Piątek, 22 maja 2009Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
Warszawa - Grójec - Nowe Miasto n.Pilicą - Końskie - Stąporków - Kielce - Sitkówka
Zmiana opon na Schwalbe Ultremo przy stanie licznika 3376,9km
Wypad na Słowację planowaliśmy z Aardem (Mikim) i Transatlantykiem (Markiem) już od zimy, w założeniu miał być to bardzo intensywny wypad górski z długimi odcinkami i całą masą gór, dlatego zdecydowaliśmy sie na jazdę na lekko - a więc bez sprzętu biwakowego (namioty, śpiwory i kuchenki), bo dodatkowe kilogramy w górach mocno ograniczają, a Słowacja nie jest specjalnie drogim krajem na naszą kieszeń - więc można sobie pozwolic na noclegi pod dachem i jadanie w restauracjach.
Z domu ruszam o godz. 9, w końcu zdecydowałem sie jednak na jazdę na rowerze szosowym, z torbą i bagażnikiem sztycowym Topeaka, wyraźnie sztywniejszym od Dyna-Packa, za to sama torba niestety mniej pojemna, musiałem się więc zapakować zaledwie w 5kg (na 5dni). Pierwszy kawałek to odcinek do Grójca, pogoda przyzwoita, słonecznie, choć wiatr raczej przeciwny. Za Grójcem juz wyraźnie przeszkadza. W Mogielnicy pół centrum rozkopanego, trzeba sie przebijać szutrowym objazdem, kilkanaście km dalej w Nowym Mieście też ciągle są remonty, tym razem w okolicy mostu na Pilicy - od ponad roku drogowcy nie są w stanie uporać się z remontami na tej szosie. Do Drzewicy docieram juz lekko podmęczony walką z wiatrem, odpoczywam pół godziny w niebrzydkim parku. Parę km za miastem spotykam Mikiego i wspólnie jedziemy na Końskie. Pogoda szybko się psuje i dopada nas intensywny deszcz, który przeczekujemy na przystanku. Mokrą szosą docieramy do Końskich, gdzie skręcamy na Skarżysko. Pogoda cały czas niepewna, popaduje mżawka, droga niespecjalnej jakości. Przed Stąporowem decyduje się na przebranie w strój przeciwdeszczowy - i jako się okazało był to strzał w 10 bo za chwilę na zjeździe dopadła nas gwałtowna ulewa i zanim dojechaliśmy do stacji benzynowej Mikiego zdążyło nieźle przeczesać i zamoczyć buty. Na stacji czekamy ponad godzinę, ale ciągle pada, choć nie aż tak intensywnie jak na początku. W końcu decydujemy się jechać bo do Kielc jeszcze spory kawałek. Ze stąporkowa jedziemy piękną boczną drogą przez górki i las w kierunku na Zagnańsk, zaskakuje jakośc asfaltu lepsza niż na główniejszych trasach. W Zagnańsku oglądamy wspaniały Dąb Bartek i skręcamy na Kielce, zaliczając podjazd na prawie 400m. Stamtąd już właściwie tylko zjazdy do Kielc, cały czas w deszczu (coraz większym). W Kielcach jemy obiad i ruszamy na ostatni kawałek do schroniska w Sitkówce, wreszcie kończy się deszcz, w nagrodę możemy oglądać wspaniałą tęczę przy zachodzącym słońcu. Schronisko całkiem przyzwoite (26zł) w bardzo wypasionej szkole (kilka boisk, w środku też jak na amerykańskich filmach).
Zdjęcia
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Zmiana opon na Schwalbe Ultremo przy stanie licznika 3376,9km
Wypad na Słowację planowaliśmy z Aardem (Mikim) i Transatlantykiem (Markiem) już od zimy, w założeniu miał być to bardzo intensywny wypad górski z długimi odcinkami i całą masą gór, dlatego zdecydowaliśmy sie na jazdę na lekko - a więc bez sprzętu biwakowego (namioty, śpiwory i kuchenki), bo dodatkowe kilogramy w górach mocno ograniczają, a Słowacja nie jest specjalnie drogim krajem na naszą kieszeń - więc można sobie pozwolic na noclegi pod dachem i jadanie w restauracjach.
Z domu ruszam o godz. 9, w końcu zdecydowałem sie jednak na jazdę na rowerze szosowym, z torbą i bagażnikiem sztycowym Topeaka, wyraźnie sztywniejszym od Dyna-Packa, za to sama torba niestety mniej pojemna, musiałem się więc zapakować zaledwie w 5kg (na 5dni). Pierwszy kawałek to odcinek do Grójca, pogoda przyzwoita, słonecznie, choć wiatr raczej przeciwny. Za Grójcem juz wyraźnie przeszkadza. W Mogielnicy pół centrum rozkopanego, trzeba sie przebijać szutrowym objazdem, kilkanaście km dalej w Nowym Mieście też ciągle są remonty, tym razem w okolicy mostu na Pilicy - od ponad roku drogowcy nie są w stanie uporać się z remontami na tej szosie. Do Drzewicy docieram juz lekko podmęczony walką z wiatrem, odpoczywam pół godziny w niebrzydkim parku. Parę km za miastem spotykam Mikiego i wspólnie jedziemy na Końskie. Pogoda szybko się psuje i dopada nas intensywny deszcz, który przeczekujemy na przystanku. Mokrą szosą docieramy do Końskich, gdzie skręcamy na Skarżysko. Pogoda cały czas niepewna, popaduje mżawka, droga niespecjalnej jakości. Przed Stąporowem decyduje się na przebranie w strój przeciwdeszczowy - i jako się okazało był to strzał w 10 bo za chwilę na zjeździe dopadła nas gwałtowna ulewa i zanim dojechaliśmy do stacji benzynowej Mikiego zdążyło nieźle przeczesać i zamoczyć buty. Na stacji czekamy ponad godzinę, ale ciągle pada, choć nie aż tak intensywnie jak na początku. W końcu decydujemy się jechać bo do Kielc jeszcze spory kawałek. Ze stąporkowa jedziemy piękną boczną drogą przez górki i las w kierunku na Zagnańsk, zaskakuje jakośc asfaltu lepsza niż na główniejszych trasach. W Zagnańsku oglądamy wspaniały Dąb Bartek i skręcamy na Kielce, zaliczając podjazd na prawie 400m. Stamtąd już właściwie tylko zjazdy do Kielc, cały czas w deszczu (coraz większym). W Kielcach jemy obiad i ruszamy na ostatni kawałek do schroniska w Sitkówce, wreszcie kończy się deszcz, w nagrodę możemy oglądać wspaniałą tęczę przy zachodzącym słońcu. Schronisko całkiem przyzwoite (26zł) w bardzo wypasionej szkole (kilka boisk, w środku też jak na amerykańskich filmach).
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 192.40 km AVS: 26.00 km/h
ALT: 1347 m MAX: 53.10 km/h
Temp:18.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!