wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:1988.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:89:52
Średnia prędkość:22.13 km/h
Maksymalna prędkość:73.10 km/h
Suma podjazdów:17946 m
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:86.47 km i 3h 54m
Więcej statystyk
Czwartek, 16 czerwca 2011Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
Warszawa - Grójec - Białobrzegi - Szydłowiec - Skarżysko-Kamienna - Bodzentyn - Kielce

Wybraliśmy się razem z Marcinem do Kielc by pokibicować jego siostrze Gosi startujące w Mistrzostwach Polski w MTB. Trasa bardzo pokręcona bo zaliczaliśmy sporo gmin. W pierwszej części trasy męczyły mnie problemy żołądkowe (prawdopodobnie w wyniku zatrucia zepsutą colą z wiejskiego sklepiku), do tego na trasie w rejonie Białobrzegów było sporo objazdów, parę kilometrów musieliśmy jechać szutrami. Później zrobiło się upalnie, powyżej 30 stopni, ale i trasa była nieco ciekawsza, szczególnie w rejonie Bodzentyn-Masłów. Do Kielc dotarliśmy podmęczeni długą trasą koło 21; niestety okazało się, że Gosia startuje dopiero o 16 następnego dnia, co powodowało że nie mogłem zostać (niestety praca) na wyścigu sztafet (w niedzielę ma start indywidualny)


Zaliczone gminy - 21 (Pniewy, Goszczyn, Promna, BIAŁOBRZEGI - miasto powiatowe, Radzanów, Stara Błotnica, Przytyk, Zakrzew, Wolanów, Orońsko, Jastrząb, Mirów, SZYDŁOWIEC - miasto powiatowe, Skarżysko Kościelne, SKARŻYSKO-KAMIENNA - miasto powiatowe, Bliżyn, SUCHEDNIÓW, Łączna, BODZENTYN, Masłów, KIELCE - miasto wojewódzkie i powiatowe + powiat grodzki)
Dane wycieczki: DST: 287.30 km AVS: 25.06 km/h ALT: 1580 m MAX: 60.90 km/h Temp:29.0 'C
Niedziela, 12 czerwca 2011Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Do sklepu
Dane wycieczki: DST: 6.60 km AVS: 26.40 km/h ALT: 10 m MAX: 39.00 km/h Temp:25.0 'C
Sobota, 11 czerwca 2011Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Nocny wypad do Konstancina. Nie przejeżdżałem tutaj jakiś miesiąc - i mocne rozczarowanie, remont zakichanego mostku na rzeczce o szerokości 10m ciągnie się już od początku roku, a teraz panowie drogowcy wpadli na doskonały pomysł równoczesnego zaczęcia kolejnych robót niemal w całym mieście (nie skończywszy tej podstawowej) pod- skutkiem czego jazda po Konstancinie przypomina ta po miejscowościach Albanii czy Trzeciego Świata - w tak fatalnym stanie jest droga.

Skończyło się to dla mnie fatalnie - bo złapałem gumę, a że trasa miała być dość krótka, zapomniałem zabrać sprzętu do łatania - i musiałem te 11km wracać na piechotę nie chcąc ryzykować zniszczenia obręczy; spacer umilały grupki pijanej młodzieży świętującej (jak co tydzień) wolną sobotę.
Dane wycieczki: DST: 11.00 km AVS: 23.57 km/h ALT: 15 m MAX: 30.60 km/h Temp:21.0 'C
Piątek, 10 czerwca 2011Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 15.70 km AVS: 24.15 km/h ALT: 40 m MAX: 38.00 km/h Temp:19.0 'C
Czwartek, 9 czerwca 2011Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 15.20 km AVS: 26.06 km/h ALT: 44 m MAX: 43.40 km/h Temp:23.0 'C
Środa, 8 czerwca 2011Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 15.40 km AVS: 25.67 km/h ALT: 45 m MAX: 39.80 km/h Temp:28.0 'C
Wtorek, 7 czerwca 2011Kategoria Treking, Użytkowo
Z dworca do Marcina, po czym do domu
Dane wycieczki: DST: 23.80 km AVS: 22.31 km/h ALT: 58 m MAX: 37.40 km/h Temp:21.0 'C
Poniedziałek, 6 czerwca 2011Kategoria >100km, Treking, Wypad
Karkonosze 5

V dzień – Strzecha Akademicka – Karpacz – Przełęcz Karkonoska (1197m) – Szklarska-Poręba – Świeradów-Zdrój – Stóg Izerski (1102m) – Stara Kamienica – Jelenia Góra

Na dzień dobry czeka nas mordęga zjazdu po tej fatalnej kostce do Karpacza, mimo aż 400m różnicy poziomów na dole średnią mieliśmy 9,2km/h! Krótki odpoczynek na podziwianie niezwykłej Świątyni Wang oświetlonej porannym słońcem – i ruszamy na kolejne wyzwanie wyjazdu czyli przełęcz Karkonoską, najcięższy polski podjazd. Bagaże zostawiamy w lesie tuż przed początkiem właściwego podjazdu na ok. 800m, tym razem chciałem całość podjazdu zaliczyć bez stawania, byłem tu już 2 lata temu, ale z pełnym bagażem i musiałem stawać parę razy. Podjazd oczywiście bardzo wymagający, ale zmęczył mniej jednak sporo mniej niż wczorajszy do schroniska Vyrovki. Na zjeździe porobiliśmy sporo fotek starając się uchwycić miejsca z największym nachyleniem. Faktycznie maksy dochodzą tu do ok. 20-22%; 30% spotykane na niektórych profilach to już bajki.

Po przepakowaniu bagaży kontynuujemy długi zjazd aż na przedmieścia Jeleniej Góry, tam skręcamy na Piechowice i odpoczywamy pod Biedronką. Następnie ruszamy w kierunku Świeradowa, Marcin pojechał trochę krótsza drogą, ja dłuższą główną, by zaliczyć jeszcze urząd w samej Szklarskiej. Spotykamy się na Zakręcie Śmierci skąd można podziwiać ładną panoramę Szrenicy; droga do Świeradowa bardzo fajna, niemal cały czas w lesie, początkowo po płaskim, następnie sporo w dół, a że mamy spory wiatr w plecy, udaje nam się przekroczyć 70km/h (Marcin dobił nawet do 73, bijąc swój rekord prędkości na pionowym rowerze). W Świeradowie znowu nie chcieli nam wziąć bagaży na przechowanie, więc wyjeżdżamy nad miasto i ponownie zostawiamy je w lesie. A było to właściwie konieczne – bo na koniec wyjazdu czekał nas najostrzejszy kilometr asfaltu w całej Polsce (jak utrzymuje Michał Książkiewicz, autor znanej strony z profilami). Trochę się nakombinowaliśmy by go odnaleźć na mapie (na Stóg prowadzi kilka różnych dróg). Ale gdy zaczynamy podjazd – wszelkie wątpliwości pryskają, to niewątpliwie jest właściwy kawałek :)). Rzeźnia niesamowita, na odcinku 1,5km średnie nachylenie aż 17,85%, poniżej 15% spada tylko raz na króciutkim kawałku, 20% trzyma na aż 3 stumetrowych odcinkach – te parametry wyraźnie przebijają Karkonoską (choć oczywiście jest to podjazd krótszy). Rzeźnia kończy się na ok. 900m, końcówka podjazdu na Stóg to już standardowe nachylenie, a sama końcówka od schroniska to nieprzyjemne kamienie. Zjazd po takim nachyleniu i kiepskiej drodze (asfalt jeszcze gorszy niż na Karkonoskiej) pokonujemy bardzo ostrożnie, ale potężna stromizna spowodowała, że obręcz Marcina tak się rozgrzała od ciśniętych na maksa hamulców – że aż pękła dętka! Dobrze, że prędkość była niewielka, a „strzał” na tyle nieszkodliwy, że nie rozerwało samej dętki, czy nawet opony – bo tego typu wypadki przy typowych prędkościach zjazdowych są bardzo groźnie.

Na naprawę zeszło się trochę czasu, orientujemy się, że by zdążyć na pociąg w Jeleniej trzeba się sprężać. Marcin wolał nie ryzykować i pojechał najkrótszą drogą, ja zrobiłem jeszcze wypad po gminę w Mirsku. Końcówka pagórkowata, w większości pod wiatr – nieźle mnie wymęczyła, ale do Jeleniej docieram z bezpiecznym zapasem czasowym, obyło się bez takich atrakcji jak w marcu.

Wypad bardzo udany, udało się zrealizować wszystkie najważniejsze cele, zaliczyliśmy masę trudnych podjazdów, w tym kilka (że tak to ujmę) światowej klasy – jak Kapliczka, Karkonoska czy wreszcie Stóg. Parę razy zdecydowaliśmy się na improwizację z bagażem w górskim terenie – i zyskaliśmy dzięki temu wspaniałe widokowo odcinki na Pradziadzie oraz Śnieżce. Duże podziękowania dla Marcina, który dawał sobie bez problemu rade na tak trudnym wyjeździe (4 dni z rzędu ponad 2000m podjazdów!), zostawał za mną jedynie minimalnie na najostrzejszych stromiznach; pożegnanie się z rowerem poziomym było świetną decyzją – to definitywnie nie jest sprzęt na góry. Jechało nam się bardzo sprawnie, mamy podobny styl jazdy, podobne oczekiwania co do wyjazdu – a to przy wspólnej jeździe bardzo istotne; to na pewno nie ostatni wspólny wyjazd!

Zdjęcia z wyjazdu


Zaliczone gminy - 6 (PIECHOWICE, SZKLARSKA PORĘBA, Stara Kamienica, ŚWIERADÓW-ZDRÓJ, MIRSK, Jeżów Sudecki)
Dane wycieczki: DST: 125.90 km AVS: 17.41 km/h ALT: 2269 m MAX: 71.20 km/h Temp:25.0 'C
Niedziela, 5 czerwca 2011Kategoria >100km, Treking, Wypad
Karkonosze 4

IV dzień – Kłodzko – Polanica-Zdrój – Kudowa-Słone – [CZ] – Cerveny Kostelec – Trutnov – Pec pod Sneżkou – Kapliczka (1505m) – [PL] - Śnieżka (1602m) – Strzecha Akademicka (1258m)

Rano sprawnie się zwijamy, Marcin wymienia na pobliskiej stacji benzynowej uszkodzony ekspander. Pierwsza część trasy to kilka nowych gmin do zaliczenia, przejeżdżamy przez niebrzydkie uzdrowiska Polanicę i Duszniki. Następnie czeka nas wspinaczka na przełęcz Polskie Wrota (660m), nieoczekiwanie ruch na jednej z głównych tras przelotowych do Czech jest niewielki, mamy szczęście że to niedziela. Po zdobyciu przełęczy jużz elegancko w dół, szybko meldujemy się w Biedronce w Kudowie, gdzie robimy większe zakupy i odpoczynek na lody (temperatura już dochodzi do 30’C). Kolejne kilometry – to powtórka z marcowej wyprawy na Śnieżnik, niebrzydka, mocno pagórkowata trasa przez Cerveny Kostelec, Upice i Trutnov, sporo bocznymi drogami; sporo ładniej niż w marcu – bo wszędzie zielono. Właściwie bez postojów ciągnęliśmy aż do Peca pod Śnieżką, bo plan na dziś był bardzo napięty, chcieliśmy jeszcze przez Okraj dojechać do Karpacza. Natomiast do samego Peca odbiliśmy w bok by zaliczyć najcięższy i najwyższy czeski podjazd – Kapliczkę (1505m), błędnie nazywaną też Modrym Sedlem (przełęcz jest kawałek dalej od drogi, nie ma żadnych drogowskazów z tą nazwą, nikt nie wiedział o co chodzi gdy podawaliśmy ta nazwę).

W Pecu w barku robimy zasłużony postój regeneracyjny przed tak ciężkim podjazdem, gdy szykujemy się do trasy – pojawia się nieoczekiwany problem, nikt nie chce nam przechować bagaży na 2h, a pytaliśmy w paru miejscach; niestety Pec to już typowe komercyjne miasteczko nastawione tylko na turystów i ich pieniądze. Postanawiamy więc zostawić bagaże w lesie, w tym celu trzeba podjechać spory kawałek za miasto, już na tym odcinku nachylenia są po 13-14%. Na ok. 900m zaczynamy się przepakowywać, ale wkrótce pojawia się dwóch Czechów, po rozmowie z nimi decydujemy się na zupełną zmianę planów – czyli przejazd granicy w rejonie Śnieżki, oszczędzało nam to ogromnego objazdu przez mało ciekawy (i zaliczony w marcu) Okraj, ale oznaczało ryzyko jazdy po górskim terenie ze sporym bagażem.

Ale raz kozie śmierć – postanawiamy zaryzykować i ruszamy w górę z całym bagażem. Podjazd pod Kapliczkę morderczy, szczególnie pierwszy odcinek do schroniska Vyrovka daje strasznie popalić, jest tu kilometr nachylony średnio ponad 14%, ze ścianami ponad 20%. Ale treking to nie rower szosowy, tutaj mam odpowiednie przełożenia nawet do takich nachyleń, więc do Vyrovki udało mi się wjechać bez stawania. Po chwili dociera i Marcin, robimy krótki odpoczynek, małą sesję foto i ruszamy w górę. Ten odcinek także ostry, powyżej 10%, ale już nie aż tak ciężki; do tego u góry pojawiają się wspaniałe widoki, ze szczytu podjazdu widać już bardzo charakterystyczny masyw Śnieżki. Z Kapliczki zjeżdżamy ostrą ścianą (73,1km/h) do schroniska Lucni Bouda, tu kończy się asfalt i zaczyna górski szlak na polską granicę. Pierwsza część dość łatwa, natomiast w drugiej mocno przeszkadzają liczne kanałki odpływowe, ulokowane co 10-20m, po których nie było łatwo jechać na szosowych oponach, Marcin na jednym z nich łapie typowego snejka, tylna obręcz dobiła do opony. Łata więc gumę i zjeżdżamy do schroniska Śląski Dom (Czesi muszą bardzo lubić tą nazwę, bo to już trzecie schronisko pod tym wezwaniem jakie miałem okazję odwiedzać :)). Stąd czeka nas bardzo wymagające 200m podjazdu na samą Śnieżkę, raz że nachylenie w końcówce bardzo dotkliwe – to jeszcze dochodzi droga z fatalnej kostki. Ale taki cel jak Śnieżka, wspaniałe widoki (a w tym rejonie to rzadkość) – ogromnie motywuje, więc dajemy radę bez wprowadzania. Na szczycie puściutko, oprócz nas była chyba tylko jedna osoba (to już koniec dnia) – wspaniałe widoki i ogromna satysfakcja, że daliśmy tu radę wjechać z sakwami.

Zjazd niestety do przyjemności nie należał, jechało się cały czas na hamulcach, z prędkością około 10km/h, podobnie też wyglądała dalsza droga do schroniska Strzecha Akademicka, gdzie postanawiamy przenocować (byliśmy jedynymi gośćmi). Po zostawieniu rowerów robimy jeszcze spacer do bardzo malowniczego schroniska Samotnia nad Małym Stawem, podziwiamy wspaniałe krajobrazy Kotła Małego Stawu w promieniach zachodzącego słońca.

Parę słów można poświęcić na kuriozalny zakaz jazdy rowerami na Śnieżkę – faktycznie jest tu bita droga, po której jeżdżą samochody i do schroniska i do obserwatorium, na mapach w parku i schronisku są szlaki rowerowe prowadzące zarówno do Strzechy jak i Samotni, obsługa schroniska słowa na rowery nie powiedziała (nawet mogliśmy je zabrać do pokoju) zakaz jest jedynie na dole przy wjeździe do parku, oraz na odcinku od czeskiego schroniska Lyzni Bouda do Śląskiego Domu (i tylko tu ma pewną rację bytu).

Niewątpliwie królewski dzień wypadu, fantastyczne krajobrazy i przeżycia, bardzo byliśmy zadowoleni, że zaryzykowaliśmy przeprawę przez najwyższe rejony Karkonoszy z sakwami, zamiast okrążać góry przez Okraj.

Zdjęcia z wyjazdu


Zaliczone gminy - 2 (POLANICA-ZDRÓJ, SZCZYTNA)
Dane wycieczki: DST: 117.50 km AVS: 16.99 km/h ALT: 2304 m MAX: 73.10 km/h Temp:28.0 'C
Sobota, 4 czerwca 2011Kategoria >100km, Treking, Wypad
Karkonosze 3

III dzień – Vitovka – Vitkov – Bruntal – Karlova Studanka – Pradziad (1491m) – Cervenohorskie Sedlo (1013m) – Jesenik – Javornik – [PL] – Złoty Stok – Kłodzko
(170,1 – 19,6 – 67 – 2610)

Pogodę dalej mamy aż za dobrą (grzeje mocno!), pierwsze kilometry to dalej malownicze Morawy i liczne pagóreczki, przejeżdżamy nad ciągiem jezior zaporowych, w okolicach samej tamy (z dobre 30m!) jest długi odcinek bruku. Już lekko zmęczeni upałem docieramy do Bruntala, tam robimy zakupy i krótki postój, lody i zimne jogurty to produkty obowiązkowe! Za Bruntalem Pradziada widać już wyraźnie (charakterystyczna 150m wieża telewizyjna), zaczyna się podjazd do Karlovej Studanki, częściowo w lesie, niestety po marniutkim (szczególnie jak na Czechy) asfalcie. W Studance krótki postój na którym analizujemy dokładnie mapy, zarówno papierowe jak i GPS – i postanawiamy zaryzykować zjazd ze szczytu na Cervenohorskie Sedlo.

W tym celu niestety na szczyt musimy się pchać z całym bagażem. Zaraz na starcie wyprzedzam kolarza na szosówce, któremu to bardzo zadziałało na ambicję. Szybko zaczął mnie gonić, później wyprzedzać – co spowodowało, że zniesmaczony taką postawą (co to za walka szosowca z sakwiarzem) postanowiłem dać mu nauczkę i też docisnąłem. Jednym słowem cały podjazd zamiast spokojnej jazdy z odpoczynkiem w rejonie parkingu przerodził się w swoisty wyścig bez chwili przerwy; koleś to zostawał w tyle, to znowu odrabiał; siadał na ostrzejszych kawałkach, przyspieszał na łagodniejszych. W samej końcówce odsadziłem go na 14% ściance i gdy już się nawet nie oglądałem, ten skubaniec na króciutkim odcinku w dół mnie dogonił i zaczął finiszować :)) Musiałem więc rozpocząć finisz i ja, na szczyt dojechałem nieźle wyżyłowany, z palącymi udami, ale gościa o rower wyprzedziłem, dbając o honor polskiego sakwiarstwa :))

Po paru minutach dojechał i Marcin, chwilkę posiedzieliśmy na szczycie i ruszyliśmy w dół. Pierwszy odcinek zjazdu to asfalt, więc myśleliśmy że zjazd na tą stronę góry był strzałem w 10 – ale od wysokości 1300m zaczął się terenowy szlak z kamieniami, na którym obładowanymi rowerami nie jechało się wybitnie, szczególnie na kilku ostrych, ponad 10% zjazdach. Ale trasa widokowo była piękna, z długich trawersów mieliśmy wspaniałe i szerokie widoki na masyw Jeseników, rowerzystów na trasie nie brakowało, Czechy pod tym względem bija nas na głowę, podobnie jak w ilości ciekawych tras rowerowych. Na ok. kilometrowym kawałku jechaliśmy tez pod górę, fragmentami bardzo ostrą. Sumarycznie czasowo pewnie trochę szybciej byłoby drogą asfaltową przez Vidly, ale nie żałowaliśmy tej decyzji, bo piękna trasa zrekompensowała nam w pełni włożony wysiłek.

Końcówka dzisiejszego dnia – to jazda w stronę polskiej granicy, parę mniejszych górek trzeba było jeszcze zaliczyć, początkowo mieliśmy jechać przez przeł. Lądecką, ale w czasie odpoczynku w pięknym Javorniku (wspaniały zamek na górze) decydujemy się jechać przez Kłodzko. Droga mimo, że główniejsza obfitowała w sporo górek, co pod koniec tego morderczego dnia (170km i aż 2600m podjazdów!) już mocno nas zmęczyło. W Kłodzku oglądamy piękne centrum, nabieramy wody na stacji i kierujemy się za miasto, miejscówkę znajdujemy na jego przedmieściach – na łące, niedaleko od drogi na Kudowę.

Zdjęcia z wyjazdu


Zaliczone gminy - 2 (Kłodzko - wieś, KŁODZKO - miasto powiatowe)
Dane wycieczki: DST: 170.10 km AVS: 19.59 km/h ALT: 2610 m MAX: 67.00 km/h Temp:29.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl