wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 297372.41 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 542d 11h 35m
  • Prędkość średnia: 22.72 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 4 kwietnia 2016Kategoria >100km, >200km, Canyon, Wypad
Wiosna na Ukrainie i Słowacji - dzień 3

Rano szybko docieram do Iwano-Frankowa, ładnie położonego nad Jaworowym Stawem, krótki kawałek nową drogą do Korczowej (jedyne dwa kilometry dobrego asfaltu jakie miałem na Ukrainie :)). Za to droga do Gródka to już jest dramat, kratery jak po bombardowaniu, chwilami już nawet nieliczne samochody wyprzedzam, bo rowerem jestem w stanie sprawniej manewrować miedzy dziurami. W Gródku krótki postój na przebranie się, parę km za miastem wjeżdżam na drogę Lwów- Sambor. Ruch znacznie rośnie, ale asfaltowi daleko do jakości europejskiej, jak wiadomo Europa kończy się na Bugu :)). Do Samboru jazda nieprzyjemna, dużo ciężkich ciężarówek na drodze, które na tych dziurach hałasują niemiłosiernie, bo wszystko co w nich może to lata. Dopiero za Starym Samborem ruch zdecydowanie maleje i robi się całkiem przyjemne, kierowcy ciężarówek jednak wolą się nie zapuszczać wyżej w góry tą drogą ;). Spory kawałek jadę doliną Dniestru, nad rzeką robię też większy odpoczynek pod mostem kolejowym, słońce zaczyna prażyć już całkiem konkretnie, 27'C. Kilkanaście km za Starym Samborem zaczynają się większe podjazdy, okolica powoli zmienia charakter, pojawia się dużo bieszczadzkich połonin. Za Turką decyduję się jechać przez przełęcz Użocką i wjechać na Słowację wcześniej, przed Użgorodem zamiast jak pierwotnie planowałem, odbić do głównej drogi Lwów-Mukaczewo. Uznałem, że lepiej jechać po dziurach niż tłuc się drogą ( o której wcale nie było gwarancji, że będzie wiele lepsza) w huku ciężarówek.

Ale nie wiedziałem jeszcze na co się piszę - bo za Turką droga (której do optimum bardzo wiele brakowało) drastycznie się zepsuła i jazda na przełęcz Użocką zamieniła się w prawdziwą przeprawę po wszelkich typach nawierzchni - kraterach, szutrach, kamieniach, pozostałościach po spływających drogą potokach itd ;)). I to wszystko na karbonowej szosówce z bagażem, na oponach 25mm. Byłem na tej drodze 20 lat temu, jeszcze w liceum, na swojej pierwszej zagranicznej trasie rowerowej - wtedy droga była wiele lepsza, wyglądało to tak, jakby przez te 20 lat Ukraińcy nawet palcem nie kiwnęli, byłem w wielu krajach na rowerze, ale żaden się nawet nie zbliżał do poziomu ukraińskiego dziadostwa, drogowo to już poziom trzeciego świata. Sama droga ładna, pusto, wiele bieszczadzkich połonin dookoła, ale to jakość nawierzchni przykuwa 90% uwagi rowerzysty, na zjazdach cały czas trzeba jechać na hamulcach, ręce drętwieją od hamowania i ściskania kierownicy. Na samej przełęczy bramka kontrolna, gdzie sprawdzają paszport, dalej zaczyna się Zakarpacka Obłast i droga powraca do standardu sprzed Turki - czyli dziury cały czas, ale daje się już normalnie jechać. Na przejście graniczne dojeżdżam już po zmierzchu, na szczęście okazało się, że również i tu jest przejście piesze, więc bez większych kłopotów wjeżdżam na Słowację, gdzie od razu okazuje się, że jednak da się zrobić równą drogę, bo podróżując po Ukrainie można stracić tę wiarę ;)

Zdjęcia z wyjazdu


Dane wycieczki: DST: 211.60 km AVS: 22.43 km/h ALT: 1569 m MAX: 51.30 km/h Temp:20.0 'C

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl