Karkonosze 3
III dzień – Vitovka – Vitkov – Bruntal – Karlova Studanka – Pradziad (1491m) – Cervenohorskie Sedlo (1013m) – Jesenik – Javornik – [PL] – Złoty Stok – Kłodzko
(170,1 – 19,6 – 67 – 2610)
Pogodę dalej mamy aż za dobrą (grzeje mocno!), pierwsze kilometry to dalej malownicze Morawy i liczne pagóreczki, przejeżdżamy nad ciągiem jezior zaporowych, w okolicach samej tamy (z dobre 30m!) jest długi odcinek bruku. Już lekko zmęczeni upałem docieramy do Bruntala, tam robimy zakupy i krótki postój, lody i zimne jogurty to produkty obowiązkowe! Za Bruntalem Pradziada widać już wyraźnie (charakterystyczna 150m wieża telewizyjna), zaczyna się podjazd do Karlovej Studanki, częściowo w lesie, niestety po marniutkim (szczególnie jak na Czechy) asfalcie. W Studance krótki postój na którym analizujemy dokładnie mapy, zarówno papierowe jak i GPS – i postanawiamy zaryzykować zjazd ze szczytu na Cervenohorskie Sedlo.
W tym celu niestety na szczyt musimy się pchać z całym bagażem. Zaraz na starcie wyprzedzam kolarza na szosówce, któremu to bardzo zadziałało na ambicję. Szybko zaczął mnie gonić, później wyprzedzać – co spowodowało, że zniesmaczony taką postawą (co to za walka szosowca z sakwiarzem) postanowiłem dać mu nauczkę i też docisnąłem. Jednym słowem cały podjazd zamiast spokojnej jazdy z odpoczynkiem w rejonie parkingu przerodził się w swoisty wyścig bez chwili przerwy; koleś to zostawał w tyle, to znowu odrabiał; siadał na ostrzejszych kawałkach, przyspieszał na łagodniejszych. W samej końcówce odsadziłem go na 14% ściance i gdy już się nawet nie oglądałem, ten skubaniec na króciutkim odcinku w dół mnie dogonił i zaczął finiszować :)) Musiałem więc rozpocząć finisz i ja, na szczyt dojechałem nieźle wyżyłowany, z palącymi udami, ale gościa o rower wyprzedziłem, dbając o honor polskiego sakwiarstwa :))
Po paru minutach dojechał i Marcin, chwilkę posiedzieliśmy na szczycie i ruszyliśmy w dół. Pierwszy odcinek zjazdu to asfalt, więc myśleliśmy że zjazd na tą stronę góry był strzałem w 10 – ale od wysokości 1300m zaczął się terenowy szlak z kamieniami, na którym obładowanymi rowerami nie jechało się wybitnie, szczególnie na kilku ostrych, ponad 10% zjazdach. Ale trasa widokowo była piękna, z długich trawersów mieliśmy wspaniałe i szerokie widoki na masyw Jeseników, rowerzystów na trasie nie brakowało, Czechy pod tym względem bija nas na głowę, podobnie jak w ilości ciekawych tras rowerowych. Na ok. kilometrowym kawałku jechaliśmy tez pod górę, fragmentami bardzo ostrą. Sumarycznie czasowo pewnie trochę szybciej byłoby drogą asfaltową przez Vidly, ale nie żałowaliśmy tej decyzji, bo piękna trasa zrekompensowała nam w pełni włożony wysiłek.
Końcówka dzisiejszego dnia – to jazda w stronę polskiej granicy, parę mniejszych górek trzeba było jeszcze zaliczyć, początkowo mieliśmy jechać przez przeł. Lądecką, ale w czasie odpoczynku w pięknym Javorniku (wspaniały zamek na górze) decydujemy się jechać przez Kłodzko. Droga mimo, że główniejsza obfitowała w sporo górek, co pod koniec tego morderczego dnia (170km i aż 2600m podjazdów!) już mocno nas zmęczyło. W Kłodzku oglądamy piękne centrum, nabieramy wody na stacji i kierujemy się za miasto, miejscówkę znajdujemy na jego przedmieściach – na łące, niedaleko od drogi na Kudowę.
Zdjęcia z wyjazdu
Zaliczone gminy - 2 (Kłodzko - wieś, KŁODZKO - miasto powiatowe)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
III dzień – Vitovka – Vitkov – Bruntal – Karlova Studanka – Pradziad (1491m) – Cervenohorskie Sedlo (1013m) – Jesenik – Javornik – [PL] – Złoty Stok – Kłodzko
(170,1 – 19,6 – 67 – 2610)
Pogodę dalej mamy aż za dobrą (grzeje mocno!), pierwsze kilometry to dalej malownicze Morawy i liczne pagóreczki, przejeżdżamy nad ciągiem jezior zaporowych, w okolicach samej tamy (z dobre 30m!) jest długi odcinek bruku. Już lekko zmęczeni upałem docieramy do Bruntala, tam robimy zakupy i krótki postój, lody i zimne jogurty to produkty obowiązkowe! Za Bruntalem Pradziada widać już wyraźnie (charakterystyczna 150m wieża telewizyjna), zaczyna się podjazd do Karlovej Studanki, częściowo w lesie, niestety po marniutkim (szczególnie jak na Czechy) asfalcie. W Studance krótki postój na którym analizujemy dokładnie mapy, zarówno papierowe jak i GPS – i postanawiamy zaryzykować zjazd ze szczytu na Cervenohorskie Sedlo.
W tym celu niestety na szczyt musimy się pchać z całym bagażem. Zaraz na starcie wyprzedzam kolarza na szosówce, któremu to bardzo zadziałało na ambicję. Szybko zaczął mnie gonić, później wyprzedzać – co spowodowało, że zniesmaczony taką postawą (co to za walka szosowca z sakwiarzem) postanowiłem dać mu nauczkę i też docisnąłem. Jednym słowem cały podjazd zamiast spokojnej jazdy z odpoczynkiem w rejonie parkingu przerodził się w swoisty wyścig bez chwili przerwy; koleś to zostawał w tyle, to znowu odrabiał; siadał na ostrzejszych kawałkach, przyspieszał na łagodniejszych. W samej końcówce odsadziłem go na 14% ściance i gdy już się nawet nie oglądałem, ten skubaniec na króciutkim odcinku w dół mnie dogonił i zaczął finiszować :)) Musiałem więc rozpocząć finisz i ja, na szczyt dojechałem nieźle wyżyłowany, z palącymi udami, ale gościa o rower wyprzedziłem, dbając o honor polskiego sakwiarstwa :))
Po paru minutach dojechał i Marcin, chwilkę posiedzieliśmy na szczycie i ruszyliśmy w dół. Pierwszy odcinek zjazdu to asfalt, więc myśleliśmy że zjazd na tą stronę góry był strzałem w 10 – ale od wysokości 1300m zaczął się terenowy szlak z kamieniami, na którym obładowanymi rowerami nie jechało się wybitnie, szczególnie na kilku ostrych, ponad 10% zjazdach. Ale trasa widokowo była piękna, z długich trawersów mieliśmy wspaniałe i szerokie widoki na masyw Jeseników, rowerzystów na trasie nie brakowało, Czechy pod tym względem bija nas na głowę, podobnie jak w ilości ciekawych tras rowerowych. Na ok. kilometrowym kawałku jechaliśmy tez pod górę, fragmentami bardzo ostrą. Sumarycznie czasowo pewnie trochę szybciej byłoby drogą asfaltową przez Vidly, ale nie żałowaliśmy tej decyzji, bo piękna trasa zrekompensowała nam w pełni włożony wysiłek.
Końcówka dzisiejszego dnia – to jazda w stronę polskiej granicy, parę mniejszych górek trzeba było jeszcze zaliczyć, początkowo mieliśmy jechać przez przeł. Lądecką, ale w czasie odpoczynku w pięknym Javorniku (wspaniały zamek na górze) decydujemy się jechać przez Kłodzko. Droga mimo, że główniejsza obfitowała w sporo górek, co pod koniec tego morderczego dnia (170km i aż 2600m podjazdów!) już mocno nas zmęczyło. W Kłodzku oglądamy piękne centrum, nabieramy wody na stacji i kierujemy się za miasto, miejscówkę znajdujemy na jego przedmieściach – na łące, niedaleko od drogi na Kudowę.
Zdjęcia z wyjazdu
Zaliczone gminy - 2 (Kłodzko - wieś, KŁODZKO - miasto powiatowe)
Dane wycieczki:
DST: 170.10 km AVS: 19.59 km/h
ALT: 2610 m MAX: 67.00 km/h
Temp:29.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!