wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 16 sierpnia 2009Kategoria >100km, >200km, Treking, Wypad
Aksmanice - Arłamów - Ustrzyki Dolne - Ustrzyki Górne - Przeł. Wyżnia (872m) - Cisna - Komańcza - Tylawa - Mszana

Dzisiaj zaczynają się porządne góry, znowu ruszam bardzo wcześnie ok.6.30. Po paru zmianach mostka w końcu decyduję się pozostać przy dłuższym, może trochę mniej wygodnym, ale jednak mniej kontuzyjnym (i wyraźnie to pomogło) Od razu na starcie zaczyna się podjazd na ponad 400m, później szybki zjazd do Huwników na ok. 250m, skąd rozpoczyna się długi podjazd do Arłamowa. Droga bardzo pusta, niemal cały czas w lesie, jazda po Pogórzu Przemyskim ma swój klimat. Podjazd w pierwszej części łagodny, ale końcóweczka daje już mocno w kość, są fragmenty po 10-11%. Do samego Arłamowa trzeba odbić ok. 1km na zachód od szosy, zjeżdża się na siodło ok. 50m, później podjazd do pięknie położonego dość ekskluzywnego hotelu, czy raczej kompleksu hotelowego (słynnego z tego, że tu był przetrzymywany w czasie internowania w stanie wojennym Lech Wałęsa). Zarówno zjazd jak i podjazd bardzo ostre, nachylenia do 14% (choć na podjeździe dłużej trzymają). Droga bez zakrętów, więc to dobre miejsce do osiągania dużych prędkości. Chwilkę posiedziałem podziwiając niebrzydką panoramę ze szczytu. W drodze powrotnej ustanawiam największą prędkość wypadu - 70,6km/h. Dalej zjeżdżam do Kwaszeniny, zaliczam podjazd przed Jureczkową i już główniejszą drogą szybkim tempem jadę w stronę Ustrzyk Dolnych, gdzie wjeżdżam na dużą obwodnicę bieszczadzką. Ruch robi się wyraźnie większy, góry też; kawałek za Rabą zaliczamy krótki podjazd na Przeł. Żłobek (636m), następnie zjazd do Czarnej, gdzie na chwilkę zatrzymuję się w sklepie. Za Czarną rozpoczyna się największy podjazd obwodnicy, z 550m na 750m, w lesie doganiam sakwiarza na rowerze poziomym, pod górę strasznie się wlókł jadąc aż ze dwa razy wolniej niż ja (jak widać rower poziomy bardzo traci pod górę). Jak go wyprzedziłem poczuł przypływ ambicji, kawałek próbował utrzymać mi koło, ale za dużo było na to górek, a ja miałem dziś za długi dystans na towarzyską jazdę spokojniejszym tempem. W Stuposianach przekraczam San i zaczynam upierdliwą jazdę w górę Wołosatego (i pod wiatr), wkraczam na teren Bieszczadzkiego PN. W Ustrzykach jestem drugi raz w życiu i drugi raz się zdziwiłem jaka to malutka mieścinka, robię zakupy w sklepie i ruszam by kawałek za miastem stanąć na duży odpoczynek. Niestety przez dobrych parę km nic nie byłem w stanie znaleźć, cały czas przy drodze był brzydki liściasty las, albo gęste krzaki, dopiero na ok. 700m skręcam w boczną dróżkę i już mocno zmordowany odpoczywam. Dalej zaczyna się najładniejszy chyba widokowo fragment obwodnicy bieszczadzkiej - na ok. 850m jest przełęcz Wyżniańska (brzydki podjazd w liściastym lesie), z której pojawiają się szersze widoki na połoniny; zjeżdżam ok. 130m i zaczyna się dużo efektowniejszy podjazd na trochę wyższą przełęcz Wyżnią (872m) - serpentynki, piękne widoki na Połoninę Wetlińską i Smerek z przodu oraz Połoninę Caryńską z tyłu, też i trudniejszy. Na szczycie tłum turystów - tu zaczyna się popularny szlak pieszy na połoniny. Ja kieruję się na Cisną, długim zjazdem docieram do Wetliny i dalej Kalnicy, skąd trzeba podjechać na krótką przełączkę i stąd już raczej w dół. Cisna wywarła na mnie bardzo kiepskie wrażenie, tłum ludzi, którzy dojechali tu kursującą turystyczną wąskotorówką i czekając na powrotny kurs okupują sklepy i bary. W ogóle Bieszczady trochę rozczarowują, dawno już minęły te czasy gdy było tutaj pusto, teraz dość szybko zamieniają w turystyczne zagłębie, tracąc wiele ze swego uroku.

Z Cisnej podróżuję w stronę Komańczy, jest jeden trochę większy podjeździk i sporo małych pagóreczków, generalnie robi się przyjemniej, bo samochodów jest dużo mniej niż na ruchliwej obwodnicy bieszczadzkiej, a wioski prawie nieskażone brzydką infrastrukturą turystyczną, niestety szosy już trochę gorszej jakości, nie brakuje fragmentów z dziurawym asfaltem. W Posadzie Jaśliska udało mi się na szczęście dostać jeszcze chleb, o którym wcześniej zapomniałem (a jest godz. 18 w niedzielę :). Docieram jeszcze do Tylawy, skręcam na bardzo dziurawą drogę do Mszany i rozbijam się na polu kawałek za tą wioską.

Zdjęcia

Dane wycieczki: DST: 205.50 km AVS: 21.11 km/h ALT: 2701 m MAX: 70.10 km/h Temp:26.0 'C

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl