wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>300km

Dystans całkowity:83203.15 km (w terenie 220.00 km; 0.26%)
Czas w ruchu:3385:53
Średnia prędkość:24.12 km/h
Maksymalna prędkość:78.90 km/h
Suma podjazdów:557481 m
Suma kalorii:110827 kcal
Liczba aktywności:175
Średnio na aktywność:475.45 km i 19h 27m
Więcej statystyk
Niedziela, 14 kwietnia 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 4

Pierwotnie planowałem jeszcze pokręcić 2 dni i dojechać do Zakopanego, ale że prognozy na poniedziałek były do niczego postanowiłem sobie zrobić mocny test przed zbliżającym się RTP i mając już kilkaset km w nogach pociągnąć kolejne 400km longiem aż do Skarżyska-Kamiennej.

Pierwszy odcinek to puściuteńkie asfalty wschodniej Słowacji, w niedzielny poranek jest tu tak pusto, że aż się człowiek zaczyna zastanawiać czy nie doszło tu do jakiejś katastrofy naturalnej czy uderzenia nuklearnego, które wszystkich ludzi wybiło ;)). Ale na rower to tylko plus, bo oznacza minimalny ruch na drogach; parę widoczków:







Do Polski wracam nietypowo, bo przez terenową przełęcz Wysowską i jest na niej kilka soczystych odcinków z dużym nachyleniem i solidnymi kamulcami. Przed najostrzejszą 15% ścianą spotykam rodzinę na MTB, która z niedowierzaniem patrzy jak na mojej szosówce z bagażem zaczynam atakować tę ścianę i ją najzwyczajniej w świecie wjeżdżam, widać nie wiedzieli, że tak się da :))


Dalszy odcinek przez pogórza coraz bardziej męczący, czuję dystans w nogach, łapie mnie senność, czuję narastające zmęczenie, a siedzenie daje coraz mocniej popalić. Do tego w rejonie Wisły zaczynają ostro błyskać pioruny, a wkrótce burza dopada i mnie. Główne jej uderzenie przeczekałem, ale już ta jazda po mokrych szosach tak przyjemna nie była, do tego musiałem cały czas pilnować mocno czasu by wyrobić się na 5 rano na pociąg ze Skarżyska. Takie można powiedzieć zmagania z samym sobą, z własną psychiką, która już roztaczała przede mną projekty rozbicia namiotu gdzieś po drodze, przespania się i dokończenia jazdy następnego dnia. Ale udało się to przewalczyć i do Skarżyska dojeżdżam zgodnie z planem, choć już mocno wypruty, bo przez te 4 bardzo intensywne dni zrobiłem aż 1150km.
Zdjęcia z Wyprawki

Dane wycieczki: DST: 400.02 km AVS: 23.83 km/h ALT: 4022 m MAX: 67.80 km/h Temp:14.0 'C
Sobota, 13 kwietnia 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 3

Trzeciego dnia wczesnym rankiem ruszam na południe, podobnie jak w czwartek poranek chłodny, ale szybko się ociepla i po ok. 100km jest już na tyle przyjemnie, że można jechać na krótko. Po 130km dobrze znanej i lubianej trasy docieram do Medyki, tam przekraczam granicę i wjeżdżam na Ukrainę. Jeździłem po Ukrainie nieraz, ale nigdy nie udało mi się wstrzelić w okres eksplodującej wiosny, wiosny, którą tak dobrze oddają kolory ukraińskiej flagi:


Jedzie się kapitalnie, ukraińskie wioski są zauważalnie biedniejsze od polskich, ale wyglądają też dużo ładniej, bo niemal każdy domek ma duży ogród, w którym o tej porze kwitną na biało jabłonie, na różowo wiśnie, wygląda to kapitalnie. Pod Samborem ostał się jeszcze 10km odcinek skrajnie dziurawego asfaltu, ale generalnie cała droga przez przełęcz Użocką jest już wyremontowana, a asfalt jest gładziutki; w tym roku zrobiono nawet parę km z Małego Bereznego na przejście graniczne ze Słowację, gdzie jeszcze rok temu były soczyste dziury.

Za Starym Samborem wjeżdżam w góry, ukraińskie Bieszczady są sporo ciekawsze kolarsko od polskich, przede wszystkim są tu szerokie widoki na rozległe połoniny, podczas gdy w Polsce niewiele zobaczymy, bo drogi prowadzą najczęściej w lasach. Do tego ruch niewielki, a im wyżej w górę tym się jeszcze zmniejsza




Na przełęcz Użocką docieram w okolicach zachodu słońca, natura zrobiła mi tutaj piękny spektakl:


Pozostałe 50km na słowacką granicę jadę już po ciemku, w mijanych wioskach jest albo bardzo słabe oświetlenie, albo nie ma go w ogóle; równie słabo jest oświetlony już całkiem spore miasteczko jak Wielikij Bereznyj, ciśnie się na usta pytanie czy wynika z problemów z prądem, może to profilaktyczne zaciemnienie w warunkach wojennych, a może po prostu było tam tak zawsze.
Zdjęcia z wyprawki



Dane wycieczki: DST: 320.27 km AVS: 25.49 km/h ALT: 2320 m MAX: 68.16 km/h Temp:15.0 'C
Czwartek, 11 kwietnia 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 1

Razem z Krzyśkiem ruszamy tuż przed świtem z Warszawy, poranek nadspodziewanie zimny, chwilami było nawet 3 stopnie. Ale po 2-3h już się wyraźnie ociepliło i jazda zrobiła się przyjemna. Wiosna w pełni, wszystko kwitnie, wiatr w plecy, więc jechało się z dużą przyjemnością. Wisłę przejeżdżamy w Solcu, za którym zaczynają się już pierwsze pagórki Wyżyny Lubelskiej




Kawałek przed Wysokim udało mi się załapać za wyjeżdżający z pola traktor, za którym przez dobre 5km ciągnąłem koło 40km/h znajdując się w idealnym cieniu aerodynamicznym; traktory z wbudowanym ograniczeniem prędkości do 40km/h są idealnym pojazdem wspierającym biednych kolarzy ;)).

Pod wieczór docieramy do Zwierzyńca, gdzie zakupujemy napoje na biesadę; jazda w stylu bikepackingowym bynajmniej nie wyklucza przewozu mniej typowych gabarytów :))


Zdjęcia z Wyprawki

Dane wycieczki: DST: 283.63 km AVS: 27.32 km/h ALT: 1372 m MAX: 52.53 km/h Temp:13.0 'C
Piątek, 29 marca 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, >500km, Canyon 2024, Wycieczka
Pogórza, czyli lato w marcu 

Zawsze wiosną nadchodzi taki moment, gdy można się odkuć za te setki kilometrów dziadowskiej pogody, za te miesiące bez słońca, za długie noce - i tak można zakwalifikować ten wyjazd ;)). Celem wyjazdu był Radom, ale postanowiliśmy do owego celu trochę kilometrów dokręcić, żeby sprostać mottu umieszczonemu na koszulce Marty ;)

W południe ruszamy z Martą i Rafałem z Warszawy, pierwszy odcinek to jazda serwisówkami wzdłuż szosy lubelskiej. Za Kurowem łapie nas zmierzch, tam odbijamy w kierunku Wisły - na Józefów, Annopol i Sandomierz.

Większy popas robimy w Tarnobrzegu w Macu (czynnym o dziwo do 2 w nocy). Noc piękna do jazdy, koło 10 stopni i świeci piękny księżyc

Świt łapie nas na Pogórzu Strzyżowskim, a na Pogórze Ciężkowickie wjeżdżamy ostrą ścianą za Brzostkiem, po przekroczeniu Wisłoki, która owe pogórza rozdziela. Trasa jak to na pogórzach - bardzo wymagająca, płaskich odcinków niewiele, a większość podjazdów ma sekcje po 10% i więcej. Pogodę mamy doskonałą - ze 2h po świcie jest już na tyle ciepło, że można jechać na krótko, pierwszy raz w tym roku, bo temperatura koło południa osiąga już poziom 25 stopni, więc można powiedzieć ideał na rower. 



Za Ciężkowicami zaliczamy jeszcze jedną ostrą ścianę - i bierzemy kierunek na północ. Wiatr mocno pcha nas do przodu, na trasie wzdłuż Dunajca chwilami przekraczamy nawet 40km/h na prostej, odbijając sobie z nawiązką piątkową jazdę pod wiatr. W Nowym Korczynie długi popas w miejscowej pizzeri i ruszamy na końcowe 140km do Radomia, z czego prawie całość wypadła już nocą. Ale nocka niemal letnia, dominowały temperatury koło 15'C, więc pomimo dużego już zmęczenia jechało się bardzo przyzwoicie.
Zdjęcia z trasy
Krótki filmik z IG
Dane wycieczki: DST: 656.26 km AVS: 25.16 km/h ALT: 4907 m MAX: 74.12 km/h Temp:14.0 'C
Sobota, 23 marca 2024Kategoria >100km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Roztocze, czyli w marcu jak w garncu

Na kolejną trasę dojeżdżamy z Martą do Rzeszowa. Pierwsza atrakcja to farma jelonków położona przy Greenvelo




Po krótkim kawałku szutru wracamy na asfalty i prujemy na Roztocze. Prujemy to dobre słowo bo mamy elegancki wiatr w plecy (szczególnie na odcinku do Leżajska), do tego jest 15'C, więc rowery same jadą. Za Leżajskiem drogi powoli pustoszeją, a w rejonie Obszy wjeżdżamy na Roztocze. Pod Suścem zaliczamy kilka fajnych ścianek, w samym miasteczku robimy popas pod Stokrotką, gdzie Martę rozpoznaje dwójka miejscowych szosowców, nie ma to jak prawdziwa sława ;)





Pod Zwierzyńcem łapie nas noc, gdy bierzemy kierunek na Warszawę szybko przekonujemy się o głębokiej prawdzie przysłowia "w marcu jak w garncu". Po eleganckiej pogodzie z dnia nic nie zostaje - przez całą noc męczymy się z mocnym przeciwnym wiatrem, deszczami i niską temperaturą; ale nie ma co narzekać, takie warunki też są dla ludzi ;)). Świt łapie nas w Kozienicach, odcinek do Warszawy zimny (nawet chwilami minimalny mróz), ale jedzie się przyjemnie bo wiatr odpuścił, do tego było trochę słońca:



Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 427.11 km AVS: 25.40 km/h ALT: 2182 m MAX: 70.50 km/h Temp:6.0 'C
Piątek, 15 marca 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Everesting na Świętym Krzyżu

Nigdy nie byłem specjalnym entuzjastą idei everstingu, czyli wykręcenia 8848 metrów w pionie na jednym i tym samym podjeździe, niemniej jest to wyzwanie, które szanujący się kolarz ultra powinien mieć w CV ;)). Więc gdy w gronie znajomych padła propozycja zrobienia everestingu na Świętym Krzyżu wiele się nie zastanawiając postanowiłem spróbować. 

Kwestia logistyki tego wyjazdu była mocno skomplikowana, większość ekipy chciała mieć samochód wsparcia, a w tym były tylko 3 miejsca, więc my z Rafałem ruszyliśmy już w piątek wieczór pociągiem do Kielc, pozostała trójka miała dojechać rano, z czego Marta i Michał mieli dołączyć do ekipy, a Adam pokręcić w okolicy na gravelu. 

Na początek podjazdu docieramy około północy i od razu zaczynamy jazdę. Pierwsze kółka idą spokojnie, staramy się nie przekraczać 200W, pamiętając ile czasu ma potrwać to wyzwanie. Noc zimna, na dole koło 0'C, u góry 2-3'C cieplej, tak więc na zjazdach za przyjemnie to nie było. Pod koniec nocy pojawia się coraz więcej osób idących na Święty Krzyż piechotą, niektórzy niosą ze sobą drewniane krzyże, okazało się, że to pielgrzymka z Ostrowca Świętokrzyskiego.






Po 11 podjazdach (koło 280m w pionie + parę metrów na zjeździe) dociera ekipa z Warszawy, samochód zostaje na parkingu pod bramą parku, a Marta i Michał dołączają do nas. Marta ruszyła od razu z kopyta, zapodając bardzo mocne tempo, którego już nie byłem w stanie utrzymać i tak ze 3 kółka ledwo zipałem nadrabiając straty z podjazdów na zjazdach, później zaczęła się już równiejsza jazdy, tyle że już nie grupowa, każdy większość trasy jechał swoim tempem. Pogoda niestety niespecjalna, chwilami popadywało, a koło zmierzchu rozpętała się burza, na szczęście główne uderzenie poszło bokiem.


Siedząc w samochodzie (ze względu na ilość bagaży bardzo niewygodnym na 4 osoby) długo się zastanawialiśmy co robić, w końcu wybraliśmy opcję pojechania na pizzę na dole. I była to dobra decyzje, porządnie zjedliśmy i odsapnęliśmy, a podczas posiłku wpadł do nas Cyklokot (sam też robił everesting na Świętym Krzyżu), który nam towarzyszył na jednym, już nocnym powtórzeniu. 

Drugiej nocy jazda zrobiła się już bardzo trudna, pogoda zaczęła dawać mocno w kość, cała górna część podjazdu była w gęstej mgle, co znacząco utrudniało zjazdy, Marta i Michał złapali mocne kryzysy i regenerowali się w samochodzie, z czego Marcie udało się znaleźć w sobie mobilizację do tego ogromnego wysiłku i wrócić do gry, Michał odpuścił. Ja też musiałem z sobą stoczyć mocną walkę, by po zrobieniu 8848m w pionie znaleźć w sobie siłę psychiczną do podjechania kolejnego ponad 1000m, tak by zaliczyć za jednym zamachem wyzwanie Everesting 10K i Everesting 10K Roam. Tak by mieć to już odklepane i by już mnie to nie kusiło w przyszłości :))


Wyzwanie mordercze, za chojracko do niego podeszliśmy pod kątem wyboru prognozy i w efekcie warunki dały nam ostro popalić. Bo everesting i w doskonałej pogodzie to kawał wyzwania, a co dopiero, gdy pogoda dołoży swoje.
Zdjęcia z Everestingu
Dane wycieczki: DST: 433.02 km AVS: 19.92 km/h ALT: 10089 m MAX: 62.38 km/h Temp:4.0 'C
Sobota, 9 marca 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Bydgoszcz

W pierwszy weekend marca wreszcie trafiła się doskonała słoneczna pogoda, więc takiej okazji nie można było zmarnować. Ruszamy wczesnym rankiem w sobotę razem z Martą i Rafałem. Poranek w Warszawie bardzo zimny, temperatura trzyma koło -4-5'C, co powoduje, że bębenek w rowerze Marty przestaje zazębiać, po przymusowym spacerze i serwisie na stacji udaje się to ogarnąć. Pierwszy odcinek naszej trasy to mazowieckie równiny aż do Sierpca, jazda nudna, ale za to szybka, bo ładnie pomaga nam wiatr i średnia oscyluje koło 30km/h


Za Sierpcem zaczyna robić się ciekawiej, na odcinku do Brodnicy są pierwsze pagóreczki, tam po 200km zatrzymujemy się na popas obiadowy w Macu. Za Brodnicą jedziemy jeszcze ze 25km na północ, po czym odbijamy na zachód - na Grudziądz. Ten odcinek jest najładniejszy na całej trasie - w rejonie Świecia nad Osą mamy zachód słońca i klasyczną "golden hour":


Do Grudziądza docieramy już po zmroku, robimy rundkę po pięknej starówce, to miasto ma swój niekłamany urok, zapadło mi mocno w pamięci podczas maratonu Wisła 1200


Za Grudziądzem robi się nadspodziewanie zimno, na odcinku do Tlenia temperatura spada w okolice -4'C. a że trzeba było w takich warunkach jechać dłuższy czas to łatwo nie było. Ocieplać się zaczęło dopiero po odbiciu na południe i gdy dojeżdżamy do Bydgoszczy jest już koło 2'C na plusie. Bydgoszcz nocą także prezentowała się okazale, robimy rundkę po zabytkowym centrum i nad ładnie wkomponowaną w miasto Brdą.


Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki: DST: 396.58 km AVS: 26.98 km/h ALT: 1825 m MAX: 49.50 km/h Temp:1.0 'C
Piątek, 1 marca 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Zakopane

Prognozy na pierwszy marcowy weekend zapowiadały się elegancko, więc postanowiliśmy ruszyć 4-osobową grupą (Marta, Rafał i Michał) w góry. W piątek okazuje się, że w rowerze Marty padł jeden z hamulców, a tylna bezprzewodowa przerzutka elektroniczna Srama nie chce się połączyć z zestawem. Hamulec udało się ogarnąć w serwisie, ale na przerzutkę nie byli w stanie nic poradzić. Wpadam więc na pomysł, by wykręcić ze swojego górala elektroniczną, która jest również na 12 biegów i spróbować jak taka kombinacja zadziała. Zabawę z tym kończymy niecałą godzinę przed odjazdem pociągu - ale co najważniejsze z sukcesem! Przerzutka MTB dała się podłączyć do systemu, nie działała może idealnie (bo nie było czasu by się dłużej bawić z ustawianie mikro-indeksacji) - ale spokojnie można jechać.


Startujemy po 21 ze Skarżyska, pierwszy nocny odcinek do świętokrzyskie hopki, na pierwszy popas stajemy na Orlenie w Seceminie po 100km. Za Szczekocinami wjeżdżamy na Jurę, w Wolbromiu robimy kolejny popas, ale to przede wszystkim ze względu by przejazd przez Ojców wypadł już przy świetle dziennym, ale nie ma z tym problemu bo na zjeździe do Pieskowej Skały Rafał złapał gumę. Był duży problem z naciągnieciem dopasowanej opony na karbonową obręcz, ale Marta nas zgasiła całkowicie pokazując metodę przy której poszło to bez większego problemu :P


W Ojcowie bardzo zimno, koło 0'C, ale przejazd przez zamgloną Dolinę Prądnika miał sporo uroku. Generalnie spece od pogody znowu pokazali co potrafią, miało być 15-17 stopni przez pół dnia, a lekko powyżej 10'C to się utrzymało ledwie 2h, też i chwilami trochę popadywało.


Druga część trasy po przejechaniu Wisły to już ciężkie góry, Michał jedzie trochę wolniej, ale naszej trójce kręciło się bardzo przyzwoicie, wszystkim udało się wciągnąć w korbach i bez stawania słynną Makowską Górę, jeden z najostrzejszych polskich podjazdów.


Zmierzch łapie nas dopiero na Podhalu, już przy światłach lampek zaliczamy ostry podjazd pod Ząb i dalej na Gubałówkę.




Parę lat tu nie byłem, a wiele się zmieniło - i nie są to zmiany na dobre. Już niemal cały grzbiet Gubałówki jest obstawiony budami, niestety Zakopane to królestwo komercji i to tej spod najgorszego znaku. Zaliczamy jeszcze bardzo wredny zjazd do Kościeliska i ze sporym zapasem czasowym meldujemy się pod dworcem PKP, był jeszcze czas na obiad.

Pogoda co prawda odbiegała od prognoz, ale trasa wypaliła w 100%, jechało się to z dużą przyjemnością - podziękowania dla całej ekipy!
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki: DST: 348.48 km AVS: 23.44 km/h ALT: 4164 m MAX: 60.47 km/h Temp:4.0 'C
Piątek, 23 lutego 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Wczesna wiosna nad Biebrzą

Prognozy pogody podpowiadały, ze najsensowniej będzie ruszyć do północno-wschodniej Polski i tak zrobiliśmy ;). Pierwszy, nocny odcinek to dojazd do rejonu Wizny, cieplej niż na ostatnich nocnych trasach, koło 6 stopni, deszcz popaduje sporadycznie. W Wiźnie zaczyna świtać, oglądamy tu murale poświęcone słynnej obronie Wizny w 1939, gdzie przez 3 dni ok. 700 Polaków bohatersko powstrzymywało dużo lepiej uzbrojony, 40tys niemiecki korpus pancerny.


Z Wizny jedziemy na Strękową Górę, zobaczyć ruiny bunkra w którym walczył dowódca obrony Wizny - kapitan Władysław Raginis i gdzie wierny swojej przysiędze, że żywy pozycji nie odda po skończeniu się amunicji wysadził się granatem.


Za Strękową Górą wjeżdżamy na Carską Drogę, bardzo przyjemną drogą przez lasy i nad bagnami Narwi, nie wygląda może tak efektownie jak latem, gdy jest już zielono, ale o tej porze roku też warto zobaczyć. Po krótkim popasie w Goniądzu ruszamy nad Biebrzę, ze względu na wysoki poziom wielu mijanych rzek, który wystąpiły z brzegów obawialiśmy się czy damy radę przebić się do Augustowa szutrowym szlakiem. Ale okazuje się, ze szutrowa droga nad Biebrzą idzie na niewielkiej grobli i dzięki temu dało radę jechać, choć w drugiej części tego odcinka mieliśmy kilka wodnych przepraw ;)). 






Widokowo odcinek przepiękny, Biebrza szeroko rozlała, poza naszą drogą prawie wszystko jest pod wodą, wyglądało to kapitalnie. Ten odcinek miał może 6km - a "zrobił" nam całą długą trasę do Suwałk.


Po popasie obiadowym w Augustowie jedziemy jeszcze nad Wigry, gdzie ciągle jeszcze jest sporo lodu, a trasę kończymy pod klimatycznym dworcem w Suwałkach, nawet trochę słońca było w końcówce ;))
Zdjęcia z wyjazdu
Krótki filmik z IG Marty

Dane wycieczki: DST: 346.45 km AVS: 25.66 km/h ALT: 1155 m MAX: 47.62 km/h Temp:5.0 'C
Niedziela, 11 lutego 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Zaufaj mi, jestem meteorologiem...
..czyli miało być tak pięknie (8-10 stopni), a wyszło jak zawsze czyli 90% trasy w deszczu i przedziale 2-4 stopnie ;))

Ruszamy rano z Krzychem na trasę z Warszawy do Czeremchy, byliśmy przygotowani na to, ze pierwsze parę godzin może być w deszczu i zimnie, ale wybraliśmy się na tę trasę bo już od południa wg prognoz miał się fajnie ocieplać. Tak więc motywem przewodnim stało się hasło "zaraz będzie to ocieplenie" :)). I jak się można domyślać niewiele z tego wyszło, a prawdziwym hitem była prognoza w Siemiatyczach, która pokazywała, że obecnie jest tam 8 stopni (podczas gdy realnie były 3 stopnie, deszcz i wcale niemały wiatr, więc odczuwalna to była poniżej zera).



Dla Krzyśka była to pierwsza trasa w roku, więc te 150km w zimnie, w deszczu i pod wiatr (po dość odkrytych terenach) dało mu ostro w kość i wolał nie przeginać, wracając z Siemiatycz pociągiem. Trochę podlaskich klimatów z trasy:




Ja pociągnąłem dalej, gdy dojechałem pod Czeremchę - uznałem, ze warto by wykorzystać ten wiatr pod który tyle jechaliśmy i skierowałem się na Małkinię. W Małkini z kolei uznałem, ze to już tylko trochę ponad setka do Warszawy, więc pojadę na kołach. I to nie był najszczęśliwszy pomysł, bo nocą drogami technicznymi wzdłuż ekspresówki do Białegostoku kiepsko się jechało, światła samochodów z S8 oślepiały, do tego choć przed Warszawą wreszcie się ociepliło do 7 stopni - to już padać zaczęło solidnie, a ja nie miałem kurtki na deszcz tylko wiatrówkę, więc dojechałem już mokry.

Jednym słowem wyszła trasa z gatunku "psychika się sama nie wykuje" :))
Parę fotek z trasy

Dane wycieczki: DST: 413.25 km AVS: 25.46 km/h ALT: 1365 m MAX: 41.91 km/h Temp:3.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl