wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2018

Dystans całkowity:1467.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:61:42
Średnia prędkość:23.78 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:6358 m
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:73.37 km i 3h 05m
Więcej statystyk
Wtorek, 16 października 2018Kategoria >100km, Canyon 2018, Wypad
Śladami Niepodległej - Ukraina - dzień 6

Dzisiaj najbardziej górzysty dzień tego generalnie płaskiego wyjazdu - czeka mnie przejazd
przez Roztocze i Skierbieszowski Park Krajobrazowy. Bardzo fajne tereny, złota polska jesień to
optymalny czas na jazdę przez Roztocze, bo nie brakuje tutaj tak kolorowych o tej porze roku
lasów. Za Cieszanowem zaczyna się pierwsza seria górek, za Zamościem druga - czyli bardzo fajna
droga na Chełm, prowadząca po wielu ściankach w okolicy. Znowu z wiatrem, więc jechało mi się
doskonale, do Chełma dojeżdżam z dużym zapasem czasowym.



Wypad bardzo udany - doskonała pogoda cały czas, może trochę jedynie już dość krótki dzień
przeszkadzał przy dużych dystansach jakie pokonywałem, ale to już niewielki minus, zmuszający
jedynie do większej dyscypliny postojowej. Udało się zrealizować cały plan wycieczki,
odwiedziłem miejsca, gdzie 100 lat temu wykluwała się polska niepodległość, wykluwała w sposób
krwawy, wymagający od Polaków wielkich poświęceń i ofiar - dlatego należy bardzo szanować
pokolenia naszych pradziadów, którym los kazał w tak trudnych czasach żyć. Dzięki ich wielkiemu
poświęceniu mamy dzisiaj Polskę w której można bardzo wygodnie żyć. Kraj może nie idealny, nie
pozbawiony wielu wad - ale postęp w porównaniu z tym co było 100 lat temu jest ogromny, za to
właśnie by ich dzieci miały tylko takie problemy jak my mamy teraz - umierali legioniści
Piłsudskiego, czy też Orlęta Lwowskie.

Na podsumowanie przepiękna polska pieśń z okresu wykuwania się niepodległości "O mój rozmarynie"; ten wyjazd aż za dobrze uświadomił mi ilu tych "chłopców malowanych" zostało na wschodzie na zawsze byśmy my mogli się cieszyć wolnością...


Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 164.10 km AVS: 25.38 km/h ALT: 1246 m MAX: 69.00 km/h Temp:16.0 'C
Poniedziałek, 15 października 2018Kategoria >100km, Canyon 2018, Wypad
Śladami Niepodległej - Ukraina - dzień 5

Dzisiejszego dnia obawiałem się dużego ruchu na drodze do Lwowa - ale żadnego dramatu nie było,
wygodna jazda, bo droga z dobrym asfaltem, tak więc 50km dzielące mnie od miasta szybko
zleciało. Za to w samym Lwowie masakra, większość ulic jest wybrukowana kostką i to nie jest
równa kostka, tylko chamski, nierówny bruk, powyginany na wszystkie strony; o ile w innych
krajach bruk w miastach jest raczej elementem mającym tworzyć klimat, to tutaj to po prostu
normalka obecna w całym mieście. Najgorszy bruk był na dużym podjeździe w stronę Cmentarza
Łyczakowskiego, przerwy między kostkami bruku były takie że notorycznie wpadały w nie wąskie
opony szosowe, szczególnie na zjeździe było więc wesoło, jak się dobrze zaklinuje to można
piękny lot przez kierownicę zaliczyć :).


Polski Cmentarz Obrońców Lwowa stanowi wydzieloną część wielkiego cmentarza Łyczakowskiego.
Robi naprawdę duże wrażenie - pięknie położony na stoku wysokiego wzgórza, bardzo przyzwoicie
wyremontowany i utrzymywany we wzorowym porządku; także tutaj, podobnie jak w Kostiuchnówce
państwo polskie stanęło na wysokości zadania, dbając o godne miejsce spoczynku dla tych co
niepodległość wywalczyli. Porażające są też daty na grobach wielu żołnierzy, bardzo dużo jest
18-latków, a nawet i 16-latków. A byli i młodsi, bo do spontanicznej walki z Ukraińcami
próbującymi opanować miasto, gdzie Polacy mieli zdecydowaną większość stanęło wielu uczniów
liceów i szkół - słynnych "Orląt Lwowskich". Taka mnie też naszła refleksja porównując te czasy
sprzed 100 lat z naszymi - ile wówczas było osób, które gotowe były ojczyźnie "na stos rzucić
swoj życia los" a ile takich osób się znajdzie obecnie, dla których liczy się coś więcej niż
kariera, pieniądze, czy prywatne egoizmy? Ciekawe pytanie, bardzo trudno na nie odpowiedzieć,
bo ekstremalne poświęcenie często wychodzi z ludzi dopiero w ekstremalnych sytuacjach, często
normalni spokojni obywatele pod wpływem czynników zewnętrznych stają się wewnętrznie silni jak
stal, a ich gotowość do ofiar na rzecz czegoś większego niż wygodne życie znacznie rośnie.
Wielka też szkoda, że wichry historii tak się ułożyły, że to polskie miasto, od kilkuset lat w
Rzeczypospolitej zostało Polsce zabrane na rzecz sowieckiego imperializmu, a po zawaleniu się
komunizmu dostało się w ręce Ukraińców.



Zrobiłem sobie też spacer po samym cmentarzu Łyczakowskim - to bez wątpienia najpiękniejszy
cmentarz jaki widziałem, mnóstwo wykonanych z wielkim kunsztem wspaniałych rzeźb, do tego ładne
ulokowanie; nie dziwne, że spotkać tutaj można wiele wycieczek bo naprawdę jest co tutaj
oglądać - przy zwiedzaniu Lwowa niewątpliwie obowiązkowy punkt. Z cmentarza jadę do centrum,
robię sobie dłuższy popas na reprezentacyjnym deptaku pod lwowską Operą. Miasto opuszczam drogą
na Szegini, wyjazd nieprzyjemny, dużo kostki i to na podjeździe, diopiero 20km za miastem robi
się już pustawo. Na szczęście główny ruch transportowy wzięła na siebie droga do Korczowej,
gdzie zaczyna się autostrada, co znacznie odciążyło Medykę. Tak więc odcinek ze Lwowa na polską
granicę przeleciał z duża przyjemnością - poezja asflatu, licznika i wiatru w plecy :)). Po
polskiej stronie jeszcze prawie 50km do pokonania, przyjemne boczne drogi do Wielkich Oczu,
gdzie nocuję kawałek za miasteczkiem.

Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 185.80 km AVS: 25.11 km/h ALT: 1076 m MAX: 57.70 km/h Temp:17.0 'C
Niedziela, 14 października 2018Kategoria >100km, Canyon 2018, Wypad
Śladami Niepodległej - Ukraina - dzień 4

Ranek najzimniejszy na wyjeździe - kolo świtu był mróz, rano cały rower mam w zamarzniętej
wilgoci. Ale pogoda dalej jest jak drut, cały czas ten sam wyżowy schemat - zimne noce i
poranki, a ekstra pogoda i słońce cały dzień. Dzisiaj jadę na Łuck, szybko na drodze robi się
duży ruch, a szosa jest w stylu ukraińskim, z masą dziur, więc trzeba często tańcować po całej
szerokości by je omijać, co przy dużym ruchu jest mocno nieprzyjemne. Ze względu na awarię
sztycy miałem jechać główną szosą bezpośrednio na Lwów, by ograniczyć złe nawierzchnie do
minimum, ale przez ten ruch zdecydowałem się jednak pojechać planowanym wcześniej sporo
dłuższym wariantem przez Beresteczko - po bardziej bocznych drogach.



Sam Łuck nie za ciekawy, w centrum była jakaś defilada chyba uczniów szkół wojskowych bo szli w
mundurach, ale na żołnierzy byli sporo za młodzi. Za Łuckiem zjeżdżam z głównej szosy kierując
się na Demidówkę. Ruch od razu znacznie zmalał, asfalt był cienki, ale też i dramatu nie było,
dało się po tym jechać, sporo przeszkadzał natomiast południowo-wschodni wiatr. Pierwszy
odcinek pagórkowaty, sporo małych góreczek po 10-20m, sporo szpalerów drzew z całą paletą
jesiennych barw. Widać tutaj też zupełnie niewykorzystane bogatctwo Ukrainy - czyli słynne
czarnoziemy, kraj dysponujący takim potencjałem powinien być rolniczą potęgą.

Za Demidówką wreszcie skręcam na zachód i wiatr zaczyna zdecydowanie pomagać. W Plaszewie
odbijam do kompleksu upamiętniającego słynną bitwę pod Beresteczkiem, gdzie Polacy rozbili
armię kozacko-tatarską w jednej z największych bitew całego XVII wieku. Kompleks robi wrażeniey
- składa się z otoczynych wysokim murem dwóch cerkwii, drewnianej XVIIw wybudowanej tuż po
bitwie, oraz sporo większej murowanej z 1914 roku. Postawione są w miejscu, gdzie po przegranej
bitwie ewakuował się ogromny, ok. 60tys kozacki tabor, rozgromiony w trakcie próby przeprawy
przez bagna.



Spod Beresteczka kontynuuję jazdę w stronę Lwowa, nieoczekiwanie od Łopatyna do Radziechowa
jest już nowiutki asfalt, więc z pomocą wiatru pruje się elegancko w stronę zachodzącego
słońca. Pociągnąłem jeszcze kawałek za Radziechów, już główną drogą na Lwów.

Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 186.10 km AVS: 23.81 km/h ALT: 791 m MAX: 48.80 km/h Temp:17.0 'C
Sobota, 13 października 2018Kategoria >100km, Canyon 2018, Wypad
Śladami Niepodległej - Ukraina - dzień 3

Gdy ruszam zimnica daje się we znaki, ledwie 4'C, sporo jadę wzdłuż rozległych łąk, które
zawsze dużo wilgoci zbierają, a to rankami przekłada się na niskie temperatury. Ale gdy
docieram do Kowla robi się już ciepło i przyjemnie. Do tego droga Kowel-Kijów, którą wiele
kilometrów dzisiaj będę jechać to szosa w europejskim standardzie, z nowym i gładkim asfaltem.
Obawiałem się z tego powodu dużego ruchu, ale jestem mocno zaskoczony jak jest tu pusto. Ten
fragment Wołynia to tereny zdecydowanie nizinne, ale mają wiele uroku, przede wszystkim jest tu
bardzo pusto, przy szosie praktykcznie nie ma żadnych miasteczek, jedzie się sporo lasami i
rozległymi łąkami, ciągnącymi się na wiele kilometrów. Jednym słowem wielkie przestrzenie, coś
co w Polsce bardzo trudno jest uświadczyć.


Odpoczynek robię sobie po ok. 80km na ładnym leśnym miejscu postojowym. Moim celem na dziś była
Kostiuchnówka - miejsce najbardziej znanej i najcięższej bitwy z udziałem Legionów. To pod
Kostiuchnówką 1 Brygada Józefa Piłsudskiego w 1916 roku uczestniczyła w walkach
obronnych, walcząc ze znacznie liczniejszymi siłami rosyjskimi nacierającymi w ramach ofensywy
Brusiłowa. Straty poniosła bardzo znaczące, wielu żołnierzy oddało życie, straty jednego z
pułków 1 Brygady wynosiły ok. 50% - ale udało się nie dopuścić do przełamania frontu, co
pozwoliło siłom austriackim na normalny odwrót i uniknięcie bardzo dużych strat.

Kostiuchnówka jest położna ok. 17km od głównej szosy z Kowla, prowadzą do niej tylko boczne
drogi - więc miałem spore obawy co do jakości nawierzchni. No i rzeczywiście, o ile dotąd jazda
po Ukrainie była bardzo ulgowa, a szosy przyzwoite - to na tym kawałku była to już "Ukraina na
grubo" ;)). Ze 2/3 tego odcinka było w ogóle bez asfaltu, wiejskie drogi z kamieniami, dziurami
czy kostką, jednym słowem w sam raz na szosówkę ;)



Więcej jak 15km/h praktycznie się po tym jechać nie dało, a ja przecież musiałem to jechać w dwie strony. Do tego od początku wyjazdy
walczę z awarią sztycy, która mi często opada i wjeżdża w ramę, oczywiście na dziurach się to
znacznie zwiększa. Ale nie po to jechałem tu taki kawał, żeby wymięknąć tuż przed celem z
powodu dziadowskiej drogi, więc przebiłem się jakoś przez te dziury. A pomijając kwestię
nawierzchni jazda była bardzo przyjemna - mijałem kilka wioseczek, w których czas jakby się
zatrzymał 50 lat temu, taki swoisty skansen w realu, pomiędzy wioskami też urokliwe szerokie
przestrzenie. W samej Kostiuchnówce pojechałem na Polską Górę, gdzie w 1916 mieścił się jeden z
punktów obrony Legionistów. Przebijając się przez las doszedłem pod samą górę, gdzie stoi
pamiątkowy kamień ustawiony tu w 1928 roku.



Trochę się naszukałem polskiego cmentarza wojskowego, myślałem że żołnierze są pochowani na
cmentarzu w samej Kostiuchnówce, ale okazało się, że cmentarz jest parę km za wioską. Cmentarz
naprawdę urokliwy, w sosnowym lesie, bardzo dobrze utrzymany i zadbany - miło wiedzieć, że
państwo polskie potrafi spełnić swój obowiązek wobec tych co o nie walczyli i oddali za nie
życie. Pospacerowałem po cmentarzyku, podumałem nieco nad losem tych co "na stos rzucili swój
życia los" i dla ojczyzny zapłacili najwyższą cenę; pomodliłem się za dusze polskich żołnierzy
tu leżących i wróciłem wioskami do głównej szosy. Przejechałem jeszcze ze 30km, odbijając w
stronę Łucka; nocuję tradycyjnie w lesie, których tutaj nie brakuje.

Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 170.10 km AVS: 22.28 km/h ALT: 392 m MAX: 33.60 km/h Temp:14.0 'C
Piątek, 12 października 2018Kategoria >100km, Canyon 2018, Wypad
Śladami Niepodległej - Ukraina - dzień 2

Rano chłodno na pierwszym odcinku do Zamościa, tam umówiłem się z Kviato, niestety nie mógł
dziś jechać na rowerze, ale za to robimy sobie krótką rundkę po Zamościu, oglądając przepiękny
rynek, puściutki o tej porze. Z miasta wyjeżdżam na wschód, w drodze na granicę wiatr nieźle
dał mi popalić, bo tereny za Zamościem są bezleśne i dość odkryte. Po 100km docieram do
Dołhobyczowa, sprawnie przechodzę kontrolę - i melduję się na Ukrainie! Przemęczyłem jeszcze
10km pod solidny wiatr do drogi na Włodzimierz i tam skręcam na północ, a wiatr zaczyna mi
pomagać, tak więc do końca dnia już elegancka jazda. Zaskakuje mocno droga, spodziewałem się
typowej ukraińskiej "rąbanki", a tymczasem asfalt jest w niezłym stanie, nawet do Nowowołyńska
jest długi odcinek nowego dywanika. Sam Nowowołyńsk mijam bokiem, za miastem trzeba zapłacić
cenę za dobrą drogę, jest spory kawałek rozrytej już mocno szosy, szkoda że akurat na
najciekawszym kawałeczku po fajnych góreczkach.



Za tym odcinkiem wyraźnie się wypłaszcza, pod wieczór docieram do średnio ciekawego
Włodzimierza Wołyńskiego i robię tam zakupy na noc, obozowisko rozbijam kawałek za miastem

Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 171.30 km AVS: 23.47 km/h ALT: 829 m MAX: 46.20 km/h Temp:17.0 'C
Czwartek, 11 października 2018Kategoria >100km, >200km, Canyon 2018, Wypad
Śladami Niepodległej - Ukraina  - dzień 1

W 2018 roku jak pewnie wiele osób wie przypada okrągła - setna rocznica odzyskania
niepodległości przez Polskę. Z tej okazji postanowiłem się wybrać na wyjazd rowerowy śladami
Niepodległej. A jako, że nasza niepodległość wykuwała się przede wszystkim na wschodzie -
pojechałem na Ukrainę, bo na naszych dawnych Kresach zostało wiele pamiątek z lat Legionów,
Piłsudskiego i burzliwego okresu 1918-20, gdy wykuwano zręby na któych udało się odbudować
Polskę.

Ruszam bezpośrednio z Warszawy, pogoda jak na październik idealna, tyle że poranki bardzo
zimne. Ze stolicy wyjeżdżam w wielkiej mgle, chwilami na 50m było widać, więc nawet już za dnia
jechałem z włączonym tylnym światełkiem co mi sie bardzo rzadko zdarza. Ale już za Górą
Kalwarią mgły opadają i jest piękna, słoneczna pogoda. Pierwszy odcinek na Piątki dobrze znany,
przechodzi szybko, tam robię pierwszy postój. Tam też odbijam mocniej na wschód, co oznacza
jazdę pod czołowy wiatr już do końca dnia. Bo ową świetną pogodę zawdzięczamy kontynentalnemu
wyżowi idącemu ku nam znad Ukrainy, ale dla takiej doskonałej pogody warto i pod wiatr
pojeździć. Odwiedzam Czarnolas z pięknym dworkiem Jana Kochanowskiego, a w Janowcu przeprawiam
się promem przez Wisłę. W Kazimierzu kolejny odpoczynek - i dalej już cały czas pod wiatr,
głównie po kiepskich drogach Lubelszczyzny.



Jazdę kończę już nocą, po ciemku rozstawiam obozowisko w lesie za Żółkiewką. Gdy gotowałem
obiad jakichś samochód wjechał na przecinki leśne koło których spałem, krążył jakiś czas koło
mnie, między innymi świecił na mój namiot reflektorami. Ale na tym się skończyło, po paru
minutach sobie pojechał, więc poszedłem spać. A tymczasem koło 3 w nocy budzi mnie policja ;).
Okazało się, że ta menda z samochodu zamiast porozmawiać jak człowiek zrobiła donos na policję.
Policjanci mnie wylegitymowali i życzyli dobrej nocy i na tym się skończyła ta cudaczna
sytuacja (pierwszy raz coś takiego na kilkanaście lat noclegów na dziko mi się przytrafiło).

Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 225.80 km AVS: 24.32 km/h ALT: 1222 m MAX: 43.30 km/h Temp:16.0 'C
Środa, 10 października 2018Kategoria Scott 2018, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 13.80 km AVS: 19.71 km/h ALT: 30 m MAX: 33.00 km/h Temp:16.0 'C
Wtorek, 9 października 2018Kategoria Scott 2018, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 20.80 km AVS: 20.13 km/h ALT: 50 m MAX: 32.30 km/h Temp:16.0 'C
Poniedziałek, 8 października 2018Kategoria Scott 2018, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 14.20 km AVS: 19.36 km/h ALT: 30 m MAX: 30.60 km/h Temp:9.0 'C
Niedziela, 7 października 2018Kategoria Canyon 2018, Wycieczka
Pętelka do Cieciszewa.
Po MPP zasłużony odpoczynek od roweru, dopiero dziś świetna pogoda zmobilizowała mnie do wyjścia na rower. W Gassach jak zwykle w weekend mnóstwo rowerzystów, stopa po MPP jeszcze nie doszła do końca do siebie
Dane wycieczki: DST: 42.70 km AVS: 28.15 km/h ALT: 80 m MAX: 51.40 km/h Temp:21.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl