wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 319318.44 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.26%)
  • Czas na rowerze: 581d 11h 01m
  • Prędkość średnia: 22.77 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:107164.05 km (w terenie 504.00 km; 0.47%)
Czas w ruchu:4232:57
Średnia prędkość:25.32 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:456390 m
Suma kalorii:228598 kcal
Liczba aktywności:900
Średnio na aktywność:119.07 km i 4h 42m
Więcej statystyk
Sobota, 11 stycznia 2014Kategoria Wycieczka, Rower szosowy, >300km, >200km, >100km

Suwałki


Po świątecznym okresie leniuchowania nadszedł czas na jakąś porządniejszą trasę, postanowiliśmy więc ruszyć z Krzyśkiem do Augustowa z korzystnym wiatrem. Niejako ostatni dzwonek na dłuższy dystans, bo prognozy zapowiadają solidniejszą zimą. Startujemy o 22, lekko popaduje i mocno wieje z zachodu. Przebijamy się przez Warszawę i w Sulejówku wjeżdżamy na trasę do Węgrowa. Ruch bardzo szybko maleje, a że szosa jest dobrej jakości i pomaga nam wiatr - jedzie się elegancko, na jednym ze zjazdów z nachyleniem 1-2% udało się dokręcić do 60km/h. No i oczywiście nocna jazda we dwójkę jest sporo łatwiejsza niż samemu, rozmawiając łatwiej odegnać sen i monotonność nocnej trasy. W Węgrowie zatrzymujemy się na stacji benzynowej na kolejny postój (całodobowe stacje są w sam raz na nocne trasy zimą, dzięki nim można uniknąć wychłodzenia na postoju), za miastem kończy się szybka jazda, odbijamy bardziej na północ, wiatr mamy głównie z boku. Do Kosowa Lackiego jedziemy bocznymi drogami, mieliśmy jeden atak dużego psa, na szczęście szybko się zniechęcił. W nocy nadspodziewanie ciepło, temperatura cały czas utrzymuje się na poziomie 4-5 stopni, oczywiście odczuwalna jest sporo niższa bo mocno wieje.

Krótki kawałek po nadbużańskich łąkach, przejeżdżamy rzekę, w Czyżewie odbijamy na Wysokie Mazowieckie, pojawia się trochę górek, zaczyna też solidniej padać, w mieście mijamy wielką fabrykę Mlekovity i zjeżdżamy kawałek w bok na odpoczynek na stacji. Za miastem, jako że świt już blisko trochę rośnie dotąd właściwie zerowy ruch, w Sokółkach odbijamy na Tykocin i tam robi się wreszcie widno. Ten kawałek niebrzydki, pojawi się więcej lasów, więcej górek, a i sam Tykocin bardzo fajny, z długim odcinkiem po kostce i robiącym wrażenie rynkiem. Krzyśkowi przestał działać tylny hamulec tarczowy, w którym wygięła się i zablokowała sprężynka, przy takiej pogodzie naprawy nie są za przyjemne ;)

Dalej pomykamy puściutką drogą na Korycin, do Knyszyna jest nowy asfalt, drugi kawałek to przed laty charakterystyczna dla Podlasia gruboziarnista nawierzchnia, obecnie już coraz mniej się trafia takich kawałku. Ten odcinek chyba najciekawszy, są górki po 5%, ładne lasy, wiatr nieco osłabł. Już zmęczeni długą trasą dojeżdżamy do ruchliwej (i bez pobocza) Via Baltica, kawałek za Korycinem stajemy na obiad w restauracji; najedliśmy się solidnie. Po postoju umówiliśmy się na spotkanie w Augustowie, ja pojechałem trochę szybciej by wyrobić się jeszcze od położonych 30km dalej Suwałk, Krzysiek jadący na cięższym góralu pojechał na dworzec w Augustowie, tam mieliśmy się spotkać. Odcinek do Augustowa męczący, za Sztabinem pojawiło się co prawda szerokie pobocze, ale i droga odbijała na zachód, więc na odkrytych kawałkach wiatr dawał popalić. W Augustowie sprawdziłem odległości i jako, że zapas czasowy pozwalał na wyrobienie się na pociąg w Suwałkach - pojechałem jeszcze ten kawałek. Sporo lasów, pod koniec trochę pagórków, przejechałem też przez centrum miasta - i z odpowiednim za zapasem zameldowałem się na dworcu, po półgodzinnej jeździe pociągiem w Augustowie dosiadł się Krzysiek.

Trasa udana, przejechanie aż 300km o takiej porze roku nigdy nie jest takie łatwe, wymaga to długiej jazdy w ciemnościach, jest zimno, z połowę trasy jechaliśmy w mżawce, większość po mokrych drogach itd. Ale z tego powodu oczywiście i satysfakcja większa, taki kawałek na mapie Polski już jakoś się prezentuje :))

Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 342.30 km AVS: 24.33 km/h ALT: 1345 m MAX: 60.60 km/h Temp:5.0 'C
Sobota, 28 grudnia 2013Kategoria Góral, Wycieczka
Terenowy wypad do MPK wraz z Kamilą, Tranquillo i Wallace. Pojechaliśmy z Międzylesia czerwonym szlakiem do Wiązowny, tutaj Kuba musiał się wycofać z powodu bólu kolana. W trójkę kontynuowaliśmy jazdę bardzo przyjemnym szlakiem nad meandrującą Mienią; dalej w stronę Otwocka (tu spora górka) i Pogorzeli, gdzie idealnie wyrobiliśmy się na kursujący co godzinę pociąg do Warszawy, którym wracała Kamila. Ja razem z Wallace pojechaliśmy dalej czerwonym szlakiem w stronę Karczewa zaliczając ładny, leśny odcinek w rejonie bunkrów. Całą dzisiejszą trasę pokonywaliśmy z Krzyśkiem we wrześniu jako część Krwawej Pętli, ale wówczas to była sama końcówka morderczej trasy, pokonywana do tego nocą; teraz za dnia i bez zmęczenia jazda była sporo łatwiejsza i przyjemniejsza, bo ten fragment czerwonego szlaku jest bardzo urozmaicony. Pogoda jak na grudzień rozpieszcza, jedynie w paru miejscach trafiliśmy na większe błoto.

Kilka fotek


Dane wycieczki: DST: 90.30 km AVS: 18.75 km/h ALT: 325 m MAX: 42.40 km/h Temp:7.0 'C
Piątek, 20 grudnia 2013Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wycieczka
Zakopane w najdłuższą noc roku

Od miesiąca przymierzałem się do długiego wyjazdu w okolicach najdłuższej nocy w roku, którego ideą było oczywiście przejechanie całej nocy na rowerze. Przy okazji postanowiłem też zamknąć rok jakąś ambitną trasą, więc padło na Zakopane. O tej porze roku na tej długości trasie największym problemem jest pogoda, więc to od niej w największym stopniu zależało powodzenie wyjazdu. Planowałem jazdę we dwójkę z kolegą, bo tak długa jazda nocą w towarzystwie idzie sporo lepiej, wytrzymać psychicznie samemu aż koło 300 nocnych kilometrów nie jest tak prosto. Ale (można powiedzieć już tradycyjnie podczas wypadów do Zakopanego ;) kolega się wycofał 3 dni przed wyjazdem - więc pozostała mi samotna jazda; pogoda fifty-fifty - z jednej strony bez opadów deszczu i śniegu, z drugiej mróz i 400km równo pod wiatr, nie za mocny, ale na takim dystansie swoje człowieka namęczy.

Ruszam na trasę parę minut po 15, krótko przed zachodem słońca; ze względu na duży ruch Piaseczno mijam bokiem przez Zgorzałę, dalej jadę już planowo na Grójec. Początek przyzwoity, wiatr wiele nie przeszkadza, podobnie jak i ciemności, mróz -2'C. Za Grójcem aż do rozjazdu w Belsku bardzo duży ruch, za Belskiem już w normie, do Nowego Miasta nad Pilicą elegancka jazda. Tam się zatrzymuję by napić się herbaty z termosu, wziąłem też wodę w bidonie, ale ta bardzo szybko zamarzła i już po 50km nie dało się ani tego pić, ani wylać - więc tylko niepotrzebnie wiozłem ze sobą kilogram lodu ;). Za Nowym Miastem jazda się wyraźnie zepsuła, coraz mocniejszy wiatr zaczął mnie niszczyć; długi odcinek bez postoju też robił swoje, bo na pierwszy postój chciałem dociągnąć aż do Końskich, gdzie wiedziałem że jest całodobowa stacja benzynowa, by stanąć w cieple, bo na mrozie stawać na powietrzu można tylko na krótką chwilę. Dojechałem tam już nieźle zmęczony, ale półgodzinny postój i jedzenie w barze szybko postawiło mnie na nogi. Za Końskimi wreszcie skończono remont drogi 728, więc aż pod Radoszyce jest elegancka droga, do tego spory kawałek w ekranach, stanowiących niezłą osłonę przed wiatrem. A za Radoszycami wiatr się już uspokoił i przeszkadzał w normie. Trochę dziurawych dróg przed Łopusznem i Małogoszczem sprawnie przejechałem dzięki mocnej lampce, która znacznie usprawnia nocną jazdę, lepiej jednak wozić więcej baterii i mieć porządne oświetlenie, na tak długiej trasie dzięki temu znacznie mniej męczymy oczy. Ochłodziło się do -4'C, ale mimo jazdy w butach SPD i cienkich rękawiczkach ze sporą dziurą - z zimnem nie miałem większych problemów.

Ale tak długi dystans nocą i na mrozie zebrał swoje żniwo, po ponad 200km miałem już trochę przekrwione oczy, co przeszkadzało trochę w jeździe, bo widziałem zza lekkiej "mgiełki", a na mrozie jazda w okularach to też kiepskie rozwiązanie, bo lubią sobie zaparować. Za Jędrzejowem wjechałem na szosą krakowską, pierwszy odcinek bez problemów, w środku nocy ruch niewielki, a droga przyzwoita, choć bardzo pagórkowata. Na drugi postój stanąłem aż za Miechowem, bo od Jędrzejowa nie było całodobowych stacji. Niestety im bliżej Krakowa tym gorzej się jechało, przede wszystkim ze względu na coraz gorszą nawierzchnię i zwiększający się ruch; do tego pomimo braku opadów i mrozu droga była mokra i śliska, dobrze że nie zrobiła się z tego gołoledź; a ostatni zjazd do Krakowa woła już o pomstę do nieba, 20km/h bezpiecznie się po tym jechać nie da.

Ważne, że udało się osiągnąć Kraków, noc zbliżała się do końca, no i miałem tu załatwiony odpoczynek u Waxmunda, w czasie którego elegancko się zregenerowałem, zjadłem solidną porcję pierogów, nabrałem herbaty do termosu, no i udało się pozbyć tego kilograma lodu z bidonu :)). Wielkie dzięki dla Waxmunda za gościnę, pomimo fatalnej pory (trochę po 5); na dalszą trasę ruszyłem z nowymi siłami i nową motywacją, a że było już krótko przed wschodem słońca - znacznie się rozjaśniło, wkrótce pojawiło się i samo słońce, a pogoda zapowiadała się elegancko, po odpoczynku nie miałem też już żadnych problemów z oczami. Już na podjazdach za Wieliczką w okolicy leżało trochę śniegu i szronu, co sprawiało, że cała okolica wyglądała sporo lepiej niż szaro-bura zima na nizinach. Za Krakowem zaczęły się solidne góry - najpierw dwa podjazdy do Dobczyc, później długi na prawie 600m przed Kasiną; tak więc na postój w barze w Rabce dotarłem już solidnie zmęczony.

Zaraz za Rabką czekał mnie najcięższy podjazd na trasie - czyli Obidowa wariantem przez Rdzawkę, gdzie jest aż 200m w pionie ostrego nachylenia powyżej 10%, z kawałkami dochodzącymi do 18%, z tyloma kilometrami w nogach dał mi popalić nieźle, piękne widoki na podjeździe wykorzystałem jako pretekst do zatrzymania się na zdjęcia ;). Z Obidowej zjazd ruchliwą zakopaniaką, w Klikuszowej odbijam na boczne drogi by nimi dojechać do Czarnego Dunajca, tak by do Zakopanego wjechać od Chochołowa, nie marną do jazdy zakopianką. Ale po 6km w Morawczynie na drodze pojawił się najgorszy typ zimowej nawierzchni - czyli ubita i wyślizgana lodowa skorupa, nawet na kolcowanych oponach jedzie się po tym fatalnie, a co dopiero na szosowych. Kawałek próbowałem po tym jechać, ale że lodu było coraz więcej - musiałem zawrócić i dojechać do szosy Nowy Targ - Czarny Dunajec. Przeliczyłem też z grubsza odległości i zorientowałem się, że nie ma szans wyrobić się na autobus jadąc przez Chochołów, nawet i zakopianką należało cisnąć.

Więc chcąc-niechcąc - dojechałem do zakopianki i tędy pojechałem do miasta, zły byłem na siebie, że kupiłem bilet na za wczesną godzinę, jazda na mrozie po górach zabrała mi więcej czasu niż planowałem; wjeżdżając od Chochołowa mamy piękny widok na Tatry Zachodnie, a dziś była dobra słoneczna pogoda. Na zakopiance jechało się lepiej niż oczekiwałem, ruch dziś był nie za duży, nawet przez te ostatnie 15km miałem lekki wiaterek w plecy. Na autobus docieram z 15min wyprzedzeniem, bardzo już zmordowany sprinterską końcówką.
Wypad bardzo wymagający, nawet w środku lata trasa Warszawa - Zakopane daje zdrowo w kość, nie dość, że jest to 400km - to jest to bardzo górzysta trasa, a najwięcej tych gór koncentruje się w samej końcówce, gdy człowiek jest najbardziej zmęczony. Zimą jest jeszcze sporo ciężej, na mrozie mięśnie nie mają takiej wydajności, trzeba jechać w mniej wygodnych spodniach, które na tak długim dystansie poprzycierają kolana itd., o wiele gorzej jest z odpoczynkami, trzeba wieźć termos, stawać by się napić. No i oczywiście dużo dłuższa noc niż latem, 300km samotnej jazdy w ciemnościach to nie takie proste. Ale w nagrodę dostałem piękną końcówkę, w słońcu, na Podhalu leżało już trochę śniegu, z Obidowej miałem piękny widok na Tatry; tak więc z pewnością warto się było tak namęczyć; takie widoki i satysfakcja z pokonania takiej trasy sprawiają, że o trudach jazdy szybko się zapomina.
Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 408.60 km AVS: 23.69 km/h ALT: 3774 m MAX: 57.30 km/h Temp:-2.0 'C
Środa, 18 grudnia 2013Kategoria Wycieczka, Rower szosowy
Wypad do Baniochy, chłodniej niż wczoraj, ale dalej sucho - więc jeździ się przyzwoicie
Dane wycieczki: DST: 54.00 km AVS: 27.00 km/h ALT: 117 m MAX: 51.60 km/h Temp:2.0 'C
Wtorek, 17 grudnia 2013Kategoria Wycieczka, Rower szosowy
Wypad do Drwalewa, dość ciepło jak na te porę roku
Dane wycieczki: DST: 80.80 km AVS: 27.55 km/h ALT: 186 m MAX: 40.10 km/h Temp:5.0 'C
Piątek, 13 grudnia 2013Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Wypad do Baniochy, przyzwoita jak na tę porę roku pogoda
Dane wycieczki: DST: 53.70 km AVS: 28.26 km/h ALT: 121 m MAX: 43.20 km/h Temp:2.0 'C
Czwartek, 5 grudnia 2013Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Wypad do Baniochy
Dane wycieczki: DST: 53.60 km AVS: 27.49 km/h ALT: 154 m MAX: 53.10 km/h Temp:4.0 'C
Środa, 4 grudnia 2013Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Pętla do Drwalewa, przyzwoita pogoda, choć zimno, pod koniec już koło 0'C
Dane wycieczki: DST: 76.10 km AVS: 27.51 km/h ALT: 201 m MAX: 43.70 km/h Temp:2.0 'C
Czwartek, 28 listopada 2013Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wycieczka
Postanowiłem wykorzystać zapowiadany zachodni wiatr na szybką trasę z Poznania do Warszawy, założenie było takie, żeby udało się to przejechać ze średnią powyżej 30km/h. Jadę do Poznania nocą, startuję trochę po 4, pogoda niespecjalna, wiatr co prawda taki jak go zapowiadano, ale też i pada, niewiele, raczej mżawka, ale jednak, to powoduje też, że na drogach jest ślisko i średnio przyjemnie, a noc ciemna.
Sprawnie przebijam się przez Poznań i Swarzędz, dalej do Wrześni dość solidny ruch, kawałek za miastem zaczyna świtać. Ten odcinek też niespecjalny, od Wrześni do Goliny jest droga bez pobocza, a ruchu trochę jest. W Golinie odpoczywam na stacji benzynowej, przestaje wreszcie padać, kawałek za Koninem jest jedyny pagórkowaty odcinek na tej trasie, średnia ciągle trochę poniżej zakładanych 30km/h. Ale od Koła zaczynam wyraźnie przyśpieszać. na tym kawałku droga jest idealna, teren odkryty, pobocze szerokie, więc i daje się jechać szybko. Kilometry tej nudnej trasy lecą szybko, w Kutnie po prawie 200km zatrzymuję się w McDonaldsie na większy posiłek, trochę wychłodzony planowałem wziąć ciepłą herbatę, ale gdy zobaczyłem reklamę zmrożonej Coca-Coli, przedłożyłem ją nad herbatę, jednak nie ma to jak Napój Bogów ;))
Naładowany nowymi siłami ruszyłem na 130km pozostałe do Warszawy, przejechałem to bardzo sprawnie i szybko na raz, średnia skoczyła już do 31. Ale coraz bardziej zaczęła mnie kusić perspektywa pokonania 400km, bo tyle z taką średnią jeszcze nie przejechałem. W Warszawie nie zajeżdżałem już do domu, bo ciężko by się było zmobilizować do ruszenia na nocną trasę - po odpoczynku w kolejnym McDonaldsie pojechałem Trasą Łazienkowską przez centrum. Przejazd przez miasto w godzinach szczytu fatalny - sporo korków, masę samochodów i świateł, a moja ciężko wypracowana średnia cały czas spadała ;)). Do tego na pociąg z Siedlec miałem 3,5h w trakcie których trzeba było pokonać 100km (następny był dopiero po 2h), więc uwzględniając miejską jazdę - robiło się bardzo na styk Aż pod Mińsk jechało się cienko, dalej pobocze zrobiło się szerokie, a ruch zdecydowanie zmalał, wiec mimo serii góreczek jechałem powyżej 30km/h, doskwierał tylko brak postojów, bo nie mogłem sobie pozwolić na żadne stawanie, żeby coś w rowerze przestawić czy się przebrać.
Ale zasuwać się opłaciło - dojechałem z 15min wyprzedzeniem, średnią zakładaną wycisnąłem, a 400km pod koniec listopada nie jest łatwo przejechać, poza wiatrem - to pogoda mnie nie rozpieszczała, padało ponad 100km, było zimno (poza Warszawą, gdzie temperatura skoczyła do 10 stopni), ze 170km jechałem nocą. Zdjęć nie robiłem - trasa Poznań - Warszawa to chyba najnudniejszy odcinek w całej Polsce, ale przez to, że jest tu dobry asfalt, nie taki duży ruch i brak gór - w sam raz na taką szybką jazdę.


http://ridewithgps.com/routes/3727266
Dane wycieczki: DST: 402.10 km AVS: 30.69 km/h ALT: 1231 m MAX: 52.70 km/h Temp:5.0 'C
Środa, 27 listopada 2013Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Wypad do Baniochy. Pierwszy mróz w tym roku
Dane wycieczki: DST: 54.90 km AVS: 27.22 km/h ALT: 137 m MAX: 44.10 km/h Temp:-1.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl