Poniedziałek, 26 kwietnia 2021Kategoria >100km, Canyon 2021, Wypad
Wiosna w Tatrach - dzień 2
Rano warunki zapowiadają się bardzo OK, z okna kwatery mamy świetny widok na Giewont, dziś, w przeciwieństwie do wczoraj chmur jest dużo mniej i na dużo wyższym pułapie, więc Tatry widać świetnie. Przejeżdżamy przez Zakopane i ruszamy na Głodówkę drogą przez Wierch Poroniec. Zaskakuje bardzo mały ruch, jeździłem tą drogą wiele razy i zawsze było tu sporo samochodów, bo to standardowa droga nad Morskie Oko. A dzisiaj mamy zupełne pustki, ledwie kilka samochodów na krzyż, także i w samym Zakopanem ruch sporo mniejszy niż zazwyczaj - są i pozytywne aspekty covida ;)). W miarę zdobywania wysokości pojawiają się coraz ciekawsze widoki, coraz więcej śniegu przy drodze, coraz wspanialsze szczyty wyłaniają się zza drzew, w rejonie Głodówki widoki robią się już obłędne
Zaśnieżone góry, chmury i słońce to jest wyśmienita kombinacja, takie warunki nieczęsto się udaje trafić, dzisiaj mieliśmy to szczęście, odbieramy nagrodę za to, że nie zrezygnowaliśmy, gdy prognozy mówiły "gdzie się pchasz na tę zimnicę, w domu będzie cieplutko" :))
Z Głodówki długim i szybkim zjazdem przez Bukowinę zjeżdżamy na poziom Białki i zaraz zaczynamy bardzo ostry podjazd pod Czarną Górę. Jest ciężko, ale fantastyczne widoki wynagradzają w całości włożony wysiłek
Stąd długim zjazdem przez zielone łąki Podhala docieramy do Krempachów i wjeżdżamy na rowerowy Szlak Wokół Tatr. W mojej ocenie to bez wątpienia najpiękniejszy polski szlak rowerowy, zostawiający wszystkie inne daleko w tyle, a już szczególnie w taką pogodę w jaką mieliśmy okazję go przejechać. Zaskakuje przy tym konstrukcja szlaku, bo 99% tego typu szlaków jest projektowana pod przysłowiową babcię na holendrze, a tutaj wręcz przeciwnie - szlak wymaga dużej kondycji, zdecydowana większość podjazdów przekracza 10%, dobijając do 15%. Zjazdy też są wymagające, krętymi, wąskimi drogami, z wielkim nachyleniem; jednym słowem to szlak dla naprawdę zaawansowanych rowerzystów. Ale trudności wynagradza wspaniałymi widokami, co rusz mamy w tle zielone hale, zaśnieżone Tatry, widać nawet Babią Górę i Trzy Korony w Pieninach
Po tej widokowej uczcie zjeżdżamy do Niedzicy i wspinamy się na czorsztyńską tamę, tutaj również puściuteńko w porównaniu z tymi tłumami jakie się przewijały w czasach przed covidem. Kawałek za malowniczo położonym zamkiem w Niedzicy wjeżdżamy na słynny Velo Dunajec. Szlak wykonany jest bardzo porządnie, z dużym nakładem środków, cały czas jest wygodna asfaltowa nawierzchnia, często wybudowana na potrzeby szlaku. Podobnie jak Szlak Wokół Tatr ma trudne odcinki, przede wszystkim w rejonie Falsztyna, gdzie jest podjazd w okolicach 15-16% i seria krętych zjazdów. Ale sumarycznie nie jest tak trudny, wynika to z ukształtowania terenu w tej okolicy. Niemniej jest kilka wpadek, zupełnie niepotrzebnie w paru miejscach pośrodku szlaku stoją słupki, w tym jeden ulokowany na zjeździe, gdy go się zauważa dopiero na sporej już prędkości i przed zakrętem, to jest zwyczajnie niebezpieczne. W ogóle przy dużym obłożeniu rowerzystami tego typu szlaki IMO są mniej bezpieczne od wielu boczniejszych szos, bo są na tyle kręte, że często ludzie jadący z naprzeciwka wyłaniają się przed nami nagle na sporej prędkości. A przy grupkach niedzielnych rowerzystów jazda jeden obok drugiego całą szerokością nie jest rzadkością. Widoczki z Velo Dunajec w rejonie Falsztyna pierwsza klasa, dalej już tak widowiskowo nie jest, choć dalej ładnie
Dojeżdżamy po VD do Dębna i tutaj rozpoczynamy podjazd na przełęcz Knurowską, z którego po raz ostatni podziwiamy ścianę zaśnieżonych Tatr. Po zaliczeniu podjazdu zasłużony odpoczynek w Ochotnicy i po kilkunastu km zjazdu przez tę najdłuższą wieś w Polsce ponownie wracamy na VD, na odcinek do Nowego Sącza. Jedziemy wzdłuż rzeki, szlak bardzo kręty, co rusz przeskakujemy z jednej na drugą stronę Dunajca, prowadzi mikstem dróg lokalnych i szlaków rowerowych, wybudowany na bogato, są nawet osobne kładki rowerowe nad rzeką wybudowane na jego potrzeby. Dużą zaletą szlaku jest to, że całkowicie omija aglomerację Nowego Sącza, miasta przejeżdża się bokiem tuż przy rzece, w ogóle nie stykając się z typowo miejskim ruchem. Na koniec dnia mamy piękny zachód słońca nad Dunajcem, z poziomu rzeki robi to wrażenie
Nocujemy na eleganckiej kwaterze za Nowym Sączem, mamy do dyspozycji cały domek z pełnym wyposażeniem za jedyne 50zł od osoby, kolejny plus covida ;). Dzień z gatunku tych, które w pamięci zostają na bardzo długo, jednym słowem widokowa ekstraklasa, podobnie i od strony czysto rowerowej było ekstra
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
Rano warunki zapowiadają się bardzo OK, z okna kwatery mamy świetny widok na Giewont, dziś, w przeciwieństwie do wczoraj chmur jest dużo mniej i na dużo wyższym pułapie, więc Tatry widać świetnie. Przejeżdżamy przez Zakopane i ruszamy na Głodówkę drogą przez Wierch Poroniec. Zaskakuje bardzo mały ruch, jeździłem tą drogą wiele razy i zawsze było tu sporo samochodów, bo to standardowa droga nad Morskie Oko. A dzisiaj mamy zupełne pustki, ledwie kilka samochodów na krzyż, także i w samym Zakopanem ruch sporo mniejszy niż zazwyczaj - są i pozytywne aspekty covida ;)). W miarę zdobywania wysokości pojawiają się coraz ciekawsze widoki, coraz więcej śniegu przy drodze, coraz wspanialsze szczyty wyłaniają się zza drzew, w rejonie Głodówki widoki robią się już obłędne
Zaśnieżone góry, chmury i słońce to jest wyśmienita kombinacja, takie warunki nieczęsto się udaje trafić, dzisiaj mieliśmy to szczęście, odbieramy nagrodę za to, że nie zrezygnowaliśmy, gdy prognozy mówiły "gdzie się pchasz na tę zimnicę, w domu będzie cieplutko" :))
Z Głodówki długim i szybkim zjazdem przez Bukowinę zjeżdżamy na poziom Białki i zaraz zaczynamy bardzo ostry podjazd pod Czarną Górę. Jest ciężko, ale fantastyczne widoki wynagradzają w całości włożony wysiłek
Stąd długim zjazdem przez zielone łąki Podhala docieramy do Krempachów i wjeżdżamy na rowerowy Szlak Wokół Tatr. W mojej ocenie to bez wątpienia najpiękniejszy polski szlak rowerowy, zostawiający wszystkie inne daleko w tyle, a już szczególnie w taką pogodę w jaką mieliśmy okazję go przejechać. Zaskakuje przy tym konstrukcja szlaku, bo 99% tego typu szlaków jest projektowana pod przysłowiową babcię na holendrze, a tutaj wręcz przeciwnie - szlak wymaga dużej kondycji, zdecydowana większość podjazdów przekracza 10%, dobijając do 15%. Zjazdy też są wymagające, krętymi, wąskimi drogami, z wielkim nachyleniem; jednym słowem to szlak dla naprawdę zaawansowanych rowerzystów. Ale trudności wynagradza wspaniałymi widokami, co rusz mamy w tle zielone hale, zaśnieżone Tatry, widać nawet Babią Górę i Trzy Korony w Pieninach
Po tej widokowej uczcie zjeżdżamy do Niedzicy i wspinamy się na czorsztyńską tamę, tutaj również puściuteńko w porównaniu z tymi tłumami jakie się przewijały w czasach przed covidem. Kawałek za malowniczo położonym zamkiem w Niedzicy wjeżdżamy na słynny Velo Dunajec. Szlak wykonany jest bardzo porządnie, z dużym nakładem środków, cały czas jest wygodna asfaltowa nawierzchnia, często wybudowana na potrzeby szlaku. Podobnie jak Szlak Wokół Tatr ma trudne odcinki, przede wszystkim w rejonie Falsztyna, gdzie jest podjazd w okolicach 15-16% i seria krętych zjazdów. Ale sumarycznie nie jest tak trudny, wynika to z ukształtowania terenu w tej okolicy. Niemniej jest kilka wpadek, zupełnie niepotrzebnie w paru miejscach pośrodku szlaku stoją słupki, w tym jeden ulokowany na zjeździe, gdy go się zauważa dopiero na sporej już prędkości i przed zakrętem, to jest zwyczajnie niebezpieczne. W ogóle przy dużym obłożeniu rowerzystami tego typu szlaki IMO są mniej bezpieczne od wielu boczniejszych szos, bo są na tyle kręte, że często ludzie jadący z naprzeciwka wyłaniają się przed nami nagle na sporej prędkości. A przy grupkach niedzielnych rowerzystów jazda jeden obok drugiego całą szerokością nie jest rzadkością. Widoczki z Velo Dunajec w rejonie Falsztyna pierwsza klasa, dalej już tak widowiskowo nie jest, choć dalej ładnie
Dojeżdżamy po VD do Dębna i tutaj rozpoczynamy podjazd na przełęcz Knurowską, z którego po raz ostatni podziwiamy ścianę zaśnieżonych Tatr. Po zaliczeniu podjazdu zasłużony odpoczynek w Ochotnicy i po kilkunastu km zjazdu przez tę najdłuższą wieś w Polsce ponownie wracamy na VD, na odcinek do Nowego Sącza. Jedziemy wzdłuż rzeki, szlak bardzo kręty, co rusz przeskakujemy z jednej na drugą stronę Dunajca, prowadzi mikstem dróg lokalnych i szlaków rowerowych, wybudowany na bogato, są nawet osobne kładki rowerowe nad rzeką wybudowane na jego potrzeby. Dużą zaletą szlaku jest to, że całkowicie omija aglomerację Nowego Sącza, miasta przejeżdża się bokiem tuż przy rzece, w ogóle nie stykając się z typowo miejskim ruchem. Na koniec dnia mamy piękny zachód słońca nad Dunajcem, z poziomu rzeki robi to wrażenie
Nocujemy na eleganckiej kwaterze za Nowym Sączem, mamy do dyspozycji cały domek z pełnym wyposażeniem za jedyne 50zł od osoby, kolejny plus covida ;). Dzień z gatunku tych, które w pamięci zostają na bardzo długo, jednym słowem widokowa ekstraklasa, podobnie i od strony czysto rowerowej było ekstra
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 156.30 km AVS: 20.30 km/h
ALT: 1723 m MAX: 69.10 km/h
Temp:7.0 'C
Komentarze
"Babcia na holendrze" raczej nie wybierze się na szlak wokół Tatr. Jak sam piszesz trasa jest wymagająca. :)
yurek55 - 18:58 środa, 28 kwietnia 2021 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!