wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 319318.44 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.26%)
  • Czas na rowerze: 581d 11h 01m
  • Prędkość średnia: 22.77 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>100km

Dystans całkowity:238153.82 km (w terenie 665.00 km; 0.28%)
Czas w ruchu:10350:56
Średnia prędkość:22.86 km/h
Maksymalna prędkość:87.20 km/h
Suma podjazdów:1827518 m
Maks. tętno maksymalne:177 (94 %)
Maks. tętno średnie:151 (80 %)
Suma kalorii:580913 kcal
Liczba aktywności:1036
Średnio na aktywność:229.88 km i 10h 00m
Więcej statystyk
Piątek, 12 listopada 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
III dzień - Sękowa - Przeł. Małastowska (604m) - Konieczna - [SK] - Bardejov - Przeł. Wysowska (610m) - [PL] - Wysowa - Kwiatoń - Przeł. Małastowska (604m) - Sękowa

Dzisiejszego dnia razem z Jackiem ruszamy do Bardejova. Od rano bardzo mocno wieje, generalnie z południa, więc pierwsze kilometry ciężkie. Na starcie zaliczamy podjazd pod przełęcz Małastowską, na na której znajduje się ładny cmentarzyk wojenny z okresu I wojny światowej. W tym rejonie w 1915 toczyły się bardzo ciężkie walki, w których poległy dziesiątki tysięcy żołnierzy, w wyniku przełamania frontu pod Gorlicami wojskom austro-węgierskim i niemieckim udało się dojść aż za Lwów, po obu stronach walczyli w zaborczych armiach również Polacy. Z Magury pagórkowatym terenem kierujemy się w stronę Słowacji - pogoda robi się coraz gorsza, na płaskim kawałku przed granicą wywiało nas niemiłosiernie, na Słowacji natomiast zaczęło mocniej lać. Do Bardejova docieramy więc w deszczu , odpoczynek i ciepła zupa w knajpie bardzo dobrze nam zrobiły.

W drodze powrotnej jeszcze przez chwilę padało, ale jeszcze na Słowacji wyraźnie się przejaśniło, wkrótce mieliśmy słońce i błękitne niebo. Do Polski wracamy przez mało znaną przełęcz Wysowską (610m), końcowy odcinek bardzo trudny - 15% po szutrowej nawierzchni, po deszczu oczywiście w sporym błocie. Podjazd z pewnością trudny, ale i ciekawy, choć nie są to drogi optymalne na szosówkę :). Już po polskiej stronie jedziemy przez Wysową, następnie pięknym skrótem przez Kwiatoń podziwiając wspaniałe krajobrazy Beskidu Niskiego. Zaliczamy też bardzo trudny podjazd do Nowicy (znowu 14-15%) - w tym rejonie kolarskich wyzwań nie brakuje, obaj z Markiem jesteśmy pd wrażeniem formy Jacka, który mimo że w tym sezonie przejechał tylko 80km to na podjazdach zostaje minimalnie! Z Nowicy jedziemy stokami Magury Małastowskiej, powyżej przełęczy - na zjeździe na samą przełęcz łapię gumę z przodu. Pierwsza wymiana - i za chwilę znowu guma! Postanawiam więc zmienić oponę, bo stara lekko naderwała się przy styku z obręczą (w przypadku opon szosowych wystarczy minimalne naruszenie opony i trzeba ją zmieniać, niestety na szutrowe drogi się nie nadają). Jacek i Marek pojechali do Sękowej (nie było sensu czekania i marznięcia bo wraz ze zmrokiem temperatura szybko spadła do 3'C), ja zmieniłem oponę i już bez sensacji po ciemku zjechałem na dół.

Po smacznym obiedzie (autorstwa żony Jacka Urszuli :) długo sobie pogadaliśmy, bawiąc się przy okazji z niezwykle żywymi 3-miesięcznymi szczeniakiem i kociakiem, żyjącymi w doskonałej komitywie. Wielkie dzięki dzięki dla Urszuli i Jacka za gościnę i miłe towarzystwo!

Zmiana przedniej opony na zapasową GP Supersonic

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 105.40 km AVS: 20.01 km/h ALT: 1417 m MAX: 50.20 km/h Temp:8.0 'C
Czwartek, 11 listopada 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
II dzień - Mielec - Sędziszów Małopolski - Iwierzyce - Wielopole Skrzyńskie - Frysztak - Odrzykoń - Krosno - Chorkówka - Jedlicze - Dębowiec - Sękowa

Drugi dzień wyjazdu upływa pod kątem zaliczania gmin, które Marek kolekcjonuje; to całkiem ciekawa motywacja do jazdy, w przyszłym sezonie sam będę się musiał nad tym zastanowić. Rano zimno 4-5'C, ale temperatura szybko rośnie, rychło przekraczając 10'C. Jedzie się całkiem przyzwoicie, w pierwszej części dnia nam nie wieje. Przed Wielopolem zaczynają się już konkretniejsze podjazdy i tak jest właściwie już do końca dnia. Studiując mapę w rejonie Frysztaku orientujemy się że dość blisko są ruiny zamku w Odrzykoniu, więc postanawiamy o nie zahaczyć. Podjazd pod zamek okazał się bardzo wymagający - aż 13%, a końcowa szutrowa ścieżka pod same ruiny aż 18%! Ruiny bardzo malownicze, świetnie wkomponowane w skalny teren - z pewnością warto było tutaj zajrzeć.

Zjeżdżamy do Krosna, zaliczamy jeszcze kilka gmin i kierujemy się na Sękową walcząc z coraz bardziej dającym się we znaki wiatrem. W końcówce łapie nas też mały deszczyk, już mocno zmęczeni trasą nocą docieramy do Sękowej, gdzie bardzo wygodnie nocujemy u dobrego znajomego Marka - Jacka.

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 178.20 km AVS: 22.90 km/h ALT: 1560 m MAX: 56.60 km/h Temp:12.0 'C
Środa, 10 listopada 2010Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
I dzień - Warszawa - Góra Kalwaria - Kozienice - Czarnolas - Zwoleń - Ożarów - Sandomierz - Tarnobrzeg - Baranów Sand. - Mielec

Po niepowodzeniu z trasą po Lubelszczyźnie w listopadzie postanowiłem się wybrać na jeszcze jeden wyjazd, tym razem już bez namiotu - i z kolegą (na części trasy). Z Transatlantykiem umawiamy się w Ożarowie; więc jako że czeka mnie bardzo długi odcinek ruszam z Warszawy jeszcze przed świtem, niestety w mocnym deszczu. Była okazja do wypróbowania nowego stroju przeciwdeszczowego, ostatni zakupiony jeszcze na Islandię (w 2007) dożył już swoich dni. Cudów nie ma - kurtka lekko nasiąka, ale w porównaniu do starszej jest wyraźna poprawa, przede wszystkim woda w nią znacznie mniej wsiąka, będę jeszcze musiał poeksperymentować z warstwą pod kurtkę. Lało niemal 50km, dopiero gdzieś w rejonie Magnuszewa się uspokoiło. Dobrze że zdecydowałem się na trasę przez Sandomierz, nie Radom - bo na tej jest dużo więcej lasów, a dzisiaj nieźle wieje z południowego zachodu.

W Czarnolesie pod dworkiem Jana Kochanowskiego robię krótki odpoczynek, postanowiłem nasmarować rzeżący po deszczu łańcuch - no i po tej operacji okazało się że jazda na dużej tarczy jest niemal niemożliwa - łańcuch skacze przy każdym mocniejszym depnięciu, przesadziłem z dojeżdżaniem starego napędu (ponad 20tys km bez żadnego cudowania ze zmianą łańcuchów!), zaskoczyło mnie tylko to że napęd przestał działać tak nagle. Musiałem więc jechać głównie na małej tarczy, więc przy prędkościach powyżej 25km/h były już duże problemy. Na spotkanie z Markiem w Ożarowie spóźniłem się parę minut, razem ruszamy na Sandomierz do którego docieramy już nocą, zwiedzając pięknie podświetloną starówkę - było nie było - miejsce działalności najsłynniejszego polskiego rowerzysty - Ojca Mateusza :))

Dalej przebijamy się w korku przez remontowany most na Wiśle i długo jedziemy przez Tarnobrzeg, dopiero za miastem robi się przyjemniej. Ostatni postój robimy przed pięknym pałacem w Baranowie Sandomierskim, również elegancko podświetlonym. Do Mielca docieramy ok.19, nocujemy w schronisku młodzieżowym, niestety kuchnia nie działała, więc na obiad pozostał nam suchy prowiant.

Zdjęcia z komórki

Dane wycieczki: DST: 264.60 km AVS: 24.24 km/h ALT: 819 m MAX: 56.20 km/h Temp:10.0 'C
Piątek, 5 listopada 2010Kategoria Wycieczka, Rower szosowy, >100km
Warszawa - Grójec - Warka - Góra Kalwaria - Warszawa

Do Grójca pod mocny wiatr, w planach miałem powrót szosą krakowską, ale jako że wiało silnie z zachodu - postanowiłem wykorzystać okazję i pojechać równo z wiatrem do Warki. Ten kawałek zasuwało się pięknie, właściwie cały czasy powyżej 30km/h, także i za Warką wiatr sprzyjał. Niestety zaczął się duży ruch (piątkowe wyjazdy za miasto) i odcinek od mniej więcej Coniewa jechało się już marniutko tym bardziej, że zrobiło się ciemno i zaczęło mocniej padać.

Mimo mocnego wiatru zadziwiająco ciepło - aż 14'C
Dane wycieczki: DST: 114.10 km AVS: 24.63 km/h ALT: 414 m MAX: 40.00 km/h Temp:14.0 'C
Środa, 3 listopada 2010Kategoria Wypad, Treking, >200km, >100km
Warszawa - Węgrów - Sokołów Podlaski - Sarnaki - Konstantynów - Janów Podlaski - Bohukały

Ruszam ok.7 pogoda niespecjalna, sporo chmur - ale dość ciepło (8'C) i nie pada. Pierwsze kilometry nieciekawe - długi przejazd przez Warszawę w godzinach szczytu, dopiero za Sulejówkiem ruch się uspokaja. Do Sokołowa Podlaskiego trasa nudnawa, jedzie się w miarę sprawnie, wiatr jest raczej korzystny. W Sokołowie robię postój i zakupy, dalej jest już ciekawiej - trochę góreczek, ciekawy rejon Bugu. Nowy most na tej rzece jest już niemal gotowy, szkoda trochę starej, drewnianej nawierzchni - ale to już się nie wróci...

Do skrętu na Lublin jechało się dobrze, później 10km do Sarnaków już pod wiatr, w miasteczku postój, już widzę że czeka mnie nocna jazda, bo planowanego dystansu ok.200km przed zmierzchem nie przejadę - niestety listopad pod tym względem jest fatalny na rower. Trochę się wkurzyłem, gdy okazało się że zapomniałem zabrać tylną lampkę, ale jadąc z sakwami zawsze można liczyć na odblaski, kurtkę też mam mocno odblaskową - a to w sumie daje więcej niż sama lampka. Noc złapała mnie przed Janowem, tam jeszcze robiłem zakupy, po czym już nocą przejechałem ok. 20km, na drodze było zupełnie pusto, mijał mnie może samochód na 5min. Na nocleg rozstawiam się w lasku za Bohukałami

Zdjęcia

Dane wycieczki: DST: 205.50 km AVS: 23.49 km/h ALT: 706 m MAX: 40.40 km/h Temp:10.0 'C
Środa, 27 października 2010Kategoria Wycieczka, Rower szosowy, >100km
Warszawa - Grójec - Warka - Góra Kalwaria - Warszawa

Niezła pogoda, niemal cały czas słonecznie, warunki wietrzne też trafiłem dobre. Kilka leśnych odcinków z pięknymi barwami jesieni
Dane wycieczki: DST: 114.10 km AVS: 25.26 km/h ALT: 332 m MAX: 41.20 km/h Temp:8.0 'C
Wtorek, 26 października 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Leszno - Kampinos - Sochaczew - Śladów - Wyszogród - Nowy Dwór Maz. - Czosnów - Warszawa

Kolejna, tym razem już długa trasa by sprawdzić czy z nogami wszystko ok. Ruszam późno, już po 12, przejazd przez Warszawę tragiczny - najpierw potężny korek na Łopuszańskiej (już dobre pół roku budują skrzyżowanie z Alejami Jerozolimskimi), następnie zamknięta Dźwigowa (poprawa spartolonego remontu). Objazd Dźwigowej wymagałby dobrych paru km, więc spróbowałem przejechać nad wiaduktami, dało radę tylko musiałem przenieść rower przez płot w bardzo niewygodnym miejscu, tuż nad samym wiaduktem, 5m nad jezdnią :). Cały pierwszy odcinek do Sochaczewa mam równo pod wiatr, na szczęście jest sporo terenów zabudowanych. Po słonecznej pogodzie w Warszawie nie ma już śladu, zrobiło się 5'C i zaczęło padać, na szczęście nie za mocno - takie warunki były już właściwie do końca, lekko siąpiło co chwilę. Za Sochaczewem jedzie się już lepiej, przed Śladowem ładny kawałek przez las, po skręcie na Wyszogród widzę znak, że droga również jest zamknięta (most na Bzurze w remoncie). Zaryzykowałem jazdę i okazało się, że rowerem spokojnie dało się przejechać, na moście nic nie robią.

Od Wyszogrodu wjeżdżam na drogę krajową 62, słynną z chyba najbardziej chamskich kierowców w Polsce. Ruch jest tu bardzo dotkliwy, a jego gros stanowią tiry z Pribałtyki, dla których przepisy ruchu drogowego nie mają większego znaczenia; miałem sytuację gdy wielka i długa ciężarówka wioząca samochody lekko musnęła mi o kurtkę, wyprzedzanie na gazetę jest normą. Jakiś postęp jednak jest - bo droga jest wyremontowana, kiedyś do ruchu dochodziły jeszcze dziury, teraz na całym kawałku do Nowego Dworu jest gładziutki asfalt. Niestety nie ma pobocza i rowerem jedzie się tam bardzo marnie, szczególnie nocą jak ja (od Czerwińska jadę już po ciemku). Z tego co się orientuję drogi bez pobocza to teraz będzie polska norma, jakieś mózgi wpadły na pomysł, że jego brak rzekomo oznacza mniej wypadków, bo ludzie są mniej chętni do wyprzedzania. Szkoda, że autorzy tego epokowego pomysłu nie przejechali się tą piękną drogą :))

W Nowym Dworze przejeżdżam mosty na Narwi i Wiśle, droga przez Czosnów i Łomną całkiem sympatyczna, na większości nowy asfalt (a było tu sporo dziur, naprawdę dużo dróg się ostatnio w Polsce buduje), przez Warszawę przejechałem szybko i sprawnie Wisłostradą. A odnośnie problemu z nogami - potwierdziła się wczorajsza diagnoza, gdy opaska zjeżdża w dół - szybko łapie ból, podobnie jest gdy skarpetka sięga pod kolano.

Dane wycieczki: DST: 175.20 km AVS: 24.62 km/h ALT: 355 m MAX: 50.20 km/h Temp:5.0 'C
Sobota, 9 października 2010Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Grójec - Białobrzegi - Potworów - Przysucha - Zagnańsk - Kielce - Jędrzejów - Szczekociny - Pradła - Pilica - Ogrodzieniec - Zawiercie

Z Marcinem spotykamy się wcześnie rano w Jankach, jest jeszcze ciemno i bardzo zimno, po kilku km jazdy temperatura spada poniżej zera (do -2'C). Dzień zapowiada się słoneczny, na mijanych polach obserwujemy mnóstwo szadzi, w pierwszych promieniach słońca wygląda to całkiem malowniczo. Zimno było przez dobre 60-80km, dopiero gdzieś za Białobrzegami porządniej się ociepliło. Trasa dość nudna - szosą krakowską aż pod Białobrzegi, tam skręcamy na Przysuchę i tam zaczyna się dużo przyjemniejsza jazda, sporo lasów, droga ładniejsza niż używany przeze mnie często wariant trasy przez Drzewicę i Końskie, do tego mniej pagórkowaty. Jako ciekawostka - przejeżdżamy przez Wyśmierzyce - najmniejsze miasto w Polsce (zaledwie 858 mieszkańców, a są wsie powyżej 10tys :))N. a pierwszy większy odpoczynek stajemy w Potworowie w mini-parku, w Przysusze robimy zakupy w Biedronce, dalej zaczynają się wreszcie pagóreczki, przekraczamy 200m wysokości. Trasa dość pusta, a po skręcie na boczną drogę w Ruskim Brodzie samochodów na naszej trasie co kot napłakał. W Niekłaniu nad małym jeziorkiem robimy kolejny postój, zaczyna coraz mocniej wiać, na szczęście w plecy. Po przecięciu drogi krajowej do Skarżyska wjeżdżamy już w Góry Świętokrzyskie, widoki od razu mamy szersze, coraz większych górek nie brakuje, trafiają się nawet dłuższe ścianki po 7%; ostatnio ten ładny kawałek pokonywaliśmy z Mikim w deszczu, teraz mamy piękne słońce.

W Samsonowie oglądamy wielki piec - pozostałość po Staropolskim Okręgu Przemysłowym, a kawałek dalej słynny Dąb Bartek. Końcówka przed Kielcami to seria krótkich podjazdów na ok. 400m, a następnie sporo w dół. Sprawnie przebijamy się przez miasto i ok. 15.30 docieramy do internatu w którym mieszka siostra Marcina - Gosia (przeniosła się z Warszawy do Kielc by uczyć się i trenować w specjalnej sportowej klasie MTB). Marcin zostawał tu na nocleg, natomiast ja zrobiłem sobie dłuższy odpoczynek (dzięki dla Gosi za obiad!). Telefonicznie kontaktuję się też ze Zbyszkiem z forum rowerowym, który mieszka w leżącym na mojej dalszej trasie Zawierciu - jest okazja by poznać się w końcu osobiście!

Po 17 ruszam na dalszą trasą, trochę zaczyna mi się dawać we znaki ścięgno Achillesa, więc kilka razy przestawiam siodełko. Do Jędrzejowa jadę szosą krakowską (piękne widoki na ruiny zamku w Chęcinach, oświetlone zachodzącym słońcem), w tym mieście skręcam na Szczekociny, robi się już zupełnie ciemno i trzeba włączyć lampki. Jazda nocą - to oczywiście nie to samo co w dzień, droga bez pobocza, ale za to ruch w sobotni wieczór niewielki, do tego trasa jest nadspodziewanie płaska, właściwie aż do Pradeł nie ma żadnej większej górki. Za Pradłami zaczyna się już Jura, więc są i poważniejsze wzniesienia, na drodze do Pilicy spotykam się ze Zbyszkiem, który wyjechał kilkanaście km na spotkanie. Rozmawiając jedziemy spokojnym tempem pagórkowatą drogą do Ogrodzieńca, tam oglądamy pięknie podświetlone ruiny zamku (jeden ze "znaków firmowych" Jury), niestety ze zdjęcia z komórki niewiele wyszło. Jako, że Zbyszek zaproponował mi nocleg u siebie - długo się nie zastanawiałem, bo jazda nocnym pociągiem do Warszawy - to nic przyjemnego. Tak więc pojechaliśmy do domu Zbyszka, gdzie wspólnie z Markiem Dembowskim (wspólnie zaliczyli już wiele wypraw rowerowych) trochę sobie pogadaliśmy o tegorocznych wyprawach i planach na kolejne.

Przejechałem w sumie ponad 300km, dystans jeszcze aż tak mnie nie zmęczył, ale połowa października to już nie najlepszy czas na tak długie trasy, za długo trzeba jechać nocą, a temperatury mało przyjazne (wieczorem również okolice 0'C). Podziękowania dla Gosi za obiad i Zbyszka za nocleg i smaczne posiłki, bardzo miło było się w końcu spotkać osobiście, po paru latach internetowej znajomości, pewnie jeszcze kiedyś wspólnie pojeździmy!

Kilka fotek z wyjazdu



Wymiana łożysk suportowych przy stanie 5578,8 km
Dane wycieczki: DST: 304.50 km AVS: 23.30 km/h ALT: 1928 m MAX: 53.30 km/h Temp:6.0 'C
Niedziela, 3 października 2010Kategoria >100km, Treking, Wyprawa
Ziemia Święta

XXXV dzień - Pustynia Negew - Yotvata - Yahel - Eilat - [ET] - Taba

Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki: DST: 154.90 km AVS: 20.79 km/h ALT: 687 m MAX: 36.30 km/h Temp:42.0 'C
Sobota, 2 października 2010Kategoria >100km, Treking, Wyprawa
Ziemia Święta

XXXIV dzień - Jerozolima - Jerycho - Morze Martwe (-418m) - Ein Gedi - Ein Bokek - Hatsewa - Pustynia Negew

Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki: DST: 175.10 km AVS: 23.50 km/h ALT: 1138 m MAX: 71.10 km/h Temp:41.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl