupełnie przeciwnego), dużo gorsza niż szosa poza miastem, nie odśnieżono chyba nic, jednak mają rację ci uznający tą miejscowość za dużą wiochę. Ale doturlałem się jakoś na dworzec, tam oczywiście sporo poopóźnianych pociągów - ale ja na szczęście za długo czekać nie musiałem i sprawnie dojechałem do Warszawy.
W stolicy - tragedia, odśnieżona co prawda nieporównywalnie lepiej od Skierniewiec, ale co z tego skoro właściwie całe miasto stoi w gigantycznym korku. Między pasami jest głęboki śnieg, więc trzeba jechać żółwim tempem samochodów, po 2-3km/h. Dojechałem tak z Centralnego do Pola Mokotowskiego i tam wsiadłem w metro, bo w tych warunkach na piechotę byłoby szybciej niż samochodem i rowerem.
Podsumowując - wycieczka naprawdę ciekawa, jazda w tak trudnych warunkach to nie lada wyzwanie. Popełniłem spory błąd nie zmieniając opon, przez co na bardziej śliskich kawałkach, szczególnie z głębszym śniegiem jechało się na granicy upadku. Nieoczekiwane bardzo dobrze sprawdziły się gogle, w gęsto padającym śniegu niezastąpione. Dotychczas miałem w nich duże problemy z parowaniem, a dzisiaj jechałem w nich z 70km - i było wręcz doskonale, chronią też twarz przed zimnem. Prawdopodobnie miała tu znaczenie niska temperatura (-6-7'C), bo z reguły u nas pada raczej koło zera, a wtedy pewnie łatwiej o zaparowanie
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki:
DST: 85.70 km AVS: 19.93 km/h
ALT: 416 m MAX: 30.90 km/h
Temp:-6.0 'C
Warszawa - Piaseczno - Tarczyn - Magdalenka - Warszawa
Wypad do Tarczyna, pod koniec trochę już zmarzłem, szczególnie palce u stóp. Czas na grubsze buty!
Wypad do Tarczyna, pod koniec trochę już zmarzłem, szczególnie palce u stóp. Czas na grubsze buty!
Dane wycieczki:
DST: 64.80 km AVS: 23.85 km/h
ALT: 145 m MAX: 36.30 km/h
Temp:-1.0 'C
Do pracy
Dane wycieczki:
DST: 14.50 km AVS: 23.51 km/h
ALT: 49 m MAX: 38.70 km/h
Temp:0.0 'C
Do pracy
Dane wycieczki:
DST: 14.50 km AVS: 24.17 km/h
ALT: 52 m MAX: 37.30 km/h
Temp:0.0 'C
Do pracy
Dane wycieczki:
DST: 14.40 km AVS: 22.74 km/h
ALT: 63 m MAX: 38.80 km/h
Temp:1.0 'C
Warszawa - Góra Kalwaria - Karczew - Otwock - Warszawa
Nadwiślańska przejeżdżka, tym razem trochę krótszym wariantem przez Karczew. Zimno - zaledwie 3 stopnie i dość silny, nieprzyjemny wiatr; idzie zima!
Zmiana napędu Deore XT przy stanie 13 723km(kaseta, łańcuch, środkowa zębatka korby) na zimowy Deore. Przebieg napędu Deore XT 6089 km
Nadwiślańska przejeżdżka, tym razem trochę krótszym wariantem przez Karczew. Zimno - zaledwie 3 stopnie i dość silny, nieprzyjemny wiatr; idzie zima!
Zmiana napędu Deore XT przy stanie 13 723km(kaseta, łańcuch, środkowa zębatka korby) na zimowy Deore. Przebieg napędu Deore XT 6089 km
Dane wycieczki:
DST: 72.30 km AVS: 23.70 km/h
ALT: 140 m MAX: 45.60 km/h
Temp:3.0 'C
Po sklepach w Warszawie
Dane wycieczki:
DST: 33.20 km AVS: 24.00 km/h
ALT: 69 m MAX: 32.90 km/h
Temp:6.0 'C
Warszawa - Gassy - Cieciszew - Góra Kalwaria - Warszawa
Nadwiślańskimi bocznymi drogami do Góry Kalwarii, całkiem mocno wiało, z powrotem już z wiatrem główną szosą. W stronę Warszawy asfalt jest jeszcze gorszy niż w drugą, momentami bardzo to przeszkadza. Parę lat temu remontowano tą drogę, ale na jakiś dziwnych zasadach, tak więc teraz jest przeplatanka gładkiej jak stół nawierzchni z mocnymi dziurami, wstyd że takie drogi jeszcze istnieją w rejonie stolicy.
Zapraszam też na właśnie ukończoną relację i zdjęcia z wyprawy do Ziemi Świętej
Nadwiślańskimi bocznymi drogami do Góry Kalwarii, całkiem mocno wiało, z powrotem już z wiatrem główną szosą. W stronę Warszawy asfalt jest jeszcze gorszy niż w drugą, momentami bardzo to przeszkadza. Parę lat temu remontowano tą drogę, ale na jakiś dziwnych zasadach, tak więc teraz jest przeplatanka gładkiej jak stół nawierzchni z mocnymi dziurami, wstyd że takie drogi jeszcze istnieją w rejonie stolicy.
Zapraszam też na właśnie ukończoną relację i zdjęcia z wyprawy do Ziemi Świętej
Dane wycieczki:
DST: 56.60 km AVS: 23.42 km/h
ALT: 122 m MAX: 40.10 km/h
Temp:5.0 'C
Warszawa - Piaseczno - Grójec - Janki - Warszawa
Przejażdżka do Grójca. Dalsze testy kapoty, pod koniec trasy zaczęło wiać i zrobiło się chłodniej i już się tak nie pociłem
Przejażdżka do Grójca. Dalsze testy kapoty, pod koniec trasy zaczęło wiać i zrobiło się chłodniej i już się tak nie pociłem
Dane wycieczki:
DST: 88.00 km AVS: 25.26 km/h
ALT: 253 m MAX: 41.20 km/h
Temp:6.0 'C