Środa, 10 listopada 2010Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
I dzień - Warszawa - Góra Kalwaria - Kozienice - Czarnolas - Zwoleń - Ożarów - Sandomierz - Tarnobrzeg - Baranów Sand. - Mielec
Po niepowodzeniu z trasą po Lubelszczyźnie w listopadzie postanowiłem się wybrać na jeszcze jeden wyjazd, tym razem już bez namiotu - i z kolegą (na części trasy). Z Transatlantykiem umawiamy się w Ożarowie; więc jako że czeka mnie bardzo długi odcinek ruszam z Warszawy jeszcze przed świtem, niestety w mocnym deszczu. Była okazja do wypróbowania nowego stroju przeciwdeszczowego, ostatni zakupiony jeszcze na Islandię (w 2007) dożył już swoich dni. Cudów nie ma - kurtka lekko nasiąka, ale w porównaniu do starszej jest wyraźna poprawa, przede wszystkim woda w nią znacznie mniej wsiąka, będę jeszcze musiał poeksperymentować z warstwą pod kurtkę. Lało niemal 50km, dopiero gdzieś w rejonie Magnuszewa się uspokoiło. Dobrze że zdecydowałem się na trasę przez Sandomierz, nie Radom - bo na tej jest dużo więcej lasów, a dzisiaj nieźle wieje z południowego zachodu.
W Czarnolesie pod dworkiem Jana Kochanowskiego robię krótki odpoczynek, postanowiłem nasmarować rzeżący po deszczu łańcuch - no i po tej operacji okazało się że jazda na dużej tarczy jest niemal niemożliwa - łańcuch skacze przy każdym mocniejszym depnięciu, przesadziłem z dojeżdżaniem starego napędu (ponad 20tys km bez żadnego cudowania ze zmianą łańcuchów!), zaskoczyło mnie tylko to że napęd przestał działać tak nagle. Musiałem więc jechać głównie na małej tarczy, więc przy prędkościach powyżej 25km/h były już duże problemy. Na spotkanie z Markiem w Ożarowie spóźniłem się parę minut, razem ruszamy na Sandomierz do którego docieramy już nocą, zwiedzając pięknie podświetloną starówkę - było nie było - miejsce działalności najsłynniejszego polskiego rowerzysty - Ojca Mateusza :))
Dalej przebijamy się w korku przez remontowany most na Wiśle i długo jedziemy przez Tarnobrzeg, dopiero za miastem robi się przyjemniej. Ostatni postój robimy przed pięknym pałacem w Baranowie Sandomierskim, również elegancko podświetlonym. Do Mielca docieramy ok.19, nocujemy w schronisku młodzieżowym, niestety kuchnia nie działała, więc na obiad pozostał nam suchy prowiant.
Zdjęcia z komórki
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Po niepowodzeniu z trasą po Lubelszczyźnie w listopadzie postanowiłem się wybrać na jeszcze jeden wyjazd, tym razem już bez namiotu - i z kolegą (na części trasy). Z Transatlantykiem umawiamy się w Ożarowie; więc jako że czeka mnie bardzo długi odcinek ruszam z Warszawy jeszcze przed świtem, niestety w mocnym deszczu. Była okazja do wypróbowania nowego stroju przeciwdeszczowego, ostatni zakupiony jeszcze na Islandię (w 2007) dożył już swoich dni. Cudów nie ma - kurtka lekko nasiąka, ale w porównaniu do starszej jest wyraźna poprawa, przede wszystkim woda w nią znacznie mniej wsiąka, będę jeszcze musiał poeksperymentować z warstwą pod kurtkę. Lało niemal 50km, dopiero gdzieś w rejonie Magnuszewa się uspokoiło. Dobrze że zdecydowałem się na trasę przez Sandomierz, nie Radom - bo na tej jest dużo więcej lasów, a dzisiaj nieźle wieje z południowego zachodu.
W Czarnolesie pod dworkiem Jana Kochanowskiego robię krótki odpoczynek, postanowiłem nasmarować rzeżący po deszczu łańcuch - no i po tej operacji okazało się że jazda na dużej tarczy jest niemal niemożliwa - łańcuch skacze przy każdym mocniejszym depnięciu, przesadziłem z dojeżdżaniem starego napędu (ponad 20tys km bez żadnego cudowania ze zmianą łańcuchów!), zaskoczyło mnie tylko to że napęd przestał działać tak nagle. Musiałem więc jechać głównie na małej tarczy, więc przy prędkościach powyżej 25km/h były już duże problemy. Na spotkanie z Markiem w Ożarowie spóźniłem się parę minut, razem ruszamy na Sandomierz do którego docieramy już nocą, zwiedzając pięknie podświetloną starówkę - było nie było - miejsce działalności najsłynniejszego polskiego rowerzysty - Ojca Mateusza :))
Dalej przebijamy się w korku przez remontowany most na Wiśle i długo jedziemy przez Tarnobrzeg, dopiero za miastem robi się przyjemniej. Ostatni postój robimy przed pięknym pałacem w Baranowie Sandomierskim, również elegancko podświetlonym. Do Mielca docieramy ok.19, nocujemy w schronisku młodzieżowym, niestety kuchnia nie działała, więc na obiad pozostał nam suchy prowiant.
Zdjęcia z komórki
Dane wycieczki:
DST: 264.60 km AVS: 24.24 km/h
ALT: 819 m MAX: 56.20 km/h
Temp:10.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!