Wpisy archiwalne w kategorii
>100km
Dystans całkowity: | 238153.82 km (w terenie 665.00 km; 0.28%) |
Czas w ruchu: | 10350:56 |
Średnia prędkość: | 22.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.20 km/h |
Suma podjazdów: | 1827518 m |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 151 (80 %) |
Suma kalorii: | 580913 kcal |
Liczba aktywności: | 1036 |
Średnio na aktywność: | 229.88 km i 10h 00m |
Więcej statystyk |
Marcowe Alpy
IX dzień – San Cassiano – Santa Agata - Lecco - Bergamo
Relacja i zdjęcia z wyprawy
IX dzień – San Cassiano – Santa Agata - Lecco - Bergamo
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 100.40 km AVS: 20.42 km/h
ALT: 376 m MAX: 36.30 km/h
Temp:11.0 'C
Marcowe Alpy
VIII dzień – Edolo – Passo Aprica (1176m) – Tirano – [CH] – Passo Bernina (2330m) – Sankt Moritz – Maloja Pass (1815m) – [I] – Chiavenna – San Cassiano
Relacja i zdjęcia z wyprawy
VIII dzień – Edolo – Passo Aprica (1176m) – Tirano – [CH] – Passo Bernina (2330m) – Sankt Moritz – Maloja Pass (1815m) – [I] – Chiavenna – San Cassiano
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 140.50 km AVS: 19.38 km/h
ALT: 2503 m MAX: 82.10 km/h
Temp:10.0 'C
Marcowe Alpy
VII dzień – Cavalese – Passo San Lugano (1097m) – Ora – Mezzolombardo – Cles – Dimaro – Passo Tonale (1883m) – Ponte di Legno – Edolo
Relacja i zdjęcia z wyprawy
VII dzień – Cavalese – Passo San Lugano (1097m) – Ora – Mezzolombardo – Cles – Dimaro – Passo Tonale (1883m) – Ponte di Legno – Edolo
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 151.00 km AVS: 20.09 km/h
ALT: 2147 m MAX: 54.10 km/h
Temp:14.0 'C
Marcowe Alpy
VI dzień – Misurina – Passo Tre Croci (1807m) – Cortina d’Ampezzo – Passo Falzarego (2105m) – Arabba – Passo Pordoi (2239m) – Canazei – Predazzo – Cavalese
Relacja i zdjęcia z wyprawy
VI dzień – Misurina – Passo Tre Croci (1807m) – Cortina d’Ampezzo – Passo Falzarego (2105m) – Arabba – Passo Pordoi (2239m) – Canazei – Predazzo – Cavalese
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 117.50 km AVS: 17.41 km/h
ALT: 2153 m MAX: 59.30 km/h
Temp:5.0 'C
Marcowe Alpy
V dzień – Pichling – Hermagor – Kotschach-Mauthen – Galibergsattel (982m) – Lienz – Sillan – [I] – Dobbiaco – Col San’t Angelo (1752m) – Misurina
Relacja i zdjęcia z wyprawy
V dzień – Pichling – Hermagor – Kotschach-Mauthen – Galibergsattel (982m) – Lienz – Sillan – [I] – Dobbiaco – Col San’t Angelo (1752m) – Misurina
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 172.50 km AVS: 19.38 km/h
ALT: 2183 m MAX: 51.20 km/h
Temp:10.0 'C
Marcowe Alpy
IV dzień – Pichling – Koflach – Packsattel (1196m) – Wolfsberg – (705m) – Volkermarkt – Klagenfurt – Maria Worth – Riegersdorf
Relacja i zdjęcia z wyprawy
IV dzień – Pichling – Koflach – Packsattel (1196m) – Wolfsberg – (705m) – Volkermarkt – Klagenfurt – Maria Worth – Riegersdorf
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 185.50 km AVS: 19.39 km/h
ALT: 1830 m MAX: 55.60 km/h
Temp:18.0 'C
Marcowe Alpy
III dzień – Pali – Szombathely – [A] – Heiligenkreutz – Gleisdorf – Graz – Pichling
Relacja i zdjęcia z wyprawy
III dzień – Pali – Szombathely – [A] – Heiligenkreutz – Gleisdorf – Graz – Pichling
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 200.10 km AVS: 22.11 km/h
ALT: 775 m MAX: 62.40 km/h
Temp:18.0 'C
Marcowe Alpy
II dzień - Klacno – Prievidza – Partizanskie – Nitra – Sala – Medvedov – [H] – Gyor – Csoma – Pali
Relacja i zdjęcia z wyprawy
II dzień - Klacno – Prievidza – Partizanskie – Nitra – Sala – Medvedov – [H] – Gyor – Csoma – Pali
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 250.90 km AVS: 23.60 km/h
ALT: 433 m MAX: 47.60 km/h
Temp:17.0 'C
Marcowe Alpy
I dzień – [PL] - Bielsko-Biała – Milówka – Koniaków – Zwardoń – [SK] – Cadca – Żylina – Klacno
Relacja i zdjęcia z wyprawy
I dzień – [PL] - Bielsko-Biała – Milówka – Koniaków – Zwardoń – [SK] – Cadca – Żylina – Klacno
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 160.30 km AVS: 21.61 km/h
ALT: 1630 m MAX: 67.50 km/h
Temp:10.0 'C
Sobota, 27 lutego 2010Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Węgrów - Sokołów Podl. - Sarnaki - Konstantynów - Terespol
Pierwsza większa trasa w tym roku. Jadę wraz z Michałem (który przyjechał do Warszawy z Katowic na targi rowerowe) oraz z Cimanem. Michał w Warszawie był tylko przez weekend, dlatego musieliśmy jechać w sobotę, niestety w bardzo marną pogodę (ja do tego skończyłem pracę po północy, więc w ogóle nie kładłem się spać). Ruszamy przed 5 (Michał jedzie na moim rowerze trekingowym), z Marcinem (Cimanem) spotykamy się ok. 5.30 na skrzyżowaniu Płowiecka/Marsa. Z Warszawy wyjeżdżamy drogą przez Rembertów i Wesołą, dalej odbijamy na Węgrów. Po zimie sporo dziur, jazda nieprzyjemna, co chwilę pada mały deszcz, na drogach bardzo mokro, do tego zimno, koło 3 stopni.
Ten pierwszy kawałek był najgorszy, później zaczęło się jechać nieco lepiej, mniej dziur, aczkolwiek sporo wody. W Stanisławowie Michał przebiera się na stacji w pożyczone od Marcina skarpety SealSkinz (miał już zupełnie mokre buty, jechał w skórzanych półbutach bez ochraniaczy). Dalej jedziemy dość sprawnie, średnia oscyluje koło 25 km/h (pomaga nam trochę korzystny wiatr), na polach leżą masy topiącego się śniegu, widoczność marniutka, na jakieś 100m, dużo mgły i nisko wiszących chmur, Liwiec jeszcze częściowo skuty lodem. W Węgrowie nie stawaliśmy, na postój zatrzymujemy się dopiero w Biedronce w Sokołowie Podl., gdzie ma miejsce nieprzyjemne "starcie" z obsługą sklepu, która czepiła się do rowerów wstawionych do środka (miejsca było naprawdę dużo). Nieźle rozbawiła nas babka z obsługi, która z całej siły starając się nam dogryźć zdobyła się na tekst, że musieliśmy przyjechać z ostatniego zadupia, bo w miastach takie coś się nie zdarza; na wiadomość że przyjechaliśmy z Warszawy mocno się speszyła i dała sobie spokój, policji której wezwaniem też nam grozili też nie poinformowali, grunt to nie dać sobie wejść na głowę :)).
Na ryneczku w Sokołowie robimy fotki, po czym przeczekując strumień tirów ruszamy dalej. Chwilę dalej orientuję się że nie mam licznika, instynktownie gwałtownie hamuję, wpadają na mnie jadący z tyłu Michał i Marcin, na szczęście nic się poważnego nie stało (jeszcze raz przepraszam). Niestety pośpiech nic nie dał, licznik znajduję jakieś 50m z tyłu, przejechany przez tira, szybka wytrzymała, ale wyświetlacz LCD już nie. Wkurzyło mnie to ostro - 1000zł do tyłu, a wszystko przez tragiczne mocowanie, licznik jest w nim kiepściutko osadzony, cały czas się rusza, spadał mi już wcześniej parę razy, a tutaj akurat pechowo był taki hałas, że tego nie usłyszałem; dawanie tak kiepskiego mocowania w liczniku za 1000zł jest grandą, spróbuję to jeszcze reklamować, ale znając życie nic z tego nie będzie.
Za Sokołowem robi się ciekawiej, coraz więcej góreczek, drewniany most na Bugu dalej jest drewniany, remont od zeszłego roku nie posunął się nic a nic. Rzeka robi duże wrażenie, prawie cała skuta lodem, naprawdę fajnie to wygląda. Kontynuujemy jazdę pagórkowatą trasą w stronę Siemiatycz, po skręcie na Lublin zaczyna mocniej padać na jakieś kilka km, zaliczamy fajny podjazd za kolejnym mostem na Bugu i stajemy na postój w Sarnakach pod sklepem. Stamtąd puściutką drogą naprawdę dobrej jakości jedziemy na Konstantynów i Janów Podlaski, gdzie robimy ostatni podjazd. W końcówce coraz mocniej odczuwamy zmęczenie, dystans jak na taką pogodę bardzo znaczący, na szczęście trasa płaska, więc przy sensownym zaplanowaniu nie mieliśmy problemów z wyrobieniem się na pociąg, nie trzeba było lecieć na łeb na szyję, a warunki były bardzo trudne, cały czas zimno, wiele deszczu )choć nieintensywnego) i mokre drogi (ja np. jechałem jeszcze bez błotników :)) Dziękuję Michałowi i Marcinowi za wspólną wycieczkę, pewnie jeszcze nie raz razem pojeździmy.
Na linii kolejowej z Terespola skończono wreszcie remont torów, tak więc do Warszawy dociera się sprawnie w 2h40min, mnie niestety czeka jeszcze praca, kończę dopiero po 1 w nocy, wreszcie zasypiając kamiennym snem :)).
Zdjęcia z wyjazdu
Pierwsza większa trasa w tym roku. Jadę wraz z Michałem (który przyjechał do Warszawy z Katowic na targi rowerowe) oraz z Cimanem. Michał w Warszawie był tylko przez weekend, dlatego musieliśmy jechać w sobotę, niestety w bardzo marną pogodę (ja do tego skończyłem pracę po północy, więc w ogóle nie kładłem się spać). Ruszamy przed 5 (Michał jedzie na moim rowerze trekingowym), z Marcinem (Cimanem) spotykamy się ok. 5.30 na skrzyżowaniu Płowiecka/Marsa. Z Warszawy wyjeżdżamy drogą przez Rembertów i Wesołą, dalej odbijamy na Węgrów. Po zimie sporo dziur, jazda nieprzyjemna, co chwilę pada mały deszcz, na drogach bardzo mokro, do tego zimno, koło 3 stopni.
Ten pierwszy kawałek był najgorszy, później zaczęło się jechać nieco lepiej, mniej dziur, aczkolwiek sporo wody. W Stanisławowie Michał przebiera się na stacji w pożyczone od Marcina skarpety SealSkinz (miał już zupełnie mokre buty, jechał w skórzanych półbutach bez ochraniaczy). Dalej jedziemy dość sprawnie, średnia oscyluje koło 25 km/h (pomaga nam trochę korzystny wiatr), na polach leżą masy topiącego się śniegu, widoczność marniutka, na jakieś 100m, dużo mgły i nisko wiszących chmur, Liwiec jeszcze częściowo skuty lodem. W Węgrowie nie stawaliśmy, na postój zatrzymujemy się dopiero w Biedronce w Sokołowie Podl., gdzie ma miejsce nieprzyjemne "starcie" z obsługą sklepu, która czepiła się do rowerów wstawionych do środka (miejsca było naprawdę dużo). Nieźle rozbawiła nas babka z obsługi, która z całej siły starając się nam dogryźć zdobyła się na tekst, że musieliśmy przyjechać z ostatniego zadupia, bo w miastach takie coś się nie zdarza; na wiadomość że przyjechaliśmy z Warszawy mocno się speszyła i dała sobie spokój, policji której wezwaniem też nam grozili też nie poinformowali, grunt to nie dać sobie wejść na głowę :)).
Na ryneczku w Sokołowie robimy fotki, po czym przeczekując strumień tirów ruszamy dalej. Chwilę dalej orientuję się że nie mam licznika, instynktownie gwałtownie hamuję, wpadają na mnie jadący z tyłu Michał i Marcin, na szczęście nic się poważnego nie stało (jeszcze raz przepraszam). Niestety pośpiech nic nie dał, licznik znajduję jakieś 50m z tyłu, przejechany przez tira, szybka wytrzymała, ale wyświetlacz LCD już nie. Wkurzyło mnie to ostro - 1000zł do tyłu, a wszystko przez tragiczne mocowanie, licznik jest w nim kiepściutko osadzony, cały czas się rusza, spadał mi już wcześniej parę razy, a tutaj akurat pechowo był taki hałas, że tego nie usłyszałem; dawanie tak kiepskiego mocowania w liczniku za 1000zł jest grandą, spróbuję to jeszcze reklamować, ale znając życie nic z tego nie będzie.
Za Sokołowem robi się ciekawiej, coraz więcej góreczek, drewniany most na Bugu dalej jest drewniany, remont od zeszłego roku nie posunął się nic a nic. Rzeka robi duże wrażenie, prawie cała skuta lodem, naprawdę fajnie to wygląda. Kontynuujemy jazdę pagórkowatą trasą w stronę Siemiatycz, po skręcie na Lublin zaczyna mocniej padać na jakieś kilka km, zaliczamy fajny podjazd za kolejnym mostem na Bugu i stajemy na postój w Sarnakach pod sklepem. Stamtąd puściutką drogą naprawdę dobrej jakości jedziemy na Konstantynów i Janów Podlaski, gdzie robimy ostatni podjazd. W końcówce coraz mocniej odczuwamy zmęczenie, dystans jak na taką pogodę bardzo znaczący, na szczęście trasa płaska, więc przy sensownym zaplanowaniu nie mieliśmy problemów z wyrobieniem się na pociąg, nie trzeba było lecieć na łeb na szyję, a warunki były bardzo trudne, cały czas zimno, wiele deszczu )choć nieintensywnego) i mokre drogi (ja np. jechałem jeszcze bez błotników :)) Dziękuję Michałowi i Marcinowi za wspólną wycieczkę, pewnie jeszcze nie raz razem pojeździmy.
Na linii kolejowej z Terespola skończono wreszcie remont torów, tak więc do Warszawy dociera się sprawnie w 2h40min, mnie niestety czeka jeszcze praca, kończę dopiero po 1 w nocy, wreszcie zasypiając kamiennym snem :)).
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 231.40 km AVS: 23.22 km/h
ALT: 891 m MAX: 48.70 km/h
Temp:3.0 'C