wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wypad

Dystans całkowity:81420.54 km (w terenie 333.00 km; 0.41%)
Czas w ruchu:3572:53
Średnia prędkość:22.79 km/h
Maksymalna prędkość:83.80 km/h
Suma podjazdów:606506 m
Suma kalorii:101309 kcal
Liczba aktywności:475
Średnio na aktywność:171.41 km i 7h 31m
Więcej statystyk
Sobota, 24 lipca 2021Kategoria >100km, >200km, Canyon 2021, Wypad
Litwa - dzień 2

Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 215.80 km AVS: 25.39 km/h ALT: 1376 m MAX: 53.40 km/h Temp:24.0 'C
Piątek, 23 lipca 2021Kategoria >100km, >200km, Canyon 2021, Wypad
Litwa  - dzień 1

Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 289.20 km AVS: 28.17 km/h ALT: 1151 m MAX: 52.20 km/h Temp:23.0 'C
Niedziela, 13 czerwca 2021Kategoria Canyon 2021, Wypad
Powrót z Podróżnika, od Zbyszka na dworzec w Zawierciu
Dane wycieczki: DST: 6.60 km AVS: 24.75 km/h ALT: 14 m MAX: 45.10 km/h Temp:14.0 'C
Piątek, 11 czerwca 2021Kategoria Canyon 2021, Wypad
Dojazd z Łańcuta do bazy Podróżnika w Dylągówce
Dane wycieczki: DST: 23.70 km AVS: 22.57 km/h ALT: 398 m MAX: 65.50 km/h Temp:27.0 'C
Poniedziałek, 17 maja 2021Kategoria >100km, Canyon 2021, Wypad
Zlot - dzień 4

Ranem po nocnych opadach bardzo wilgotno, też i temperatura niska, choć nie tak zimno, jak wczoraj na nocnym zjeździe z Puchaczówki :P. Plan na dziś to powrót do Opola, została tylko jedna większa góra Kotliny Kłodzkiej, czyli dość łatwa przełęcz Jaworowa. Za Złotym Stokiem mało przyjemny odcinek ruchliwej krajówki do Nysy, szczególnie fragment bez pobocza w rejonie Otmuchowa. 

Za to z Nysy pojechałem sporo lepszym wariantem Opolszczyzny niż jechaliśmy ze Zbyszkiem w przeciwnym kierunku w piątek. Kawałek przez Łambinowice jest dużo przyjemniejszy, w większości niezłe asfalty, sporo lasów, a i wjazd do Opola mało inwazyjny pod względem ruchu.


Dojechałem sporo wcześniej niż planowałem, bilety miałem na pociąg po 16, a tymczasem na dworcu zorientowałem się, że jest szansa zdążyć na pociąg o 3h wcześniejszy. Nie było już czasu na zakupy biletu w kasie, ale konduktor pociągu informuje mnie, że teraz obowiązuje opłata dodatkowa aż 130zł za wypisanie biletu w pociągu, jeśli na dworcu jest czynna kasa, PKP jak zwykle d. do klienta. Rzekomo przepis obowiązuje ze względów covidowych, a tymczasem musiałem 3h kiblować na dworcu (na dworze zaczęło mocno padać), gdzie o złapanie covida chyba najłatwiej ze względu na duże ilości przewijających się ludzi, do tego akurat kręcono tutaj jakiś film fabularny i było mnóstwo statystów.
Pełna galeria zdjęć z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 103.90 km AVS: 25.65 km/h ALT: 592 m MAX: 53.20 km/h Temp:11.0 'C
Niedziela, 16 maja 2021Kategoria >100km, >200km, Canyon 2021, Wypad
Zlot - dzień 3

Ruszam dość wcześnie, już o 7.30 na siodełku, bo na dziś trasa długa i wymagająca. Z Wlenia skręcam na północ, jeszcze raz podjeżdżam pod zaporę w Pilchowicach, o wczesnej porze jest tutaj zupełnie pusto. Przez pagórki kieruję się na Cieplice i kawałek dalej wjeżdżam na trasę MRDP, po której z małymi odstępstwami będę jechać cały dzień.

Sudecki odcinek MRDP jest w mojej ocenie jednocześnie najtrudniejszy, ale i najładniejszy; jest tutaj bardzo duże nagromadzenie podjazdów, ale większość z nich jest po bocznych, bardzo urokliwych drogach (jak to w tym rejonie dziur nie brakuje). Jedzie się przyzwoicie, dobrze znane widoki cieszą oczy - zarówno w klimatycznych miasteczkach w czeskim stylu, jak i widoki na góry.


Pogoda jest niezła, kilka razy straszyło deszczem, ale na strachu się skończyło, natomiast wieje cały dzień, też jest dość chłodno, więc trzeba jechać na długo. Po południu zaliczam Góry Stołowe i wjeżdżam do bardzo urokliwej dolny Orlicy za Zieleńcem, na MRDP jedzie się tutaj długim łagodnym podjazdem pod górę, a ja mam to wszystko w dół, do tego i wiatr na tym kawałku raczej pomaga.


Zmierzch łapie mnie kawałek za Międzylesiem, końcówka już nocą, w tym najdłuższy podjazd w tym rejonie, czyli Puchaczówka, niemal 500m w pionie na raz. Kończę jazdę kawałek za Lądkiem-Zdrój, w dobrym momencie, bo chwilę po rozstawieniu namiotu porządnie lunęło i padało przez większość nocy.
Pełna galeria zdjęć z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 263.60 km AVS: 21.20 km/h ALT: 3624 m MAX: 60.50 km/h Temp:10.0 'C
Sobota, 15 maja 2021Kategoria Canyon 2021, Wypad
Zlot - dzień 2

Rano dokładniejsza lustracja miejsca, na którą wieczorem już nie było czasu - baza bardzo przypadła mi do gustu, jedno z najładniejszych miejsc jakie gościło nasze zloty. Duży zielony teren pod namioty, spore schronisko, z aneksem kuchennym, łazienkami, dla chętnych były gotowe posiłki na miejscu, zarówno śniadania jak i obiady, podobno w ilościach nie do przejedzenia. Sporo spotkań ze starymi znajomymi umila czas.

Jak to na Zlotach w sobotę są wspólne trasy, zawsze jest kilka rozmaitych opcji do wyboru, ja postanowiłem się dołączyć do grupki Furmana, by wybrać się na Stóg Izerski. Trasa pod Świeradów bardzo urokliwa, dużo bocznych, mocno pagórkowatych dróżek, odwiedzamy też znany z "Samych Swoich" Lubomierz.


Ale głównym celem był oczywiście podjazd na Stóg, wersją od Czerniawy - w mojej opinii najcięższy podjazd asfaltowy w Polsce, zdecydowanie trudniejszy niż Przełęcz Karkonoska, która swoje punkty w rankingach zawdzięcza długości. A na Stogu jest odcinek 1,5km ze średnim nachyleniem 17-18%, tam nie ma fragmentów wypoczynkowych, to nachylenie niszczy.


Wjeżdżałem tu już na trekingu i na góralu, ale na szosie to inna skala trudności. Na RTP podjazd był na ok. 200km i w deszczu, gdy dojechałem to mięśnie miałem za mocno zjechane i nawet nie próbowałem walczyć. Tym razem się udało, cały podjazd wpompowany na raz, najgorzej było w okolicach przerw w asfalcie, bo była obawa, że tylne koło zabuzuje, a prędkości na takim podjeździe są na granicy równowagi.


W schronisku na Stogu robimy sobie zasłużony popas. Zjazd inną wersją, także mocno dziurawy, czego efektem był mój kapeć w przednim kole. Furman spieszący się na obiadokolację w schronisku pojechał swoją wersją, my pokręciliśmy kawałek dalej zajeżdżając nad zaporę w Pilchowicach, którą z naszej trasy elegancko było widać z góry; do Wlenia wracamy wzdłuż Bobru.
Pełna galeria zdjęć z wyjazdu


Dane wycieczki: DST: 89.70 km AVS: 18.24 km/h ALT: 1576 m MAX: 52.90 km/h Temp:14.0 'C
Piątek, 14 maja 2021Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2021, Wypad
Zlot 1 - czyli wykuwanie psychiki

Dojazd na Zlot planowaliśmy razem ze Zbyszkiem z Zawiercia. Prognozy pogody były mocno niekorzystne, jeszcze w środę pokazywały, że będą solidne opady w nocy z czwartku na piątek aż do połowy piątku oraz cała trasa pod czołowy wiatr. Dlatego opóźniliśmy maksymalnie porę wyjazdu, zakupiłem bilety na ostatni pociąg z Warszawy do Zawiercia. Tymczasem, gdy dojeżdżam koło 23 - okazuje się, że w Zawierciu w ogóle nie padało, a przez całą trasę kropla deszczu na nas nie spadła ;)

Od razu z dworca ruszamy na trasę, nocny odcinek idzie sprawnie, wiatr jakoś mocno nie przeszkadza, a na drogach bardzo pusto. Na trasie dużo lasów, co i rusz słychać lub widać żerującą zwierzynę, jazdę uprzyjemnia też intensywny zapach kwitnącego rzepaku.


Trochę przed świtem docieramy na Orlen w Strzelcach Opolskich, tu robimy większy popas. Gdy ruszamy dalej jest już widno, niestety zaczyna się to czego się spodziewaliśmy - zaczyna mocno wiać w czółko. Zaliczamy Górę Świętej Anny schowaną w chmurach, zjazd mocno dziurawy, jak żartował Zbyszek pewnie w ramach umartwiania pielgrzymów kolarskich ;). Przejazd przez Opolszczyznę daje nam mocno w kość, tereny są płaskie i odkryte, tutaj wiatr wali bez litości.


Oglądamy pałac w Mosznej, niestety remontowany; Zbyszkowi zaczyna coraz mocniej dokuczać ból mięśnia w nodze. Analizując czas naszej jazdy oceniamy, że w ten sposób to na Zlot zajedziemy późno w nocy i niewiele z niego użyjemy, Zbyszek też nie chce przeginać i ryzykować poważnej kontuzji przed planowanym za miesiąc Podróżnikiem i decyduje się na pociąg z Nysy. Sprawdzam połączenia na komórce i okazuje się, że za ok. 40min w Nysie będzie pociąg do Jeleniej, którym z Zawiercia dojeżdża Marek Dembowski, najlepszy kompan rowerowy Zbyszka. Krótka decyzja - ciśniemy! Zasuwaliśmy ten kawałek bardzo mocno, prędkości pod ten wiatr może nie imponujące, ale utrzymanie poziomu ok. 25km/h oznaczało już moc powyżej 200W. Chwilami wydawało się, że nie damy rady, ale w końcówce były trochę lepiej osłonięte tereny i wpadamy na dworzec 4min przed przyjazdem pociągu ;))

Po odjeździe Zbyszka robię sobie popas, na pobliskim Macu kupuję zaopatrzenie, a z jedzeniem przenoszę się do pobliskiego dworca, by nie marznąć na zewnątrz. A dworzec w Nysie "z duszą", żadne tam nowoczesne gówno, klasyka PRL, z subtelnym zapachem moczu ;)). Po odpoczynku ruszam dalej, odcinek do Ząbkowic dał mi mocno popalić, była tu kumulacja wiatru, wzgórz i słabych nawierzchni. Ale widoki niezgorsze, pejzaże z kwitnącym rzepakiem zawsze cieszą oko.


W Ząbkowicach rundka po zabytkowym centrum i ruszam na Srebrną Górę, na tym odcinku fajnie widać rosnącą przed nami ścianę Sudetów. Po wjeździe w góry jazda robi się przyjemniejsza, wreszcie mniej przeszkadza ten nieznośny wiatr, choć oczywiście w nogach czuć to już mocno. Ten rejon to najbardziej "czeski" fragment Polski, każde większe miasteczko ma swój klimat z ładnym rynkiem i kamieniczkami; niestety wiele tych miejsc mocno podupada; tak jest na całych Ziemiach Odzyskanych, którym brakuje ludności osiadłej, siedzącej z dziada-pradziada na ojcowiźnie.


Od Wałbrzycha odbijam mocniej na północ, ostatnie 20km to bardzo urokliwe tereny, wioseczki jak na końcu świata, puściutko, nawet sklepów nie ma poza większymi miejscowościami. Krótko po zmierzchu docieram do pięknie położonego nad Bobrem Wlenia i po 3km melduję się w bazie tegorocznego Zlotu w Łupkach, także bardzo przyjemnie położonej.


Dojazd dał nieźle popalić, ponad 350km pod wiatr i w temperaturach koło 10-12 stopni oraz z górską końcówką to ciężki kawałek kolarskiego chleba. Ale takie właśnie trasy później mocno procentują na wyścigach, bo jak mówi stare kolarskie porzekadło z wiatrem to i śmieci polecą ;)). Oczywiście jazda z wiatrem jest sporo przyjemniejsza, sam nieraz to praktykuję; ale pod względem skuteczności jazda pod wiatr to doskonałe wykuwanie psychiki ;))
Pełna galeria zdjęć z wyjazdu


Dane wycieczki: DST: 363.80 km AVS: 21.78 km/h ALT: 2596 m MAX: 62.90 km/h Temp:11.0 'C
Wtorek, 27 kwietnia 2021Kategoria Canyon 2021, Wypad
Wiosna w Tatrach - dzień 3

Dzisiaj zrywamy się bardzo wcześnie, bo musimy się wyrobić na 12.45 na pociąg do Tarnowa, a trasa choć to tylko 90km to jest najeżona ostrymi podjazdami. Pobudkę mamy o 5, a o 6.30 już kręcimy na rowerach. O tak wczesnej porze oczywiście zimno, ale że od razu zaczynamy od podjazdu nad jezioro Rożnowskie - to jest gdzie się rozgrzać ;). Piękna pogoda dalej trzyma, już mam nieźle spalony nos od słońca, ale oby tylko takie mieć problemy ;)).

Dzisiejszy dzień to przede wszystkim pogórza - Rożnowskie i Ciężkowickie, niewiele tutaj płaskich odcinków, zjazd się kończy podjazdem, a podjazd zjazdem ;)




Za Rzepiennikiem przecinamy pasmo Brzanki wjeżdżając na blisko 500m, za tym pasmem czeka nas jeszcze jedna górka - i już po płaskim dojeżdżamy na dworzec w Tarnowie.

Wypad bardzo udany, opłaciło się zaryzykować i pojechać pomimo bardzo słabych prognoz, dostaliśmy za to nagrodę w postaci pięknej pogody w kolejnych dniach. Łatwo oczywiście nie było, bo cały wyjazd było zimno, wiało dużo wiatru, było mnóstwo ciężkich podjazdów - ale o to w tej zabawie chodzi :)). Podziękowania dla Gosi za wspólną trasę, duże słowa uznania, bo świetnie sobie poradziła na tak górzystej trasie, w tym na całodobowej trasie do Zakopanego w niełatwych warunkach, wszystkie najostrzejsze podjazdy wciągnięte w korbach - niewiele mamy tak mocnych dziewczyn w Polsce. I oczywiście liczę na kolejne wspólne wyjazdy, bo we dwójkę zawsze sporo przyjemniej, dużo łatwiej o znalezienie motywacji, jest z kim podzielić się wrażeniami ;)
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 89.80 km AVS: 19.96 km/h ALT: 1374 m MAX: 72.00 km/h Temp:5.0 'C
Poniedziałek, 26 kwietnia 2021Kategoria >100km, Canyon 2021, Wypad
Wiosna w Tatrach - dzień 2

Rano warunki zapowiadają się bardzo OK, z okna kwatery mamy świetny widok na Giewont, dziś, w przeciwieństwie do wczoraj chmur jest dużo mniej i na dużo wyższym pułapie, więc Tatry widać świetnie. Przejeżdżamy przez Zakopane i ruszamy na Głodówkę drogą przez Wierch Poroniec. Zaskakuje bardzo mały ruch, jeździłem tą drogą wiele razy i zawsze było tu sporo samochodów, bo to standardowa droga nad Morskie Oko. A dzisiaj mamy zupełne pustki, ledwie kilka samochodów na krzyż, także i w samym Zakopanem ruch sporo mniejszy niż zazwyczaj - są i pozytywne aspekty covida ;)). W miarę zdobywania wysokości pojawiają się coraz ciekawsze widoki, coraz więcej śniegu przy drodze, coraz wspanialsze szczyty wyłaniają się zza drzew, w rejonie Głodówki widoki robią się już obłędne


Zaśnieżone góry, chmury i słońce to jest wyśmienita kombinacja, takie warunki nieczęsto się udaje trafić, dzisiaj mieliśmy to szczęście, odbieramy nagrodę za to, że nie zrezygnowaliśmy, gdy prognozy mówiły "gdzie się pchasz na tę zimnicę, w domu będzie cieplutko" :))


Z Głodówki długim i szybkim zjazdem przez Bukowinę zjeżdżamy na poziom Białki i zaraz zaczynamy bardzo ostry podjazd pod Czarną Górę. Jest ciężko, ale fantastyczne widoki wynagradzają w całości włożony wysiłek


Stąd długim zjazdem przez zielone łąki Podhala docieramy do Krempachów i wjeżdżamy na rowerowy Szlak Wokół Tatr. W mojej ocenie to bez wątpienia najpiękniejszy polski szlak rowerowy, zostawiający wszystkie inne daleko w tyle, a już szczególnie w taką pogodę w jaką mieliśmy okazję go przejechać. Zaskakuje przy tym konstrukcja szlaku, bo 99% tego typu szlaków jest projektowana pod przysłowiową babcię na holendrze, a tutaj wręcz przeciwnie - szlak wymaga dużej kondycji, zdecydowana większość podjazdów przekracza 10%, dobijając do 15%. Zjazdy też są wymagające, krętymi, wąskimi drogami, z wielkim nachyleniem; jednym słowem to szlak dla naprawdę zaawansowanych rowerzystów. Ale trudności wynagradza wspaniałymi widokami, co rusz mamy w tle zielone hale, zaśnieżone Tatry, widać nawet Babią Górę i Trzy Korony w Pieninach


Po tej widokowej uczcie zjeżdżamy do Niedzicy i wspinamy się na czorsztyńską tamę, tutaj również puściuteńko w porównaniu z tymi tłumami jakie się przewijały w czasach przed covidem. Kawałek za malowniczo położonym zamkiem w Niedzicy wjeżdżamy na słynny Velo Dunajec. Szlak wykonany jest bardzo porządnie, z dużym nakładem środków, cały czas jest wygodna asfaltowa nawierzchnia, często wybudowana na potrzeby szlaku. Podobnie jak Szlak Wokół Tatr ma trudne odcinki, przede wszystkim w rejonie Falsztyna, gdzie jest podjazd w okolicach 15-16% i seria krętych zjazdów. Ale sumarycznie nie jest tak trudny, wynika to z ukształtowania terenu w tej okolicy. Niemniej jest kilka wpadek, zupełnie niepotrzebnie w paru miejscach pośrodku szlaku stoją słupki, w tym jeden ulokowany na zjeździe, gdy go się zauważa dopiero na sporej już prędkości i przed zakrętem, to jest zwyczajnie niebezpieczne. W ogóle przy dużym obłożeniu rowerzystami tego typu szlaki IMO są mniej bezpieczne od wielu boczniejszych szos, bo są na tyle kręte, że często ludzie jadący z naprzeciwka wyłaniają się przed nami nagle na sporej prędkości. A przy grupkach niedzielnych rowerzystów jazda jeden obok drugiego całą szerokością nie jest rzadkością. Widoczki z Velo Dunajec w rejonie Falsztyna pierwsza klasa, dalej już tak widowiskowo nie jest, choć dalej ładnie


Dojeżdżamy po VD do Dębna i tutaj rozpoczynamy podjazd na przełęcz Knurowską, z którego po raz ostatni podziwiamy ścianę zaśnieżonych Tatr. Po zaliczeniu podjazdu zasłużony odpoczynek w Ochotnicy i po kilkunastu km zjazdu przez tę najdłuższą wieś w Polsce ponownie wracamy na VD, na odcinek do Nowego Sącza. Jedziemy wzdłuż rzeki, szlak bardzo kręty, co rusz przeskakujemy z jednej na drugą stronę Dunajca, prowadzi mikstem dróg lokalnych i szlaków rowerowych, wybudowany na bogato, są nawet osobne kładki rowerowe nad rzeką wybudowane na jego potrzeby. Dużą zaletą szlaku jest to, że całkowicie omija aglomerację Nowego Sącza, miasta przejeżdża się bokiem tuż przy rzece, w ogóle nie stykając się z typowo miejskim ruchem. Na koniec dnia mamy piękny zachód słońca nad Dunajcem, z poziomu rzeki robi to wrażenie 


Nocujemy na eleganckiej kwaterze za Nowym Sączem, mamy do dyspozycji cały domek z pełnym wyposażeniem za jedyne 50zł od osoby, kolejny plus covida ;). Dzień z gatunku tych, które w pamięci zostają na bardzo długo, jednym słowem widokowa ekstraklasa, podobnie i od strony czysto rowerowej było ekstra
Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 156.30 km AVS: 20.30 km/h ALT: 1723 m MAX: 69.10 km/h Temp:7.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl