wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 27 lutego 2010Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Węgrów - Sokołów Podl. - Sarnaki - Konstantynów - Terespol

Pierwsza większa trasa w tym roku. Jadę wraz z Michałem (który przyjechał do Warszawy z Katowic na targi rowerowe) oraz z Cimanem. Michał w Warszawie był tylko przez weekend, dlatego musieliśmy jechać w sobotę, niestety w bardzo marną pogodę (ja do tego skończyłem pracę po północy, więc w ogóle nie kładłem się spać). Ruszamy przed 5 (Michał jedzie na moim rowerze trekingowym), z Marcinem (Cimanem) spotykamy się ok. 5.30 na skrzyżowaniu Płowiecka/Marsa. Z Warszawy wyjeżdżamy drogą przez Rembertów i Wesołą, dalej odbijamy na Węgrów. Po zimie sporo dziur, jazda nieprzyjemna, co chwilę pada mały deszcz, na drogach bardzo mokro, do tego zimno, koło 3 stopni.

Ten pierwszy kawałek był najgorszy, później zaczęło się jechać nieco lepiej, mniej dziur, aczkolwiek sporo wody. W Stanisławowie Michał przebiera się na stacji w pożyczone od Marcina skarpety SealSkinz (miał już zupełnie mokre buty, jechał w skórzanych półbutach bez ochraniaczy). Dalej jedziemy dość sprawnie, średnia oscyluje koło 25 km/h (pomaga nam trochę korzystny wiatr), na polach leżą masy topiącego się śniegu, widoczność marniutka, na jakieś 100m, dużo mgły i nisko wiszących chmur, Liwiec jeszcze częściowo skuty lodem. W Węgrowie nie stawaliśmy, na postój zatrzymujemy się dopiero w Biedronce w Sokołowie Podl., gdzie ma miejsce nieprzyjemne "starcie" z obsługą sklepu, która czepiła się do rowerów wstawionych do środka (miejsca było naprawdę dużo). Nieźle rozbawiła nas babka z obsługi, która z całej siły starając się nam dogryźć zdobyła się na tekst, że musieliśmy przyjechać z ostatniego zadupia, bo w miastach takie coś się nie zdarza; na wiadomość że przyjechaliśmy z Warszawy mocno się speszyła i dała sobie spokój, policji której wezwaniem też nam grozili też nie poinformowali, grunt to nie dać sobie wejść na głowę :)).

Na ryneczku w Sokołowie robimy fotki, po czym przeczekując strumień tirów ruszamy dalej. Chwilę dalej orientuję się że nie mam licznika, instynktownie gwałtownie hamuję, wpadają na mnie jadący z tyłu Michał i Marcin, na szczęście nic się poważnego nie stało (jeszcze raz przepraszam). Niestety pośpiech nic nie dał, licznik znajduję jakieś 50m z tyłu, przejechany przez tira, szybka wytrzymała, ale wyświetlacz LCD już nie. Wkurzyło mnie to ostro - 1000zł do tyłu, a wszystko przez tragiczne mocowanie, licznik jest w nim kiepściutko osadzony, cały czas się rusza, spadał mi już wcześniej parę razy, a tutaj akurat pechowo był taki hałas, że tego nie usłyszałem; dawanie tak kiepskiego mocowania w liczniku za 1000zł jest grandą, spróbuję to jeszcze reklamować, ale znając życie nic z tego nie będzie.

Za Sokołowem robi się ciekawiej, coraz więcej góreczek, drewniany most na Bugu dalej jest drewniany, remont od zeszłego roku nie posunął się nic a nic. Rzeka robi duże wrażenie, prawie cała skuta lodem, naprawdę fajnie to wygląda. Kontynuujemy jazdę pagórkowatą trasą w stronę Siemiatycz, po skręcie na Lublin zaczyna mocniej padać na jakieś kilka km, zaliczamy fajny podjazd za kolejnym mostem na Bugu i stajemy na postój w Sarnakach pod sklepem. Stamtąd puściutką drogą naprawdę dobrej jakości jedziemy na Konstantynów i Janów Podlaski, gdzie robimy ostatni podjazd. W końcówce coraz mocniej odczuwamy zmęczenie, dystans jak na taką pogodę bardzo znaczący, na szczęście trasa płaska, więc przy sensownym zaplanowaniu nie mieliśmy problemów z wyrobieniem się na pociąg, nie trzeba było lecieć na łeb na szyję, a warunki były bardzo trudne, cały czas zimno, wiele deszczu )choć nieintensywnego) i mokre drogi (ja np. jechałem jeszcze bez błotników :)) Dziękuję Michałowi i Marcinowi za wspólną wycieczkę, pewnie jeszcze nie raz razem pojeździmy.

Na linii kolejowej z Terespola skończono wreszcie remont torów, tak więc do Warszawy dociera się sprawnie w 2h40min, mnie niestety czeka jeszcze praca, kończę dopiero po 1 w nocy, wreszcie zasypiając kamiennym snem :)).

Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 231.40 km AVS: 23.22 km/h ALT: 891 m MAX: 48.70 km/h Temp:3.0 'C

Komentarze
No nareszcie wybrałeś się w jakąś bardziej ludzką pogodę! No i w piękne rejony pojechaliscie, rejony, które od zawsze mnie bardzo pociągały. Trzeba było jednak poczekac do niedzieli, która była piękna. A z tą biedronką to dziwna sprawa. Ja setki razy wstawiałem rower do mojej osiedlowej biedro i tak tez robią inni ludzie i nigdy nie było z tego powodu zadnych starć z obsługą. Dziwna ta biedronka. El kondor - 17:43 czwartek, 4 marca 2010 | linkuj
No niestety w wielu licznikach są problemy z wadliwymi podstawkami. Niemniej w drogim liczniku - taka niedoróbka nie powinna mieć miejsca, bo ewentualne straty są dużo większe, no i wysoka cena zobowiązuje do wyższej jakości. A dobre mocowanie to nie jest filozofia, np. licznik z wysokościomierzem MC 1.0 (bardzo udany model VDO) podstawkę ma wiele lepszą, licznik siedzi w niej znacznie stabilniej.
wilk
- 16:59 czwartek, 4 marca 2010 | linkuj
VDO 12.6 też ma skopaną podstawkę- sam licznik nie wypada, ale odkleiła się podstawa licznika od obejmy. Niezastąpiona okazała się taśma izolacyjna :-)
MARECKY
- 18:59 środa, 3 marca 2010 | linkuj
Współczuje rozjechanego licznika. Z tymi podstawkami to firmy żarty sobie robią. Miałem podobną sytuacje, tyle, ze w mieście z Sigmą Rox. Nawet już kiedyś po tym icydencie zastanawiałem się nad VDO, ale widzę, że ta firma również w kulki leci.

Zanim się obejrzałem licznik był już pod kołami samochodów. Przejechały po nim trzy, mój fart, że licznik był w tym czasie pośrodku opon i żadna na niego nie najechała. Ale serce mi stanęło wtedy bo może tysiaka nie dałem ale ponad 500 na pewno. Do dziś mam spokój, przerobiłem nieco podstawkę. Nadpiłowałem plastyk tam gdzie wychodzą piny licznika do łączenia z komputerem oraz dałem nieco taśmy izolacyjnej na brzegi podstawki. Teraz wchodzi ciasno i nie wypada. No ale żeby w licznikach za kilka stów robić takie manewry?
inimicus
- 23:19 wtorek, 2 marca 2010 | linkuj
Licznik zapasowy na szczęście mam, nawet kilka wyższej klasy, parę się nazbierało odkąd zacząłem jeździć :).

A co do ceny - w tych granicach po prostu kosztują liczniki-kombajny ze wszystkim (puls, kadencja, wysokościomierz, zgrywanie danych na komputer) i do takiej właśnie grupy zaliczał się ten rozjechany przez tira. A po co? Co kto lubi - jednemu nie potrzeba takiego licznika, drugi lubi analizować różne parametry. Mi osobiście akurat puls czy kadencja nie jest potrzebna, ale chciałem mieć licznik z wysokościomierzem i zgrywaniem na komputer (do robienia profilów wysokościowych podjazdów), niestey nie ma liczników tylko z tym, więc musiałem kupić ze wszystkim.
wilk
- 21:23 wtorek, 2 marca 2010 | linkuj
Dystansu oczywiście gratuluję, a licznika współczuję :((( Co do licznika to - być może jako względnie przyzwoite rozwiązanie tymczasowe - polecam sklep firmowy TCHIBO, mają akurat w sprzedaży całkiem fajne liczniki bezprzewodowe z panelem solarnym ze i sporą ilością funkcji za ...39 zł ! Pozdrawiam! Misiacz - 19:49 wtorek, 2 marca 2010 | linkuj
Ja też mam 17 i były już takie dystanse - młodość też radość :)
Ale 1000 zł za licznik? Co w nim takiego? I pytanie drugie: po co licznik za taka góre pieniedzy?
bartek9007 - 18:06 wtorek, 2 marca 2010 | linkuj
No to rzeczywiście srogo. Ja jak miałem 17 lat to rower mi chyba głównie stał w komórce.
madman
- 16:21 niedziela, 28 lutego 2010 | linkuj
Mój wyczyn to jest niewielki w stosunku do moich kolegów. Michał jechał na rowerze pierwszy raz od jesieni, a Ciman ma dopiero 17 lat
wilk
- 16:12 niedziela, 28 lutego 2010 | linkuj
Jak zwykle masakra odległościowa.
Nie wybierasz się kiedy na południe? Mam zajęcia na uczelni 2 dni w tygodniu i 4-dniowy weekend... :) Niemniej kondycji dalej brak. A rower piszczy i nie wiem w którym miejscu.
madman
- 16:04 niedziela, 28 lutego 2010 | linkuj
Jak już Wilk robi wpis inny niż praca to wiadomo że będzie powyżej 200km ;)
Niezły dystans pozdrawiam ;)
Maks
- 15:32 niedziela, 28 lutego 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl