Wtorek, 8 lutego 2011Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Węgrów - Sokołów Podlaski - Sarnaki - Janów Podlaski - Terespol
Jako, że na dzisiaj zapowiadano porządny wiatr zachodni - postanowiłem wykorzystać okazję i wybrać się na pierwszą dłuższą trasę w tym roku - do Tererspola. Ruszam dość późno, o 8.30, ale wcześniej nie było co startować, bo PKP ograniczyło połączenia i jedyny sensowny pociąg do Warszawy jest dopiero o 19.40. Początek na Rosoła jeszcze z przeszkadzającym wiatrem, ale już na Trasie Siekierkowskiej jedzie się elegancko. Do drogi na Węgrów tym razem dojechałem szosą lubelską i skrótem do Sulejówka i jest to lepsze rozwiązanie niż jazda przez Rembertów, mniej dziur i świateł.
Pierwsza część trasy do Węgrowa niespecjalna, sporo dziur, co na szosówce się dość boleśnie odczuwa. Ale wiatr pomaga, do Dobrego średnią mam w granicach 29km/h. Ale nieoczekiwanie za tym miasteczkiem wiatr przeszedł już niemal w huragan, odcinek do Węgrowa po prostu niesamowity, poniżej 35km/h schodziło się bardzo rzadko, a parukilometrowy odcinek przed Liwem (minimalnie nachylony w dół) pokonałem tempem niemal 50km/h, na drodze pojawia się coraz więcej połamanych gałęzi. Krótki postój pod zamkiem w Liwie, dzisiaj prezentuje się bardzo malowniczo, bo niemal całkowicie jest otoczony przez zalane łąki (niedaleko przepływa Liwiec, który w czasie roztopów notorycznie w tym miejscu wylewa). Do Węgrowa średnia wzrosła aż do niemal 31km/h, w mieście krótka rundka za urzędami gmin (co ciekawe urząd gminy Liw znajduje się właśnie tutaj!). Do Sokołowa równie elegancka jazda, tam na rynku staję na dłuższy odpoczynek.
Za Sokołowem zaczyna się ta część trasy dla której warto było się tu tłuc 100km z Warszawy - piękne podlaskie krajobrazy, sporo góreczek; o tej porze roku w wielu miejscach widoki są niemal jak na Mazurach - bo wiele łąk jest pod wodą, szczególnie w bliskim sąsiedztwie Bugu, który szeroko rozlewa się w wielu miejscach. Nowy most na tej rzece jest już zakończony w całości, szkoda trochę klimatu starego - drewnianego; ale trzeba przyznać, że nowy wykonano elegancko. Za mostem piękny kawałeczek pod Siemiatycze, cały czas powyżej 30km/h bez większego wysiłku (niemal 70km/h na krótkim zjeździe za Drohiczynem!), do tego słońce często przegląda zza chmur, więc jednym słowem - żyć nie umierać! Za Siemiatyczami droga skręca na południe i tutaj dopiero widać jak potężnie wieje, bo jadąc z wiatrem w plecy nie słyszy się tak jego łoskotu, jest znacznie cieplej itd. A na tym kawałku trzeba jechać pod kątem jakiś 60 stopniu do szosy, bo inaczej zmiotłoby mnie na środek jezdni. W Sarnakach odpoczywam na dobrze osłoniętym od wiatru przystanku, po czym kontynuuję jazdę w stronę Terespola. Tereny zupełnie puste, samochód przejeżdża może raz na 10min, trochę górek, ładne lasy - więc jedzie się bardzo fajnie; widać że w tym rejonie Polski jest zauważalnie zimniej, bo przy drogach i w lasach widuje się jeszcze trochę śniegu. Kolejny postój w Janowie, urozmaicony spotkaniem z ekipą wioskowych buraczków, którzy uznali za dobry sposób na podryw rzucenie petardy pod same nogi dziewczynie czekającej na autobus.
Końcówka do Terespola już po ciemku, na szczęście na tym kawałku droga jest idealna, bo nocą trochę strach lecieć tempem 35-40km/h jakie nierzadko tu rozwijam; miałem jedną groźną sytuację, gdy w ostatniej chwili zauważyłem złamaną nad drogą gałąź, na szczęście zdążyłem jeszcze ruszyć kierownicą i mocno dostałem w bark, a nie w głowę. W Terespolu na dworcu pełne dziadostwo, dalej jest w remoncie, dojście na perony po kupie błota, bilety kupuje się w obskurnym baraczku, a jedyną firmą która funkcjonuje w starym budynku dworca jest sklep mięsny. Jako, że do pociągu miałem jeszcze niemal 2h (efekt bardzo szybkiej jazdy) pokołowałem trochę po Terespolu szukając jakiegoś baru, ale w tej dziurze i tego nie znalazłem. Dobrze, że przynajmniej pociąg podstawiono bardzo wcześnie i można się było ogrzać, bo na zewnątrz było 5'C i dalej potężnie wiało. Załatwiłem się tu już drugi raz na telefonie, po 5min rozmowie przekonałem się że automatycznie przełączył mi się na białoruskiego operatora - i będę musiał płacić za roaming :(. Powrót pociągiem bez problemów, w Warszawie przez 15km z dworca jeszcze powalczyłem o utrzymanie wysokiej średniej :))
Wyjazd bardzo udany, trafiłem z wiatrem po prostu idealnie, na tak długiej trasie odcinków, gdzie mi przeszkadzał było niewiele, natomiast tak długiego odcinka z tak silnym wiatrem w plecy jeszcze dotąd nie miałem okazji pokonywać.
Zdjęcia z wycieczki
Zaliczone gminy - 19 (SULEJÓWEK, ZIELONKA, Stanisławów, Dobre, Korytnica, Liw, WĘGRÓW - miasto powiatowe, Sokołów Podlaski - wieś, SOKOŁÓW PODLASKI - miasto powiatowe, Repki, DROHICZYN, Siemiatycze - wieś, SIEMIATYCZE - miasto powiatowe, Sarnaki, Konstantynów, Janów Podlaski, Rokitno, Terespol - wieś, TERESPOL)
Komentarze
Jako, że na dzisiaj zapowiadano porządny wiatr zachodni - postanowiłem wykorzystać okazję i wybrać się na pierwszą dłuższą trasę w tym roku - do Tererspola. Ruszam dość późno, o 8.30, ale wcześniej nie było co startować, bo PKP ograniczyło połączenia i jedyny sensowny pociąg do Warszawy jest dopiero o 19.40. Początek na Rosoła jeszcze z przeszkadzającym wiatrem, ale już na Trasie Siekierkowskiej jedzie się elegancko. Do drogi na Węgrów tym razem dojechałem szosą lubelską i skrótem do Sulejówka i jest to lepsze rozwiązanie niż jazda przez Rembertów, mniej dziur i świateł.
Pierwsza część trasy do Węgrowa niespecjalna, sporo dziur, co na szosówce się dość boleśnie odczuwa. Ale wiatr pomaga, do Dobrego średnią mam w granicach 29km/h. Ale nieoczekiwanie za tym miasteczkiem wiatr przeszedł już niemal w huragan, odcinek do Węgrowa po prostu niesamowity, poniżej 35km/h schodziło się bardzo rzadko, a parukilometrowy odcinek przed Liwem (minimalnie nachylony w dół) pokonałem tempem niemal 50km/h, na drodze pojawia się coraz więcej połamanych gałęzi. Krótki postój pod zamkiem w Liwie, dzisiaj prezentuje się bardzo malowniczo, bo niemal całkowicie jest otoczony przez zalane łąki (niedaleko przepływa Liwiec, który w czasie roztopów notorycznie w tym miejscu wylewa). Do Węgrowa średnia wzrosła aż do niemal 31km/h, w mieście krótka rundka za urzędami gmin (co ciekawe urząd gminy Liw znajduje się właśnie tutaj!). Do Sokołowa równie elegancka jazda, tam na rynku staję na dłuższy odpoczynek.
Za Sokołowem zaczyna się ta część trasy dla której warto było się tu tłuc 100km z Warszawy - piękne podlaskie krajobrazy, sporo góreczek; o tej porze roku w wielu miejscach widoki są niemal jak na Mazurach - bo wiele łąk jest pod wodą, szczególnie w bliskim sąsiedztwie Bugu, który szeroko rozlewa się w wielu miejscach. Nowy most na tej rzece jest już zakończony w całości, szkoda trochę klimatu starego - drewnianego; ale trzeba przyznać, że nowy wykonano elegancko. Za mostem piękny kawałeczek pod Siemiatycze, cały czas powyżej 30km/h bez większego wysiłku (niemal 70km/h na krótkim zjeździe za Drohiczynem!), do tego słońce często przegląda zza chmur, więc jednym słowem - żyć nie umierać! Za Siemiatyczami droga skręca na południe i tutaj dopiero widać jak potężnie wieje, bo jadąc z wiatrem w plecy nie słyszy się tak jego łoskotu, jest znacznie cieplej itd. A na tym kawałku trzeba jechać pod kątem jakiś 60 stopniu do szosy, bo inaczej zmiotłoby mnie na środek jezdni. W Sarnakach odpoczywam na dobrze osłoniętym od wiatru przystanku, po czym kontynuuję jazdę w stronę Terespola. Tereny zupełnie puste, samochód przejeżdża może raz na 10min, trochę górek, ładne lasy - więc jedzie się bardzo fajnie; widać że w tym rejonie Polski jest zauważalnie zimniej, bo przy drogach i w lasach widuje się jeszcze trochę śniegu. Kolejny postój w Janowie, urozmaicony spotkaniem z ekipą wioskowych buraczków, którzy uznali za dobry sposób na podryw rzucenie petardy pod same nogi dziewczynie czekającej na autobus.
Końcówka do Terespola już po ciemku, na szczęście na tym kawałku droga jest idealna, bo nocą trochę strach lecieć tempem 35-40km/h jakie nierzadko tu rozwijam; miałem jedną groźną sytuację, gdy w ostatniej chwili zauważyłem złamaną nad drogą gałąź, na szczęście zdążyłem jeszcze ruszyć kierownicą i mocno dostałem w bark, a nie w głowę. W Terespolu na dworcu pełne dziadostwo, dalej jest w remoncie, dojście na perony po kupie błota, bilety kupuje się w obskurnym baraczku, a jedyną firmą która funkcjonuje w starym budynku dworca jest sklep mięsny. Jako, że do pociągu miałem jeszcze niemal 2h (efekt bardzo szybkiej jazdy) pokołowałem trochę po Terespolu szukając jakiegoś baru, ale w tej dziurze i tego nie znalazłem. Dobrze, że przynajmniej pociąg podstawiono bardzo wcześnie i można się było ogrzać, bo na zewnątrz było 5'C i dalej potężnie wiało. Załatwiłem się tu już drugi raz na telefonie, po 5min rozmowie przekonałem się że automatycznie przełączył mi się na białoruskiego operatora - i będę musiał płacić za roaming :(. Powrót pociągiem bez problemów, w Warszawie przez 15km z dworca jeszcze powalczyłem o utrzymanie wysokiej średniej :))
Wyjazd bardzo udany, trafiłem z wiatrem po prostu idealnie, na tak długiej trasie odcinków, gdzie mi przeszkadzał było niewiele, natomiast tak długiego odcinka z tak silnym wiatrem w plecy jeszcze dotąd nie miałem okazji pokonywać.
Zdjęcia z wycieczki
Zaliczone gminy - 19 (SULEJÓWEK, ZIELONKA, Stanisławów, Dobre, Korytnica, Liw, WĘGRÓW - miasto powiatowe, Sokołów Podlaski - wieś, SOKOŁÓW PODLASKI - miasto powiatowe, Repki, DROHICZYN, Siemiatycze - wieś, SIEMIATYCZE - miasto powiatowe, Sarnaki, Konstantynów, Janów Podlaski, Rokitno, Terespol - wieś, TERESPOL)
Dane wycieczki:
DST: 236.80 km AVS: 31.93 km/h
ALT: 985 m MAX: 69.90 km/h
Temp:7.0 'C
Komentarze
Myślę, że Wilk nie jeden raz już udowodnił, że radzi sobie w różnych warunkach, więc komentarze tego typu są niestosowne. Przykładem jest chociażby wpis z 11.12.2010. Pokusiłabym się wręcz o stwierdzenie, że w tej wycieczce tkwiła strategia:)
To, że miewacie odmienne zdania na różne kwestie nie uprawnia Was jeszcze, aby deprecjonować czyjeś osiągnięcia.
rudzisko - 09:17 niedziela, 13 lutego 2011 | linkuj
To, że miewacie odmienne zdania na różne kwestie nie uprawnia Was jeszcze, aby deprecjonować czyjeś osiągnięcia.
rudzisko - 09:17 niedziela, 13 lutego 2011 | linkuj
Czarnamamba, śmiech mnie ogarnął jak przeczytałem to co napisałaś: "przejedź sobie maraton to pogadamy", hahaha. A ty kim jesteś Mają Włoszczowską? Naprawdę komiczne. Jeździłem z kilkoma osobami, które brały udział w maratonach i jakoś ich forma na prostej szosie nie była rewelacyjna, może za mało błota mieli na zębach, bo jakoś bez problemu dotrzymywałem im kroku, a raczej to oni czasem mieli problem z dotrzymaniem kroku zwykłemu sakwiarzowi. Postaraj się kiedyś obładować swój rower 30/40 kilogramowym bagażem i zrób z tymi gratami kilka tysięcy km, to wtedy się dowiesz co to znaczy prawdziwe zmęczenie.
A tak na marginesie to kto wam zabronił zrobić jeszcze dłuższej trasy jadąc na wschód. Jakoś żadne z was "kozaków", którzy jeżdżą tylko w domu "wokół telewizora" bądź (tak wynika z waszych postów) zawsze ciągną pod wiatr gorzej niż koń pod górę nie zdecydował się zrobić ponad 200 kilometrów.
Graty za dystans, i tak jak pisze Misiacz, Wilku olej takich, szkoda się denerwować. stamper - 09:09 niedziela, 13 lutego 2011 | linkuj
A tak na marginesie to kto wam zabronił zrobić jeszcze dłuższej trasy jadąc na wschód. Jakoś żadne z was "kozaków", którzy jeżdżą tylko w domu "wokół telewizora" bądź (tak wynika z waszych postów) zawsze ciągną pod wiatr gorzej niż koń pod górę nie zdecydował się zrobić ponad 200 kilometrów.
Graty za dystans, i tak jak pisze Misiacz, Wilku olej takich, szkoda się denerwować. stamper - 09:09 niedziela, 13 lutego 2011 | linkuj
Zazdroszczę Ci, że miałeś czas wyjechać w tygodniu. Sam myślałem o trasie co najmniej do Wawy, a może i B-stoku, ale niestety weekend już nie dał takich warunków ;)
aard - 06:28 niedziela, 13 lutego 2011 | linkuj
Wilk:
1) Bardzo lubię czytać Twoje wpisy, są rewelacyjne!
2) Podziwiam Twoje wyprawy i ekstremalne wyjazdy (np. Finlandia), gdzie jak przypuszczam - nie dałbym rady.
3) Podziwiam Twoją kondycję, nie sądzę, bym kiedykolwiek mógł Ci dorównać, zresztą nawet nie próbuję.
4) Łyżka dziegciu na koniec - po jaką cholerę się tak awanturujesz z tymi i owymi? Krótko mówiąc, niesamowicie szanuję Cie jako rowerzystę, globtrotera, wyczynowca - powiedz mi tylko, po co to całe awanturnictwo? Misiacz - 22:34 sobota, 12 lutego 2011 | linkuj
1) Bardzo lubię czytać Twoje wpisy, są rewelacyjne!
2) Podziwiam Twoje wyprawy i ekstremalne wyjazdy (np. Finlandia), gdzie jak przypuszczam - nie dałbym rady.
3) Podziwiam Twoją kondycję, nie sądzę, bym kiedykolwiek mógł Ci dorównać, zresztą nawet nie próbuję.
4) Łyżka dziegciu na koniec - po jaką cholerę się tak awanturujesz z tymi i owymi? Krótko mówiąc, niesamowicie szanuję Cie jako rowerzystę, globtrotera, wyczynowca - powiedz mi tylko, po co to całe awanturnictwo? Misiacz - 22:34 sobota, 12 lutego 2011 | linkuj
Maratony są dla tych, którzy mają radochę ze ścigania, jazda rekreacyjna jest dla tych, którzy mają frajdę z samej jazdy. A branie udziału w zawodach czy maratonach nie świadczy w żaden sposób o kondycji czy wytrzymałości. Osoby używające tego argumentu jako świadectwa swojej siły są dość komiczne:)
Jeśli jesteś w stanie jechać na maratonie, podziwiać przy tym widoku, robić fotki, chłonąć i kontemplować naturę w koło i poznawać miejskie zwyczaje i kuchnię to wtedy jest się czym chwalić ^^ Sorki Wilk, za robienie forum ze wpisu:]
Jakbym mojemu dziadkowi podał 3 batony energetyczne, dwa żele i hektolitry isostara a przy tym wysmarował go bengayem od stóp po szyję..to też by przejechał maraton ^^
MikeBiker - 21:30 sobota, 12 lutego 2011 | linkuj
Jeśli jesteś w stanie jechać na maratonie, podziwiać przy tym widoku, robić fotki, chłonąć i kontemplować naturę w koło i poznawać miejskie zwyczaje i kuchnię to wtedy jest się czym chwalić ^^ Sorki Wilk, za robienie forum ze wpisu:]
Jakbym mojemu dziadkowi podał 3 batony energetyczne, dwa żele i hektolitry isostara a przy tym wysmarował go bengayem od stóp po szyję..to też by przejechał maraton ^^
MikeBiker - 21:30 sobota, 12 lutego 2011 | linkuj
"Wytrzymacie 3 tygodnie na tej wyspie - to możemy pogadać :))"
Hehe. Przejedz maraton - to możemy pogadać :P MAMBA - 21:13 piątek, 11 lutego 2011 | linkuj
Hehe. Przejedz maraton - to możemy pogadać :P MAMBA - 21:13 piątek, 11 lutego 2011 | linkuj
dystans swietny i to ze byl wiatr z zachodu nie ma tutaj wiekszego znaczenia. chyba duza czesc [jak nie wiekszosc] osob, ktore jezdza na rowerze dla czystej przyjemnosci przynajmniej czasami patrzy na prognozy wiatru i przy mocniejszych podmuchach stara sie jakos optymalnie ulozyc trase, np z wiatrem w otwartym terenie, a pod wiatr w zalesionym. Wszak chyba jazda ma z zalozenia sprawiac przyjemnosc, a nie byc meczarnia ;-)
olo - 22:15 czwartek, 10 lutego 2011 | linkuj
Co by nie mówić Michał - respect;) Ja sporo mniej dziś, ale u mnie jakby wiało na północ, więc wszystkie koksy z tekstami "łe leciał z wiatrem" niech się schowają;)
Na taki dystans chyba poczekam jeszcze, zdaje się że moja forma jeszcze nie ta;)
pzodrower Ksiegowy - 19:53 czwartek, 10 lutego 2011 | linkuj
Na taki dystans chyba poczekam jeszcze, zdaje się że moja forma jeszcze nie ta;)
pzodrower Ksiegowy - 19:53 czwartek, 10 lutego 2011 | linkuj
Jak tylko z wiatrem to nie kosztowało aż tyle zaangażowania i wytrenowania ;)
kris91 - 23:36 środa, 9 lutego 2011 | linkuj
Gratuluje przejechania tych kilometrow...domyslam sie ze kosztowalo to sporo wysilku i pracy wlozonej w pedałowanie...Pozdrawiam:)
misiak2101 - 21:18 środa, 9 lutego 2011 | linkuj
Rodziny do Terespola nie przeprowadzę:) Poza tym już w samych okolicach Skrzeszewa są naprawdę fajne tereny na rower
tranquilo - 18:00 środa, 9 lutego 2011 | linkuj
heh, wiedziałem że przy tym wietrze szybko się znajdzie cwany do jazdy na wschód :P
Ładna traska i średnia! Jak mi tylko szwy zdejmą to wsiadam z powrotem na rower [; waxmund - 17:27 środa, 9 lutego 2011 | linkuj
Ładna traska i średnia! Jak mi tylko szwy zdejmą to wsiadam z powrotem na rower [; waxmund - 17:27 środa, 9 lutego 2011 | linkuj
Piękna trasa:)
Zbieram się, żeby w tym roku zrobić identyczną, tylko trochę krótszą - z metą w Skrzeszewie.
A jak ruch na drodze? Z doświadczenia wiem, że w tych okolicach lubią hulać TIRy kamikadze - przed którymi, żaden kask nie obroni. tranquilo - 13:35 środa, 9 lutego 2011 | linkuj
Zbieram się, żeby w tym roku zrobić identyczną, tylko trochę krótszą - z metą w Skrzeszewie.
A jak ruch na drodze? Z doświadczenia wiem, że w tych okolicach lubią hulać TIRy kamikadze - przed którymi, żaden kask nie obroni. tranquilo - 13:35 środa, 9 lutego 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!