wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 26 maja 2009Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
Liptovski Hradok - Tatrzańska Polanka - Śląski Dom (1670m) - Tatrzańska Kotlinka - Przeł. Zdziarska (1082m) - [PL] - Jurgów - Nowy Targ - Obidowa (808m) - Chabówka - Lubień - Kraków

Dzisiaj ruszamy trochę później, bo mieliśmy śniadanie w cenie noclegu, a te rozpoczynają wydawać od 7. Ale warto było poczekać, bo było naprawdę świetne - szwedzki stół z masą rzeczy do wyboru także na ciepło (parówki, bekon, sadzone jajka) - jednym słowem delicje :). Ruszamy ok.8, kierujemy się Cestą Slobody w stronę Tatr. Droga bardzo przyjemna na rower - podjazdy łagodne, a widoki przepiękne, charakterystyczny masyw Krywania widzimy jak na dłoni. Jak, że z czasem jest nie najlepiej (a muszę zdążyć na pociąg do Zakopanego odjeżdżający ok.16) decydujemy się nie skręcać do Strbskiego Plesa (niecałe 100m w górę, każdy z nas już był nad tym jeziorem), na trasie za to mamy okazję podziwiać piękną Słowaczkę trenującą tu na nartach rolkowych. Z przełęczy pod Strbskim Plesem szybko lecimy w dół do Tatrzańskiej Polanki, gdzie stajemy na odpoczynek przed bardzo wymagającym podjazdem pod Śląski Dom, którego w styczniu nie dałem rady podjechać (było za dużo śniegu); obecnie nadeszło pora rewanżu :))

W czasie postoju okazuje się że Miki i Marek zostawili kurtki w hotelowej szafie, a jako że gore-texowa kurtka Mikiego jest warta kilkaset zł zastanawiają się nad powrotem do Hradoka, Ja niestety ze względu na pociąg nie ma już czasu i muszę ruszać na podjazd, umawiamy się że spotkamy się jak będę zjeżdżał, bądź chłopaki wyślą mi SMS jeśli pojada do Hradoka. Podjazd od razu na starcie dokopuje 10% zmuszając mnie natychmiast do wrzucenia najlżejszego biegu - i tak jest właściwie przez cały podjazd. Wymagający tak samo jak Przehyba, poniżej 8% właściwie nie spada, w ogóle nie daje odpocząć szczególnie przy jeździe na szosowych przełożeniach, gdzie cały czas trzeba młócić na bardzo niskiej kadencji. Najcięższe fragmenty są przed granicą lasu, kawałki po 13-14%, wyżej już rzadko nachylenie przekracza 11%. Do 1300m asfalt jest bardzo przyzwoity, wyżej już kiepskiej jakości, chropowaty z dużą ilością dziur. Widokowo podjazd bardzo ciekawy - w pierwszej fazie cały czas widać Tatrzańską Polankę (jedzie się przez wiatrołomy), druga część to jazda przez las, natomiast końcówka od ok. 1500m - to już długi trawers w stronę Velickiego Plesa i przepiękne widoki na najwyższe szczyty Tatr z Gerlachem (u którego stóp leży jezioro) na czele. Samo Velickie Pleso prezentuje się fantastycznie, choć okolicę niewątpliwie szpeci hotel górski, w przeciwieństwie do polskich schronisk zupełnie niewpasowany w wysokogórski krajobraz. Odpoczywam nad jeziorem niemal półgodziny, ciężko pożegnać się z tak pięknym widokiem, ale robi się już późno i trzeba ruszać. Na zjeździe spotykam Marka i Mikiego - udało im się dodzwonić do hotelu i załatwić wysyłkę rzeczy do Polski, więc planowo jadą na Śląski Dom i dalej do Marka do Nowego Sącza (przez Lubowlę). Żegnamy się i szybko zjeżdżam z powrotem do Tatrzańskiej Polanki, a następnie kontynuuję jazdę Drogą Wolności. Jako, że w większości mam w dół jedzie się całkiem szybko i sprawnie docieram do Tatrzańskiej Kotliny (ok.760m), gdzie zaczyna się podjazd pod Przełęcz Zdziarską. Pierwsza część to jazda w górę doliny, bez większych nachyleń; drugi kawałek to ścianka 5-6%, na ok. 1000m ponownie się wypłaszcza. Cały czas towarzyszą mi wspaniałe widoki na Tatry Bielskie, choć aż tak pięknie jak zimą w słońcu nie jest. Na przełęcz docieram w dobrej kondycji, czasowo na pociąg powinienem zdążyć.

Przeglądając mapę postanawiam jednak nie jechać do Zakopanego a aż do samego Krakowa, by zakończyć ten jakże wymagający wyjazd mocniejszym akcentem -0 czyli dwusetą w górskim terenie. Z przełęczy Zdziarskiej do Nowego Targu czeka mnie raczej ulgowy kawałek, niestety po przekroczeniu granicy w Jurgowie zaczyna się odcinek fatalnej drogi. To że są dziury to jeszcze pół biedy, ale najgorsze były liczne partackie reperacje jezdni gorącym żwirem, gdy docieram do dobrej drogi w Bukowinie mam całe opony pooblepiane tym żwirem i piaskiem, który zaraz się przylepia. Czyszczę jako-tako opony, myję ręce i ruszam dalej, bo czasu nie ma za wiele. Do Nowego Targu docieram szybko, postanawiam odpocząć dopiero za Obidową. 200m podjazd zaliczam całkiem sprawnie, zjazd jest bardzo szybki - bo z wiatrem, przekraczam 70km/h. Jedzie się dobrze, więc ciągnę bez odpoczynku dalej, sprawnie zaliczam "ząbek" za Chabówką i przełęcz za Skomielną, z której zjeżdżam 300m w dół do Lubienia, gdzie robię zakupy. Wyjeżdżam jeszcze kilka km w stronę Pcimia (starą zakopianką, bo nowa w tym rejonie przechodzi w ekspresówkę) i staję na pierwszy większy odpoczynek od Śląskiego Domu (na przeł. Zdziarskiej stałem zaledwie parę minut). Ruszając dalej orientuję się, że mam szanse dogonić ekspres Tatry, którym miałem wracać z Zakopanego, ale wymaga to bardzo szybkiej jazdy. Zależało mi na tym, bo w tym ekspresie są bardzo wygodne wagony bezprzedziałowe do przewozu rowerów, więc postanowiłem spróbować. Cały kawałek z Pcimia do Krakowa dał mi nieźle w kość, średnią wyciągnąłem na tym kawałku w granicach 30km/h (mimo wielu górek ze 100m ostrą ścianką przed Mogilanami na czele oraz przebijania się przez pół Krakowa). Pod dworzec docieram zupełnie wypompowany i patrząc pierwszy raz od Pcimia na zegarek orientuję się że mam jeszcze pół godziny, co nawet przy ślimaczym tempie sprzedawania biletu okazało się wystarczającym zapasem. Do Warszawy docieram bez przygód.

Podsumowanie

W sumie przejechałem 1013,3 km, prędkość maksymalna to 73km/h, suma podjazdów aż 12 126m. Wyjazd zdecydowanie udany, udało nam się zaliczyć wszystkie planowane cele, pogoda dopisała (może poza ulewami pierwszego dnia). Trasa niesamowicie trudna, nigdy dotąd nie jeździłem dzień w dzień tak długich dystansów w górach, w 5 dni przejechałem ponad 1000km, więc średnio ponad 200km dziennie! Do tego suma podjazdów grubo przekroczyła 2000m dziennie co mówi o skali trudności tej trasy. Świetną decyzją było ograniczanie bagażu do minimum i nocowanie na kwaterach, gdybyśmy jechali z pełnym sprzętem biwakowym byłoby bardzo trudno, czy wręcz niemożliwe przejechać taką trasę. Na szczęście Słowacja jest krajem przystępnym cenowo (wbrew teoriom rozmaitych preclowych "znawców" po wejściu do UE wcale ceny nie skoczyły) i można sobie pozwolić na takie wydatki. Rower szosowy sprawdził się na trasie, dałem sobie radę nawet na tak trudnej kamienistej drodze jak Kralova Hola, sprawdził się również sztycowy bagażnik Topeak - bardzo sztywny i pewny, da się spokojnie stawać na pedały, przy Dyna-Packu z ok. 5kg bagażem wyraźnie już bujało, a torba potrafiła się wypiąć. Ale są i ograniczenia takiego roweru, przede wszystkim przełożenia, zarówno na Kralovej jak i Przehybie i Śląskim Domu musiałem młócić na bardzo niskich kadencjach, w ten sposób nie można w ogóle dać odpocząć nogom, a jedzie się może góra 2km/h więcej niż na przełożeniach MTB, za to większym wysiłkiem i obciążeniem kolan. Także i 5 kg to jednak troszkę za mało, nie miałem zupełnie miejsca na wożenie jedzenia i musiałem korzystać z pomocy kolegów.

No i tutaj chciałbym serdecznie podziękować Markowi i Mikiemu za tak udany wyjazd, po raz kolejny sprawdziła się nasza ekipa, nie było żadnych zgrzytów, narzekań, że za trudno, że deszcz leje, prób zmian trasy itd. Jesteśmy świetnie dopasowani pod względem fizycznym, jeździmy podobnym tempem, wszyscy lubimy długie dystanse i kochamy góry, chcieliśmy na tej trasie zbliżyć się do granicy swoich możliwości i dostać zdrowo w tyłek - i to nam się udało. Jak to sobie żartowaliśmy co rano gdy nogi czuło się że ho - w końcu nie jesteśmy tu dla przyjemności :))).

Jako, że jechaliśmy maksymalnie na lekko jako aparatu fotograficznego używałem komórki, więc niestety zdjęcia są jakie są :(

Zdjęcia
Dane wycieczki: DST: 217.80 km AVS: 24.80 km/h ALT: 2801 m MAX: 71.50 km/h Temp:26.0 'C

Komentarze
Wszystko OK
wilk
- 18:09 wtorek, 2 czerwca 2009 | linkuj
Jak on Ci się sprawuje? Jakieś problemy z mocowaniem, łapanie luzów itp. czy też wszystko OK.
Pozdrower.
MARECKY
- 17:44 wtorek, 2 czerwca 2009 | linkuj
Topeak RX prosty
wilk
- 16:42 wtorek, 2 czerwca 2009 | linkuj
Jaki masz model bagażnika Topeaka? Pozdro. Anonimowy MARECKY - 15:06 wtorek, 2 czerwca 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl