wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 29 listopada 2010Kategoria Treking, Wycieczka
W zamieci do Skierniewic

Warszawa - Nadarzyn - Mszczonów - Skierniewice


Na dziś prognoza pogody nie pozostawiała wiele złudzeń - miał padać śnieg i to ostro :)
Postanowiłem więc spróbować jazdy w takich warunkach, zobaczyć jak to "się je". Wyruszam dość późno, po 12, skutkiem czego nie chciało mi się tracić czasu na wymianę opon na szersze, pojechałem na wąskich Racerach - kiepski to był koncept. Śnieg pada mocno, równie mocno wieje, ale przez Warszawę jedzie się całkiem OK, Puławska dobrze odśnieżona, z wiatrem jedzie się spokojnie 27-28km/h. Ale już na dojeździe bocznymi drogami do Magdalenki jest dużo gorzej, rower się mocno ślizga, ryje; szybko zatęskniłem za szerokimi oponami. Na drodze do Nadarzyna duży ruch, kierowcy jadą bardzo powoli, rowerem jedzie się niewiele wolniej, przed skrzyżowaniem z szosą katowicką jest spory korek. Szosa katowicka - w przyzwoitym stanie, aczkolwiek o czarnej nawierzchni można zapomnieć. W tych warunkach postanawiam dalej jechać (w planach miałem Koluszki) właśnie tą szosą, zamiast drogą przez Grodzisk i Żyrardów licząc że będzie w sporo lepszym stanie. Dopiero pod Siestrzeniem (po jakiś 10km) dogoniły mnie tiry które wyprzedziłem w korku pod Nadarzynem - to mówi sporo o warunkach na drodze.

Jechało się dobrze mniej więcej do Radziejowic - tam zaczynają się malutkie górki, zaledwie 2-3% - ale to wystarczyło by stały się ścianą płaczą dla wielu tirów, które nie były w stanie tego podjechać, inne z kolei rozpędzały się na maksa by się wyrobić na podjeździe. To szybko spowodowało oczywiście ogromny korek na drodze, ja musiałem się przebijać między dwoma pasami, a tam oczywiście było sporo głębokiego śniegu. Zaliczyłem w ten sposób glebę, a ocierając się o tira GPS-em, który spadł na jezdnię (na szczęście nic mu się nie stało). Dalej jadę już ostrożniej, ale warunki robią się coraz trudniejsze, coraz więcej głębokiego śniegu w którym się ryję. Bałem się nie tyle samego upadku - bo ten na śniegu rzadko kiedy jest groźny, ale tego że wywracając się właduję się pod koła samochodu, bo ruch jest duży. Doszedłem do wniosku, że w w tych warunkach nie ma co ryzykować jazdy aż do Koszulek i parę km za Mszczonowem skręciłem na Skierniewice. I było to dobre rozwiązanie, co prawda mocno mnie wywiało (bo silny wiatr miałem z boku, czasem nawet w twarz, co przy -7'C nie jest za przyjemne) - ale za to ruch drastycznie spadł, a i droga o dziwo w sumie była w lepszym stanie niż katowicka, nie było najgroźniejszych kawałków z głębokim śniegiem. Odcinek całkiem fajny, sporo pięknie zaśnieżonych lasów (przejeżdżam przez Bolimowski Park Krajobrazowy) W rejonie mostu na Rawce (tu już jadę po ciemku) znowu parę tirów stało uwięzionych korkując drogę w przeciwnym kierunku. W Skierniewicach mocno się wkurzyłem - bo droga od granic miasta była fatalna (a liczyłem na coś zupełnie przeciwnego), dużo gorsza niż szosa poza miastem, nie odśnieżono chyba nic, jednak mają rację ci uznający tą miejscowość za dużą wiochę. Ale doturlałem się jakoś na dworzec, tam oczywiście sporo poopóźnianych pociągów - ale ja na szczęście za długo czekać nie musiałem i sprawnie dojechałem do Warszawy.

W stolicy - tragedia, odśnieżona co prawda nieporównywalnie lepiej od Skierniewiec, ale co z tego skoro właściwie całe miasto stoi w gigantycznym korku. Między pasami jest głęboki śnieg, więc trzeba jechać żółwim tempem samochodów, po 2-3km/h. Dojechałem tak z Centralnego do Pola Mokotowskiego i tam wsiadłem w metro, bo w tych warunkach na piechotę byłoby szybciej niż samochodem i rowerem.

Podsumowując - wycieczka naprawdę ciekawa, jazda w tak trudnych warunkach to nie lada wyzwanie. Popełniłem spory błąd nie zmieniając opon, przez co na bardziej śliskich kawałkach, szczególnie z głębszym śniegiem jechało się na granicy upadku. Nieoczekiwane bardzo dobrze sprawdziły się gogle, w gęsto padającym śniegu niezastąpione. Dotychczas miałem w nich duże problemy z parowaniem, a dzisiaj jechałem w nich z 70km - i było wręcz doskonale, chronią też twarz przed zimnem. Prawdopodobnie miała tu znaczenie niska temperatura (-6-7'C), bo z reguły u nas pada raczej koło zera, a wtedy pewnie łatwiej o zaparowanie

Zdjęcia z trasy

Dane wycieczki: DST: 85.70 km AVS: 19.93 km/h ALT: 416 m MAX: 30.90 km/h Temp:-6.0 'C

Komentarze
Jednak bezpieczne to nie jest. po prostu w takich warunkach nikt nie spodziewa się rowerzysty, szczególnie gdzieś na szosie (bo w mieście jednak trochę ludzi jeździ). Średnia jak na taką nawierzchnię imponująca, i chyba niewiele wolniej od aut?
barklu
- 15:40 czwartek, 2 grudnia 2010 | linkuj
@ Rejziak
Nie widzisz, że takie komentarze są żałosne? Mimo to ja się nie będę uciekał do blokowania komentarzy jak Ty (kasuję tylko chamskie wypowiedzi). Rozumiem, że dla człowieka robiącego na trenażerze "średnie" rzędu 38km/h takie wyniki budzą zdziwienie - ale pojeździj sobie na rowerze w śniegu (na Podhalu masz go pod dostatkiem) - to szybko zrozumiesz jak wygląda prawdziwa zimowa jazda.
wilk
- 15:04 czwartek, 2 grudnia 2010 | linkuj
widząc twoje średnie na tak płaskich terenach to mam pytanie: prowadzisz ten rower ??? bo jeżeli tak to kilometry nie powinny się liczyć tak mi się zdaje....nie myślałeś o zmianie dyscypliny, może golf ???
rejziak79-remove
- 10:34 czwartek, 2 grudnia 2010 | linkuj
Kondor nie przekonasz mnie że rowerzysta stanowi większe zagrożenie na drodze niż samochody(Pomijam ekstreme typu batmany...)
Droga jest tak samo dla samochodów jak i rowerów.
Jak dla kierowcy rowerzysta jest zagrożeniem to znaczy że nie umie zdjąć nogi z gazu ("bo przecież ja szybko jade a tu mi rower wyskakuje 15km/h")
blase
- 23:16 środa, 1 grudnia 2010 | linkuj
@ Blase - I tak trzymać!

@Kondor
Daruj sobie, do zagrożenia życia to było jeszcze daleko. Porównanie do ludzi łamiących zakazy TOPR - zupełnie nie na miejscu. Tak naprawdę do nich należałoby porównać właśnie kierowców tirów wypuszczających się na trasę w takie warunki. To nie ja powodowałem zagrożenie i potężne korki na drodze - tylko staczające się z górek tiry, całkowicie nie przystosowane do zimowych warunków. Jeśli ktoś wypuszcza się na taką trasę w śnieżycę bez łańcuchów - to zachowuje się właśnie jak człowiek łamiący zakazy, liczący że jemu jakoś się uda. Ja zakazów nie łamałem, nikomu nie zagrażałem.
wilk
- 22:56 środa, 1 grudnia 2010 | linkuj
@Wilk: Bo z tobą jest tak, jak z turystami, którzy zimą w czasie zagrożenia lawinowego idą w Tatry na oblodzone szlaki, chociaż TOPR zdecydowanie to wszystkim odradza. Wielu takim turystom udaje się jakoś wrócić do schroniska i są przekonani, że Tatry zimą wcale nie sa niebezpieczne. Niestety niektórym to się nie udaje i przypłacają swoją "odwagę" życiem, a często ich ciała znajdowane są dopiero latem. Mnóstwo było takich wypadków. Jednak nie mam złudzeń - do ciebie takie ani żadne inne argumenty nie dotrą. Obyś nie przekonał się kiedyś na własnej skórze, że jazda na szosowym rowerze gierkówką w zamieć śnieżną wśród tirów to igranie ze śmiercią. Nie życze ci tego. el kondor - 22:18 środa, 1 grudnia 2010 | linkuj
Wilku bo na Twojej trasie jechał fantom na fantomicznym rowerze.
We Wrocku cały czas sypie, oczywiście jutro też rowerem do roboty, ale ja mam tylko 5km :)
Przystanek i auto odpada.
blase
- 21:53 środa, 1 grudnia 2010 | linkuj
"Wystarczy wyjść na krótką chwilę z ciepłego mieszkanka, by zrozumieć, że niestety na rowerze nigdzie sie już nie pojedzie."

Moja trasa niewątpliwie potwierdza tą tezę :))
wilk
- 21:35 środa, 1 grudnia 2010 | linkuj
Wystarczy wyjść na krótką chwilę z ciepłego mieszkanka, by zrozumieć, że niestety na rowerze nigdzie sie już nie pojedzie. Zwały śniegu, które zwęziły wszystkie drogi o połowę, rozjeżdżone błoto pośniegowe, zasypane chodniki i ścieżki rowerowe, a do tego silne podmuchy arktycznego, lodowatego wiatru powodujące zamiecie śnieżne - w takich warunkach nie da sie jeździć na rowerze. Co więcej, w takich warunkach nie da sie również jeździć autem - ja mojego nawet nie ruszam. Najgorsze, ze nie można również liczyć na komunikację zbiorową. Pozostają jedynie nogi i dobre buty, ewentualnie narty - ja ich jednak nie posiadam. A najlepszy byłby renifer :-)
Zdecydowanie odradzam wszystkim śmiałkom wsiadanie na rower i nie robię tego dlatego, że chcę kogoś zniechęcić do jazdy rowerem, o co byłem tu nieraz posądzany. Po prostu należy unikać zupełnie niepotrzebnego ryzyka, bo życie ma się jedno. Pozdr. gorąco.
el kondor - 20:57 środa, 1 grudnia 2010 | linkuj
@ Tombike

To nie jest prawda. Ja nie jestem wielkim entuzjastą ruchliwych szos, miałem jechać boczniejszą drogą przez Żyrardów - ale akurat właśnie w takich warunkach jazda główną szosą miała swoje uzasadnienie. Na katowickiej jest ogromny ruch - ale jest to jezdnia bardzo szeroka (dwa pasy + pobocze w jednym kierunku), rower samochodom nie przeszkadza, a na bocznych drogach, gdzie pobocza nie ma - raz że jest więcej śniegu (mniejszy ruch, rzadziej jeżdżą pługi), dwa - każde wyprzedzanie to potencjalnie groźna sytuacja, bo wielu kierowcom nie chce się zwolnić - wyprzedzają bardzo blisko roweru, więc każdy niewielki poślizg może być groźny.
wilk
- 21:53 wtorek, 30 listopada 2010 | linkuj
A dla mnie to czyste szaleństwo, jazda w błocie pośniegowym pomiedzy tirami do przyjemności nie należy, a ryzyko wypadku bardzo duże. Jesli juz jeździć w taką pogodę, to na mniej uczęszczanych trasach - pozdrower!
tombike
- 20:51 wtorek, 30 listopada 2010 | linkuj
Jeżeli ktoś cię, wilku, potraktował po chamsku i użył jeszcze do tego niecenzuralnych określeń, to od razu zapewniam, że to nie byłem ja, ponieważ ja się zawsze podpisuję, jak słusznie stwierdziłeś. Poza tym pisanie chamskich komentarzy to nie w moim stylu - nigdy tego nie robiłem, Myślę, że tamten tchórz urwał się z jakiegos bloga politycznego, bo tam obrzucanie się fekaliami jest na porządku dziennym. Jednak wycieczka do skierniewic w taką zime to jest ekstremizm, trzeba to wilku przyznać. Ryzykowałeś wiele. el kondor - 18:43 wtorek, 30 listopada 2010 | linkuj
@ Ciman
To nie Kondor pisał, on się zawsze podpisuje i przede wszystkim jest człowiekiem na poziomie, a nie zwykłym chamem. Komentarz tchórza kasuję i tak będę robił z każdym tak prymitywnym i anonimowym tekstem, polemizować z takim tekstem nie ma co próbować niech sobie facet na onecie leczy frustrację.

Co do opon - to w moim przypadku jest odwrotnie, na zimę szerokie opony to podstawa, szczególnie w takich warunkach jak były wczoraj, gdy zaczęło zalegać trochę śniegu, na szerszych opon tak łatwo koła nie skręca (a to jest częstym powodem upadków). Ale każdy ma inny styl jazdy, jednemu pasują szersze, innemu węższe.

Co do pytań o buty i rękawice - w takich temperaturach trzeba zrezygnować ze sprzętu typowo rowerowego i ubierać się w zwykłe ciepłe buty i grube rękawice narciarskie. Za wygodne to nie jest - ale myślę że sporo wygodniejsze niż jazda z drętwiejącymi palcami. Butów jakiś genialnych nie mam - i lekko w palce podszczypuje, ale nie jest to jeszcze niebezpieczny poziom, na naprawdę duże mrozy (poniżej -10'C) warto stosować ogrzewacze chemiczne, trochę kosztują - ale sprawdzają się; lub kupić buty wysokiej klasy :))
wilk
- 18:04 wtorek, 30 listopada 2010 | linkuj
Co do opon to fakt. Jeździłem w sobotę na przełajówce po Lesie Kabackim, gdy akurat mocno sypało. Opony 28x1,3, bardzo dobrze się sprawowały.
Ale wtedy było góra 5 cm śniegu. Teraz na razie odpuszczam rower. Wczoraj pokonywałem główne ulice Wawy na biegówkach. ;)
tomski
- 13:43 wtorek, 30 listopada 2010 | linkuj
Miszcz to mało.
Zdjęcia miażdżą:)
Jak się uporałeś z zimnem w palce i paluchy?
blase
- 07:57 wtorek, 30 listopada 2010 | linkuj
Popieram gogle na rower w śnieżycy, sama stosuję, choć akurat dziś używałam gogli na biegówkach, równie przydatne. Co do parowania w temp bliskich zeru-jest to prawda, wtedy w śnieżycy używam okularów sportowych i problem znika :) Pozdrowerek Djablica - 22:55 poniedziałek, 29 listopada 2010 | linkuj
Na Racerach, pośród TIR-ów, w śniegu i na DK 8. Nie wiem, czy to jednak nie szaleństwo, bądź akt samoagresji ? :-)

O goglach na rowerze słyszałem dużo dobrych rzeczy, ale jeszcze mentalnie nie jestem gotowy do ich założenia ;-)

MARECKY
- 21:58 poniedziałek, 29 listopada 2010 | linkuj
Podziwiam Ciebie Michale za ten wyczyn...w taką pogodę tyle kilometrów zrobić to naprawdę wynik do pozazdroszczenia...Pozdrawiam:)
misiak2101
- 19:48 poniedziałek, 29 listopada 2010 | linkuj
Gratulacje :) Nie było problemu z marznącymi rękami oraz stopami ??
sq3mko
- 19:39 poniedziałek, 29 listopada 2010 | linkuj
Szacunek!
lobotomik
- 19:24 poniedziałek, 29 listopada 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl