Wpisy archiwalne w kategorii
Rower szosowy
Dystans całkowity: | 89888.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 3688:54 |
Średnia prędkość: | 24.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 86.60 km/h |
Suma podjazdów: | 516539 m |
Liczba aktywności: | 836 |
Średnio na aktywność: | 107.52 km i 4h 24m |
Więcej statystyk |
Piątek, 27 kwietnia 2012Kategoria Rower szosowy, Użytkowo, Wycieczka
Po mieście - odebrać amortyzator z serwisu. Zapłaciłem prawie 250zł, jeśli ktoś wierzy, że gwarancja jest cokolwiek warta - to szkoda nadziei. Fox okazał się zwykłym szajsem, jeszcze mnie facet w serwisie rozbawił teoriami o tym, że powinienem sobie golenie wymienić na jakieś niezniszczalne (za drobną sumkę 1200zł) i że przeglądy trzeba robić bardzo często jeśli się chce, żeby to dobrze działo. Jednym słowem - do bani z takim gównem, dużo lepiej kupić tańszy amortyzator, bez jakiś kąpieli olejowych i innych cudów, bo jak widać psuje się to bardzo łatwo, a w użyciu różnicę w stosunku do tańszych amortyzatorów ledwo się wyczuwa, daje to tyle co nieco grubsze opony - a w utrzymaniu to majątek. Jednym słowem - to rozwiązanie dla zawodników czy innych napinaczy, ale do jazdy typu enduro, szczególnie na dłuższych wyprawach - do niczego, na trasie nie ma tego jak naprawić; lepszy jest mniej skomplikowany amortyzator z pułapu cenowego 700-1000zł - amortyzuje już przyzwoicie, ale nie jest tak skomplikowany by łatwo nawalał.
Po wizycie w serwisie - trasa do Tarczyna (z amortyzatorem w plecaku :))
Po wizycie w serwisie - trasa do Tarczyna (z amortyzatorem w plecaku :))
Dane wycieczki:
DST: 68.80 km AVS: 25.80 km/h
ALT: 129 m MAX: 38.30 km/h
Temp:24.0 'C
Środa, 18 kwietnia 2012Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 7.30 km AVS: 23.05 km/h
ALT: 58 m MAX: 36.30 km/h
Temp:13.0 'C
Sobota, 14 kwietnia 2012Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Jabłonna - Nowy Dwór Mazowiecki - Czosnów - Łomianki - Warszawa
Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na bardziej sportową jazdę - postanowiłem się więc wybrać na szosową ustawkę z grupą bardzo mocnych amatorów. Na spotkaniu ku mojemu zdziwieniu okazuje się, że dotarł tu także Flash którego po długiej znajomości z Bikestats - miałem wreszcie okazję poznać osobiście. Pogadaliśmy sobie o chwilkę o niesamowitym projekcie Flasha - w maju planuje w 30 dni przejechać aż 10tys km; takie cyfry robią niesamowite wrażenie - ale w końcu kto jak nie on? :))
Pogoda niestety była marna, przy wyjeździe z Warszawy zaczęło padać, Flash więc zmienił plany i odbił w bok na Pradze, ja dalej jechałem z grupą. Tempo już w Warszawie bardzo solidne jak na moje możliwości, a za Jabłonną zaczęła się naprawdę ostra jazda - na odcinku 37km do Łomianek mieliśmy średnią 37km/h, więc musiałem się nieźle naszarpać żeby utrzymać się w peletonie, były chwile gdy na prostej dochodziło się pod 50km/h, a na króciuteńkiej 2% ściance przed mostem osiągnąłem 40km/h z palącymi już nogami ;))
Jechało się całkiem przyjemnie, jazda w peletonie to oczywiście zupełnie co innego niż samotnie, nie ma co tego porównywać, przy zbliżonym wysiłku średnie wyższe o dobre 5-6km/h - duży podziw dla osób które się udzielały na zmianach, dla mnie utrzymanie się w grupie to już szczyt marzeń. Końcówka niestety nieciekawa - za Łomiankami lunęło porządniej i do Warszawy wjeżdżaliśmy w strugach deszczu, wracałem z kilkoma rowerzystami Wisłostradą.
Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na bardziej sportową jazdę - postanowiłem się więc wybrać na szosową ustawkę z grupą bardzo mocnych amatorów. Na spotkaniu ku mojemu zdziwieniu okazuje się, że dotarł tu także Flash którego po długiej znajomości z Bikestats - miałem wreszcie okazję poznać osobiście. Pogadaliśmy sobie o chwilkę o niesamowitym projekcie Flasha - w maju planuje w 30 dni przejechać aż 10tys km; takie cyfry robią niesamowite wrażenie - ale w końcu kto jak nie on? :))
Pogoda niestety była marna, przy wyjeździe z Warszawy zaczęło padać, Flash więc zmienił plany i odbił w bok na Pradze, ja dalej jechałem z grupą. Tempo już w Warszawie bardzo solidne jak na moje możliwości, a za Jabłonną zaczęła się naprawdę ostra jazda - na odcinku 37km do Łomianek mieliśmy średnią 37km/h, więc musiałem się nieźle naszarpać żeby utrzymać się w peletonie, były chwile gdy na prostej dochodziło się pod 50km/h, a na króciuteńkiej 2% ściance przed mostem osiągnąłem 40km/h z palącymi już nogami ;))
Jechało się całkiem przyjemnie, jazda w peletonie to oczywiście zupełnie co innego niż samotnie, nie ma co tego porównywać, przy zbliżonym wysiłku średnie wyższe o dobre 5-6km/h - duży podziw dla osób które się udzielały na zmianach, dla mnie utrzymanie się w grupie to już szczyt marzeń. Końcówka niestety nieciekawa - za Łomiankami lunęło porządniej i do Warszawy wjeżdżaliśmy w strugach deszczu, wracałem z kilkoma rowerzystami Wisłostradą.
Dane wycieczki:
DST: 83.30 km AVS: 32.88 km/h
ALT: 148 m MAX: 49.60 km/h
Temp:8.0 'C
Niedziela, 8 kwietnia 2012Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Góra Kalwaria - Pilawa - Piaseczno - Warszawa
Wypad do Pilawy, mocny wiatr - do Góry Kalwarii lekko powyżej 30km/h, ale dalej to już była ciężka orka pod cholernie zimny wiatr, przyjechałem nieźle zmachany
Wypad do Pilawy, mocny wiatr - do Góry Kalwarii lekko powyżej 30km/h, ale dalej to już była ciężka orka pod cholernie zimny wiatr, przyjechałem nieźle zmachany
Dane wycieczki:
DST: 57.20 km AVS: 26.60 km/h
ALT: 136 m MAX: 46.40 km/h
Temp:3.0 'C
Sobota, 7 kwietnia 2012Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Przejażdżka nadwiślańska do Gassów. Ciągle zimno, nieciekawa się pogoda na święta trafiła...
Dane wycieczki:
DST: 43.70 km AVS: 26.22 km/h
ALT: 61 m MAX: 47.70 km/h
Temp:4.0 'C
Czwartek, 5 kwietnia 2012Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Janki - Tarczyn - Łoś - Piaseczno - Warszawa
Wypad z Waxmundem i Cimanem do Tarczyna. Na starcie długo się przebijaliśmy przez potężny korek na alei Krakowskiej (ciągnął się aż do Janek). Później elegancko z wiaterkiem do Tarczyna, tam niecodzienne zajście - na drodze równoległej do ścieżki rowerowej zaczepił nas kierowca samochodu, myśleliśmy, że to jakiś typowy dresik i już się braliśmy do odpyskowania - a tu domniemany dresik wyciągnął policyjną odznakę :))
Na szczęście policjant okazał się rozsądnym gościem, ograniczył się do pouczenia, co nam zaoszczędziło 50zł (tyle kosztuje ignorowanie ścieżki). W Tarczynie krótki postój na którym Waxmund nieco zmarzł - więc by się rozgrzać w drodze powrotnej wrzucił nam tempo powyżej 30km/h; tak więc pod wiatr jechaliśmy zauważalnie szybciej niż z wiatrem :))
Wyjazd bardzo sympatyczny, tylko pogoda mogłaby by się w końcu zrobić nieco lepsza, coś się tej wiosny nie możemy doczekać...
Wypad z Waxmundem i Cimanem do Tarczyna. Na starcie długo się przebijaliśmy przez potężny korek na alei Krakowskiej (ciągnął się aż do Janek). Później elegancko z wiaterkiem do Tarczyna, tam niecodzienne zajście - na drodze równoległej do ścieżki rowerowej zaczepił nas kierowca samochodu, myśleliśmy, że to jakiś typowy dresik i już się braliśmy do odpyskowania - a tu domniemany dresik wyciągnął policyjną odznakę :))
Na szczęście policjant okazał się rozsądnym gościem, ograniczył się do pouczenia, co nam zaoszczędziło 50zł (tyle kosztuje ignorowanie ścieżki). W Tarczynie krótki postój na którym Waxmund nieco zmarzł - więc by się rozgrzać w drodze powrotnej wrzucił nam tempo powyżej 30km/h; tak więc pod wiatr jechaliśmy zauważalnie szybciej niż z wiatrem :))
Wyjazd bardzo sympatyczny, tylko pogoda mogłaby by się w końcu zrobić nieco lepsza, coś się tej wiosny nie możemy doczekać...
Dane wycieczki:
DST: 66.50 km AVS: 27.90 km/h
ALT: 153 m MAX: 64.10 km/h
Temp:5.0 'C
Niedziela, 1 kwietnia 2012Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka
Spontanicznie do Lublina
Warszawa - Otwock - Garwolin - Ryki - Puławy - Kazimierz Dolny - Nałęczów - Lublin
Dzisiaj nie miałem w planach żadnego wyjazdu, ale koło 10 zadzwonił Marcin z pytaniem czy nie przejechałbym się na maraton w Otwocku, gdzie chciał się spotkać ze znajomym. Zgodziłem się i po godzince spotkaliśmy się na Trasie Siekierkowskiej. Na trasie nad Wisłę od razu dało się odczuć mocny północno-zachodni wiatr - pod wpływem którego zupełnie zmieniamy plany i postanawiamy spróbować długiej trasy do Lublina.
Krótka wizyta w Międzylesiu, następnie na starcie maratonu - i zaczynamy właściwą jazdę. Już w Otwocku dopada nas wielka ciemna chmura, z której porządnie sypnęło śniegiem, temperatura z 5-6'C spada do 0 - taka wiosenna primaaprilisowa niespodzianka ;))
Bocznymi drogami przez Dąbrówkę docieramy do szosy lubelskiej, tam na bardziej odkrytym terenie już lepiej wieje, przestaje też padać. W Garwolinie robimy krótki postój na zakupy (bo nie planując tak długiej trasy nie wzięliśmy jedzenia), znowu nas dopada śnieżna chmura, ale też i bardzo zauważalnie pomaga wiatr, do Ryków jechało się świetnie, często powyżej 30km/h. Droga mimo że ruchliwa - na rower bardzo dobra ze względu na szerokie 2m pobocze. Kawałek za Rykami spotykamy rodziców Marcina, którzy wracali tędy samochodem z lubelskiego, kawałek dalej rozdzielamy się - bo ja chciałem jeszcze pojechać do Kazimierza Dolnego, Marcin wolał nie ryzykować (czasu nie było za dużo) - i pojechał do Nałęczowa (gdzie się umówiliśmy na spotkanie) bezpośrednio szosą lubelską.
W międzyczasie pogoda się pięknie wyklarowało, zupełnie się rozjaśniło, po chmurach nie zostało śladu, wiatr też trochę odpuścił. Za Puławami wreszcie wyremontowano drogę do Kazimierza, sam Kazimierz - puściutki, jak nieczęsto się tu weekendami zdarza; zrobiłem sobie krótki postój na rynku. Za Kazimierzem najciekawszy kawałek trasy - sporo małych góreczek, wąwoziki za Rzeczycą, zupełnie pusto, spotkałem przy samej drodze małe stado sarenek i dobrze odpasionego bażanta ;)
Droga trochę dziurawa, dopiero za Wąwolnicą wraca dobry asfalt, do Nałęczowa docieram trochę po zachodzie słońca, zimno - 0'C, więc Marcin czekał na mnie w pięknym nałęczowskim parku w kawiarni. Wspólnie kontynuujemy już nocną trasę do Lublina, droga urozmaicona licznymi pagóreczkami. Do Lublina docieramy z zapasem, więc wjeżdżamy jeszcze do centrum na hamburgery w McDonaldsie, po czy jedziemy na pobliski dworzec PKS. W Polskim Busie nie robili najmniejszych problemów z rowerami, żadnych dopłat - więc sprawnie docieramy do Warszawy.
Wyjazd zupełnie spontaniczny - i bardzo udany, udało się wykorzystać wiatr na sensowną trasę. Pogoda idealnie wpisała się w przysłowie "kwiecień, plecień..." - od śniegu po piękne słońce.
Kilka fotek Marcina
Zaliczone gminy - 9 (Żyrzyn, Końskowola, Puławy-wieś, PUŁAWY - miasto powiatowe, KAZIMIERZ DOLNY, Wąwolnica, NAŁĘCZÓW, Jastków, LUBLIN - miasto wojewódzkie i powiatowe + powiat grodzki)
Warszawa - Otwock - Garwolin - Ryki - Puławy - Kazimierz Dolny - Nałęczów - Lublin
Dzisiaj nie miałem w planach żadnego wyjazdu, ale koło 10 zadzwonił Marcin z pytaniem czy nie przejechałbym się na maraton w Otwocku, gdzie chciał się spotkać ze znajomym. Zgodziłem się i po godzince spotkaliśmy się na Trasie Siekierkowskiej. Na trasie nad Wisłę od razu dało się odczuć mocny północno-zachodni wiatr - pod wpływem którego zupełnie zmieniamy plany i postanawiamy spróbować długiej trasy do Lublina.
Krótka wizyta w Międzylesiu, następnie na starcie maratonu - i zaczynamy właściwą jazdę. Już w Otwocku dopada nas wielka ciemna chmura, z której porządnie sypnęło śniegiem, temperatura z 5-6'C spada do 0 - taka wiosenna primaaprilisowa niespodzianka ;))
Bocznymi drogami przez Dąbrówkę docieramy do szosy lubelskiej, tam na bardziej odkrytym terenie już lepiej wieje, przestaje też padać. W Garwolinie robimy krótki postój na zakupy (bo nie planując tak długiej trasy nie wzięliśmy jedzenia), znowu nas dopada śnieżna chmura, ale też i bardzo zauważalnie pomaga wiatr, do Ryków jechało się świetnie, często powyżej 30km/h. Droga mimo że ruchliwa - na rower bardzo dobra ze względu na szerokie 2m pobocze. Kawałek za Rykami spotykamy rodziców Marcina, którzy wracali tędy samochodem z lubelskiego, kawałek dalej rozdzielamy się - bo ja chciałem jeszcze pojechać do Kazimierza Dolnego, Marcin wolał nie ryzykować (czasu nie było za dużo) - i pojechał do Nałęczowa (gdzie się umówiliśmy na spotkanie) bezpośrednio szosą lubelską.
W międzyczasie pogoda się pięknie wyklarowało, zupełnie się rozjaśniło, po chmurach nie zostało śladu, wiatr też trochę odpuścił. Za Puławami wreszcie wyremontowano drogę do Kazimierza, sam Kazimierz - puściutki, jak nieczęsto się tu weekendami zdarza; zrobiłem sobie krótki postój na rynku. Za Kazimierzem najciekawszy kawałek trasy - sporo małych góreczek, wąwoziki za Rzeczycą, zupełnie pusto, spotkałem przy samej drodze małe stado sarenek i dobrze odpasionego bażanta ;)
Droga trochę dziurawa, dopiero za Wąwolnicą wraca dobry asfalt, do Nałęczowa docieram trochę po zachodzie słońca, zimno - 0'C, więc Marcin czekał na mnie w pięknym nałęczowskim parku w kawiarni. Wspólnie kontynuujemy już nocną trasę do Lublina, droga urozmaicona licznymi pagóreczkami. Do Lublina docieramy z zapasem, więc wjeżdżamy jeszcze do centrum na hamburgery w McDonaldsie, po czy jedziemy na pobliski dworzec PKS. W Polskim Busie nie robili najmniejszych problemów z rowerami, żadnych dopłat - więc sprawnie docieramy do Warszawy.
Wyjazd zupełnie spontaniczny - i bardzo udany, udało się wykorzystać wiatr na sensowną trasę. Pogoda idealnie wpisała się w przysłowie "kwiecień, plecień..." - od śniegu po piękne słońce.
Kilka fotek Marcina
Zaliczone gminy - 9 (Żyrzyn, Końskowola, Puławy-wieś, PUŁAWY - miasto powiatowe, KAZIMIERZ DOLNY, Wąwolnica, NAŁĘCZÓW, Jastków, LUBLIN - miasto wojewódzkie i powiatowe + powiat grodzki)
Dane wycieczki:
DST: 222.90 km AVS: 27.18 km/h
ALT: 948 m MAX: 46.00 km/h
Temp:3.0 'C
Środa, 28 marca 2012Kategoria Wypad, Rower szosowy
Repki - Sokołów Podlaskie - Siedlce - [pociąg] - Warszawa
Jakoś nie mogłem zasnąć w namiocie, więc postanowiłem ruszyć nocą by wyrobić się na pierwszy pociąg z Siedlec o 3.44 i wyspać już w domu. Nocna jazda krajówkami o tej godzinie - całkiem przyjemna, dobry asfalt, puściutko. Jak to przy wyżowej pogodzie - nocami naprawdę zimno, zaledwie 2'C. Ku mojemu zdziwieniu pociąg o tej godzinie - pod koniec był już nieźle napakowany, brakowało miejsc siedzących.
Jakoś nie mogłem zasnąć w namiocie, więc postanowiłem ruszyć nocą by wyrobić się na pierwszy pociąg z Siedlec o 3.44 i wyspać już w domu. Nocna jazda krajówkami o tej godzinie - całkiem przyjemna, dobry asfalt, puściutko. Jak to przy wyżowej pogodzie - nocami naprawdę zimno, zaledwie 2'C. Ku mojemu zdziwieniu pociąg o tej godzinie - pod koniec był już nieźle napakowany, brakowało miejsc siedzących.
Dane wycieczki:
DST: 52.70 km AVS: 26.35 km/h
ALT: 152 m MAX: 41.60 km/h
Temp:2.0 'C
Wtorek, 27 marca 2012Kategoria >100km, Wypad, Rower szosowy
Warszawa - Węgrów - Sokołów Podlaski - Repki
Do Decatholnu - a następnie nieudany wypad na Podlasie. Miałem pozaliczać trochę gmin, ale szybko mi się odechciało, na wyjazdach parudniowych jedynie po gminy - bardzo ciężko o motywację, szczególnie na terenach o znikomej atrakcyjności. Miała na to wpływ też jazda na szosówce - wypad parudniowy na takim rowerze ze sprzętem biwakowym oznacza jazdę z ciężkim plecakiem, chciałem spróbować czy tego typu wyjazdy mają sens - i okazało się że jednak nie bardzo. Jechać się da, jakiejś wielkiej tragedii nie ma, jednak te jakieś 6kg na plecach - to już za dużo, szczególnie na długich trasach.
Do Decatholnu - a następnie nieudany wypad na Podlasie. Miałem pozaliczać trochę gmin, ale szybko mi się odechciało, na wyjazdach parudniowych jedynie po gminy - bardzo ciężko o motywację, szczególnie na terenach o znikomej atrakcyjności. Miała na to wpływ też jazda na szosówce - wypad parudniowy na takim rowerze ze sprzętem biwakowym oznacza jazdę z ciężkim plecakiem, chciałem spróbować czy tego typu wyjazdy mają sens - i okazało się że jednak nie bardzo. Jechać się da, jakiejś wielkiej tragedii nie ma, jednak te jakieś 6kg na plecach - to już za dużo, szczególnie na długich trasach.
Dane wycieczki:
DST: 130.00 km AVS: 25.91 km/h
ALT: 518 m MAX: 64.20 km/h
Temp:13.0 'C
Piątek, 23 marca 2012Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka
Dorżnąć Mazowsze:)
Warszawa - Grójec - Wyśmierzyce - Przysucha - Szydłowiec - Radom
Celem tego wyjazdu było "dorżnięcie Mazowsza" - czyli zaliczenie ostatnich gmin na terenie największego polskiego województwa - mazowieckiego. Ruszam przed 9, już od rana zapowiada się świetna pogoda, za Piasecznem przebieram się w krótkie spodenki. Do Grójca standardowo, później ruchliwą drogą odbijam na Białą Rawską by zaliczyć gminę Błędów, tutaj jedzie się dość ciężko, bo solidnie wieje z zachodu. Bocznymi drogami wracam na szosę na Końskie, którą jadę do Mogielnicy. Tam odbijam w stronę Pilicy, którą przekraczam mało znanym mostem w Tomczycach. Kawałek za mostem trzeba przejechać szutrówką - i wylatuje się na Wyśmierzyce - czyli najmniejsze miasto w Polsce (zaledwie 858 mieszkańców!).
Stamtąd jadę kawałek krajówką, a następnie sporo bardzo dziurawymi bocznymi drogami w gminach Klwów i Rusinów, nawet droga wojewódzka na Przysuchę jest w beznadziejnym stanie. Do samej (niestety brzydkiej) Przysuchy docieram już mocno zmęczony, bo pierwszy postój wypadł mi dopiero po 130km. Po porządnym posiłku wracam do formy i jadę w kierunku Szydłowca, po pierwszej części wyjazdu gdy wiatr mi sporo przeszkadzał - teraz mam nagrodę, wieje w plecy i z boku. A trasa ciekawa, wreszcie sporo góreczek, asfalt gładziutki, temperatura 20'C - aż chce się jechać; czemu nie mogło być tak jak jechałem do Wilna? W Szydłowcu (całkiem niebrzydkie miasteczko) jestem o czasie, stacja kolejowa jest dobrych parę km za miastem. Tutaj orientuję się, że mam jedynie 20zł - a to na pociąg nie starczy, bankomatu nigdzie nie ma, stacja to ruina.
Nie chciałem więc ryzykować - i postanowiłem pociągnąć rowerem aż do Radomia; by wyrobić się pociąg musiałem nieźle zasuwać - na 30km miałem 1h10min (+ czas na przeprawę przez Radom i zakup biletu), a wiatr już nie tak korzystny. Niemniej zasuwałem ostro i na 10km przed Radomiem miałem 30min zapasu. I pewnie bym się wyrobił - gdyby nie guma złapana jakieś 20km przed Radomiem. Powietrze schodziło powoli, więc dawało się na takim kole lecieć nawet ze średnią 30km/h jaką musiałem utrzymywać; ale przy wjeździe do Radomia droga się trochę zepsuła, było więcej dziur, a powietrza w oponie coraz mniej - i zaczynałem dobijać obręczą. Uznałem więc że nie ma sensu ryzykowanie uszkodzenia drogiej obręczy - i wziąłem się za wymianę dętki. Już spokojnym tempem docieram do Radomia, zrobiłem rundkę po pięknie odnowionym i oświetlonym centrum (jak się to porówna z Radomiem sprzed 10lat - to różnica jest ogromna); wracam jakimś przyspieszonym pociągiem osobowym, więc do wcześniejszego pociągu straciłem jedynie pół h.
Zaliczone gminy - 9 (Błędów, WYŚMIERZYCE, Klwów, Rusinów, Potworów, PRZYSUCHA - miasto powiatowe, Wieniawa, Borkowice, Chlewiska)
Warszawa - Grójec - Wyśmierzyce - Przysucha - Szydłowiec - Radom
Celem tego wyjazdu było "dorżnięcie Mazowsza" - czyli zaliczenie ostatnich gmin na terenie największego polskiego województwa - mazowieckiego. Ruszam przed 9, już od rana zapowiada się świetna pogoda, za Piasecznem przebieram się w krótkie spodenki. Do Grójca standardowo, później ruchliwą drogą odbijam na Białą Rawską by zaliczyć gminę Błędów, tutaj jedzie się dość ciężko, bo solidnie wieje z zachodu. Bocznymi drogami wracam na szosę na Końskie, którą jadę do Mogielnicy. Tam odbijam w stronę Pilicy, którą przekraczam mało znanym mostem w Tomczycach. Kawałek za mostem trzeba przejechać szutrówką - i wylatuje się na Wyśmierzyce - czyli najmniejsze miasto w Polsce (zaledwie 858 mieszkańców!).
Stamtąd jadę kawałek krajówką, a następnie sporo bardzo dziurawymi bocznymi drogami w gminach Klwów i Rusinów, nawet droga wojewódzka na Przysuchę jest w beznadziejnym stanie. Do samej (niestety brzydkiej) Przysuchy docieram już mocno zmęczony, bo pierwszy postój wypadł mi dopiero po 130km. Po porządnym posiłku wracam do formy i jadę w kierunku Szydłowca, po pierwszej części wyjazdu gdy wiatr mi sporo przeszkadzał - teraz mam nagrodę, wieje w plecy i z boku. A trasa ciekawa, wreszcie sporo góreczek, asfalt gładziutki, temperatura 20'C - aż chce się jechać; czemu nie mogło być tak jak jechałem do Wilna? W Szydłowcu (całkiem niebrzydkie miasteczko) jestem o czasie, stacja kolejowa jest dobrych parę km za miastem. Tutaj orientuję się, że mam jedynie 20zł - a to na pociąg nie starczy, bankomatu nigdzie nie ma, stacja to ruina.
Nie chciałem więc ryzykować - i postanowiłem pociągnąć rowerem aż do Radomia; by wyrobić się pociąg musiałem nieźle zasuwać - na 30km miałem 1h10min (+ czas na przeprawę przez Radom i zakup biletu), a wiatr już nie tak korzystny. Niemniej zasuwałem ostro i na 10km przed Radomiem miałem 30min zapasu. I pewnie bym się wyrobił - gdyby nie guma złapana jakieś 20km przed Radomiem. Powietrze schodziło powoli, więc dawało się na takim kole lecieć nawet ze średnią 30km/h jaką musiałem utrzymywać; ale przy wjeździe do Radomia droga się trochę zepsuła, było więcej dziur, a powietrza w oponie coraz mniej - i zaczynałem dobijać obręczą. Uznałem więc że nie ma sensu ryzykowanie uszkodzenia drogiej obręczy - i wziąłem się za wymianę dętki. Już spokojnym tempem docieram do Radomia, zrobiłem rundkę po pięknie odnowionym i oświetlonym centrum (jak się to porówna z Radomiem sprzed 10lat - to różnica jest ogromna); wracam jakimś przyspieszonym pociągiem osobowym, więc do wcześniejszego pociągu straciłem jedynie pół h.
Zaliczone gminy - 9 (Błędów, WYŚMIERZYCE, Klwów, Rusinów, Potworów, PRZYSUCHA - miasto powiatowe, Wieniawa, Borkowice, Chlewiska)
Dane wycieczki:
DST: 223.70 km AVS: 25.71 km/h
ALT: 895 m MAX: 47.10 km/h
Temp:19.0 'C