wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 317429.70 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.26%)
  • Czas na rowerze: 578d 00h 01m
  • Prędkość średnia: 22.77 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Rower szosowy

Dystans całkowity:89888.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:3688:54
Średnia prędkość:24.37 km/h
Maksymalna prędkość:86.60 km/h
Suma podjazdów:516539 m
Liczba aktywności:836
Średnio na aktywność:107.52 km i 4h 24m
Więcej statystyk
Piątek, 25 lutego 2011Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Góra Kalwaria - Kozienice - Pionki - Radom - [pociąg] - Piaseczno - Warszawa

Wyjazd z cyklu od rychło w czas do późna wieczór. Ruszam bardzo późno jak na planowaną trasę - dopiero ok. 13.30, co oznaczało że cały czas będzie się trzeba spieszyć. Na pierwszych kilometrach nadspodziewanie ciepło, zaledwie -3'C i piękna słoneczna pogoda. Wiatr niewielki i bardziej sprzyjający niż przeszkadzający, więc kilometry lecą sprawnie; jazda na szosówce była dobrym pomysłem, bo drogi są zupełnie suche. W rejonie Magnuszewa sporo białych łąk i sadów jabłkowych, im bliżej Kozienic - tym więcej lasów. W Kozienicach krótkie kółko za urzędami (Urząd Miejski Kozienic pierwsza klasa, mieści się w sporym pałacu, otoczonym pięknym parkiem).

Za Kozienicami łapie mnie zmrok, temperatura spada do -7'C; pierwsze kilometry po ciemku nieciekawe, bo na drodze do Radomia jest spory ruch. Z trasy odbijam jeszcze na Pionki (tam krótki postój na batoniki) oraz w Jedlni-Letnisku. Gdy dojeżdżam do Radomia orientuję że czasu do odjazdu pociągu mam bardzo mało, więc nie będzie czasu na zaliczenie urzędów (niewielka starta bo w Radomiu bywam kilka razy rocznie) - zasuwałem prosto na dworzec, dotarłem zaledwie 10min przed odjazdem (zdążyłem jeszcze kupić okropnego hamburgera)

Powrót wieczornym pociągiem osobowym - to ciekawe doświadczenie, gdyby człowiek nie zobaczył tego na własne oczy - ciężko uwierzyć, że mogą istnieć tacy debile. Jechałem z niesłychanie prymitywnym chłopaczkiem i niewiele mądrzejszą dziewczyną, język to w 3/4 same przekleństwa, zaraz po tym jak usiedli koło mnie koleś puścił na cały regulator jakiś tragiczny polski rap z mp3; na szczęście bardzo szybko padła mu bateria co go bardzo rozjuszyło (a swoją drogą był już wcześniej rozjuszony bo mu szef nie chciał dać 10zł zaliczki i nie miał na piwo :). Następnie dzwonił do jakiegoś znajomego, który miał wsiadać później, żeby dowiózł baterię, ale ta dowieziona też nie chciała działać; chciało mu się też palić, ale mieli tylko dwie zapałki, z czego jedna zgasła :)) Do tego okazało się, że koleś jest namiętnym palaczem marihuany; jednym słowem nie wiadomo czy śmiać się czy płakać...

Powrót z Piaseczna już po 21, temperatura spadła do -10'C

Zdjęcia


Zaliczone gminy - 7 (Magnuszew, Głowaczów, KOZIENICE - miasto powiatowe, Pionki - wieś, PIONKI, Jedlnia-Letnisko, RADOM - miasto powiatowe + powiat grodzki)
Dane wycieczki: DST: 139.10 km AVS: 24.84 km/h ALT: 403 m MAX: 40.00 km/h Temp:-6.0 'C
Środa, 16 lutego 2011Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Legionowo - Serock - Nowy Dwór Mazowiecki - Warszawa

Razem z Marcinem postanowiliśmy wykorzystać ładną pogodę na dłuższą przejażdżkę. Celem było zaliczenie kilku gmin w powiecie legionowskim. Spotykamy się już na prawej stronie Wisły, skąd nieprzyjemną i dziurawą Modlińską jedziemy do Jabłonnej, wiatr mamy sprzyjający, nawet specjalnie nie czuje się mrozu. Trochę pokołowaliśmy po Legionowie, po czym ruszyliśmy na Wieliszew i Serock. Nad Zalewem Zegrzyńskim podziwialiśmy piękne widoki, zamarznięte jezioro w pełnym słońcu robi duże wrażenie. W Serocku na niebrzydkim rynku robimy sobie krótki postój, po czym zjeżdżamy 10% ścianką nad Narew. By wejść na molo trzeba było się przedostać przez jakieś 10m lekko zamarzniętej wody, jako że miałem wysokie, wodoodporne buty postanowiłem spróbować. Na molo się dostałem (choć woda była głęboka na jakieś 30cm) dzięki czemu mogłem sfotografować piękne pole kry jakie się utworzyło w tym miejscu; niestety okazało się, że zapewnienia producenta o wodoodporności butów (polarnych!) można było między bajki włożyć. Tak więc pozostałą część trasy musiałem jechać z lekko zamoczonymi stopami w mokrych butach (na szczęście miałem zapasowe skarpetki, od Marcina pożyczyłem też torebki foliowe).

Odcinek do Nowego Dworu jedziemy z wiatrem, oczywiście przeszkadza duży ruch tirów z którego słynie ta droga, do tego aż przykro patrzeć w jakim stanie jest ta szosa. Parę lat temu położono tu nowiuteńki, gładziutki asfalt, obecnie jest masa dziur, niestety to nie pierwsza taka fuszerka drogowców. Do Nowego Dworu docieramy bardzo sprawnie; na dalszej trasie czekała nas ściana płaczu - czyli mocny idealnie przeciwny wiatr, ledwo się ciągnęło 20km/h i tak ponad 20km. Po drodze przemoczone stopy zaczęły mi się dawać coraz mocniej we znaki, więc uznałem że nie ma sensu jechać przez całą Warszawę (dalej pod ten wiatr) i postanowiłem wrócić metrem. Z Marcinem żegnamy się w Łomiankach (tędy bliżej na Bemowo), sam jadę jeszcze parę kilometrów do stacji Młociny

Zdjęcia z wycieczki


Zaliczone gminy - 7 (JABŁONNA, LEGIONOWO - miasto powiatowe, Wieliszew, Nieporęt, SEROCK, Pomiechówek, NOWY DWÓR MAZOWIECKI - miasto powiatowe)
Dane wycieczki: DST: 115.70 km AVS: 22.91 km/h ALT: 360 m MAX: 42.60 km/h Temp:-4.0 'C
Wtorek, 15 lutego 2011Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Góra Kalwaria - Pilawa - Piaseczno - Warszawa

Przejażdżka do Góry Kalwarii, powrót drogą przez Pilawę. Piękna, słoneczna pogoda - niestety mocno zepsuta przez nieprzyjemny, dość mocny wiatr z zachodu, który generalnie tak się jakoś układał, że przez 3/4 trasy mi przeszkadzał. Ciągle zimno i wygląda że taka pogoda utrzyma się przez parę dni.
Dane wycieczki: DST: 57.40 km AVS: 25.14 km/h ALT: 156 m MAX: 34.90 km/h Temp:-6.0 'C
Czwartek, 10 lutego 2011Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Grójec - Warka - Chynów - Pilawa - Piaseczno - Warszawa

Dłuższy wypad do Warki, po drodze zaliczyłem kilka gmin. Jechało się całkiem przyzwoicie, wiatr był umiarkowany, w drodze powrotnej po raz pierwszy pojechałem drogą przez Chynów, stanowiącą ciekawą alternatywę dla trasy przez Górę Kalwarię. Asfalt z reguły dobry, choć w rejonie torów kolejowych ponad kilometrowy odcinek chamskich płytek. Ładny kawałeczek bocznymi drogami z Chynowa do Pilawy, za to z Pilawy do Piaseczna fatalny kawałek główną drogą (brak pobocza, ogromny ruch, ja do tego jechałem tu już nocą)

Zaliczone gminy - 3 (Jasieniec, WARKA, Chynów)
Dane wycieczki: DST: 124.70 km AVS: 25.36 km/h ALT: 343 m MAX: 36.00 km/h Temp:1.0 'C
Środa, 9 lutego 2011Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Konstancin - Szymanów - Gassy - Warszawa

Nadwiślańska przejażdżka, z powrotem straszny wiatr, do tego przejazd fatalną rowerówką do Powsina, gdzie nawierzchnia z roku na rok jest coraz gorsza, do tego w jednym miejscu jest fatalnie wyprofilowana i ciągle robią się kałuże, tym razem była na głębokość jakiś 15cm!
Dane wycieczki: DST: 45.60 km AVS: 24.87 km/h ALT: 70 m MAX: 47.20 km/h Temp:4.0 'C
Wtorek, 8 lutego 2011Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Węgrów - Sokołów Podlaski - Sarnaki - Janów Podlaski - Terespol

Jako, że na dzisiaj zapowiadano porządny wiatr zachodni - postanowiłem wykorzystać okazję i wybrać się na pierwszą dłuższą trasę w tym roku - do Tererspola. Ruszam dość późno, o 8.30, ale wcześniej nie było co startować, bo PKP ograniczyło połączenia i jedyny sensowny pociąg do Warszawy jest dopiero o 19.40. Początek na Rosoła jeszcze z przeszkadzającym wiatrem, ale już na Trasie Siekierkowskiej jedzie się elegancko. Do drogi na Węgrów tym razem dojechałem szosą lubelską i skrótem do Sulejówka i jest to lepsze rozwiązanie niż jazda przez Rembertów, mniej dziur i świateł.

Pierwsza część trasy do Węgrowa niespecjalna, sporo dziur, co na szosówce się dość boleśnie odczuwa. Ale wiatr pomaga, do Dobrego średnią mam w granicach 29km/h. Ale nieoczekiwanie za tym miasteczkiem wiatr przeszedł już niemal w huragan, odcinek do Węgrowa po prostu niesamowity, poniżej 35km/h schodziło się bardzo rzadko, a parukilometrowy odcinek przed Liwem (minimalnie nachylony w dół) pokonałem tempem niemal 50km/h, na drodze pojawia się coraz więcej połamanych gałęzi. Krótki postój pod zamkiem w Liwie, dzisiaj prezentuje się bardzo malowniczo, bo niemal całkowicie jest otoczony przez zalane łąki (niedaleko przepływa Liwiec, który w czasie roztopów notorycznie w tym miejscu wylewa). Do Węgrowa średnia wzrosła aż do niemal 31km/h, w mieście krótka rundka za urzędami gmin (co ciekawe urząd gminy Liw znajduje się właśnie tutaj!). Do Sokołowa równie elegancka jazda, tam na rynku staję na dłuższy odpoczynek.

Za Sokołowem zaczyna się ta część trasy dla której warto było się tu tłuc 100km z Warszawy - piękne podlaskie krajobrazy, sporo góreczek; o tej porze roku w wielu miejscach widoki są niemal jak na Mazurach - bo wiele łąk jest pod wodą, szczególnie w bliskim sąsiedztwie Bugu, który szeroko rozlewa się w wielu miejscach. Nowy most na tej rzece jest już zakończony w całości, szkoda trochę klimatu starego - drewnianego; ale trzeba przyznać, że nowy wykonano elegancko. Za mostem piękny kawałeczek pod Siemiatycze, cały czas powyżej 30km/h bez większego wysiłku (niemal 70km/h na krótkim zjeździe za Drohiczynem!), do tego słońce często przegląda zza chmur, więc jednym słowem - żyć nie umierać! Za Siemiatyczami droga skręca na południe i tutaj dopiero widać jak potężnie wieje, bo jadąc z wiatrem w plecy nie słyszy się tak jego łoskotu, jest znacznie cieplej itd. A na tym kawałku trzeba jechać pod kątem jakiś 60 stopniu do szosy, bo inaczej zmiotłoby mnie na środek jezdni. W Sarnakach odpoczywam na dobrze osłoniętym od wiatru przystanku, po czym kontynuuję jazdę w stronę Terespola. Tereny zupełnie puste, samochód przejeżdża może raz na 10min, trochę górek, ładne lasy - więc jedzie się bardzo fajnie; widać że w tym rejonie Polski jest zauważalnie zimniej, bo przy drogach i w lasach widuje się jeszcze trochę śniegu. Kolejny postój w Janowie, urozmaicony spotkaniem z ekipą wioskowych buraczków, którzy uznali za dobry sposób na podryw rzucenie petardy pod same nogi dziewczynie czekającej na autobus.

Końcówka do Terespola już po ciemku, na szczęście na tym kawałku droga jest idealna, bo nocą trochę strach lecieć tempem 35-40km/h jakie nierzadko tu rozwijam; miałem jedną groźną sytuację, gdy w ostatniej chwili zauważyłem złamaną nad drogą gałąź, na szczęście zdążyłem jeszcze ruszyć kierownicą i mocno dostałem w bark, a nie w głowę. W Terespolu na dworcu pełne dziadostwo, dalej jest w remoncie, dojście na perony po kupie błota, bilety kupuje się w obskurnym baraczku, a jedyną firmą która funkcjonuje w starym budynku dworca jest sklep mięsny. Jako, że do pociągu miałem jeszcze niemal 2h (efekt bardzo szybkiej jazdy) pokołowałem trochę po Terespolu szukając jakiegoś baru, ale w tej dziurze i tego nie znalazłem. Dobrze, że przynajmniej pociąg podstawiono bardzo wcześnie i można się było ogrzać, bo na zewnątrz było 5'C i dalej potężnie wiało. Załatwiłem się tu już drugi raz na telefonie, po 5min rozmowie przekonałem się że automatycznie przełączył mi się na białoruskiego operatora - i będę musiał płacić za roaming :(. Powrót pociągiem bez problemów, w Warszawie przez 15km z dworca jeszcze powalczyłem o utrzymanie wysokiej średniej :))

Wyjazd bardzo udany, trafiłem z wiatrem po prostu idealnie, na tak długiej trasie odcinków, gdzie mi przeszkadzał było niewiele, natomiast tak długiego odcinka z tak silnym wiatrem w plecy jeszcze dotąd nie miałem okazji pokonywać.

Zdjęcia z wycieczki


Zaliczone gminy - 19 (SULEJÓWEK, ZIELONKA, Stanisławów, Dobre, Korytnica, Liw, WĘGRÓW - miasto powiatowe, Sokołów Podlaski - wieś, SOKOŁÓW PODLASKI - miasto powiatowe, Repki, DROHICZYN, Siemiatycze - wieś, SIEMIATYCZE - miasto powiatowe, Sarnaki, Konstantynów, Janów Podlaski, Rokitno, Terespol - wieś, TERESPOL)
Dane wycieczki: DST: 236.80 km AVS: 31.93 km/h ALT: 985 m MAX: 69.90 km/h Temp:7.0 'C
Poniedziałek, 7 lutego 2011Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Leszno - Czosnów - Łomianki - Warszawa

Początek trasy bardzo marny - długi kawałek przez Warszawę, przebijane się przez wielki korek na skrzyżowaniu Łopuszańskiej z Alejami (budują to skrzyżowanie już niemal rok); następnie równo pod wiatr aż do Leszna. Tam dopiero zaczęła się przyjemniejsza część wycieczki - ładny przejazd przez Kampinos do Roztoki, następnie obrzeżami Parku Narodowego przez Brzozówkę - fajną boczną wąziutką dróżką, która wyglądała jak grobla - bo dookoła roztopy na całego, wiele kampinoskich łąk jest obecnie pod wodą. Przed Czosnowem mijam długi kondukt pogrzebowy, w samym miasteczku chwila na odpoczynek. Końcówka do Warszawy z wiatrem, aczkolwiek trasa przez Łomianki do widowiskowych nie należy. Przez Warszawę elegancko przejechałem Wisłostradą (ponad 50km/h w tunelu), korki zaczęły się dopiero na Sikorskiego. Cieplej niż wczoraj, za to wiatr dużo większy.

Zaliczone gminy - 1 (Czosnów)
Dane wycieczki: DST: 103.50 km AVS: 25.35 km/h ALT: 198 m MAX: 52.60 km/h Temp:8.0 'C
Niedziela, 6 lutego 2011Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Góra Kalwaria - Kołbiel - Otwock - Karczew - Warszawa

Rano zmobilizowałem się w końcu i odpaliłem rower szosowy, bo pogoda była całkiem zachęcająca. Na robotę jednak sporo się zeszło i na trasę ruszyłem dopiero po 13. Pierwszy odcinek jechało się świetnie, wiatr lekko pomagał, przeskok z zimowej wersji trekinga z kolcowanymi oponami na lekką szosówkę zawsze jest bardzo przyjemny :)

W Górze przejechałem na drugą stronę Wisły i elegancką drogą 50 dojechałem do Kołbieli, gdzie skręciłem na szosę lubelską. Z Wiązownej wróciłem się do Karczewa (już zapadł zmierzch), skąd do Warszawy wróciłem nieprzyjemną na tym kawałku szosą dęblińską; dopiero od skrzyżowania z Traktem Lubelskim zaczęła się elegancka dwupasmówka. Wycieczka całkiem udana, pogoda lepsza niż wczoraj, nawet krótko świeciło słońce, za to wyraźnie zimniej (wszystkiego nie można mieć :)).

Zaliczone gminy - 2 (Kołbiel i Wiązowna)

Zmiana kół, przedniej opony na nową GP 4000S, kasety, korby oraz łańcucha przy przebiegu 0km. Przebieg zapasowej opony GP Supersonic 803km, przebieg tylnej opony GP 4000S 2296km
Dane wycieczki: DST: 113.00 km AVS: 27.01 km/h ALT: 226 m MAX: 43.50 km/h Temp:4.0 'C
Niedziela, 14 listopada 2010Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
V dzień - Kościelisko - Polana Chochołowska (1148m) - Chochołów - [SK] - Sucha Hora - Trstena - Namestovo - Przeł. Glinne (809m) - [PL] - Korbielów - Łękawica - Przeł. Kocierska (719m) - Andrychów - wadowice - Kalwaria Zebrzydowska - Skawina - Kraków

Na trasę ruszam ok. 7, długo się zastanawiałem czy jest sens ryzykować jazdę po Tatrach na szosówce, ale piękna widoki z rana i bezchmurne niebo przeważyły. Początek wjazdu do Doliny Chochołowskiej asfaltowy, w cieniu bardzo zimno (1'C). Początek szutru łagodny, zabawa zaczyna się dopiero w miejscu gdzie droga ostro wspina się w górę, na ścianach dochodzących do 12% są bardzo chamskie kamienie, już na rowerze górskim nie jest tu za wygodnie co dopiero na szosowym ze sztywnymi przełożeniami. Niemniej udało mi się jakoś przepchnąć (kosztem zgubionych kabanosów, które przytroczone do bagażu - spadły gdzieś na trasie :)). Odcinki z dużymi kamieniami są dwa, oba nachylone powyżej 10%, poza tym podjazd raczej łagodny i dość krótki, oczywiście piękny widokowo (Tatry bez dwóch zdań to najpiękniejsze polskie góry!). Trochę posiedziałem przed schroniskiem, po czym ruszyłem w dół, powoli zwożąc się po kamieniach. Na trasie miłe i nieoczekiwane spotkanie - stary znajomy z liceum - Robert Kolwas razem z żoną, którzy wybierali się w góry, a odcinek do schroniska skracali sobie wypożyczając rowery.

Na trasie do Chochołowa okazuje się, że cena za przejazd po kamieniach była wysoka - pękła tylna obręcz (wyrwało jej kawałek przy łączeniu ze szprychą). Wielkiej straty nie poniosłem bo koła i tak były już do wymiany, starte od hamowania, niemniej przekonałem się że nie ma co w przyszłości wjeżdżać w teren na takim sprzęcie, nie do tego służy. Jechać się na szczęście dało, jedynym minusem było duże, ponad centymetrowe bicie koła, eliminujące używanie tylnego hamulca. W Chochołowie skręcam na Słowację, pagórkowatą trasą jadę do Trsteny, tu znowu zaczyna mocno wiać; dopiero po skręcie mocniej na północ w Namestovie jest OK. Podjazd pod Glinne długi i bardzo łagodny, większość w licznych wioskach, końcówka już w lesie z ładnymi widokami na masyw Pilska.

Zjazd z przełęczy elegancki, z wiatrem, bardzo daje się we znaki brak dużej tarczy, na której da się kręcić tylko bardzo leciutko; zrobiło się tez nadspodziewanie ciepło - nawet do 20'C, większość trasy jechałem w krótkich spodenkach. Do samego Żywca nie wjeżdżałem, zamiast tego pojechałem skrótem przez Rychwałd co wymagało zaliczenia bardzo ostrej 13% ścianki. W Łękawicy w parku robię sobie zasłużony postój, po którym zaliczam ciężki podjazd pod przełęcz Kocierską, od mniej więcej 500m poniżej 7% chyba nie spada. Zjazd szybki, w Andrychowie wjeżdżam na bardzo ruchliwą drogę do Krakowa i mocno pagórkowatą trasą jadę do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie skręcam na dużo przyjemniejszą drogę do Skawiny. Większą część pokonuję już nocą, długo przebijam się przez Kraków i na dworcu melduję się jakiś kwadrans przed 6.

Powrót pociągiem - to przeżycie samo w sobie, popełniłem wielki błąd zapominając że kończy się długi weekend, niepotrzebnie pojechałem InterRegio zamiast ekspresem. Wydałem co prawda sporo mniej - ale cena w komforcie była dużo większa. Ledwo wsiadłem do wagonu, większość ludzi musiała stać, jak ktoś policzył - w pakamerce dla podróżnych z większym bagażem gdzie są 4 miejsca siedzące - było osób 30! (jak to ktoś zażartował nawet w więzieniu są 3m kw na głowę). I tak zmęczony 200km trasą po górach musiałem w takich warunkach jechać 3,5h do Warszawy, rower oczywiście przeszkadzał innym, jak przesunął go facet którego uwierało tylne koło - to z kolei dziewczynę zaczynało uwierać przednie itd. Nawet najbardziej wytrwałych podróżnych powoli ścinało z nóg, na stojąco do końca dojechało tylko parę osób, jedynie na Murzynie który miał najmniej miejsca i najbardziej go rower uwierał cała podróż nie zrobiła większego wrażenia :))

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 206.40 km AVS: 22.68 km/h ALT: 1891 m MAX: 59.70 km/h Temp:16.0 'C
Sobota, 13 listopada 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
IV dzień - Sękowa - Gorlice - Krzyżówka (750m) - Krynica - Piwniczna - Stary Sącz - Przeł. Knurowska (846m) - Szaflary - Zakopane - Kościelisko

Z Sękowej wyruszam wcześnie rano, parę minut po 6, od samego świtu mocno wieje. Na krótkim kawałku do Gorlic wiatr jeszcze pomaga, ale za miastem daje już ostro w kość. Na podjeździe przed Grybowem wyczesało mnie nieźle, podobnie jak na dojeździe pod Berest. Sam podjazd pod Krzyżówkę jest dobrze osłonięty, głównie w lesie, więc jedzie się bardzo przyjemnie, oraz tak jak mnie Jacek i Marek zapewniali ładny widokowo. Ze szczytu szybko zjeżdżam do Krynicy, późną jesienią już nie robi takiego wrażenia jak latem (brak kwiatowych rzeźb, parki tez już nie tak piękne). Do Muszyny dość ruchliwa droga, dalej przyjemna trasa wzdłuż Popradu do Piwnicznej. Tam na rynku robię sobie postój, na trasie do Starego Sącza liczyłem na dobry wiatr, ale oczywiście musiał zmienić kierunek i więcej w sumie przeszkadzał. Ale ściana płaczu zaczęła się za Sączem, tam są bardziej odkryte tereny no i wiało naprawdę mocno, chwilami na płaskim jechało się poniżej 20km/h. Na parę kilometrów udało mi się załapać za jakiegoś strasznie zasuwającego szosowca (pod ten wiatr ciągnął 27-29km/h!) ale na dłuższą jazdę tym tempem byłem już za bardzo zmęczony.

Równo pod wiatr jechałem niemal na samą przełęcz Knurowską, bowiem podjazd od strony Ochotnicy jest bardzo łagodny, do poziomu jakiś 750m jedzie się właściwie w górę doliny, końcówka całkiem mi się spodobała, jazda po wąskich uliczkach Ochotnicy Górnej ma swój klimat. Zjazd z przełęczy dość kręty, pojawia się za to piękny widok na Tatry, dojazd do Zakopanego skróciłem sobie przez Szaflary, po drodze kilka małych podjazdów, ale za to bez ruchu i z wspaniałymi widokami na najwyższe polskie góry. Końcówka to jazda zakopianką, oczywiście równo pod wiatr (i pod górę); tak więc do Zakopanego docieram już po zmroku i to nieźle zmęczony. Miałem jechać aż do doliny Chochołowskiej, ale po ciemku nie miało to sensu, więc udałem się na sprawdzoną kwaterę w Kościelisku, Tatry zostawiając sobie na jutro.

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 196.30 km AVS: 21.69 km/h ALT: 1996 m MAX: 61.20 km/h Temp:14.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl