wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2010

Dystans całkowity:2269.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:98:04
Średnia prędkość:23.15 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:11419 m
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:81.07 km i 3h 30m
Więcej statystyk
Sobota, 20 listopada 2010Kategoria Treking, Wycieczka
Warszawa - Góra Kalwaria - Celestynów - Otwock - Warszawa

Wypad do Celestynowa. Pierwsza trasa z nową kapotą na zimę, ale jeszcze na nią za ciepło, więc się nieźle zapociłem.
Dane wycieczki: DST: 82.00 km AVS: 25.36 km/h ALT: 179 m MAX: 41.50 km/h Temp:6.0 'C
Piątek, 19 listopada 2010Kategoria Treking, Wycieczka
Warszawa - Piaseczno - Tarczyn - Magdalenka - Warszawa

Wypad do Tarczyna.
Dane wycieczki: DST: 64.70 km AVS: 24.73 km/h ALT: 133 m MAX: 34.40 km/h Temp:9.0 'C
Czwartek, 18 listopada 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 14.40 km AVS: 23.35 km/h ALT: 47 m MAX: 34.80 km/h Temp:10.0 'C
Środa, 17 listopada 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 14.40 km AVS: 22.15 km/h ALT: 103 m MAX: 34.00 km/h Temp:8.0 'C
Wtorek, 16 listopada 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 14.40 km AVS: 21.60 km/h ALT: 52 m MAX: 32.10 km/h Temp:8.0 'C
Niedziela, 14 listopada 2010Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
V dzień - Kościelisko - Polana Chochołowska (1148m) - Chochołów - [SK] - Sucha Hora - Trstena - Namestovo - Przeł. Glinne (809m) - [PL] - Korbielów - Łękawica - Przeł. Kocierska (719m) - Andrychów - wadowice - Kalwaria Zebrzydowska - Skawina - Kraków

Na trasę ruszam ok. 7, długo się zastanawiałem czy jest sens ryzykować jazdę po Tatrach na szosówce, ale piękna widoki z rana i bezchmurne niebo przeważyły. Początek wjazdu do Doliny Chochołowskiej asfaltowy, w cieniu bardzo zimno (1'C). Początek szutru łagodny, zabawa zaczyna się dopiero w miejscu gdzie droga ostro wspina się w górę, na ścianach dochodzących do 12% są bardzo chamskie kamienie, już na rowerze górskim nie jest tu za wygodnie co dopiero na szosowym ze sztywnymi przełożeniami. Niemniej udało mi się jakoś przepchnąć (kosztem zgubionych kabanosów, które przytroczone do bagażu - spadły gdzieś na trasie :)). Odcinki z dużymi kamieniami są dwa, oba nachylone powyżej 10%, poza tym podjazd raczej łagodny i dość krótki, oczywiście piękny widokowo (Tatry bez dwóch zdań to najpiękniejsze polskie góry!). Trochę posiedziałem przed schroniskiem, po czym ruszyłem w dół, powoli zwożąc się po kamieniach. Na trasie miłe i nieoczekiwane spotkanie - stary znajomy z liceum - Robert Kolwas razem z żoną, którzy wybierali się w góry, a odcinek do schroniska skracali sobie wypożyczając rowery.

Na trasie do Chochołowa okazuje się, że cena za przejazd po kamieniach była wysoka - pękła tylna obręcz (wyrwało jej kawałek przy łączeniu ze szprychą). Wielkiej straty nie poniosłem bo koła i tak były już do wymiany, starte od hamowania, niemniej przekonałem się że nie ma co w przyszłości wjeżdżać w teren na takim sprzęcie, nie do tego służy. Jechać się na szczęście dało, jedynym minusem było duże, ponad centymetrowe bicie koła, eliminujące używanie tylnego hamulca. W Chochołowie skręcam na Słowację, pagórkowatą trasą jadę do Trsteny, tu znowu zaczyna mocno wiać; dopiero po skręcie mocniej na północ w Namestovie jest OK. Podjazd pod Glinne długi i bardzo łagodny, większość w licznych wioskach, końcówka już w lesie z ładnymi widokami na masyw Pilska.

Zjazd z przełęczy elegancki, z wiatrem, bardzo daje się we znaki brak dużej tarczy, na której da się kręcić tylko bardzo leciutko; zrobiło się tez nadspodziewanie ciepło - nawet do 20'C, większość trasy jechałem w krótkich spodenkach. Do samego Żywca nie wjeżdżałem, zamiast tego pojechałem skrótem przez Rychwałd co wymagało zaliczenia bardzo ostrej 13% ścianki. W Łękawicy w parku robię sobie zasłużony postój, po którym zaliczam ciężki podjazd pod przełęcz Kocierską, od mniej więcej 500m poniżej 7% chyba nie spada. Zjazd szybki, w Andrychowie wjeżdżam na bardzo ruchliwą drogę do Krakowa i mocno pagórkowatą trasą jadę do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie skręcam na dużo przyjemniejszą drogę do Skawiny. Większą część pokonuję już nocą, długo przebijam się przez Kraków i na dworcu melduję się jakiś kwadrans przed 6.

Powrót pociągiem - to przeżycie samo w sobie, popełniłem wielki błąd zapominając że kończy się długi weekend, niepotrzebnie pojechałem InterRegio zamiast ekspresem. Wydałem co prawda sporo mniej - ale cena w komforcie była dużo większa. Ledwo wsiadłem do wagonu, większość ludzi musiała stać, jak ktoś policzył - w pakamerce dla podróżnych z większym bagażem gdzie są 4 miejsca siedzące - było osób 30! (jak to ktoś zażartował nawet w więzieniu są 3m kw na głowę). I tak zmęczony 200km trasą po górach musiałem w takich warunkach jechać 3,5h do Warszawy, rower oczywiście przeszkadzał innym, jak przesunął go facet którego uwierało tylne koło - to z kolei dziewczynę zaczynało uwierać przednie itd. Nawet najbardziej wytrwałych podróżnych powoli ścinało z nóg, na stojąco do końca dojechało tylko parę osób, jedynie na Murzynie który miał najmniej miejsca i najbardziej go rower uwierał cała podróż nie zrobiła większego wrażenia :))

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 206.40 km AVS: 22.68 km/h ALT: 1891 m MAX: 59.70 km/h Temp:16.0 'C
Sobota, 13 listopada 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
IV dzień - Sękowa - Gorlice - Krzyżówka (750m) - Krynica - Piwniczna - Stary Sącz - Przeł. Knurowska (846m) - Szaflary - Zakopane - Kościelisko

Z Sękowej wyruszam wcześnie rano, parę minut po 6, od samego świtu mocno wieje. Na krótkim kawałku do Gorlic wiatr jeszcze pomaga, ale za miastem daje już ostro w kość. Na podjeździe przed Grybowem wyczesało mnie nieźle, podobnie jak na dojeździe pod Berest. Sam podjazd pod Krzyżówkę jest dobrze osłonięty, głównie w lesie, więc jedzie się bardzo przyjemnie, oraz tak jak mnie Jacek i Marek zapewniali ładny widokowo. Ze szczytu szybko zjeżdżam do Krynicy, późną jesienią już nie robi takiego wrażenia jak latem (brak kwiatowych rzeźb, parki tez już nie tak piękne). Do Muszyny dość ruchliwa droga, dalej przyjemna trasa wzdłuż Popradu do Piwnicznej. Tam na rynku robię sobie postój, na trasie do Starego Sącza liczyłem na dobry wiatr, ale oczywiście musiał zmienić kierunek i więcej w sumie przeszkadzał. Ale ściana płaczu zaczęła się za Sączem, tam są bardziej odkryte tereny no i wiało naprawdę mocno, chwilami na płaskim jechało się poniżej 20km/h. Na parę kilometrów udało mi się załapać za jakiegoś strasznie zasuwającego szosowca (pod ten wiatr ciągnął 27-29km/h!) ale na dłuższą jazdę tym tempem byłem już za bardzo zmęczony.

Równo pod wiatr jechałem niemal na samą przełęcz Knurowską, bowiem podjazd od strony Ochotnicy jest bardzo łagodny, do poziomu jakiś 750m jedzie się właściwie w górę doliny, końcówka całkiem mi się spodobała, jazda po wąskich uliczkach Ochotnicy Górnej ma swój klimat. Zjazd z przełęczy dość kręty, pojawia się za to piękny widok na Tatry, dojazd do Zakopanego skróciłem sobie przez Szaflary, po drodze kilka małych podjazdów, ale za to bez ruchu i z wspaniałymi widokami na najwyższe polskie góry. Końcówka to jazda zakopianką, oczywiście równo pod wiatr (i pod górę); tak więc do Zakopanego docieram już po zmroku i to nieźle zmęczony. Miałem jechać aż do doliny Chochołowskiej, ale po ciemku nie miało to sensu, więc udałem się na sprawdzoną kwaterę w Kościelisku, Tatry zostawiając sobie na jutro.

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 196.30 km AVS: 21.69 km/h ALT: 1996 m MAX: 61.20 km/h Temp:14.0 'C
Piątek, 12 listopada 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
III dzień - Sękowa - Przeł. Małastowska (604m) - Konieczna - [SK] - Bardejov - Przeł. Wysowska (610m) - [PL] - Wysowa - Kwiatoń - Przeł. Małastowska (604m) - Sękowa

Dzisiejszego dnia razem z Jackiem ruszamy do Bardejova. Od rano bardzo mocno wieje, generalnie z południa, więc pierwsze kilometry ciężkie. Na starcie zaliczamy podjazd pod przełęcz Małastowską, na na której znajduje się ładny cmentarzyk wojenny z okresu I wojny światowej. W tym rejonie w 1915 toczyły się bardzo ciężkie walki, w których poległy dziesiątki tysięcy żołnierzy, w wyniku przełamania frontu pod Gorlicami wojskom austro-węgierskim i niemieckim udało się dojść aż za Lwów, po obu stronach walczyli w zaborczych armiach również Polacy. Z Magury pagórkowatym terenem kierujemy się w stronę Słowacji - pogoda robi się coraz gorsza, na płaskim kawałku przed granicą wywiało nas niemiłosiernie, na Słowacji natomiast zaczęło mocniej lać. Do Bardejova docieramy więc w deszczu , odpoczynek i ciepła zupa w knajpie bardzo dobrze nam zrobiły.

W drodze powrotnej jeszcze przez chwilę padało, ale jeszcze na Słowacji wyraźnie się przejaśniło, wkrótce mieliśmy słońce i błękitne niebo. Do Polski wracamy przez mało znaną przełęcz Wysowską (610m), końcowy odcinek bardzo trudny - 15% po szutrowej nawierzchni, po deszczu oczywiście w sporym błocie. Podjazd z pewnością trudny, ale i ciekawy, choć nie są to drogi optymalne na szosówkę :). Już po polskiej stronie jedziemy przez Wysową, następnie pięknym skrótem przez Kwiatoń podziwiając wspaniałe krajobrazy Beskidu Niskiego. Zaliczamy też bardzo trudny podjazd do Nowicy (znowu 14-15%) - w tym rejonie kolarskich wyzwań nie brakuje, obaj z Markiem jesteśmy pd wrażeniem formy Jacka, który mimo że w tym sezonie przejechał tylko 80km to na podjazdach zostaje minimalnie! Z Nowicy jedziemy stokami Magury Małastowskiej, powyżej przełęczy - na zjeździe na samą przełęcz łapię gumę z przodu. Pierwsza wymiana - i za chwilę znowu guma! Postanawiam więc zmienić oponę, bo stara lekko naderwała się przy styku z obręczą (w przypadku opon szosowych wystarczy minimalne naruszenie opony i trzeba ją zmieniać, niestety na szutrowe drogi się nie nadają). Jacek i Marek pojechali do Sękowej (nie było sensu czekania i marznięcia bo wraz ze zmrokiem temperatura szybko spadła do 3'C), ja zmieniłem oponę i już bez sensacji po ciemku zjechałem na dół.

Po smacznym obiedzie (autorstwa żony Jacka Urszuli :) długo sobie pogadaliśmy, bawiąc się przy okazji z niezwykle żywymi 3-miesięcznymi szczeniakiem i kociakiem, żyjącymi w doskonałej komitywie. Wielkie dzięki dzięki dla Urszuli i Jacka za gościnę i miłe towarzystwo!

Zmiana przedniej opony na zapasową GP Supersonic

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 105.40 km AVS: 20.01 km/h ALT: 1417 m MAX: 50.20 km/h Temp:8.0 'C
Czwartek, 11 listopada 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
II dzień - Mielec - Sędziszów Małopolski - Iwierzyce - Wielopole Skrzyńskie - Frysztak - Odrzykoń - Krosno - Chorkówka - Jedlicze - Dębowiec - Sękowa

Drugi dzień wyjazdu upływa pod kątem zaliczania gmin, które Marek kolekcjonuje; to całkiem ciekawa motywacja do jazdy, w przyszłym sezonie sam będę się musiał nad tym zastanowić. Rano zimno 4-5'C, ale temperatura szybko rośnie, rychło przekraczając 10'C. Jedzie się całkiem przyzwoicie, w pierwszej części dnia nam nie wieje. Przed Wielopolem zaczynają się już konkretniejsze podjazdy i tak jest właściwie już do końca dnia. Studiując mapę w rejonie Frysztaku orientujemy się że dość blisko są ruiny zamku w Odrzykoniu, więc postanawiamy o nie zahaczyć. Podjazd pod zamek okazał się bardzo wymagający - aż 13%, a końcowa szutrowa ścieżka pod same ruiny aż 18%! Ruiny bardzo malownicze, świetnie wkomponowane w skalny teren - z pewnością warto było tutaj zajrzeć.

Zjeżdżamy do Krosna, zaliczamy jeszcze kilka gmin i kierujemy się na Sękową walcząc z coraz bardziej dającym się we znaki wiatrem. W końcówce łapie nas też mały deszczyk, już mocno zmęczeni trasą nocą docieramy do Sękowej, gdzie bardzo wygodnie nocujemy u dobrego znajomego Marka - Jacka.

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 178.20 km AVS: 22.90 km/h ALT: 1560 m MAX: 56.60 km/h Temp:12.0 'C
Środa, 10 listopada 2010Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
I dzień - Warszawa - Góra Kalwaria - Kozienice - Czarnolas - Zwoleń - Ożarów - Sandomierz - Tarnobrzeg - Baranów Sand. - Mielec

Po niepowodzeniu z trasą po Lubelszczyźnie w listopadzie postanowiłem się wybrać na jeszcze jeden wyjazd, tym razem już bez namiotu - i z kolegą (na części trasy). Z Transatlantykiem umawiamy się w Ożarowie; więc jako że czeka mnie bardzo długi odcinek ruszam z Warszawy jeszcze przed świtem, niestety w mocnym deszczu. Była okazja do wypróbowania nowego stroju przeciwdeszczowego, ostatni zakupiony jeszcze na Islandię (w 2007) dożył już swoich dni. Cudów nie ma - kurtka lekko nasiąka, ale w porównaniu do starszej jest wyraźna poprawa, przede wszystkim woda w nią znacznie mniej wsiąka, będę jeszcze musiał poeksperymentować z warstwą pod kurtkę. Lało niemal 50km, dopiero gdzieś w rejonie Magnuszewa się uspokoiło. Dobrze że zdecydowałem się na trasę przez Sandomierz, nie Radom - bo na tej jest dużo więcej lasów, a dzisiaj nieźle wieje z południowego zachodu.

W Czarnolesie pod dworkiem Jana Kochanowskiego robię krótki odpoczynek, postanowiłem nasmarować rzeżący po deszczu łańcuch - no i po tej operacji okazało się że jazda na dużej tarczy jest niemal niemożliwa - łańcuch skacze przy każdym mocniejszym depnięciu, przesadziłem z dojeżdżaniem starego napędu (ponad 20tys km bez żadnego cudowania ze zmianą łańcuchów!), zaskoczyło mnie tylko to że napęd przestał działać tak nagle. Musiałem więc jechać głównie na małej tarczy, więc przy prędkościach powyżej 25km/h były już duże problemy. Na spotkanie z Markiem w Ożarowie spóźniłem się parę minut, razem ruszamy na Sandomierz do którego docieramy już nocą, zwiedzając pięknie podświetloną starówkę - było nie było - miejsce działalności najsłynniejszego polskiego rowerzysty - Ojca Mateusza :))

Dalej przebijamy się w korku przez remontowany most na Wiśle i długo jedziemy przez Tarnobrzeg, dopiero za miastem robi się przyjemniej. Ostatni postój robimy przed pięknym pałacem w Baranowie Sandomierskim, również elegancko podświetlonym. Do Mielca docieramy ok.19, nocujemy w schronisku młodzieżowym, niestety kuchnia nie działała, więc na obiad pozostał nam suchy prowiant.

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 264.60 km AVS: 24.24 km/h ALT: 819 m MAX: 56.20 km/h Temp:10.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl