wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 314295.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 572d 09h 48m
  • Prędkość średnia: 22.77 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>100km

Dystans całkowity:235102.69 km (w terenie 665.00 km; 0.28%)
Czas w ruchu:10217:23
Średnia prędkość:22.86 km/h
Maksymalna prędkość:87.20 km/h
Suma podjazdów:1800896 m
Maks. tętno maksymalne:175 (93 %)
Maks. tętno średnie:151 (80 %)
Suma kalorii:507846 kcal
Liczba aktywności:1025
Średnio na aktywność:229.37 km i 9h 58m
Więcej statystyk
Niedziela, 11 kwietnia 2021Kategoria >100km, Canyon 2021, Wycieczka
Pętelka do Chynowa, wymęczyła mnie ta trasa. Czułem nogi po wczorajszym, do tego bardzo mocno wiało, z 7-8m/s. Był to co prawda ciepły wiatr z kierunków południowych, ale przy takiej sile to zawsze jest tak, że jak nie mamy go równo w plecy to mocno przeszkadza. I nie inaczej było dziś, ze 2/3 trasy dawał w kość, ale gdy wiał równo w plecy, to pułap prędkości zaczynał podchodzić pod 40km/h ;)

W Gassach prawdziwe tłumy, słoneczny dzień zachęcił mnóstwo ludzi do wyjścia na powietrze


A przed Chynowem napotkałem kota, który tuż przy drodze złapał mysz i właśnie zabierał się do konsumpcji :))
Dane wycieczki: DST: 113.00 km AVS: 27.56 km/h ALT: 399 m MAX: 53.20 km/h Temp:20.0 'C
Sobota, 10 kwietnia 2021Kategoria >100km, Wycieczka, Giant Anthem 2021
Kampinos.
Pierwszy raz w tym roku w terenie, wypad do Puszczy Kampinoskiej z Krzyśkiem i Arturem. Solidne tempo i jak to w Kampinosie mocno interwałowa traska, więc pod koniec nóżki się już solidnie czuło ;). Przy bardzo fajnej pogodzie taka jazda daje dużo frajdy, zupełnie inny typ jazdy niż na szosie, tutaj cały czas się coś dzieje, nie ma przestojów ;)
Dane wycieczki: DST: 100.80 km AVS: 20.23 km/h ALT: 429 m MAX: 41.20 km/h Temp:13.0 'C
Czwartek, 1 kwietnia 2021Kategoria >100km, >200km, Canyon 2021, Wycieczka
Terespol

Jako, że prognozy zapowiadały lekkie załamanie na Święta i powrót jednocyfrowych temperatur postanowiłem wykorzystać świetne warunki póki jeszcze są ;). Cel wyjazdu zdeterminował wiatr - wschodnia granica Polski narzucała się automatycznie.

Jadę wariantem południowym przez most w Górze, którego wielką zaletą jest to, że już po niecałych 10km kończy się miejska jazda. Ruszam trochę przed 9, jeszcze trochę chłodno, ale szybko zaczyna się ocieplać. Po 30km, już po drugiej stronie Wisły wjeżdżam na nadwiślańskie łąki, lubię takie krajobrazy, pustka w promieniu ładnych paru km. I takiej pustki na dzisiejszej trasie będzie sporo.


Tylko wiatr coś nie za bardzo pomaga, a miało nieźle wiać w plecy. I tak jest do Stoczka, za którym trasa wyraźnie się wypłaszcza, jest więcej odkrytych terenów i zaczynam wyraźnie odczuwać pomoc wiatru. Za Łukowem pojechałem nowym wariantem trasy, równoległym do krajówki - i był to strzał w dziesiątkę, bo było puściutko. Generalnie krajówki na tej trasie są puściutkie, ale odcinek Łuków - Radzyń jest od tego wyjątkiem, bo tędy ludzie jadąc z Siedlec na Lublin do DK19. Za Radzyniem lekko mnie odcina, jest już ponad 20 stopni, czoło całe w soli, a piłem tylko wodę i sporo soli wypociłem.


Odcinek z Radzynia do Sławatycz to długa prosto z eleganckim wiatrem w plecy, 30km/h rzadko schodziło z licznika. Puściutkie tereny, nawet wiosek niewiele, a jak są to ledwie kilka chałup. Docieram do granicy z dużym zapasem czasowym do pociągu, więc zjechałem do Sławatycz, tu robię sobie postój na skwerze przed Trzema Brodaczami.


Końcówka już nie taka fajna, do Terespola trasa skręca na północ, więc wiatr zaczyna przeszkadzać. Co gorzej pojawiają się ciemne chmury, wnerwiło mnie to bo wg prognoz miało padać dopiero koło 22, a za Kodniem mnie już sieknęło, do tego wiatr wezbrał znacznie na sile i fragmentami nieźle dawał w kość, a temperatura w 10min zleciała w dół 6 stopni. Do Terespola docieram już lekko przemoczony, z godzinnym zapasem do pociągu, na szczęście skończyła się już ciągnąca się latami budowa dworca i teraz można elegancko odpocząć w cieple.


Trasa zdecydowanie na plus, większość zupełnie na krótko, więc i złapałem pierwszą tegoroczną opaleniznę ;). Tempo solidne, udało się nawet złamać granicę 30km/h, co bardzo rzadko mi się zdarza na tej długości trasach, choć oczywiście wiatr tu niemało dołożył.
Zdjęcia

Dane wycieczki: DST: 245.10 km AVS: 30.38 km/h ALT: 555 m MAX: 46.80 km/h Temp:18.0 'C
Czwartek, 25 lutego 2021Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2021, Wycieczka
Białystok

Po zimie głód jeżdżenia zawsze jest duży, dlatego tylko gdy trafiła się sensowna pogoda - od razu postanowiłem ruszyć na dłuższą trasę. Wiatr był dobry na kierunek wschodni, więc postanowiłem odwiedzić tereny Ściany Wschodniej, którymi zawsze lubię jeździć. Jako cel postawiłem sobie Białystok, założenie wyjazdu to jazda w stylu bardziej maratonowym, z w miarę krótkimi postojami, co przy zamkniętych lokalach gastronomicznych jest sensowną opcją.

Ruszam więc dość ambitnie o 7 rano, mając 13,5h na tę trasę. Przejazd przez Warszawę nieprzyjemny, jeszcze dokręciłem 5km na powrót do domu po dowód osobisty, którego zapomniałem, a który jest potrzebny do wirtualnego biletu kolejowego. Ale po 30km przejazdu przez warszawską aglomerację zaczyna się bardzo fajna jazda.


Temperatura z porannych 1-2 stopni szybko zaczyna rosnąć, dobijając do poziomu dwucyfrowego, jest piękna słoneczna pogoda, lekki wiatr w plecy - w takich warunkach to rower sam jedzie ;). Po długo ciągnącej się zimie ten moment, gdy pojawia się prawdziwie wiosenna pogoda zawsze wywołuje u mnie ogromny entuzjazm do jazdy.

Jazda idzie sprawnie, trzymam przyzwoite tempo, im dalej na wschód tym więcej śniegu w okolicy. Na szosach pusto, jedynie odcinek z Węgrowa do Sokołowa mniej przyjemny, a w samym Sokołowie nawet trafił się korek. Ale za Sokołowem zaczynają się już pustki. Powoli kończy mi się picie i rozglądam się za sklepem, ale przypomniało mi się, że przecież jadę na Świętą Górę Grabarkę, gdzie jest słynne źródełko z cudowną wodą. Im dalej na wschód tym więcej śniegu w okolicy, za Siemiatyczami na drogach robi się coraz bardziej mokro, dobrym zagraniem było więc zabranie błotników na tę trasę, bo pod białoruską granicą jest całkiem sporo śniegu, który się topi, większość bocznych dróg jest zalodzona, nawet jedna z dróg na Grabarkę.


Na Świętej Górze krótki postój na zdjęcia i nabranie wody - i ruszam dalej.




Kontroluję czas, a że jedzie się sprawnie to uznaję, że dam radę dociągnąć do Białegostoku na ostatni pociąg o 20.30 i nie ma potrzeby wcześniejszego powrotu z Czeremchy.


Do Hajnówki nadspodziewanie pusto, na końcowych 15km przed miastem jadę szosą, bo idące obok Greenvelo jeszcze częściowo zaśnieżone, w samej Hajnówce zakupy na Orlenie i krótki popas pod stacją. Jakiś nowy patent na Orlenach wymyślili z podgrzewanymi ladami na napoje, dzięki czemu woda, którą się kupuje jest całkiem ciepła, co akurat na rowerze w takich temperaturach sprawdza się bardzo przyzwoicie. Za Hajnówką powoli zaczyna już zmierzchać, na tym odcinku sporo dziurawych asfaltów, z apogeum przed Zalewem Siemianówka, gdzie udało mi się trafić na tak cudowne drogowe perełki, przypominające, że na prowadzącym tędy MRDP łatwo nie będzie ;))
.
Końcówka nocą całkiem sensowna, do wjazdu na krajówkę do Białegostoku puściutko, ładnie święcący księżyc, choć już zimno, chwilami 2-3 stopnie, dopiero po wjeździe do miasta podniosło się o parę stopni.

Pod koniec czuć już ileś niedogodności długiego dystansu, męczy kark, stopy i trochę kolano, ale bez tragedii. Dojeżdżam sprawnie, z odpowiednim zapasem czasowym, był czas na zakupy jedzenia w McDonaldzie pod dworcem.

Trasa bardzo fajnie wypaliła, dzięki dobrej dyscyplinie postojowej i sensownemu tempu 13,5h okazało się wystarczające, a ruszając obawiałem się, że na tę porę roku to może być za ambitny plan. A przede wszystkim miałem z tej jazdy dużo frajdy, uwielbiam rowerowanie po Podlasiu i tamtejsze pustki, a to jedna z ciekawszych asfaltowych tras po tym rejonie.
Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 308.90 km AVS: 28.21 km/h ALT: 1263 m MAX: 48.00 km/h Temp:8.0 'C
Poniedziałek, 28 grudnia 2020Kategoria Wycieczka, Canyon 2020, >300km, >200km, >100km
Westerplatte

Okres jesienno-zimowy to dobry czas na wycieczkę do Gdańska, o tej porze roku często trafiają się południowe wiatry, a i sam kierunek znany i lubiany ;). Nie inaczej było i w tym roku, więc po świętach postanowiłem się wybrać na północ. Trasa o tej porze oznacza niestety długą jazdę nocą, a w tym roku dodatkowym wyzwaniem było zamknięcie punktów gastronomicznych i brak możliwości regeneracji w cieple.

Startuję o 1 w nocy, bez snu. Warszawę przejeżdżam przez zupełnie puściutkie o tej godzinie centrum, oglądając piękne świąteczne iluminacje.


Także i dalej zaskakuje bardzo niski poziom ruchu, na Wisłostradzie pustki, a za Łomiankami to już bardzo rzadko się samochody spotyka, co na ten rejon nawet na taką godzinę jest wielką rzadkością. Temperatura stabilizuje się tak mniej więcej na -1'C, kałuże są pozamarzane, ale tego zimna jakoś wielce się nie czuje, bo wiatr wyraźnie pomaga. Tym razem postanowiłem pojechać nowym wariantem trasy przez Brodnicę, zamiast starej, wiele razy sprawdzonej wersji przez Mławę. Za Modlinem duży odcinek bocznych dróg, fragmentami z asfaltami było tu słabo. Ta wersja trasy wymagała też przejechania ok. 50km po DK10, krajówka dobrze znana z BBT, gdzie ten odcinek do przyjemnych nie należy. Ale mazowiecki odcinek posiada pobocze, co znacznie zmienia sprawę, choć trzeba uważać na skrzyżowaniach i licznych wysepkach, bo tam czasowo pobocze znika. Ruch na szczęście umiarkowany, jest trochę tirów, ale wielce to nie przeszkadza. 

Tak więc do Sierpca docieram sprawnie, tam na stacji kupiłem herbatę i wodę, nie tyle o herbatę chodziło, co o wrzątek do termosu, bo przy takich temperaturach wiele przyjemniej pić ciepły napój, a picie z bidonu szybko robi się lodowate. Za Sierpcem powoli zaczyna świtać, droga na Brodnicę dobrej jakości, ruchu tez wielkiego nie ma, więc jedzie się OK. Tyle, że na tym odcinku wiatr przestaje pomagać, a zaczyna przeszkadzać, bo wieje głównie ze wschodu i boczne porywy mocno szarpią rowerem, wpychając na środek jezdni. W samej Brodnicy po 190km robię krótki popas w parku nad Drwęcą, z widokiem na miejscowy zamek krzyżacki z wysoką wieżą.


Za Brodnicą zaczyna się najciekawszy, mocno pagórkowaty odcinek trasy, sporo hopek, sporo lasów (niestety o tej porze roku bez liści), trochę jeziorek i co ważne po drogach dobrej jakości, bo tegoroczny brodnicki odcinek MPP dał popalić pod tym względem ;). W planach miałem jedzenie w Macu w Brodnicy lub Malborku i odpoczynek w cieple na dworcu PKP (jedynie miejsce, gdzie w tych zwariowanych czasach można się sensownie ogrzać), ale gdy dotarłem pod Malbork uznałem, że dociągnę już na zimnym jedzeniu do Gdańska.


Fajny odcinek przed Malborkiem, gdy z górek widać już rozległą równinę Żuław Wiślanych. I oczywiście robiący zawsze wielkie wrażenie ogromny malborski zamek, dzisiaj dodatkowo piękny wieczorny spektakl barw nad Nogatem.


Z Malborka do Gdańska trasa już sporo traci na jakości, to takie kilometry, które trzeba przekręcić, płasko, nudno, nad Wisłą już zmierzcha. Wjazd do Gdańska w rosnącym ruchu, do tego w remoncie była droga przez port, którą jeździłem na Westerplatte, a już po ciemku nie miałem ochoty na kluczenie i pojechałem główną trasą. Samo Westerplatte robi wrażenie swoim usytuowaniem, choć w tym roku podświetlenie było skromniejsze niż zazwyczaj.


Za to nadrobiłem to przejeżdżając przez piękną gdańską starówkę oraz nad Mołtawą - tam podświetlenie robiło duże wrażenie, świetnie można się było wczuć w świąteczne klimaty.




Na dworcu chciałem zjeść wreszcie coś ciepłego - ale czekała mnie bolesna niespodzianka, przez remont wszystko rozryte i pozamykane, skończyło się na kanapkach kupionych w jakiejś budzie, więc w sumie całą trasę zrobiłem na suchej karmie ;). A szkoda bo postoje w cieple na tego typu trasach fajnie regenerują, szczególnie psychicznie; ale w tym roku na szczęście warunki jakieś specjalnie trudne nie były, lekki mróz w nocy, 2-3 stopnie w dzień. Za to dzięki temu mniej czasu się schodzi na postoje, bo w ciepełku przyjemnie posiedzieć i długo się odwleka wyjście na zewnątrz ;)
Zdjęcia




Dane wycieczki: DST: 381.70 km AVS: 27.49 km/h ALT: 1680 m MAX: 54.80 km/h Temp:2.0 'C
Wtorek, 27 października 2020Kategoria >100km, Canyon 2020, Wypad
Pogórza 4

Pierwsza część dzisiejszego dnia to przejazd przez Beskid Wyspowy, trasa mordercza, nachylenia jeszcze cięższe niż wczoraj na pogórzach, kilka odcinków z sekcjami powyżej 15%. Ale poranne widoki wynagradzają trudy jazdy z nawiązką. Przejeżdżam też przez "polską Italię", czyli rozległe sady pod Łąckiem, do złudzenia przypominające włoskie winnice na górskich zboczach. Ma ten rejon mnóstwo klimatu, są tu wąziutkie dróżki z minimalnym ruchem (większość z doskonałym asfaltem) dodające jeździ wiele klimatu.

Druga część dnia to przejazd do Nowego Targu Velo Dunajec, szlak wykonany bardzo porządnie, sporo ciekawszy od analogicznej Wiślanej Trasy Rowerowej - bo i okolica dużo ładniejsza. Ale bardzo mało brakowało do poważnego wypadku, na sekcji szlaku z dużą ilością zakrętów nagle tuż przed nosem wypada mi dwóch jadących obok siebie ze sporą prędkością szosowców, centymetrów tylko brakowało do zderzenia, którego cudem uniknąłem, niestety nie brakuje rowerzystów jeżdżących bez głowy.

Z Nowego Targu wracam na Kraków, chciałem odbić na Skawinę by wylecieć na Trasę Tyniecką, ale jako że moje plany zakładały jazdę przez Słowację (z czego musiałem zrezygnować bo wprowadzili tam ograniczenia covidowe) to nie miałem sensownego śladu i skorzystałem ze śladu znajomego. A to okazało się niezłą wpadką, wrąbałem się na jakąś górską drogę z kamulcami, musiałem długi kawał sprowadzać rower i to już po zmierzchu. A i czasu na to dużo poleciało, więc by wyrobić się na pociąg do Krakowa pojechałem już zakopianką, nabita samochodami strasznie, ale mimo wszystko lubię tę drogę ;).

Zdjęcia

Dane wycieczki: DST: 177.60 km AVS: 20.03 km/h ALT: 2778 m MAX: 62.70 km/h Temp:13.0 'C
Poniedziałek, 26 października 2020Kategoria >100km, Canyon 2020, Wypad
Pogórza 3

Dzisiaj wreszcie jest zapowiadana dobra pogoda, choć drogi długo schną, dopiero po niemal 100km robi się wreszcie sucho. Ale słońce jest od rana, co daje jesiennym pejzażom masę uroku. Jazda pogórzami mocno daje w kość, tutaj praktycznie nie ma płaskiego, ze zjazdu od razu się wpada w podjazd kończący się kolejny zjazdem ;). Do tego niemal każda ścianka ma sekcję 10%+, więc trzeba się nieźle napracować. Ale widoki Pogórza Ciężkowickiego z nawiązką wynagradzają trudy. Druga część dnia to przejazd nad jeziorem Rożnowskim, z którego przerzucam się pod Limanową, już nocą zaliczając większą część przełęczy pod Ostrą. Nocuję trochę przed szczytem, niełatwo było po ciemku znaleźć dogodną miejscówkę, bo wszędzie były ostre zbocza, śpię na sporej pochyłości.

Zdjęcia
Dane wycieczki: DST: 176.20 km AVS: 19.65 km/h ALT: 2768 m MAX: 71.80 km/h Temp:13.0 'C
Niedziela, 25 października 2020Kategoria >100km, >200km, Canyon 2020, Wypad
Pogórza 2

Rano wita mnie bardzo gęsta mgła, liczyłem że to z czasem opadnie, a tymczasem utrzymywały się dobre 70km. Pierwsza część trasy to zupełnie puste drogi Roztocza, ruch praktycznie zerowy (to jest wielki atut Ściany Wschodniej). Przed Jarosławiem pogoda zaczęła sie poprawiać, ale wystarczyło wjechać w pogórza za miasta, by zanurkować w chmurach i ciągłej mżawce, od czasu do czasu przechodzącej w solidniejsze opady. Coś ta zapowiadana poprawa pogody nie bardzo się pojawiła, do tego cały dzień z temperaturą poniżej 10 stopni; ale jazda po górach zawsze ma sporo uroku. Nocuję kawałek za Wielopolem Skrzyńskim.

Zdjęcia
Dane wycieczki: DST: 205.60 km AVS: 22.63 km/h ALT: 1914 m MAX: 71.30 km/h Temp:9.0 'C
Sobota, 24 października 2020Kategoria >100km, Canyon 2020, Wypad
Pogórza 1

Pierwszy dzień wyjazdu w pogórza, startuję z Dęblina, niestety wita mnie padający deszcz, który trzyma aż do Kazimierza. Później już coraz lepiej, choć mokre drogi utrzymują się przez większość dnia. Ale jazda całkiem OK, dużo pustych dróg, dobry wiatr, nocuję niecałe 10km od bazy Zlotu w Górecku.

Zdjęcia
Dane wycieczki: DST: 169.50 km AVS: 25.17 km/h ALT: 877 m MAX: 44.80 km/h Temp:11.0 'C
Niedziela, 11 października 2020Kategoria >100km, >200km, Canyon 2020, Wypad
W niedzielę niestety zupełnie zepsuły się warunki - było zimno i mokro. Do tego trasa do Terespola wymagała jazdy pod wiatr. Jednym słowem dzień z gatunku wykuwania kolarskiego charakteru ;)). Tereny ciekawe, za Zamościem solidne górki w rejonie Skierbieszowa, później puste drogi ściany wschodniej, szkoda tylko, że w takich warunkach nie cieszyło to tak jak powinno.

Zdjęcia ze Zlotu

Dane wycieczki: DST: 210.30 km AVS: 23.37 km/h ALT: 1086 m MAX: 48.90 km/h Temp:9.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl