wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 7 maja 2010Kategoria >100km, Treking, Wypad
Pradziad

V dzień - Międzylesie - Autostrada Sudecka - Zieleniec - Duszniki-Zdrój - Przeł. Lisia (790m) - Radków - Nowa Ruda - Przeł. Jugowska (805m)- Dzierżoniów - Łagiewniki - Wrocław

Dzisiejszego dnia ruszam bardzo wcześnie, już o 6.30 jestem mna trasie, żegnamy się z Marcinem dziękując sobie za wspólną trasę (Marcin miał więcej wolnego, ja chciałem dociągnąć do Wrocławia w jeden dzień, alternatywą był powrót dzień później nocnym pociągiem z Jeleniej Góry, z którego musiałbym pójść prosto do pracy). Pierwsze kilometry z pięknymi widokami na Kotlinę Kłodzką i górskie masywy po jej drugiej stronie, oświetlone wschodzącym słońcem, wreszcie nie ma żadnych problemów z pogodą! Słynna Autostrada Sudecka robi wrażenie pięknymi widokami, niestety mocno rozczarowuje kiepściutką nawierzchnią, odcinki bez dziur należą tu do rzadkości. Na początku jest długi podjazd na ponad 700m (w tym bardzo ostra ściana do Gniewoszowa, ponad kilometr z nachyleniem po 10-12%). Później zaczyna się jazda góra-dół, głównie w lesie, to tutaj nawierzchnia mocno daje się we znaki. Większy podjazd zaliczam na przełęcz Spaloną, tam znowu wyjeżdża się z lasu, pojawiają się szerokie widoki (Marcin dotarł tutaj wraz z siostrą w środku zimy!).

Z przełęczy dziurawy zjazd do Mostowic, od tego miejsca jest już nowiutka elegancka droga do Zieleńca, prawie cały czas w górę. Zieleniec to taki polski mini-kurort narciarski z dużą ilością wyciągów, samo miasto (poza malowniczym położeniem) nie robi raczej wrażenia. Za miasteczkiem jeszcze kilka ostrych ścianek, po czym piękny, ostry zjazd na przełęcz Polskie Wrota. Stąd kontynuuję zjazd od Dusznik-Zdroju, skąd ruszam w Góry Stołowe, podjazdem przez Łężyce kieruję się na przełęcz Lisią, po drodze staję na pierwszy dzisiaj odpoczynek. Jazda tym wariantem na przełęcz była błędem, podobno miały być ciekawe widoki, ale jakieś genialne nie były, a przeszkadzała dziurawa droga, lepiej było pojechać przez Kudowę drogą Stu Zakrętów. Ale od przełęczy Lisiej zaczyna się piękny kawałek przez Park Narodowy Gór Stołowych, które robią duże wrażenie niezwykłymi formacjami skalnymi, droga Stu Zakrętów bardzo malowniczo mija wiele z nich, z trasy wspaniale prezentuje się słynny Szczeliniec Wielki. Kawałek za Szczelińcem zaczyna się długi i przyjemny zjazd do Radkowa, stąd już raczej płaską drogą jadę do Nowej Rudy, która robi wrażenie swoim położeniem - elegancko wpasowana w wąską kotlinkę

Kawałek dalej rozpoczyna się podjazd na przełęcz Jugowską w Górach Sowich, początek dość ostry, później tak 4-6%. W środkowej części podjazdu sporo ładnych widoków, później wjeżdża się w las, niestety nawierzchnia znowu bardzo marna. Na samej przełęczy rozmaitych tablic było kilkanaście, ale tej z nazwą i wysokością przełęczy oczywiście zabrakło, jak na większości polskich gór :). Zjazd równie kiepski jak i podjazd, cały czas trzęsło. W Dzierżoniowie robię drugi postój w parku, przeliczając czas i dystans orientuję się że są spore szanse na wyrobienie się na pociąg do Wrocławia, ale trzeba ostro jechać. Tak więc ostatni kawałek zasuwam bez żadnych postojów, wiatr raczej boczny, chwilami pomaga, chwilami przeszkadza. Drogi bardzo ruchliwe, z masą tirów, bez pobocza, tak więc to typowa jazda na dojechanie, bez większej przyjemności, z ulgą dojeżdżam do Wrocławia. Dworzec rozkopany, jadąc w kierunku dworca tymczasowego przejeżdżam tunel z prędkością 5-10km/h, co od razu wykorzystuje nasza bardzo dzielna policja, która bezwzględnie umie walczyć z tak strasznymi bandytami jak ja i inni rowerzyści.

Wyjazd mimo rozmaitych perturbacji pogodowych udany - udało się zobaczyć ładny kawałek Czech i Polski, w którym dotąd jeszcze nie byłem, szczególnie rejon Kotliny Kłodzkiej jest wart polecenia. Duże słowa uznania dla Marcina, który mimo jazdy na rowerze poziomym, wyraźnie wolniejszym od pionowego w górach - na tak trudnej trasie dawał sobie bardzo przyzwoicie radę, nie narzekał, nie wycofał się jak drugi Michał, mimo że jemu z naszej trójki na podjazdach było zdecydowanie najciężej.

Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 191.20 km AVS: 20.90 km/h ALT: 2121 m MAX: 63.40 km/h Temp:17.0 'C

Komentarze
Powodzenia na egzaminach - i może uda nam się w końcu gdzieś wspólny wypadzik :)
wilk
- 17:40 poniedziałek, 10 maja 2010 | linkuj
Oj widać ten Twój głód roweru. Wypad za wypadem! Zazdroszczę, jeszcze tylko trzy egzaminy maturalne i ja gdzieś ruszę;) Anonimowy tchórz - 16:37 poniedziałek, 10 maja 2010 | linkuj
60 Csx. Do jazdy na wyprawie zdecydowanie polecam modele na paluszki, nie dedykowane baterie (jak seria rowerowa Garmina). Często nie ma gdzie ładować baterii, a paluszki kupi się wszędzie. Seria rowerowa Garmina jest zoptymalizowana do zastosowań sportowych, na wyprawie lepiej sprawdzają się modele turystyczne.
wilk
- 09:20 poniedziałek, 10 maja 2010 | linkuj
jakiego GPS'a używasz? w opisach wypraw wyczytałem, że na baterie czyli nie trzeba doładowywać w trasie :)
Dugi
- 09:04 poniedziałek, 10 maja 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl