wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 297372.41 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 542d 11h 35m
  • Prędkość średnia: 22.72 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:2008.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:87:15
Średnia prędkość:23.02 km/h
Maksymalna prędkość:63.40 km/h
Suma podjazdów:13913 m
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:83.67 km i 3h 38m
Więcej statystyk
Wtorek, 18 maja 2010Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 15.30 km AVS: 24.81 km/h ALT: 62 m MAX: 41.60 km/h Temp:12.0 'C
Piątek, 14 maja 2010Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Góra Kalwaria - Józefów - Warszawa

W zamierzeniach miała to być trochę dłuższa pętla przez Pilawę, ale niestety za Górą Kalwarią się zniechęciłem i wróciłem szosą dęblińską. Fatalne warunki - padać nie przestało nawet na chwilę, a ponad połowę trasy przejechałem w silnym deszczu. Dość skutecznie zniechęciło mnie to do jazdy w weekend.
Dane wycieczki: DST: 75.10 km AVS: 24.36 km/h ALT: 383 m MAX: 37.60 km/h Temp:12.0 'C
Czwartek, 13 maja 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Czosnów - Modlin - Jabłonna - Warszawa

Wspólny wypad z Andrzejem (Atlochowskim z forum) do Modlina. Miło było się poznać, dzięki za wiele przydatnych wyprawowych informacji!
Dane wycieczki: DST: 103.00 km AVS: 24.14 km/h ALT: 372 m MAX: 53.90 km/h Temp:21.0 'C
Środa, 12 maja 2010Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po sklepach
Dane wycieczki: DST: 17.90 km AVS: 23.35 km/h ALT: 83 m MAX: 42.50 km/h Temp:25.0 'C
Wtorek, 11 maja 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy i po sklepach
Dane wycieczki: DST: 29.80 km AVS: 22.63 km/h ALT: 112 m MAX: 38.30 km/h Temp:20.0 'C
Poniedziałek, 10 maja 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 14.50 km AVS: 22.89 km/h ALT: 60 m MAX: 34.40 km/h Temp:15.0 'C
Niedziela, 9 maja 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 14.50 km AVS: 24.86 km/h ALT: 69 m MAX: 38.40 km/h Temp:17.0 'C
Piątek, 7 maja 2010Kategoria >100km, Treking, Wypad
Pradziad

V dzień - Międzylesie - Autostrada Sudecka - Zieleniec - Duszniki-Zdrój - Przeł. Lisia (790m) - Radków - Nowa Ruda - Przeł. Jugowska (805m)- Dzierżoniów - Łagiewniki - Wrocław

Dzisiejszego dnia ruszam bardzo wcześnie, już o 6.30 jestem mna trasie, żegnamy się z Marcinem dziękując sobie za wspólną trasę (Marcin miał więcej wolnego, ja chciałem dociągnąć do Wrocławia w jeden dzień, alternatywą był powrót dzień później nocnym pociągiem z Jeleniej Góry, z którego musiałbym pójść prosto do pracy). Pierwsze kilometry z pięknymi widokami na Kotlinę Kłodzką i górskie masywy po jej drugiej stronie, oświetlone wschodzącym słońcem, wreszcie nie ma żadnych problemów z pogodą! Słynna Autostrada Sudecka robi wrażenie pięknymi widokami, niestety mocno rozczarowuje kiepściutką nawierzchnią, odcinki bez dziur należą tu do rzadkości. Na początku jest długi podjazd na ponad 700m (w tym bardzo ostra ściana do Gniewoszowa, ponad kilometr z nachyleniem po 10-12%). Później zaczyna się jazda góra-dół, głównie w lesie, to tutaj nawierzchnia mocno daje się we znaki. Większy podjazd zaliczam na przełęcz Spaloną, tam znowu wyjeżdża się z lasu, pojawiają się szerokie widoki (Marcin dotarł tutaj wraz z siostrą w środku zimy!).

Z przełęczy dziurawy zjazd do Mostowic, od tego miejsca jest już nowiutka elegancka droga do Zieleńca, prawie cały czas w górę. Zieleniec to taki polski mini-kurort narciarski z dużą ilością wyciągów, samo miasto (poza malowniczym położeniem) nie robi raczej wrażenia. Za miasteczkiem jeszcze kilka ostrych ścianek, po czym piękny, ostry zjazd na przełęcz Polskie Wrota. Stąd kontynuuję zjazd od Dusznik-Zdroju, skąd ruszam w Góry Stołowe, podjazdem przez Łężyce kieruję się na przełęcz Lisią, po drodze staję na pierwszy dzisiaj odpoczynek. Jazda tym wariantem na przełęcz była błędem, podobno miały być ciekawe widoki, ale jakieś genialne nie były, a przeszkadzała dziurawa droga, lepiej było pojechać przez Kudowę drogą Stu Zakrętów. Ale od przełęczy Lisiej zaczyna się piękny kawałek przez Park Narodowy Gór Stołowych, które robią duże wrażenie niezwykłymi formacjami skalnymi, droga Stu Zakrętów bardzo malowniczo mija wiele z nich, z trasy wspaniale prezentuje się słynny Szczeliniec Wielki. Kawałek za Szczelińcem zaczyna się długi i przyjemny zjazd do Radkowa, stąd już raczej płaską drogą jadę do Nowej Rudy, która robi wrażenie swoim położeniem - elegancko wpasowana w wąską kotlinkę

Kawałek dalej rozpoczyna się podjazd na przełęcz Jugowską w Górach Sowich, początek dość ostry, później tak 4-6%. W środkowej części podjazdu sporo ładnych widoków, później wjeżdża się w las, niestety nawierzchnia znowu bardzo marna. Na samej przełęczy rozmaitych tablic było kilkanaście, ale tej z nazwą i wysokością przełęczy oczywiście zabrakło, jak na większości polskich gór :). Zjazd równie kiepski jak i podjazd, cały czas trzęsło. W Dzierżoniowie robię drugi postój w parku, przeliczając czas i dystans orientuję się że są spore szanse na wyrobienie się na pociąg do Wrocławia, ale trzeba ostro jechać. Tak więc ostatni kawałek zasuwam bez żadnych postojów, wiatr raczej boczny, chwilami pomaga, chwilami przeszkadza. Drogi bardzo ruchliwe, z masą tirów, bez pobocza, tak więc to typowa jazda na dojechanie, bez większej przyjemności, z ulgą dojeżdżam do Wrocławia. Dworzec rozkopany, jadąc w kierunku dworca tymczasowego przejeżdżam tunel z prędkością 5-10km/h, co od razu wykorzystuje nasza bardzo dzielna policja, która bezwzględnie umie walczyć z tak strasznymi bandytami jak ja i inni rowerzyści.

Wyjazd mimo rozmaitych perturbacji pogodowych udany - udało się zobaczyć ładny kawałek Czech i Polski, w którym dotąd jeszcze nie byłem, szczególnie rejon Kotliny Kłodzkiej jest wart polecenia. Duże słowa uznania dla Marcina, który mimo jazdy na rowerze poziomym, wyraźnie wolniejszym od pionowego w górach - na tak trudnej trasie dawał sobie bardzo przyzwoicie radę, nie narzekał, nie wycofał się jak drugi Michał, mimo że jemu z naszej trójki na podjazdach było zdecydowanie najciężej.

Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 191.20 km AVS: 20.90 km/h ALT: 2121 m MAX: 63.40 km/h Temp:17.0 'C
Czwartek, 6 maja 2010Kategoria >100km, Treking, Wypad
Pradziad

IV dzień - Horni Zivotice - Bruntal - Karlova Studanka - Pradziad (1492m) - Rymarov - Sumperk - Cervena Voda - [PL] - Międzylesie

Padało przez większą część nocy, pada też rano gdy zwijamy obozowisko. Długo zastanawiamy się nad dalszą trasą, w końcu postanawiamy się rozdzielić - ja jadę zgodnie z planem na Pradziada, natomiast Marcin i Michał ruszają krótszą trasą do Sumperka, gdzie umawiamy się na spotkanie, w tych warunkach pogodowych nie było sensu by mordowali się na tak trudnej górze, zeszedł by nam na to cały dzień. Pierwsze 10-15km jadę pagórkowatą trasą w porządnym deszczu, później na szczęście przechodzi, choć dalej jest dużo wilgoci w powietrzu. Za Bruntalem skręcam na boczną drogę i zaczynam się wspinać w stronę Karlovej Studenki, gdzie zaczyna się właściwy podjazd pod Pradziada. W drugiej części (gdzie jest już trochę ostrzej) nawierzchnia jest dość kiepska, za to zupełnie puściutko, a trasa głównie w lesie. W Studance na skrzyżowaniu z główną drogą robię krótki postój przed wymagającym podjazdem. Jadę z bagażem, uznałem że nie ma sensu długie przepakowywanie bagażu i szukanie miejsca na jego zostawienie. Podjazd od razu na starcie wita solidnym nachyleniem w granicach 8% - i tak naprawdę tak jest niemal cały czas, kawałków lżejszych i cięższych jest bardzo niewiele. Przewyższenia jest ponad 600m, więc można powiedzieć że jest to podjazd bardzo wymagający, szczególnie w tych warunkach. Jest zimno, drogą spływają całe potoki wody, jest sporo rozmokłego żwiru (pozostałość po zimie), widoczność bardzo ograniczona. Na dużym parkingu na 1300m widać już zaledwie na 10-20m, wiatr jest coraz silniejszy, bo powoli wyjeżdżam nad granice lasu. Z parkingu trochę łatwiejszy kawałek długim trawersem, po czym podjazd na samą kopułkę szczytową, na której wiatr po prostu urywa głowę, zimno jak cholera (8'C) a nie widać już niemal nic, o tym że na szczycie Pradziada jest ogromna, ponad 150-metrowa wieża telewizyjna dowiedziałem się tylko ze zdjęć na dole :)

Zjazd w tych warunkach oczywiście bardzo nieprzyjemny, ubłociłem się solidnie, z ulgą docieram do Studanki i zjeżdżam już mniej nachyloną drogą bez resztek żwiru w stronę Rymarova. Zupełnie nieoczekiwanie bardzo szybko zmienia się pogoda, w momencie gdy byłem już psychicznie przygotowany na cały dzień dziadostwa - temperatura bardzo szybko rośnie do 17-18'C, drogi błyskawicznie robią się suchutkie, zaczyna nawet przebłyskiwać słońce. Przebieram się z przyjemnością w strój kolarski i szybko jadę w stronę Sumperka, gdzie jak przypuszczałem Marcin i Michał będą na mnie sporo czekać. Za Rymarovem czeka mnie jeszcze kolejny podjazd na prawie 900m, na którego szczycie nieoczekiwanie spotykam chłopaków, jadących jak się okazało bardzo spokojnym tempem i ze sporymi popasami. Po dłuższym odpoczynku ruszamy w stronę Sumperka na chyba najładniejszy zjazd tej wyprawy, zasuwało się przez dobrych kilkanaście kilometrów, na zjazdach widać zalety rowery poziomego, który ma znacznie mniejsze opory powietrza, co jest kluczowe przy dużych prędkościach; niestety szybkim zjazdem nigdy się nie nadrobi dużych strat na podjeździe. W ogóle cały kawałek do Sumperka jedzie się nam bardzo sprawnie, jest lekko w dół, wiatr też generalnie pomaga, a słoneczna pogoda powoduje, że aż chce się jechać!

Z Sumperka kierujemy się "11" w stronę polskiej granicy - bardzo przyjemny kawałek, szczególnie w drugiej części, po dłuższym podjeździe na przełęcz ok. 500m za Businem. W Cervenej Vodzie wybieramy krótki skrót przez Borzikowice, z krótkim podjazdem na ponad 600m, z którego zjeżdżamy na Przełęcz Międzyleską stanowiącą granicę polsko-czeską. Do Międzylesia szybki zjazd, samo miasteczko bardzo sympatyczne, w centrum równo wybrukowana kostka, ładny zamek i kilka zabytkowych kościołów, wygląda bardziej na miasteczko czeskie niż polskie, niewiele u nas takich miejsc. Widać, że byłe tereny poniemieckie pod względem architektury prezentują się wyraźnie lepiej niż miasta w centralnej Polsce. W Międzylesiu Michał postanawia wrócić pociągiem do Katowic, dało o sobie znać zmęczenie spowodowane brakami kondycyjnymi (to dopiero drugi wyjazd Michała w tym roku po wspólnym Terespolu). My z Marcinem wyjeżdżamy kawałek za miasto i rozbijamy się na dużej łące w pobliżu linii kolejowej.

Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 152.00 km AVS: 20.09 km/h ALT: 2275 m MAX: 58.90 km/h Temp:15.0 'C
Środa, 5 maja 2010Kategoria >100km, Treking, Wypad
Pradziad

III dzień - Katowice - Rybnik - Racibórz - [CZ] - Opava - Velke Heralitice - Horni Zivotice

Prawie całą noc padało, pada jeszcze rano gdy szykujemy się do wyjazdu, ale mamy dużego farta - bo gdy ruszamy jest już OK, choć oczywiście jezdnie mokre. Z Katowic wyjeżdżamy bardzo ruchliwą główna drogą na Mikołów, następnie do Rybnika odbijamy na Orzesze, generalnie rzecz biorąc (poza kilkoma wyjątkami) jazda przez GOP jest okropna, miasta ciągną się tu kilometrami, niemal cały czas jedziemy terenem zabudowanym i to zabudowanym dość brzydko. W Rybniku szukamy sklepu rowerowego (w jego lokalizacji pomógł mi Damian Karwot) bo postanawiam wymienić tylną przerzutkę, z którą są coraz większe problemy i biegi przerzucają się zdecydowanie za ciężko (blokuje się wózek względem korpusu przerzutki). Zeszło się na to w sumie ponad godzinę, z Rybnika wyjeżdżamy w stronę Raciborza, niedaleko tego miasta wyprzedza mnie samochód po czym natychmiast zaczyna gwałtownie hamować, bardzo niewiele brakowało do groźnego wypadku, hamowałem tak ostro, że aż mi trochę linka popuściła na śrubie, niestety na głupotę kierowców nie ma rady.

Za Raciborzem całkowita zmiana krajobrazu - wreszcie kończy się brzydki, przemysłowy Śląsk, a zaczyna przyjemna jazda łagodnymi wzgórzami z kwitnącym na żółto rzepakiem. Po kilku km przekraczamy czeską granice, od razu widać różnicę pomiędzy tymi krajami, w Czechach są lepsze drogi i sporo ładniejsze wioseczki niż u nas. Duże wrażenie zrobiła na nas Opava, gdzie w centrum nie brakuje wielu ładnych budynków, z którymi spokojnie może konkurować z wieloma zachodnimi miastami tej wielkości. Także drogi rowerowe wytyczone z sensem - jako pasy głównej jezdni, nie osobne ścieżki. Za Opavą powoli zaczynamy się wspinać, jedziemy dość drętwo, powoli robi się coraz później i staje się jasne, że dojechanie pod Pradziada robi się nierealne, za dużo czasu straciliśmy na Śląsku (częste postoje, długa naprawa w Rybniku). Za Małymi Heralticami zaczyna się seria podjazdów doprowadzająca na wysokość ponad 500m. Czekając na małej przełączce na kolegów dostaję telefon od Michała, że zmęczeni dzisiejszym dniem postanowili się już rozbić, więc zawracam kawałek; dojeżdżamy jeszcze do Hornych Zivotic i nabieramy wodę, w międzyczasie zaczyna porządnie padać, więc na pierwszym lepszym polu szybko bierzemy się za rozstawianie namiotów, przyjemne to nie było, szczególnie że namiot Marcina ma osobną sypialnię i tropik, co przy padającym deszczu nie jest zaletą.

Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 131.70 km AVS: 21.18 km/h ALT: 1155 m MAX: 53.10 km/h Temp:10.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl