Wpisy archiwalne w kategorii
Wypad
Dystans całkowity: | 81420.54 km (w terenie 333.00 km; 0.41%) |
Czas w ruchu: | 3572:53 |
Średnia prędkość: | 22.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.80 km/h |
Suma podjazdów: | 606506 m |
Suma kalorii: | 101309 kcal |
Liczba aktywności: | 475 |
Średnio na aktywność: | 171.41 km i 7h 31m |
Więcej statystyk |
Wyprawka na Roztocze 4
W niedzielę razem z Żubrem żegnamy się z resztą ekipy i we dwójkę ruszamy na Lwów. Początek trasy aż za Józefów wczorajszą trasą, wiatr zachodni wyraźnie pomaga, choć pogoda już sporo słabsza niż wczoraj, pochmurno. W Tomaszowie robimy postój w Lidlu, po 20 kolejnych kilometrach jesteśmy na granicy w Hrebennem. Udało się nam ją przejechać rowerami, choć Ukraińcy coś tam kwękali, dzwonili do szefa przejścia, w końcu pozwolili jechać. Na Ukrainie jazda całkiem przyzwoita, bo okazało się, że na Euro 2012 wyremontowano drogę do Lwowa i teraz jest tam dobry asfalt. Tereny równinne, za Rawą Ruską łąki ciągną się kilometrami, takie przestrzenie mają sporo uroku. W Żółkwi robimy postój, tu również sporo zmian od mojej ostatniej wizyty, ładnie wyremontowano zabytkowe centrum. Za Żółkwią niestety znacznie wzrósł ruch i do Lwowa jechało się już mniej przyjemnie, przed samym miastem trasę urozmaica kilka małych górek do pokonania. W Lwowie wjeżdżamy do centrum - tutaj także widać zmiany, wyremontowano sporo ulic, usuwając fatalnie nierówny bruk, zastępując go normalną kostką; w ten sposób ulice nie straciły swojego klimatu, ale są znacznie bardziej "zjadliwe" na rowerze. Przy wyjeździe z miasta robimy sobie postój obiadowy, temperatura zaledwie koło 3-4 stopni, więc Żubr je pierwszy (mieliśmy jedną menażkę) i rusza dalej, bo nie było sensu marznąć w tych warunkach, ja ruszam jakieś 30min później. Trasa do Przemyśla bez większej historii, jazda nocą, do Gródka spory ruch, dalej się już uspokoiło. Cały odcinek czołowo pod wiatr, spotykamy się ponownie w Mościskach. Granicę przekraczamy bezproblemowo, w Medyce jest przejście piesze, więc z rowerami nie ma tu problemów. Do Przemyśla docieramy koło północy, kończąc ten udany wypad przed pięknie podświetlonym zabytkowym budynku dworca.
Cała wyprawka bardzo udana - podziękowania dla organizatora, wszystkich uczestników, Transatlantyka za nocleg w Dwikozach i towarzystwo na dojeździe i dla Żubra za wspólną trasę do Lwowa.
Zdjęcia z wyprawki
W niedzielę razem z Żubrem żegnamy się z resztą ekipy i we dwójkę ruszamy na Lwów. Początek trasy aż za Józefów wczorajszą trasą, wiatr zachodni wyraźnie pomaga, choć pogoda już sporo słabsza niż wczoraj, pochmurno. W Tomaszowie robimy postój w Lidlu, po 20 kolejnych kilometrach jesteśmy na granicy w Hrebennem. Udało się nam ją przejechać rowerami, choć Ukraińcy coś tam kwękali, dzwonili do szefa przejścia, w końcu pozwolili jechać. Na Ukrainie jazda całkiem przyzwoita, bo okazało się, że na Euro 2012 wyremontowano drogę do Lwowa i teraz jest tam dobry asfalt. Tereny równinne, za Rawą Ruską łąki ciągną się kilometrami, takie przestrzenie mają sporo uroku. W Żółkwi robimy postój, tu również sporo zmian od mojej ostatniej wizyty, ładnie wyremontowano zabytkowe centrum. Za Żółkwią niestety znacznie wzrósł ruch i do Lwowa jechało się już mniej przyjemnie, przed samym miastem trasę urozmaica kilka małych górek do pokonania. W Lwowie wjeżdżamy do centrum - tutaj także widać zmiany, wyremontowano sporo ulic, usuwając fatalnie nierówny bruk, zastępując go normalną kostką; w ten sposób ulice nie straciły swojego klimatu, ale są znacznie bardziej "zjadliwe" na rowerze. Przy wyjeździe z miasta robimy sobie postój obiadowy, temperatura zaledwie koło 3-4 stopni, więc Żubr je pierwszy (mieliśmy jedną menażkę) i rusza dalej, bo nie było sensu marznąć w tych warunkach, ja ruszam jakieś 30min później. Trasa do Przemyśla bez większej historii, jazda nocą, do Gródka spory ruch, dalej się już uspokoiło. Cały odcinek czołowo pod wiatr, spotykamy się ponownie w Mościskach. Granicę przekraczamy bezproblemowo, w Medyce jest przejście piesze, więc z rowerami nie ma tu problemów. Do Przemyśla docieramy koło północy, kończąc ten udany wypad przed pięknie podświetlonym zabytkowym budynku dworca.
Cała wyprawka bardzo udana - podziękowania dla organizatora, wszystkich uczestników, Transatlantyka za nocleg w Dwikozach i towarzystwo na dojeździe i dla Żubra za wspólną trasę do Lwowa.
Zdjęcia z wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 252.10 km AVS: 24.52 km/h
ALT: 1339 m MAX: 49.50 km/h
Temp:5.0 'C
Wyprawka na Roztocze 3
Na sobotę ruszyły dwie ekipy, większa pojechała bardziej terenem na krótszą pętlę, my wspólnie z Transatlantykiem, Zbyszkiem, Markiem i Żubrem wyruszyliśmy na dłuższą pętelkę po Roztoczu. Dziś już sporo chłodniej, wiało mocno, a wiatr był zimny i wychładzający. Ale pogoda słoneczna, więc jechało się przyjemnie, w Józefowie zrobiliśmy postój w cukierni, a w Zwierzyńcu obiadowy. Do bazy wróciliśmy koło 19, tam jeszcze długo posiedzieliśmy z całą ekipą degustując smaczną nalewkę i pieróg biłgorajski.
Zdjęcia z wyprawki
Na sobotę ruszyły dwie ekipy, większa pojechała bardziej terenem na krótszą pętlę, my wspólnie z Transatlantykiem, Zbyszkiem, Markiem i Żubrem wyruszyliśmy na dłuższą pętelkę po Roztoczu. Dziś już sporo chłodniej, wiało mocno, a wiatr był zimny i wychładzający. Ale pogoda słoneczna, więc jechało się przyjemnie, w Józefowie zrobiliśmy postój w cukierni, a w Zwierzyńcu obiadowy. Do bazy wróciliśmy koło 19, tam jeszcze długo posiedzieliśmy z całą ekipą degustując smaczną nalewkę i pieróg biłgorajski.
Zdjęcia z wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 109.40 km AVS: 22.33 km/h
ALT: 553 m MAX: 46.40 km/h
Temp:5.0 'C
Wyprawka na Roztocze 2
Rano ruszamy razem z Markiem na wyprawkę. Na początku robimy rundkę po pięknym centrum Sandomierza, następnie bocznymi drogami jedziemy w kierunku na Nisko. Wiatr mocno wieje z zachodu, teraz nieco nam przeszkadza, ale później ma być elegancko w plecy. Rozdzielamy się w Stanach po 50km, bo Marek jechał tam by się spotkać z kolegą, ja natomiast jadę od razu na wyprawkę. Dalsza część jazdy bardzo przyjemna, prawie całość z wiatrem, więc często jechało się po 30km/h. Po przekroczeniu Sanu zmienia się okolica - miejscowości robią się coraz rzadsze, samochodów na drogach znacznie ubywa; ta pustka to jest to co wyróżnia tereny ściany wschodniej. Niestety asfalty w Lubelskim dalej beznadziejne, przynajmniej na terenie powiatu biłgorajskiego. Końcówka do bazy to 3km po szutrze przechodzącym w piasek, na miejscu jestem po 15, jako pierwszy po organizatorze. Powoli zaczynają się zjeżdżać też inni. Wieczorem wraz z Transatlantykiem wyruszamy naprzeciw Zbyszkowi i Markowi Dembowskiemu, którzy o 23 wyruszyli z Zamościa, spotykamy się pomiędzy Biłgorajem a Zwierzyńcem. Noc zimna, nawet chwilami lekko poniżej zera, w bazie jesteśmy ok.2
Zdjęcia z wyprawki
Rano ruszamy razem z Markiem na wyprawkę. Na początku robimy rundkę po pięknym centrum Sandomierza, następnie bocznymi drogami jedziemy w kierunku na Nisko. Wiatr mocno wieje z zachodu, teraz nieco nam przeszkadza, ale później ma być elegancko w plecy. Rozdzielamy się w Stanach po 50km, bo Marek jechał tam by się spotkać z kolegą, ja natomiast jadę od razu na wyprawkę. Dalsza część jazdy bardzo przyjemna, prawie całość z wiatrem, więc często jechało się po 30km/h. Po przekroczeniu Sanu zmienia się okolica - miejscowości robią się coraz rzadsze, samochodów na drogach znacznie ubywa; ta pustka to jest to co wyróżnia tereny ściany wschodniej. Niestety asfalty w Lubelskim dalej beznadziejne, przynajmniej na terenie powiatu biłgorajskiego. Końcówka do bazy to 3km po szutrze przechodzącym w piasek, na miejscu jestem po 15, jako pierwszy po organizatorze. Powoli zaczynają się zjeżdżać też inni. Wieczorem wraz z Transatlantykiem wyruszamy naprzeciw Zbyszkowi i Markowi Dembowskiemu, którzy o 23 wyruszyli z Zamościa, spotykamy się pomiędzy Biłgorajem a Zwierzyńcem. Noc zimna, nawet chwilami lekko poniżej zera, w bazie jesteśmy ok.2
Zdjęcia z wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 174.80 km AVS: 24.39 km/h
ALT: 749 m MAX: 51.90 km/h
Temp:9.0 'C
Wyprawka na Roztocze 1
Na wyprawkę na Roztocze postanowiłem ruszyć bezpośrednio z Warszawy. W czwartek pogoda trafiła się elegancka - piękne słońce jest właściwie cały dzień. Jadę dobrze mi znaną trasą przez Warkę, Radom i Wierzbicę, tak by pozaliczać trochę podjazdów Gór Świętokrzyskich. Wiatr boczny, trochę przeszkadza, ale w drugiej części trasy, gdy odbiję na wschód już będzie sprzyjający. Do Wierzbicy płasko, dalej zaczynają się górki, jedzie się bardzo przyjemnie. W Łagowie gotuję sobie obiad, dalej zaczyna się najładniejsza część dnia - zjeżdżam na boczne dróżki prowadzące na Iwaniska i Klimontów, zupełnie puściutko, ładne widoki, w tym oświetlony zachodzącym słońcem zamek Krzyżtopór. Końcówka już nocą, koło 19 melduję sie u Transatlantyka w Dwikozach.
Zdjęcia z wyprawki
Na wyprawkę na Roztocze postanowiłem ruszyć bezpośrednio z Warszawy. W czwartek pogoda trafiła się elegancka - piękne słońce jest właściwie cały dzień. Jadę dobrze mi znaną trasą przez Warkę, Radom i Wierzbicę, tak by pozaliczać trochę podjazdów Gór Świętokrzyskich. Wiatr boczny, trochę przeszkadza, ale w drugiej części trasy, gdy odbiję na wschód już będzie sprzyjający. Do Wierzbicy płasko, dalej zaczynają się górki, jedzie się bardzo przyjemnie. W Łagowie gotuję sobie obiad, dalej zaczyna się najładniejsza część dnia - zjeżdżam na boczne dróżki prowadzące na Iwaniska i Klimontów, zupełnie puściutko, ładne widoki, w tym oświetlony zachodzącym słońcem zamek Krzyżtopór. Końcówka już nocą, koło 19 melduję sie u Transatlantyka w Dwikozach.
Zdjęcia z wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 246.60 km AVS: 26.42 km/h
ALT: 1781 m MAX: 69.80 km/h
Temp:10.0 'C
Początkowo miałem wracać bezpośrednio do Warszawy, ale jako że ta trasa jest nudna i wymaga jazdy po nieciekawych mazowieckich polach - zdecydowałem się na jazdę do Mławy. Startuję koło 4, pierwsze godziny to nocna jazda bocznymi drogami. Ale tym razem wiatr wreszcie wyraźnie pomaga zamiast przeszkadzać. Świt łapie mnie w okolicach Powidza (fatalne drogi są w tej gminie!). Do Włocławka wjeżdżam nietypowym wariantem przez Osięciny, sporo ciekawszy niż krajówka czy trasa przez Brześć Kujawski. We Włocławku wyszło słońce fajnie oświetlając wiślaną skarpę, zostało ze mną ze 2-3h. W Sierpcu gotuję obiad, dalej tereny robią się coraz ciekawsze - długi odcinek po zielonych łąkach nad Wkrą, a następnie fajny odcinek Żuromin-Mława z dwoma leśnymi podjazdami, na których jeszcze leżało sporo śniegu obok drogi.
Zdjęcia z wyjazdu
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 282.30 km AVS: 27.06 km/h
ALT: 795 m MAX: 47.60 km/h
Temp:4.0 'C
Z wyprawki wracaliśmy razem ze Starszą Panią, Agnieszką, Magfą, Puszkiem, Jackiem i Podjazdami. Wiatr dalej mocny, ale kierunek już sporo korzystniejszy, pogoda niezła, trochę słońca. Przejechaliśmy też parę kilometrów lasem. Pod koniec zaczął się problem z moim opadającym siodełkiem, wyrobiła się śruba od obejmy sztycowej i nie dało się obejmy poprawnie dokręcić. Na domiar złego okazało się, że to zupełnie nietypowa śruba, jakiś calowy rozmiar, do tego z innym typem uzwojenia. Na szczęście Jacek miał wysokiej klasy narzędzia, dzięki czemu udało się zregenerować śrubę oraz wyrobiony klucz imbusowy przez który się zjechała - wielkie dzięki za pomoc. Nocleg kawałek za Poznaniem
Zdjęcia z wyjazdu
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 75.20 km AVS: 20.70 km/h
ALT: 333 m MAX: 36.80 km/h
Temp:6.0 'C
Rano ruszamy na krótką pętelkę po okolicy, zaprojektowaną przez Turystę. Tereny ładne, jak na Wielkopolskę mocno pagórkowate, zaliczaliśmy m.in. podjazd w stylu Paryż-Roubaix po solidnym bruku. Odwiedziliśmy też "Soplicowo", czyli miejsce, gdzie kręcono sceny do "Pana Tadeusza" - główną atrakcją był tam wielki orzeł. Temperatury wiosenne, powyżej 10 stopni, ale mocny wiatr przypominał, że to jeszcze styczeń. Po powrocie do bazy właściwa część kulinarnej wyprawki - czyli wiele doskonałych przysmaków i 4 prezentacje zdjęć z zeszłorocznych wypraw
Zdjęcia z wyjazdu
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 50.70 km AVS: 19.50 km/h
ALT: 370 m MAX: 56.20 km/h
Temp:11.0 'C
Na dojazd na wyprawkę zdecydowałem się dość późno, niewiele w styczniu jeździłem, więc dłuższa trasa zachęcała. Natomiast dużo mniej zachęcały warunki - czyli ponad 300km pod wiatr ;)). Umówiony byłem z Waxmundem w Bełchatowie, ale gdy już ruszyłem o 22 okazało się, że przez problemy z kolanem zrezygnował z jutrzejszej jazdy i dojedzie pociągiem. Postanowiłem więc jechać krótszą trasą przez Łowicz zamiast przez Bełchatów. Na wyjeździe z Warszawy policjant każe mi zjechać na ścieżkę, w tym rejonie wyjątkowo tragiczną, wąziutką, z licznymi wybrzuszeniami, krawężnikami i dziurami. Po krótkim kawałku na którym dwa razy wypadła mi coca-cola moja cierpliwość się wyczerpała i wróciłem na równiutką i pustą o tej godzinie szosę.
Jazda nudna, wiatr mocno przeszkadza, tempo mam koło 23km/h, rzadko więcej. Byłem niedospany, tego dnia wstałem o 8, po ledwie 5h godzinach snu, więc uznałem, że skoro i tak wiozę ze sobą sprzęt biwakowy to warto go wykorzystać i choć troszkę się przespać. Po 100km, już za Łowiczem zjeżdżam do lasku, jeszcze się orientuję, że mam flaka z przodu, jadąc nocą na równej szosie nawet tego nie zauważyłem, a schodziło bardzo powoli.
Zdjęcia z wyjazdu
Jazda nudna, wiatr mocno przeszkadza, tempo mam koło 23km/h, rzadko więcej. Byłem niedospany, tego dnia wstałem o 8, po ledwie 5h godzinach snu, więc uznałem, że skoro i tak wiozę ze sobą sprzęt biwakowy to warto go wykorzystać i choć troszkę się przespać. Po 100km, już za Łowiczem zjeżdżam do lasku, jeszcze się orientuję, że mam flaka z przodu, jadąc nocą na równej szosie nawet tego nie zauważyłem, a schodziło bardzo powoli.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 100.20 km AVS: 23.21 km/h
ALT: 175 m MAX: 35.70 km/h
Temp:2.0 'C
Zimą do Wilna - dzień 3
Ruszamy jeszcze przed świtem, pierwszy odcinek to dobrze mi znana z wypadów do Wilna szosa do Rudiszek. W nocy spadło trochę śniegu, więc i na drodze mamy nieco błota pośniegowego, ale wiele nie przeszkadza. Ale prawdziwa jazda zaczyna się za Hanuszyszkami po zjeździe na boczne drogi. Od razu widać, że łatwo dziś nie będzie, górek cała masa, wiele ostrych podjazdów, które na śliskich nawierzchniach wciskało się już ledwo-ledwo. Ale i frajdy masa, po to się jeździ zimą, żeby mieć coś czego latem się doświadczy! Nad jeziorem Vilkosznis czekał nas długi podjazd, prawie 60m w pionie, większość po wyślizganym lodzie, nawet opony z kolcami potrafiły tu zabuzować i bezpieczeństwa pełnego nie dawały.
Krótki wjazd na krajówkę i po paru kilometrach znowu odbijamy w teren na Bagdononys, tu również czekała nas solidna orka. Natomiast droga na Troki okazała się odśnieżona, choć liczyliśmy się z tym, że kolejne 20km nie będzie łatwo. Na szosie tez sporo górek, ale na asfalcie znacznie mniej męczą. W Trokach okazało się, że jezioro jest zamarznięte, dzięki czemu mogliśmy przejechać się rowerami po jego tafli docierając pod sam zamek, co dało nam masę frajdy. Zamarznięte jeziora na rowerze się czasem trafiają, ale z takiej klasy zamkiem to już prawdziwa perełka :)). Do Wilna jedziemy bocznymi drogami, z czasem dobrze staliśmy i wystarczyło czasu na rundkę po mieście oraz obiad w Macu przed powrotną podróżą.
Zdjęcia z wyjazdu
Ruszamy jeszcze przed świtem, pierwszy odcinek to dobrze mi znana z wypadów do Wilna szosa do Rudiszek. W nocy spadło trochę śniegu, więc i na drodze mamy nieco błota pośniegowego, ale wiele nie przeszkadza. Ale prawdziwa jazda zaczyna się za Hanuszyszkami po zjeździe na boczne drogi. Od razu widać, że łatwo dziś nie będzie, górek cała masa, wiele ostrych podjazdów, które na śliskich nawierzchniach wciskało się już ledwo-ledwo. Ale i frajdy masa, po to się jeździ zimą, żeby mieć coś czego latem się doświadczy! Nad jeziorem Vilkosznis czekał nas długi podjazd, prawie 60m w pionie, większość po wyślizganym lodzie, nawet opony z kolcami potrafiły tu zabuzować i bezpieczeństwa pełnego nie dawały.
Krótki wjazd na krajówkę i po paru kilometrach znowu odbijamy w teren na Bagdononys, tu również czekała nas solidna orka. Natomiast droga na Troki okazała się odśnieżona, choć liczyliśmy się z tym, że kolejne 20km nie będzie łatwo. Na szosie tez sporo górek, ale na asfalcie znacznie mniej męczą. W Trokach okazało się, że jezioro jest zamarznięte, dzięki czemu mogliśmy przejechać się rowerami po jego tafli docierając pod sam zamek, co dało nam masę frajdy. Zamarznięte jeziora na rowerze się czasem trafiają, ale z takiej klasy zamkiem to już prawdziwa perełka :)). Do Wilna jedziemy bocznymi drogami, z czasem dobrze staliśmy i wystarczyło czasu na rundkę po mieście oraz obiad w Macu przed powrotną podróżą.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 95.30 km AVS: 17.07 km/h
ALT: 844 m MAX: 42.40 km/h
Temp:-7.0 'C
Zimą do Wilna - dzień 1
Do zimowego wyjazdu na Litwę przymierzaliśmy się z Wąskim od pewnego czasu, dogłębnie analizując prognozy pogody, w końcu w decydujemy się w niedzielę koło 14 godziny, dzień przed startem, a Wąski jeszcze musi dojechać z Lubina :))
Rano dojeżdżamy do Białegostoku i tu wskakujemy już na rowery. Szybko przebijamy się za Białystok, tym razem wylatujemy na Supraśl, by uniknąć mało przyjemnej krajówki do Kuźnicy. Parę kilometrów dalej wjeżdżamy na boczniejszą drogę w stronę Sokółki, tu skończyła się już czarna droga i dalej jechaliśmy po śniegu. Asfalt wrócił dopiero na szosie wojewódzkiej kawałek przed Sokółką, tutaj robimy większe zakupy w Biedronce. Dalej ruszamy, podobnie jak 2 lata temu na Lipsk, dobrze się jechało, trasa bez lasów, widać sporo szerokich, białych przestrzeni oświetlonych słońcem. Za Dąbrową Białostocką zaczyna zmierzchać i robić się coraz zimniej, z -5'-6'C temperatura spada do -10'C na łąkach nadbiebrzańskich. Końcówka już nocą, fajnie się jechało do Mikaszówki, nocą zimą jedzie się sporo lepiej, bo na śniegu wiele lepiej widać. Nocujemy na sprawdzonej 2 lata temu miejscówce koło cmentarza.
Zdjęcia z wyjazdu
Do zimowego wyjazdu na Litwę przymierzaliśmy się z Wąskim od pewnego czasu, dogłębnie analizując prognozy pogody, w końcu w decydujemy się w niedzielę koło 14 godziny, dzień przed startem, a Wąski jeszcze musi dojechać z Lubina :))
Rano dojeżdżamy do Białegostoku i tu wskakujemy już na rowery. Szybko przebijamy się za Białystok, tym razem wylatujemy na Supraśl, by uniknąć mało przyjemnej krajówki do Kuźnicy. Parę kilometrów dalej wjeżdżamy na boczniejszą drogę w stronę Sokółki, tu skończyła się już czarna droga i dalej jechaliśmy po śniegu. Asfalt wrócił dopiero na szosie wojewódzkiej kawałek przed Sokółką, tutaj robimy większe zakupy w Biedronce. Dalej ruszamy, podobnie jak 2 lata temu na Lipsk, dobrze się jechało, trasa bez lasów, widać sporo szerokich, białych przestrzeni oświetlonych słońcem. Za Dąbrową Białostocką zaczyna zmierzchać i robić się coraz zimniej, z -5'-6'C temperatura spada do -10'C na łąkach nadbiebrzańskich. Końcówka już nocą, fajnie się jechało do Mikaszówki, nocą zimą jedzie się sporo lepiej, bo na śniegu wiele lepiej widać. Nocujemy na sprawdzonej 2 lata temu miejscówce koło cmentarza.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 118.00 km AVS: 18.39 km/h
ALT: 720 m MAX: 41.90 km/h
Temp:-7.0 'C