wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 317429.70 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.26%)
  • Czas na rowerze: 578d 00h 01m
  • Prędkość średnia: 22.77 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>200km

Dystans całkowity:150814.69 km (w terenie 220.00 km; 0.15%)
Czas w ruchu:6222:14
Średnia prędkość:23.99 km/h
Maksymalna prędkość:80.19 km/h
Suma podjazdów:1011035 m
Suma kalorii:470843 kcal
Liczba aktywności:434
Średnio na aktywność:347.50 km i 14h 22m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 28 kwietnia 2014Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wycieczka, >500km
Kot z Wilkiem jadą do Berlina ;))

Pod koniec kwietnia planowałem jakąś długą jednodniówkę, a jako że ostatnio utrzymują się wiatry ze wschodu - padło na Berlin. Trasa z Warszawy do Berlina prowadzi przez Poznań - więc od razu pomyślałem o Kocie, która wraz z mężem Krzyśkiem ma już na koncie niejedną trasę podobnej skali trudności; a o której rowerowych przygodach czytałem już nieraz. A taka trasa jak Berlin - to wręcz idealna okazja do poznania się osobiście z ludźmi, którzy dzielą z nami rowerową pasję.

Ruszam z Warszawy przed 13, początek mało ciekawy, częściowo pod wiatr, dopiero za Łowiczem warunki się poprawiły, a zapowiadane przelotne opady nie zmaterializowały się. Trasa z Warszawy do Poznania jest śmiertelnie nudna, jedyne urozmaicenie to pagórkowaty odcinek pomiędzy Kołem a Koninem, który pokonuję już po zmierzchu. Za to droga dobrej jakości, a dziś dodatkowo ruch był bardzo mały. Na drugi postój zatrzymuję się na stacji w Golinie, po nim jeszcze koło 3h nocnej jazdy do Poznania i tam spotykam się z Kotem. Szybko jedziemy do domu na obiad (2 w nocy to idealny czas ;)), tam poznaję Krzyśka.

Po szybkim posiłku i krótkiej pogawędce - ruszamy na na trasę. Przez Poznań przebijamy się błyskawicznie, miasto o tej godzinie zupełnie puste. Od samego początku Krzysiek dyktuje szybkie tempo, koło 30km/h, więc głównie wiozę się na kole ;). Noc w miarę ciepła, zimniej robi się koło świtu, szczególnie na łąkach, gdzie witają nas malownicze mgły i dużo wilgoci. Na postój zatrzymujemy się na stacji w Zbąszyniu, ciepłe kawa i herbata są w sam raz na takie warunki. Z kolejnymi kilometrami szybko zaczyna się ocieplać, trasa ciekawa i mocno urozmaicona, nie to co nudna szosa do Poznania. Są lasy, są małe pagóreczki, są drogowe ciekawostki jak solidna lubuska kostka w Jeziorach, jest wreszcie atrakcja nie do przebicia, czyli gigantyczna statua Chrystusa w Świebodzinie, fajnie oświetlona porannym słońcem ;))

Ze Świebodzina odbijamy na południowy-zachód i leśnymi terenami docieramy do Krosna Odrzańskiego, tam postój pod marketem, a w czasie zakupów Marzena dowiedziała się od miejscowego policjanta-rowerzysty, że krajówka na Gubin, której trochę się obawialiśmy jest na rower bardzo wygodna a ruch niewielki. I sprawdziło się to w rzeczywistości, po szybkiej leśnej jeździe meldujemy się w Gubinie, gdzie stajemy na ostatni postój w Polsce, ze względu na szybkie tempo jakie cały czas utrzymywaliśmy czasu na postoje było w nadmiarze, więc nie trzeba było się spieszyć. Po obowiązkowych fotkach na granicy - wjeżdżamy do Niemiec, pierwszy kawałek zaraz za Gubinem to najładniejszy odcinek naszej trasy, zupełnie boczne dróżki, głównie w lesie, sporo pagóreczków, kilka niebrzydkich miasteczek, pogoda idealna, aż się chciało jechać, tutaj mijają 24 godziny na trasie, w które pokonałem 545km. W Berlinie byłem też 2 lata temu, ale wtedy od Świebodzina jechałem innymi drogami, granicę przekraczałem we Frankfurcie - tamta trasa była o wiele gorsza od dzisiejszej, znacznie bardziej ruchliwa i mniej widokowa, pomysł jazdy dłuższym wariantem przez Gubin był strzałem w dziesiątkę.

Po najciekawszym kawałku w Niemczech stanęliśmy sobie na postój nad jeziorem Oelsener, im bliżej było Berlina tym więcej spotykaliśmy jezior, przecinaliśmy całą masę kanałów składających się na skomplikowaną sieć wodną okolic Berlina, w paru miejscach widoki były jak na Mazurach, dotąd nie zdawałem sobie sprawy, że w tak bliskiej odległości od Berlina jest całkiem spore pojezierze. Im bliżej stolicy tym ruch robił się coraz większy, więc parę razy skorzystaliśmy z pozamiejskich ścieżek, jedna całkiem fajna, z leśnym odcinkiem, po króciutkich interwałowych pagóreczkach. Końcówka już mniej przyjemna, jazda typowo miejska, a po takim dystansie w nogach ciągłe ruszanie i hamowanie nie jest za przyjemne. Dobrym pomysłem był odjazd z lotniska Schonefeld, nie z centrum Berlina, co oszczędziło nam dobrych 20km po zwartej zabudowie miejskiej, a sam Berlin nie jest tak atrakcyjnym miastem by było czego specjalnie żałować.

Powrót autobusem z 3 rowerami to zawsze pewne wyzwanie, kierowca od razu zaczął gadkę żeby rowery składać i opakować, ale na widok Kota i informacji ile dziś przejechaliśmy - szybko zmiękł, nawet nam pomógł w załadunku, kolejny powód dla którego warto mieć dziewczynę w składzie ;)) Całą podróż do Poznania przegadaliśmy, to chyba najskuteczniejsza metoda walki z sennością, żegnamy sie na dworcu w Górczynie, Kot i Krzysiek mieli jeszcze kawałek rowerami do domu, mnie czekało jeszcze parę godzin podróży autokarem do Warszawy.

Wyjazd bardzo udany - świetne towarzystwo, fajna trasa, doskonała pogoda, a jak na taki długi dystans "weszła w nogi" bardzo przyzwoicie, ale to z pewnością zasługa tego, że od Poznania niemal cała trasę jechałem na kole Kota i Krzyśka. Od czasu do czasu coś mnie tam pobolewało, ale na tak długich dystansach to norma, do tego w tym roku wreszcie nie mam żadnych problemów z siedzeniem, co potrafi nieźle uprzykrzyć życie na tak długich trasach. Dużo podziwu dla Kota, po ponad 350km wcale nie wyglądała na specjalnie zmęczoną, a w przeciwieństwie do mnie sporo udzielała się na przodzie, a tempo utrzymywaliśmy solidne, średnia na całym dystansie od Poznania wynosiła koło 29-30km/h. Przyjemnie było poznać ludzi z podobną pasją, którzy kochają zarówno jazdę długodystansową, jak i wielodniowe podróżowanie z sakwami; liczę, że w przyszłości pewnie jeszcze niejedną ciekawą trasę razem przejedziemy ;))

Zdjęcia z trasy


Zaliczone gminy - 1 (Skąpe)
Dane wycieczki: DST: 647.40 km AVS: 28.31 km/h ALT: 1702 m MAX: 51.20 km/h Temp:16.0 'C
Piątek, 18 kwietnia 2014Kategoria Rower szosowy, Wypad, >100km, >200km
Koło 7 ruszamy na trasę, pierwszy 60km odcinek na Piaski mocno dziurawy (szczególnie odcinek do Żółkiewki), pagóreczków też nie brakowało. Za to za Łęczną zupełne wypłaszczenie, 100km totalnie płaskie, ten rejon to chyba największy płaski teren w Polsce. Ale dzięki temu jechało się dość sprawnie, wiatr też nam pomagał; za Łosicami trochę bocznych dróg - i zaliczamy całą pętlę MP. Nocą docieramy do Siedlec i ostatnim pociągiem (z awarią) docieramy koło 1 do Warszawy, mocno już zmęczeni tym wymagającym wyjazdem.

Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 298.80 km AVS: 25.95 km/h ALT: 1000 m MAX: 51.90 km/h Temp:18.0 'C
Czwartek, 17 kwietnia 2014Kategoria >100km, Rower szosowy, >200km, Wypad
Wspólnie z Krzyśkiem ruszyliśmy na rekonesans trasą MP.
Wcześnie rano dojechaliśmy do Siedlec, kawałek za tym miastem wjechaliśmy na trasę. Pierwsza część dość płaska, pagóreczki zaczęły się kawałek za Lublinem, a od Bychawy towarzyszyły nam już cały czas. W końcówce trochę przeszkadzał wiatr i dziurawe drogi, ale i tereny były sporo ciekawsze, wjechaliśmy już na Roztocze. Kilkanaście km przed Szczebrzeszynem dołączył do nas Kviato i wspólnie, już o zmierzchu zaliczyliśmy fajny podjazd przed tym miastem, na obiad zatrzymaliśmy się w restauracji Klemens, tam też zdecydowaliśmy się przenocować

Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 260.20 km AVS: 25.43 km/h ALT: 1375 m MAX: 61.30 km/h Temp:14.0 'C
Poniedziałek, 14 kwietnia 2014Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka
Po szpilki ;)

Wyjazd nie miał na celu zakupu damskich szpilek, chodziło w nim natomiast o odzyskanie szpilek  do namiotu. Podczas pierwszego noclegu na niedawnym wypadzie na Podkarpacie tak się pechowo złożyło, że zapomniałem zapakować szpilek do bagażu, zorientowałem się, że ich nie mam dopiero na kolejnym noclegu, gdy już było zdecydowanie za późno. Przejechałem, więc trasę zgodnie z planem, szpilki zastępując patykami (przy takim typie gruntu jak w sporej części Polski takie rozwiązanie daje radę). Ale, że szkoda mi było świetnych szpilek, a sprowadzanie ich z zagranicy byłoby bardziej kosztowne niż dojazdy na taką trasę - postanowiłem zorganizować wyprawę ratunkową ;))

Po nieprzespanej nocy ruszam przed 6 z Rzeszowa, pierwsze kilometry mało ciekawe - prawie 50km DK9, która pobocze ma dość wąskie, a ruch o tej godzinie już się zaczyna robić solidny. Ale, że wiatr sprzyja te kilometry szybko mijają, w Majdanie skręcam na Baranów Sandomierski i po jakiś 10km docieram na miejsce niedawnego noclegu. Okazuje się, że wyprawa była skuteczna, znajduję szpilki tam, gdzie jak przypuszczałem je zostawiłem - pozostaje więc przejechać resztę trasy do Radomia. Przejeżdżam Wisłę, w Osieku dopada mnie solidna ulewa, niestety prognoza pogoda na dziś nie pozostawiała wiele złudzeń. Po jakiś 20-30min deszczu przestało padać, zaryzykowałem też jazdę zamkniętą dla ruchu drogą do Staszowa, na czym dobrze wyszedłem, bo remont był już skończony i cały kawałek przejechałem bez samochodów po dobrym asfalcie. Za Staszowem drogi wyschły i najładaniejszy kawałek dzisiejszego dnia, liczne pagóreczki w rejonie Rakowa, Łagowa i Nowej Słupi jechałem w dobrych warunkach. Niestety pod Starachowicami skończyła się dobra jazda i solidnie lunęło, a temperatura spadła aż o 7 stopni do poziomu 6'C. W sporym deszczu jechałem już cały odcinek do Radomia, za przyjemnie nie było - ale przeżyć się dało ;)


Dane wycieczki: DST: 223.30 km AVS: 27.91 km/h ALT: 1349 m MAX: 61.10 km/h Temp:8.0 'C
Wtorek, 8 kwietnia 2014Kategoria Wypad, Rower szosowy, >200km, >100km
Podkarpacie - dzień 6
Dzisiaj znowu mocno wieje, generalnie z południa, więc w pierwszej części trasy wiatr mam częściowo sprzyjający, na zjeździe do Bukowska przekraczam nawet 70km/h, niestety często silnie wieje z boku. Do Iwonicza-Zdroju wjeżdżam wąską dróżką od wschodu, z ostrą 15% ścianką, następnie sprawnie zaliczam rejon Krosna, z miasta wyjeżdżając przez góry do Strzyżowa, gdzie staję na zasłużony postój. Od Strzyżowa znowu zaczęła się męka z wiatrem, do tego w końcówce też sporo dziurawych dróg za Jedliczami; tak więc na nocleg przed Chyrową docieram już solidnie zmordowany.

Zdjęcia


Zaliczone gminy - 18 (Bukowsko, Zarszyn, Besko, RYMANÓW, IWONICZ-ZDRÓJ, Miejsce Piastowe, Krościenko Wyżne, Haczów, KROSNO - miasto powiatowe + powiat grodzki, Korczyna, STRZYŻÓW - miasto powiatowe, Wiśniowa, Wielopole Skrzyńskie, Frysztak, Wojaszówka, Tarnowiec, JEDLICZE, Chorkówka)
Dane wycieczki: DST: 202.10 km AVS: 23.82 km/h ALT: 2245 m MAX: 71.50 km/h Temp:20.0 'C
Niedziela, 6 kwietnia 2014Kategoria Wypad, Rower szosowy, >200km, >100km
Podkarpacie - dzień 4
Na dziś zapowiadano lekkie pogorszenie pogody, przelotne opady i temperaturę koło 12 stopni. To nie jest to na co czekałem - ale tragedii nie ma, więc ruszając rano w deszczu i przy 4'C specjalnie zdołowany nie byłem. Ale w miarę upływu kilometrów, gdy cały czas padało, a temperatura stała w miejscu zaczyna do mnie docierać, że prognozy fatalnie zawiodły, a warunki do jazdy będą tragiczne przez cały dzień, bo deszcz przy tak niskiej temperaturze mocno już przeszkadza. Po ok. 100km (w tym nie brakowało bocznych bardzo dziurawych dróg) docieram do Sieniawy, tam staję na obiad w pizzeri, wreszcie można się rozgrzać. Z Sieniawy ruszam daleko na wschód, aż pod granicę ukrainską, do gminy Horyniec-Zdrój, oczywiście pod wiatr. Tereny ściany wschodniej ładne - mała gęstość zaludnienia, dużo lasów, ma to wiele uroku, ale nie w takich warunkach jak dziś - bo wtedy jedzie się tylko na przejechanie. Z Lubartowa do Wielkich Oczu jadę jakąś fatalną wąziutka dróżką, która z asfaltu przechodzi już w szuter, na szczęśćie na koniec dnia przestało wreszcie padać. Pomimo ciężkich warunków (w deszczu w sumie jechałem ze 160km) udało mi się przejechać całą dzisiejszą trasę, nocuję kawałek za przejściem granicznym w Korczowej.

Zdjęcia


Zaliczone gminy - 12 (Krzeszów, RUDNIK NAD SANEM, ULANÓW, Jarocin, Harasiuki, Kuryłówka, Adamówka, SIENIAWA, Stary Dzików, OLESZYCE, Horyniec-Zdrój, Wielkie Oczy)
Dane wycieczki: DST: 202.20 km AVS: 24.26 km/h ALT: 849 m MAX: 37.50 km/h Temp:5.0 'C
Sobota, 5 kwietnia 2014Kategoria Wypad, Rower szosowy, >200km, >100km
Podkarpacie - dzień 3
Już od rana widać, że dzisiaj to wiatr będzie karty rozdawał - mocno wieje, aż 7m/s ze wschodu, a oczywiście tak wypadło, że jadę głównie na wschód. Duża pętla w rejonie Łańcuta poleciała jeszcze w miarę sprawnie, ale na odcinku Łańcut-Pruchnik-Rokietnica była już ściana płaczu. Cały czas pod wiatr, który szarpie mocnymi porywami, do tego na trasie są zupełnie odkryte tereny, praktycznie bez lasów, do tego całe mnóstwo podjazdów, które pod taki wiatr jedzie się bardzo ciężko. Odetchnąłem dopiero po ponad 120km, gdy odbiłem na Jarosław, a do Przeworska poleciałem już elegancko z wiatrem. Końcówka to płaściutka jazda wzdłuż Sanu, zupełnie puściutką DK 77, nocuję w rejonie Nowej Sarzyny.

Zdjęcia



Zaliczone gminy
- 24 (Krasne, Rakszawa, Żołynia, Białobrzegi, Markowa, Gać, KAŃCZUGA, Jawornik Polski, Zarzecze, PRUCHNIK, Roźwienica, Rokietnica, Chłopice, Pawłosiów, JAROSŁAW - miasto powiatowe, Wiązownica, Jarosław-wieś, Przeworsk-wieś, PRZEWORSK - miasto powiatowe, Tryńcza, Grodzisko Dolne, Leżajsk-wieś, LEŻAJSK - miasto powiatowe, NOWA SARZYNA)
Dane wycieczki: DST: 208.90 km AVS: 24.43 km/h ALT: 1802 m MAX: 56.40 km/h Temp:13.0 'C
Piątek, 4 kwietnia 2014Kategoria Wypad, Rower szosowy, >200km, >100km
Podkarpacie - dzień 2
Rano szybko docieram do Baranowa Sandomierskiego, tam wizyta pod pięknie położonym zamkiem, ładnie się prezentującym w porannym słońcu. Bo od rana zapowiada się piękna pogoda, szybko robi się ciepło, jest piękne słońce, umiarkowany wiatr raczej sprzyja. Zaliczam gminy w rejonie Mielca i Dębicy, tam wjeżdżam na krajową 4-kę, zaskakująco ruch jest tam w normie, mało tirów, a pobocze szerokie, więc jazda elegancka. Sprawnie docieram do Rzeszowa, jeszcze robię pętlę na południe od miasta i na nocleg rozkładam się na szczycie sporego szutrowego podjazdu za Tyczynem.

Zdjęcia


Zaliczone gminy - 24 (BARANÓW SANDOMIERSKI, Padew Narodowa, Tuszów Narodowy, Gawłuszowice, Borowa, Czermin, Mielec-wieś, MIELEC - miasto powiatowe, Niwiska, PRZECŁAW, Wadowice Górne, RADOMYŚL WIELKI, Czarna, Żyraków, DĘBICA - miasto powiatowe, Dębica-wieś, Ostrów, ROPCZYCE - miasto powiatowe, SĘDZISZÓW MAŁOPOLSKI, Iwierzyce, Świlcza, Lubenia, TYCZYN, BŁAŻOWA)

Dane wycieczki: DST: 229.90 km AVS: 26.43 km/h ALT: 954 m MAX: 61.10 km/h Temp:16.0 'C
Sobota, 1 marca 2014Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
Wschodnia Wielkopolska - dzień 3

Rano zupełnie inne warunki - mgła tak gęsta, że widać na 50m, na drodze do Władysławowa trzeba było uważać na samochody wyłaniające się z naprzeciwka ;). Sprawnie zaliczam Rychwał, Grodziec i Rżgów, kawałek przed Koninem spotykam się z Vagabondem, z którym umówiliśmy się na dzisiejsza jazdę. Razem jedziemy na Kazimierz Biskupi (tam robimy postój), rejony na północ od Konina już ciekawsze niż bardzo nudna część Wielkopolski na południe od tego miasta. Tutaj zaczyna się już pojezierze, jest trochę jeziorek, bagien - jednym słowem trasa sporo bardziej urozmaicona. Razem przejechaliśmy szutrowy kawałek nad jeziorami Suszewskim i Kownackim, wyszło tez słońce, więc jazda była całkiem przyjemna. W Skulsku wjeżdżamy na krajówkę, w Ślesinie robimy postój nad jeziorem na ładnie urządzonym brzegu. Kolejny punkt programu - to słynna bazylika w Licheniu, największy kościół w Polsce, który miałem okazję widzieć po raz pierwszy. Kunsztem wykonania to może wrażenia nie robi (są nawet elementy z plastiku ;), ale rozmiarami z pewnością, też niebrzydko wkomponowany w okolicę, pod bazyliką ładny park. Jednym słowem - obiekt który zdecydowanie najmocniej zapadł mi w pamięć z całego tego wyjazdu. W Licheniu żegnam się z Robertem wracającym do Konina (podziękowania za wspólną jazdę!) i jadę na pociąg do Koła, niestety niemal całość pod wiatr, głównie pod odkrytym terenie, tak więc na dworzec (ładnie odnowiony) dojechałem już zmarznięty, cały dzień dawało mi się też we znaki kolano .

Wyjazd udany, udało się zaliczyć całą planowaną trasę, dystanse ambitne - pierwsze gminy w tym roku zdobyte!

Zdjęcia


Zaliczone gminy
-  11 (Władysławów, RYCHWAŁ, Grodziec, Rżgów, Stare Miasto, Kazimierz Biskupi, Ostrowite, Orchowo, Skulsk, Kramsk, Osiek Mały)
Dane wycieczki: DST: 210.00 km AVS: 24.66 km/h ALT: 523 m MAX: 54.60 km/h Temp:7.0 'C
Piątek, 28 lutego 2014Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
Wschodnia Wielkopolska - dzień 2

Kolejnego dnia już trochę gorsze warunki, rankiem zimno, koło 0, w nocy był lekki przymrozek, bo namiot był przymarznięty. Odbijam na południe, w kierunku Grabowa nad Prosną, kawałek dalej najciekawszy odcinek dzisiejszego dnia - czyli pagórki w rejonie Mikstatu, nie spodziewałem się tu takich górek, a wjeżdżało się nawet na 220m, ciekawe urozmaicenie na zupełnie płaskiej trasie. Odpoczywam w Ostrowie Wielkopolskim na rynku, następny odcinek to szybka jazda z wiatrem pod Pleszew. Wkrótce orientuję, że na szytce z przodu mam spory pęcherz, w miejscu które było przebite na trasie do Olszytna i "zaklejone" uszczelniaczem. Po kilkunastu kolejnych km pęcherz strzela - i leżę, bo nie mam zapasowej szytki. Dolałem jeszcze uszczelniacza, ale że nic to nie dawało pojechałem na obręczy, na szytce jedzie się w ten sposób lepiej niż na oponie, na płaskim koło 20km/h da się jechać, ale komfort takiej jazdy żaden. Po ponad 10km w końcu się tu uszczelniło i na ciśnieniu koło 5 atmosfer pojechałem dalej, jeszcze raz po drodze uszczelniacz puścił. Generalnie pokazało to duże minusy szytek, uszczelniacz daje zero pewności, szczególnie gdy chcemy poprawnie nabić szytkę do 8-10 atmosfer, to raczej jednorazówka. Szytka to trochę lepsze rozwiązanie do samej jazdy, przyjemniej się na nich jeździ, lepiej amortyzują - ale finansowo w porównaniu do opon to przepaść, szytki są wiele droższe od opon, a przebite już dają zero pewności na dłuższej trasie, może uszczelniacz zadziała, może nie...

Dociągnąłem kawałek za Tuliszków, gdzie zrobiłem zakupy, nocuję tuż przy drodze.

Zdjęcia



Zaliczone gminy - 18 (Czajków, Doruchów, MIKSTAT, Sieroszewice, Ostrów Wielkopolski-wieś, Przygodzice, OSTRÓW WIELKOPOLSKI - miasto powiatowe, RASZKÓW, Kotlin, PLESZEW - miasto powiatowe, Czermin, Chocz, Blizanów, Gołuchów, STAWISZYN, Żelazków, Mycielin, TULISZKÓW)
Dane wycieczki: DST: 223.10 km AVS: 26.67 km/h ALT: 721 m MAX: 48.20 km/h Temp:8.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl