Wpisy archiwalne w kategorii
Wypad
Dystans całkowity: | 83427.97 km (w terenie 333.00 km; 0.40%) |
Czas w ruchu: | 3664:48 |
Średnia prędkość: | 22.76 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.80 km/h |
Suma podjazdów: | 621660 m |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 138 (73 %) |
Suma kalorii: | 148464 kcal |
Liczba aktywności: | 486 |
Średnio na aktywność: | 171.66 km i 7h 32m |
Więcej statystyk |
Piątek, 31 marca 2023Kategoria >100km, >200km, Wypad, Canyon 2023
Pierwszy dzień Wyprawki Roztoczańskiej to długi dojazd z Warszawy na Roztocze. Na rowerze szosowym siedziałem po raz pierwszy w tym roku, więc trochę się obawiałem długiej trasy, ale jechało się całkiem przyzwoicie, bo wiatr pomagał. Ruszyłem z Warszawy jeszcze po ciemku, bo już po 12 byłem umówiony w Nałęczowie z Markiem Dembowskim. Tempo na trasie trzymałem odpowiednie, by się wyrobić, ale pod dojechaniu do Janowca okazało się, że prom przez Wisłę jeszcze nie pływa i musiałem nadrobić ponad 20km przez most w Puławach.
Stamtąd już sprawnie docieram do Nałęczowa, gdzie Marek już czeka - i wspólnie ruszamy na Roztocze. Jechało się całkiem sprawnie, w pierwszej części było trochę hopek, później się wypłaszczyło. Do Zwierzyńca docieramy tuż po zmierzchu, tu robimy zakupy i dokręcamy pozostałe parę kilometrów do bazy tegorocznej wyprawki w Obroczu.
Zdjęcia z wyprawki
Stamtąd już sprawnie docieram do Nałęczowa, gdzie Marek już czeka - i wspólnie ruszamy na Roztocze. Jechało się całkiem sprawnie, w pierwszej części było trochę hopek, później się wypłaszczyło. Do Zwierzyńca docieramy tuż po zmierzchu, tu robimy zakupy i dokręcamy pozostałe parę kilometrów do bazy tegorocznej wyprawki w Obroczu.
Zdjęcia z wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 291.20 km AVS: 25.18 km/h
ALT: 1463 m MAX: 54.20 km/h
Temp:12.0 'C
Czwartek, 23 marca 2023Kategoria >100km, Canyon MTB 2023, Wypad
Na początek dnia znowu błotne odcinki w rejonie podnóża masywu Łysej Góry i Łysicy (po południowej stronie) po których już ostatecznie odpuściłem jazdę śladem maratonu. Zamiast tego postanowiłem zrobić sobie własną trasę i skończyć w Radomiu zamiast w Skarżysku. Po drodze ładny przejazd przez Bukową Górę, a następie do Wąchocka przez rezerwat Wykus, końcówka do Radomia też wyszła nieźle, zupełnie innymi drogami niż zazwyczaj, w tym parę odcinków terenowych.
Dane wycieczki:
DST: 106.90 km AVS: 18.27 km/h
ALT: 922 m MAX: 67.10 km/h
Temp:15.0 'C
Czwartek, 23 marca 2023Kategoria Canyon MTB 2023, Wypad
Powrót z dworca
Dane wycieczki:
DST: 7.40 km AVS: 20.18 km/h
ALT: 19 m MAX: 36.80 km/h
Temp:14.0 'C
Środa, 22 marca 2023Kategoria Canyon MTB 2023, Wypad
Dojazd na dworzec
Dane wycieczki:
DST: 7.60 km AVS: 21.71 km/h
ALT: 32 m MAX: 31.10 km/h
Temp:-1.0 'C
Środa, 22 marca 2023Kategoria >100km, Canyon MTB 2023, Wypad
Wyjazd dwudniowy, planowałem jechać śladem maratonu Wataha Ultra Race, który miał startować w sobotę. Ale okazało się, że ślad na stronie była to jesienna wersja, o tej porze roku na iluś odcinkach nieprzejezdna, a organizator dopiero tuż przed imprezą wrzucił nowy ślad. Więc było sporo błota, które bardzo spowalniało i irytowało, szczególnie w rejonie Pasma Jeleniowskiego. Tak więc w końcówce już zrezygnowałem z trzymania się śladu i trochę zacząłem omijać asfaltami potencjalnie błotniste kawałki
Dane wycieczki:
DST: 170.10 km AVS: 17.72 km/h
ALT: 1795 m MAX: 50.00 km/h
Temp:11.0 'C
Środa, 1 marca 2023Kategoria >100km, Canyon MTB 2023, Wypad
Po zimnej nocy rano sprawnie ruszam do Brochowa, tam wjeżdżam na czerwony szlak (i jego starą już w sporej części nieprzejezdną wersję do Tułowic). Powrót do Warszawy po czerwonym szlaku, pogoda całkiem przyjemna do jazdy
Dane wycieczki:
DST: 107.60 km AVS: 17.17 km/h
ALT: 546 m MAX: 35.30 km/h
Temp:5.0 'C
Wtorek, 28 lutego 2023Kategoria Canyon MTB 2023, Wypad
Wypad do Kampinosu, tak by zaliczyć zimowy biwak. W nocy temperatura solidnie docisnęła do -8'C, więc w cienkim śpiworze nieźle mnie wytrzęsło ;)
Dane wycieczki:
DST: 77.30 km AVS: 18.40 km/h
ALT: 257 m MAX: 37.70 km/h
Temp:1.0 'C
Niedziela, 3 kwietnia 2022Kategoria >100km, Canyon 2022, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 3
Na trzeci dzień wyjazdu miałem w planach długą trasę po górach do Rzeszowa. Jednak rano okazuje się, że w nocy spadł śnieg i jazda na wąskich oponach w góry zupełnie mi się nie uśmiechała. Postanawiam w końcu ruszyć dość płaską drogą do Jarosławia i tam zobaczyć jak będzie ze śniegiem.

Gdy ruszam okazuje się, że nie jest tak źle, okolica cała biała, ale asfalty czarne. Natomiast jest bardzo wilgotno, a że temperatura jest ujemna to cała ta wilgoć zaczyna zamarzać na rowerze. Wkrótce przestaje mi działać tylna przerzutka, po prostu warstwa lodu blokowała jej ruch, a lód był tak twardy, że ręką czy kluczami nie dawało rady tego usunąć. Na szczęście miałem z sobą kuchenkę, więc podgrzałem trochę wody by usunąć lód i przywrócić przerzutkę do pracy. Wkrótce ta sama zabawa powtarza się z tylnym hamulcem, gdzie lodu zebrało się tyle, że zaczęło blokować koło.

Tak więc z ulgą przyjmuję powrót dodatniej temperatury w rejonie Jarosławia. Z drogami jest dobrze, więc postanawiam pojechać jednak w góry i zrobić solidną pętelkę po Pogórzu Dynowskim. Śniegu najwięcej było w okolicy górek pod Jarosławiem i Pruchnikiem, dalej już mniej padało. Natomiast mocno we znaki dawał się zimny wiatr, wiejący z północnego zachodu, więc na powrocie spod Sanoka do Rzeszowa równo w buźkę. Ale zawsze to sporo lepsze niż deszcz przy dwóch stopniach ;). Do Rzeszowa docieram na styk, obiad przed pociągiem tradycyjnie w Macu, a że czasu było bardzo mało to powiększony zestaw opierniczam w 5min z zegarkiem w ręku! :))
Zdjęcia
Na trzeci dzień wyjazdu miałem w planach długą trasę po górach do Rzeszowa. Jednak rano okazuje się, że w nocy spadł śnieg i jazda na wąskich oponach w góry zupełnie mi się nie uśmiechała. Postanawiam w końcu ruszyć dość płaską drogą do Jarosławia i tam zobaczyć jak będzie ze śniegiem.

Gdy ruszam okazuje się, że nie jest tak źle, okolica cała biała, ale asfalty czarne. Natomiast jest bardzo wilgotno, a że temperatura jest ujemna to cała ta wilgoć zaczyna zamarzać na rowerze. Wkrótce przestaje mi działać tylna przerzutka, po prostu warstwa lodu blokowała jej ruch, a lód był tak twardy, że ręką czy kluczami nie dawało rady tego usunąć. Na szczęście miałem z sobą kuchenkę, więc podgrzałem trochę wody by usunąć lód i przywrócić przerzutkę do pracy. Wkrótce ta sama zabawa powtarza się z tylnym hamulcem, gdzie lodu zebrało się tyle, że zaczęło blokować koło.

Tak więc z ulgą przyjmuję powrót dodatniej temperatury w rejonie Jarosławia. Z drogami jest dobrze, więc postanawiam pojechać jednak w góry i zrobić solidną pętelkę po Pogórzu Dynowskim. Śniegu najwięcej było w okolicy górek pod Jarosławiem i Pruchnikiem, dalej już mniej padało. Natomiast mocno we znaki dawał się zimny wiatr, wiejący z północnego zachodu, więc na powrocie spod Sanoka do Rzeszowa równo w buźkę. Ale zawsze to sporo lepsze niż deszcz przy dwóch stopniach ;). Do Rzeszowa docieram na styk, obiad przed pociągiem tradycyjnie w Macu, a że czasu było bardzo mało to powiększony zestaw opierniczam w 5min z zegarkiem w ręku! :))
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 188.40 km AVS: 22.79 km/h
ALT: 1699 m MAX: 57.80 km/h
Temp:2.0 'C
Sobota, 2 kwietnia 2022Kategoria Canyon 2022, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 2
Dzisiaj pogoda była sporo lepsza niż wczoraj, dalej zimno, ale deszcz padał jedynie sporadycznie i mało intensywnie. Większość grupy pojechała na pętelkę po wschodnim Roztoczu, z licznymi odcinkami terenowymi. Ja jako, że miałem rower szosowy postanowiłem wykorzystać dobre położenie bazy Wyprawki by zrobić krótką pętelkę po Ukrainie, by zobaczyć jak wygląda ten kraj w czasie wojny, wjeżdżając przez Hrebenne, wracając przez Budomierz.
Do Hrebennego bardzo fajna droga przy samej granicy, puściutka zupełnie. W Hrebennem przejeżdżam polską kontrolę bez problemu, niestety na ukraińskiej powrócił stary problem z tym, ze to przejście tylko samochodowe, a nie piesze, a rower traktują jak pieszego. Z informacji, które miałem wynikało, że w czasie wojny zmieniono charakter wszystkich przejść na piesze, ale na miejscu okazało się, ze dotyczy to tylko ruchu z Ukrainy do Polski. Jeden z najidiotyczniejszych przepisów, wymaga przewiezienia roweru jakimś samochodem, jakby to coś zmieniało w stosunku do przejazdu samym rowerem...
Uznałem, wiec że w tej sytuacji nie ma sensu robienie dwukrotnie takiej ekwilibrystyki i stanie w kolejce samochodowej z dobrą godzinę, by przejechać 40km po Ukrainie. Wróciłem wiec tą samą drogą do Horyńca.
Zdjęcia
Dzisiaj pogoda była sporo lepsza niż wczoraj, dalej zimno, ale deszcz padał jedynie sporadycznie i mało intensywnie. Większość grupy pojechała na pętelkę po wschodnim Roztoczu, z licznymi odcinkami terenowymi. Ja jako, że miałem rower szosowy postanowiłem wykorzystać dobre położenie bazy Wyprawki by zrobić krótką pętelkę po Ukrainie, by zobaczyć jak wygląda ten kraj w czasie wojny, wjeżdżając przez Hrebenne, wracając przez Budomierz.
Do Hrebennego bardzo fajna droga przy samej granicy, puściutka zupełnie. W Hrebennem przejeżdżam polską kontrolę bez problemu, niestety na ukraińskiej powrócił stary problem z tym, ze to przejście tylko samochodowe, a nie piesze, a rower traktują jak pieszego. Z informacji, które miałem wynikało, że w czasie wojny zmieniono charakter wszystkich przejść na piesze, ale na miejscu okazało się, ze dotyczy to tylko ruchu z Ukrainy do Polski. Jeden z najidiotyczniejszych przepisów, wymaga przewiezienia roweru jakimś samochodem, jakby to coś zmieniało w stosunku do przejazdu samym rowerem...
Uznałem, wiec że w tej sytuacji nie ma sensu robienie dwukrotnie takiej ekwilibrystyki i stanie w kolejce samochodowej z dobrą godzinę, by przejechać 40km po Ukrainie. Wróciłem wiec tą samą drogą do Horyńca.
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 56.70 km AVS: 24.30 km/h
ALT: 445 m MAX: 46.80 km/h
Temp:2.0 'C
Piątek, 1 kwietnia 2022Kategoria >100km, Canyon 2022, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 1
Przez cały marzec mieliśmy bardzo przyjemną pogodę, ale gdy nadszedł czas planowanej od dawna Wyprawki Roztoczańskiej - wszystko skopało się równo. Prognozy nie pozostawiały złudzeń - będzie dużo deszczu połączonego z bardzo niskimi temperaturami, więc prawdziwy kolarski hardkor ;)). Ale miał być deszcz, natomiast śniegu to się nie spodziewałem, a tymczasem patrząc przez okna pociągu do Chełma widzę zimę po całości ;)).
Na szczęście śnieg opanował rejony do Lublina, za tym miastem było go już niewiele. Co nie znaczy, że był lajcik, bo w Chełmie wita mnie deszcz i 0'C.

Pierwszy odcinek do Zamościa idzie sprawnie, liczne podjazdy rozgrzewają, pada dość lekko, miałem jedynie jedną większą zlewę, która niestety zamoczyła mi stopy. W Zamościu odpoczywam w cieple w Macu, spotykam tutaj żołnierzy US Army, widać, że jest ich sporo we wschodniej Polsce. Sam Zamość wygląda bardzo ponuro, skąpany w deszczu

Za Zamościem zaczyna się jechać coraz ciężej, deszcz robi się coraz intensywniejszy, a kolejne godziny na zimnie robią swoje. Za Krasnobrodem pomyliłem się w planowaniu, nie sprawdziłem dobrze trasy i wpakowałem się w parę kilometrów szutru i to z ostrym 15% podjazdem, tyle dobrego, że przez ten deszcz piach był ubity i dało radę przejechać to szosówką. W Suścu krótkie spotkanie w przelocie z Transatlantykiem, który dojeżdżał autem. Kawałek dalej za Narolem podczas zrzucania biegu z przodu na mniejszy zaklinował mi się łańcuch, ale przy okazji spadł też bieg z tyłu na ostatni, a tylna przerzutka przestała działać. Próbowałem coś z tym zrobić, ale na większe naprawy nie było warunków, bo lało równo i było bardzo zimno, a do bazy Wyprawki w Nowinach już niedaleko, więc pojechałem na tym ostatnim biegu. W międzyczasie nadjechał Rufiano i wspólnie jechaliśmy ostatni kawałek. Było kilka górek na tym odcinku, podobnie jak i parę szutrowych odcinków z kałużami, wiec z biegiem na ok. 30-32km/h jechało się drętwo, jeden ciężki podjazd 14% musiałem już wprowadzać. Najpewniej w czasie zaklinowania łańcucha zadziałała blokada tylnej przerzutki, taki patent, który mają elektroniczne przerzutki, by chronić samą przerzutkę podczas gwałtownego uderzenia, po dojechaniu udało się uruchomić przerzutkę.
Do bazy docieramy z wielką ulgą, 140km w takich warunkach to była swoista próba kolarskiego charakteru, po dojechaniu usta miałem już sine ;)). Ale w cieple błyskawicznie wróciłem do stanu używalności, a liczne wyborne trunki pozwoliły się szybko rozgrzać ;))

Zdjęcia
Przez cały marzec mieliśmy bardzo przyjemną pogodę, ale gdy nadszedł czas planowanej od dawna Wyprawki Roztoczańskiej - wszystko skopało się równo. Prognozy nie pozostawiały złudzeń - będzie dużo deszczu połączonego z bardzo niskimi temperaturami, więc prawdziwy kolarski hardkor ;)). Ale miał być deszcz, natomiast śniegu to się nie spodziewałem, a tymczasem patrząc przez okna pociągu do Chełma widzę zimę po całości ;)).
Na szczęście śnieg opanował rejony do Lublina, za tym miastem było go już niewiele. Co nie znaczy, że był lajcik, bo w Chełmie wita mnie deszcz i 0'C.

Pierwszy odcinek do Zamościa idzie sprawnie, liczne podjazdy rozgrzewają, pada dość lekko, miałem jedynie jedną większą zlewę, która niestety zamoczyła mi stopy. W Zamościu odpoczywam w cieple w Macu, spotykam tutaj żołnierzy US Army, widać, że jest ich sporo we wschodniej Polsce. Sam Zamość wygląda bardzo ponuro, skąpany w deszczu

Za Zamościem zaczyna się jechać coraz ciężej, deszcz robi się coraz intensywniejszy, a kolejne godziny na zimnie robią swoje. Za Krasnobrodem pomyliłem się w planowaniu, nie sprawdziłem dobrze trasy i wpakowałem się w parę kilometrów szutru i to z ostrym 15% podjazdem, tyle dobrego, że przez ten deszcz piach był ubity i dało radę przejechać to szosówką. W Suścu krótkie spotkanie w przelocie z Transatlantykiem, który dojeżdżał autem. Kawałek dalej za Narolem podczas zrzucania biegu z przodu na mniejszy zaklinował mi się łańcuch, ale przy okazji spadł też bieg z tyłu na ostatni, a tylna przerzutka przestała działać. Próbowałem coś z tym zrobić, ale na większe naprawy nie było warunków, bo lało równo i było bardzo zimno, a do bazy Wyprawki w Nowinach już niedaleko, więc pojechałem na tym ostatnim biegu. W międzyczasie nadjechał Rufiano i wspólnie jechaliśmy ostatni kawałek. Było kilka górek na tym odcinku, podobnie jak i parę szutrowych odcinków z kałużami, wiec z biegiem na ok. 30-32km/h jechało się drętwo, jeden ciężki podjazd 14% musiałem już wprowadzać. Najpewniej w czasie zaklinowania łańcucha zadziałała blokada tylnej przerzutki, taki patent, który mają elektroniczne przerzutki, by chronić samą przerzutkę podczas gwałtownego uderzenia, po dojechaniu udało się uruchomić przerzutkę.
Do bazy docieramy z wielką ulgą, 140km w takich warunkach to była swoista próba kolarskiego charakteru, po dojechaniu usta miałem już sine ;)). Ale w cieple błyskawicznie wróciłem do stanu używalności, a liczne wyborne trunki pozwoliły się szybko rozgrzać ;))

Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 140.00 km AVS: 23.08 km/h
ALT: 1380 m MAX: 60.10 km/h
Temp:2.0 'C