Wpisy archiwalne w kategorii
Wypad
Dystans całkowity: | 81420.54 km (w terenie 333.00 km; 0.41%) |
Czas w ruchu: | 3572:53 |
Średnia prędkość: | 22.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.80 km/h |
Suma podjazdów: | 606506 m |
Suma kalorii: | 101309 kcal |
Liczba aktywności: | 475 |
Średnio na aktywność: | 171.41 km i 7h 31m |
Więcej statystyk |
Sobota, 18 maja 2024Kategoria >100km, Canyon 2024, Wypad
Wycieczka zlotowa
Zdjęcia
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 153.84 km AVS: 24.42 km/h
ALT: 960 m MAX: 53.83 km/h
Temp:22.0 'C
Piątek, 17 maja 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wypad
Na Zlot, czyli z wiatrem to i śmieci polecą ;)
Na prawie całej trasie elegancki wiaterek w plecy, ostatnie około 100km ze Zbyszkiem
Zdjęcia
Na prawie całej trasie elegancki wiaterek w plecy, ostatnie około 100km ze Zbyszkiem
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 352.13 km AVS: 28.78 km/h
ALT: 1469 m MAX: 53.23 km/h
Temp:18.0 'C
Niedziela, 14 kwietnia 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 4
Pierwotnie planowałem jeszcze pokręcić 2 dni i dojechać do Zakopanego, ale że prognozy na poniedziałek były do niczego postanowiłem sobie zrobić mocny test przed zbliżającym się RTP i mając już kilkaset km w nogach pociągnąć kolejne 400km longiem aż do Skarżyska-Kamiennej.
Pierwszy odcinek to puściuteńkie asfalty wschodniej Słowacji, w niedzielny poranek jest tu tak pusto, że aż się człowiek zaczyna zastanawiać czy nie doszło tu do jakiejś katastrofy naturalnej czy uderzenia nuklearnego, które wszystkich ludzi wybiło ;)). Ale na rower to tylko plus, bo oznacza minimalny ruch na drogach; parę widoczków:
Do Polski wracam nietypowo, bo przez terenową przełęcz Wysowską i jest na niej kilka soczystych odcinków z dużym nachyleniem i solidnymi kamulcami. Przed najostrzejszą 15% ścianą spotykam rodzinę na MTB, która z niedowierzaniem patrzy jak na mojej szosówce z bagażem zaczynam atakować tę ścianę i ją najzwyczajniej w świecie wjeżdżam, widać nie wiedzieli, że tak się da :))
Dalszy odcinek przez pogórza coraz bardziej męczący, czuję dystans w nogach, łapie mnie senność, czuję narastające zmęczenie, a siedzenie daje coraz mocniej popalić. Do tego w rejonie Wisły zaczynają ostro błyskać pioruny, a wkrótce burza dopada i mnie. Główne jej uderzenie przeczekałem, ale już ta jazda po mokrych szosach tak przyjemna nie była, do tego musiałem cały czas pilnować mocno czasu by wyrobić się na 5 rano na pociąg ze Skarżyska. Takie można powiedzieć zmagania z samym sobą, z własną psychiką, która już roztaczała przede mną projekty rozbicia namiotu gdzieś po drodze, przespania się i dokończenia jazdy następnego dnia. Ale udało się to przewalczyć i do Skarżyska dojeżdżam zgodnie z planem, choć już mocno wypruty, bo przez te 4 bardzo intensywne dni zrobiłem aż 1150km.
Zdjęcia z Wyprawki
Pierwotnie planowałem jeszcze pokręcić 2 dni i dojechać do Zakopanego, ale że prognozy na poniedziałek były do niczego postanowiłem sobie zrobić mocny test przed zbliżającym się RTP i mając już kilkaset km w nogach pociągnąć kolejne 400km longiem aż do Skarżyska-Kamiennej.
Pierwszy odcinek to puściuteńkie asfalty wschodniej Słowacji, w niedzielny poranek jest tu tak pusto, że aż się człowiek zaczyna zastanawiać czy nie doszło tu do jakiejś katastrofy naturalnej czy uderzenia nuklearnego, które wszystkich ludzi wybiło ;)). Ale na rower to tylko plus, bo oznacza minimalny ruch na drogach; parę widoczków:
Do Polski wracam nietypowo, bo przez terenową przełęcz Wysowską i jest na niej kilka soczystych odcinków z dużym nachyleniem i solidnymi kamulcami. Przed najostrzejszą 15% ścianą spotykam rodzinę na MTB, która z niedowierzaniem patrzy jak na mojej szosówce z bagażem zaczynam atakować tę ścianę i ją najzwyczajniej w świecie wjeżdżam, widać nie wiedzieli, że tak się da :))
Dalszy odcinek przez pogórza coraz bardziej męczący, czuję dystans w nogach, łapie mnie senność, czuję narastające zmęczenie, a siedzenie daje coraz mocniej popalić. Do tego w rejonie Wisły zaczynają ostro błyskać pioruny, a wkrótce burza dopada i mnie. Główne jej uderzenie przeczekałem, ale już ta jazda po mokrych szosach tak przyjemna nie była, do tego musiałem cały czas pilnować mocno czasu by wyrobić się na 5 rano na pociąg ze Skarżyska. Takie można powiedzieć zmagania z samym sobą, z własną psychiką, która już roztaczała przede mną projekty rozbicia namiotu gdzieś po drodze, przespania się i dokończenia jazdy następnego dnia. Ale udało się to przewalczyć i do Skarżyska dojeżdżam zgodnie z planem, choć już mocno wypruty, bo przez te 4 bardzo intensywne dni zrobiłem aż 1150km.
Zdjęcia z Wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 400.02 km AVS: 23.83 km/h
ALT: 4022 m MAX: 67.80 km/h
Temp:14.0 'C
Sobota, 13 kwietnia 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 3
Trzeciego dnia wczesnym rankiem ruszam na południe, podobnie jak w czwartek poranek chłodny, ale szybko się ociepla i po ok. 100km jest już na tyle przyjemnie, że można jechać na krótko. Po 130km dobrze znanej i lubianej trasy docieram do Medyki, tam przekraczam granicę i wjeżdżam na Ukrainę. Jeździłem po Ukrainie nieraz, ale nigdy nie udało mi się wstrzelić w okres eksplodującej wiosny, wiosny, którą tak dobrze oddają kolory ukraińskiej flagi:
Jedzie się kapitalnie, ukraińskie wioski są zauważalnie biedniejsze od polskich, ale wyglądają też dużo ładniej, bo niemal każdy domek ma duży ogród, w którym o tej porze kwitną na biało jabłonie, na różowo wiśnie, wygląda to kapitalnie. Pod Samborem ostał się jeszcze 10km odcinek skrajnie dziurawego asfaltu, ale generalnie cała droga przez przełęcz Użocką jest już wyremontowana, a asfalt jest gładziutki; w tym roku zrobiono nawet parę km z Małego Bereznego na przejście graniczne ze Słowację, gdzie jeszcze rok temu były soczyste dziury.
Za Starym Samborem wjeżdżam w góry, ukraińskie Bieszczady są sporo ciekawsze kolarsko od polskich, przede wszystkim są tu szerokie widoki na rozległe połoniny, podczas gdy w Polsce niewiele zobaczymy, bo drogi prowadzą najczęściej w lasach. Do tego ruch niewielki, a im wyżej w górę tym się jeszcze zmniejsza
Na przełęcz Użocką docieram w okolicach zachodu słońca, natura zrobiła mi tutaj piękny spektakl:
Pozostałe 50km na słowacką granicę jadę już po ciemku, w mijanych wioskach jest albo bardzo słabe oświetlenie, albo nie ma go w ogóle; równie słabo jest oświetlony już całkiem spore miasteczko jak Wielikij Bereznyj, ciśnie się na usta pytanie czy wynika z problemów z prądem, może to profilaktyczne zaciemnienie w warunkach wojennych, a może po prostu było tam tak zawsze.
Zdjęcia z wyprawki
Trzeciego dnia wczesnym rankiem ruszam na południe, podobnie jak w czwartek poranek chłodny, ale szybko się ociepla i po ok. 100km jest już na tyle przyjemnie, że można jechać na krótko. Po 130km dobrze znanej i lubianej trasy docieram do Medyki, tam przekraczam granicę i wjeżdżam na Ukrainę. Jeździłem po Ukrainie nieraz, ale nigdy nie udało mi się wstrzelić w okres eksplodującej wiosny, wiosny, którą tak dobrze oddają kolory ukraińskiej flagi:
Jedzie się kapitalnie, ukraińskie wioski są zauważalnie biedniejsze od polskich, ale wyglądają też dużo ładniej, bo niemal każdy domek ma duży ogród, w którym o tej porze kwitną na biało jabłonie, na różowo wiśnie, wygląda to kapitalnie. Pod Samborem ostał się jeszcze 10km odcinek skrajnie dziurawego asfaltu, ale generalnie cała droga przez przełęcz Użocką jest już wyremontowana, a asfalt jest gładziutki; w tym roku zrobiono nawet parę km z Małego Bereznego na przejście graniczne ze Słowację, gdzie jeszcze rok temu były soczyste dziury.
Za Starym Samborem wjeżdżam w góry, ukraińskie Bieszczady są sporo ciekawsze kolarsko od polskich, przede wszystkim są tu szerokie widoki na rozległe połoniny, podczas gdy w Polsce niewiele zobaczymy, bo drogi prowadzą najczęściej w lasach. Do tego ruch niewielki, a im wyżej w górę tym się jeszcze zmniejsza
Na przełęcz Użocką docieram w okolicach zachodu słońca, natura zrobiła mi tutaj piękny spektakl:
Pozostałe 50km na słowacką granicę jadę już po ciemku, w mijanych wioskach jest albo bardzo słabe oświetlenie, albo nie ma go w ogóle; równie słabo jest oświetlony już całkiem spore miasteczko jak Wielikij Bereznyj, ciśnie się na usta pytanie czy wynika z problemów z prądem, może to profilaktyczne zaciemnienie w warunkach wojennych, a może po prostu było tam tak zawsze.
Zdjęcia z wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 320.27 km AVS: 25.49 km/h
ALT: 2320 m MAX: 68.16 km/h
Temp:15.0 'C
Piątek, 12 kwietnia 2024Kategoria >100km, Canyon 2024, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 2
Dzisiejszego dnia z rana wyjeżdżam do Biłgoraja, by wyjechać na przeciw Markowi i Zbyszkowi jadącym bezpośrednio z Jury, spotykamy się pod słynnym Pomnikiem Karabinu:
Razem pokonujemy ładną trasę bocznymi drogami w kierunku Zwierzyńca, warunki do jazdy mamy doskonałe
Z Zwierzyńcu chłopaki odbili na zakupy, a później pojechali na kwaterę by odespać zarwaną na rowerze nockę, ja natomiast ruszyłem już samemu by odwiedzić drugi nietypowy pomnik, czyli Pomnik Wieprza u źródeł tej rzeki, w (jakżeby inaczej!) Wieprzowie ;))
Jak wróciłem to chłopaki już co nieco odespali, więc wspólnie udaliśmy się na obowiązkowy na roztoczańskich wyprawkach obiad w Karczmie Młyn, którym wszystkim nam bardzo smakował
Zdjęcia z Wyprawki
Dzisiejszego dnia z rana wyjeżdżam do Biłgoraja, by wyjechać na przeciw Markowi i Zbyszkowi jadącym bezpośrednio z Jury, spotykamy się pod słynnym Pomnikiem Karabinu:
Razem pokonujemy ładną trasę bocznymi drogami w kierunku Zwierzyńca, warunki do jazdy mamy doskonałe
Z Zwierzyńcu chłopaki odbili na zakupy, a później pojechali na kwaterę by odespać zarwaną na rowerze nockę, ja natomiast ruszyłem już samemu by odwiedzić drugi nietypowy pomnik, czyli Pomnik Wieprza u źródeł tej rzeki, w (jakżeby inaczej!) Wieprzowie ;))
Jak wróciłem to chłopaki już co nieco odespali, więc wspólnie udaliśmy się na obowiązkowy na roztoczańskich wyprawkach obiad w Karczmie Młyn, którym wszystkim nam bardzo smakował
Zdjęcia z Wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 148.25 km AVS: 26.32 km/h
ALT: 702 m MAX: 55.63 km/h
Temp:17.0 'C
Czwartek, 11 kwietnia 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 1
Razem z Krzyśkiem ruszamy tuż przed świtem z Warszawy, poranek nadspodziewanie zimny, chwilami było nawet 3 stopnie. Ale po 2-3h już się wyraźnie ociepliło i jazda zrobiła się przyjemna. Wiosna w pełni, wszystko kwitnie, wiatr w plecy, więc jechało się z dużą przyjemnością. Wisłę przejeżdżamy w Solcu, za którym zaczynają się już pierwsze pagórki Wyżyny Lubelskiej
Kawałek przed Wysokim udało mi się załapać za wyjeżdżający z pola traktor, za którym przez dobre 5km ciągnąłem koło 40km/h znajdując się w idealnym cieniu aerodynamicznym; traktory z wbudowanym ograniczeniem prędkości do 40km/h są idealnym pojazdem wspierającym biednych kolarzy ;)).
Pod wieczór docieramy do Zwierzyńca, gdzie zakupujemy napoje na biesadę; jazda w stylu bikepackingowym bynajmniej nie wyklucza przewozu mniej typowych gabarytów :))
Zdjęcia z Wyprawki
Razem z Krzyśkiem ruszamy tuż przed świtem z Warszawy, poranek nadspodziewanie zimny, chwilami było nawet 3 stopnie. Ale po 2-3h już się wyraźnie ociepliło i jazda zrobiła się przyjemna. Wiosna w pełni, wszystko kwitnie, wiatr w plecy, więc jechało się z dużą przyjemnością. Wisłę przejeżdżamy w Solcu, za którym zaczynają się już pierwsze pagórki Wyżyny Lubelskiej
Kawałek przed Wysokim udało mi się załapać za wyjeżdżający z pola traktor, za którym przez dobre 5km ciągnąłem koło 40km/h znajdując się w idealnym cieniu aerodynamicznym; traktory z wbudowanym ograniczeniem prędkości do 40km/h są idealnym pojazdem wspierającym biednych kolarzy ;)).
Pod wieczór docieramy do Zwierzyńca, gdzie zakupujemy napoje na biesadę; jazda w stylu bikepackingowym bynajmniej nie wyklucza przewozu mniej typowych gabarytów :))
Zdjęcia z Wyprawki
Dane wycieczki:
DST: 283.63 km AVS: 27.32 km/h
ALT: 1372 m MAX: 52.53 km/h
Temp:13.0 'C
Drugiego dnia już deszczowo, ale w terenie ten deszcz przeszkadza sporo mniej niż na asfalcie, a Kampinos ma świetną glebę, która błota prawie nie łapie. Jazdę mocno urozmaiciło starcie pod Brochowem ze Straszliwym Gąsiorem. Stało to monstrum (ponad metr wysokości, dobrze odpasiony) na środku drogi, ale w zadufaniu we własne możliwości zlekceważyłem zagrożenie i zamiast zsiąść z roweru próbowałem go minąć jadąc rowerem. Na co Gąsior przystąpił do ataku (a rozpiętość skrzydeł to miał ze 2 metry), próbując go rozpaczliwie minąć zaryłem się w piachu i zaliczyłem malowniczą glebę
Dane wycieczki:
DST: 106.01 km AVS: 18.07 km/h
ALT: 540 m MAX: 39.68 km/h
Temp:8.0 'C
W piątek pogoda była tak fenomenalna, że skusiłem się na pierwszy w tym roku wypad do Kampinosu połączony z biwakiem. Warun kapitalny, 13-15 stopni, słoneczko, do tego w lesie nadspodziewanie sucho; po zimie prawie nie zostało błota. Kilka fotek z trasy:
Dane wycieczki:
DST: 78.80 km AVS: 20.21 km/h
ALT: 271 m MAX: 38.75 km/h
Temp:11.0 'C
Poniedziałek, 15 stycznia 2024Kategoria Canyon 2024, Wypad
Dojazd z Głodówki do Zakopanego z Jędrzejem
Dane wycieczki:
DST: 18.84 km AVS: 22.61 km/h
ALT: 212 m MAX: 47.33 km/h
Temp:-4.0 'C
Niedziela, 14 stycznia 2024Kategoria >100km, Canyon 2024, Wypad
MPP WINTER dla WOŚP - część 3
Nocleg mieliśmy krótki, już przed 3 wróciliśmy do jazdy, ja tradycyjnie nic nie pospałem. Pierwszy odcinek do Lanckorony kapitalny - solidny podjazd, pustka i mocno zaśnieżone drogi, a w samej końcówce 19%, gdzie już się bałem, że mi koła zaczną buzować, sama Lanckorona trzymała klimat ze swoimi drewnianymi domami.
Do Mszany mamy bardziej płaski, ale dość męczący odcinek - bo zaczął silnie wiać wiatr, który w tym rejonie nam nie pomagał. Na Orlenie w Mszanie krótki popas, gdy ruszamy - to zaczyna solidnie padać śnieg. Tego tośmy się nie spodziewali zupełnie, a tymczasem trzeba było wjeżdżać w góry na szosówkach w regularnej śnieżycy :P. Podjazd na Przysłop Lubomierski (750m) w coraz większej ilości śniegu, ale ciekawie było dopiero na zjeździe, aż mi się przypomniały chwile z legendarnego RTP 2019 (słynna edycja "Weather to Scratch"), gdy w maju na Podhalu złapały zawodników duże opady śniegu i właśnie na tej samej przełęczy miałem śnieżycę. Ale jednak na rowerze z hamulcami tarczowymi to jest inna bajka, sporo lepiej się jedzie w takich warunkach. Od Mszany jechałem głównie solo, z ekipą spotykając się głównie na postojach, co wynikało z termiki; miałem przecież aż 500km mniej w nogach i by utrzymywać zagrzanie organizmu musiałem jechać trochę szybciej.
W Zabrzeży dłuższy postój, tutaj nasza ekipa łączy się na żywo z TVN-em. Trzeba tu dodać, ze jechała z nami własna 3-osobowa ekipa medialna, złożona z entuzjastów rowerowych - Alina i Kostia z Gliadi Conten oraz Paweł Rzepecki; duże podziękowania - bo byli bardzo pomocni w różnych sprawach logistycznych, a przede wszystkim pomogli rozreklamować akcję zbiórki na WOŚP, co przecież było głównym celem tej imprezy - dzięki czemu udało się zebrać aż ponad 35tys, co znacznie przekroczyło nasze wstępne oczekiwania; zresztą zbiórka jeszcze trwa - tutaj link
Kolejny odcinek , czyli przełęcz Knurowska to już był naprawdę gruby, śniegu leżało sporo, pod górę to jeszcze, ale bardzo się obawiałem o zjazd. Ale jakoś dało radę, choć średnia całego zjazdu to było 13km/h - to dobrze mówi o tym jakie były warunki ;)
Ale po wjeździe na Podhale sytuacja na drogach się znacząco poprawiła i już do samego końca jedynie na krótkich fragmentach się trafiał śnieg czy lód. Ale przez to, że straciliśmy dużo czasu na zaśnieżonych przełęczach - to do samego końca trwała walka o limit i sumarycznie ekipa dojechała zaledwie 4min przed upływem czasu!
Impreza niezwykła, bardzo zadowolony byłem, że zdecydowałem się pojechać do końca. Całą trasę mieliśmy prawdziwą zimę, z ujemnymi temperaturami, z zimowymi warunkami na drogach, co choć podniosło znacząco poprzeczkę trudności to dało tez mnóstwo frajdy. Zupełnie co innego niż byłaby to typowa ostatnimi czasy "polska zima", czyli lekko powyżej zera, deszcz i zero słońca. Do tego miałem okazję zobaczyć świetnie przecież znaną Głodówkę w zimowej szacie, a na powrocie z Jędrkiem do Zakopca mieliśmy nawet piękne słońce.
Zdjęcia z zimowego MPP
Film z zimowego MPP
Nocleg mieliśmy krótki, już przed 3 wróciliśmy do jazdy, ja tradycyjnie nic nie pospałem. Pierwszy odcinek do Lanckorony kapitalny - solidny podjazd, pustka i mocno zaśnieżone drogi, a w samej końcówce 19%, gdzie już się bałem, że mi koła zaczną buzować, sama Lanckorona trzymała klimat ze swoimi drewnianymi domami.
Do Mszany mamy bardziej płaski, ale dość męczący odcinek - bo zaczął silnie wiać wiatr, który w tym rejonie nam nie pomagał. Na Orlenie w Mszanie krótki popas, gdy ruszamy - to zaczyna solidnie padać śnieg. Tego tośmy się nie spodziewali zupełnie, a tymczasem trzeba było wjeżdżać w góry na szosówkach w regularnej śnieżycy :P. Podjazd na Przysłop Lubomierski (750m) w coraz większej ilości śniegu, ale ciekawie było dopiero na zjeździe, aż mi się przypomniały chwile z legendarnego RTP 2019 (słynna edycja "Weather to Scratch"), gdy w maju na Podhalu złapały zawodników duże opady śniegu i właśnie na tej samej przełęczy miałem śnieżycę. Ale jednak na rowerze z hamulcami tarczowymi to jest inna bajka, sporo lepiej się jedzie w takich warunkach. Od Mszany jechałem głównie solo, z ekipą spotykając się głównie na postojach, co wynikało z termiki; miałem przecież aż 500km mniej w nogach i by utrzymywać zagrzanie organizmu musiałem jechać trochę szybciej.
W Zabrzeży dłuższy postój, tutaj nasza ekipa łączy się na żywo z TVN-em. Trzeba tu dodać, ze jechała z nami własna 3-osobowa ekipa medialna, złożona z entuzjastów rowerowych - Alina i Kostia z Gliadi Conten oraz Paweł Rzepecki; duże podziękowania - bo byli bardzo pomocni w różnych sprawach logistycznych, a przede wszystkim pomogli rozreklamować akcję zbiórki na WOŚP, co przecież było głównym celem tej imprezy - dzięki czemu udało się zebrać aż ponad 35tys, co znacznie przekroczyło nasze wstępne oczekiwania; zresztą zbiórka jeszcze trwa - tutaj link
Kolejny odcinek , czyli przełęcz Knurowska to już był naprawdę gruby, śniegu leżało sporo, pod górę to jeszcze, ale bardzo się obawiałem o zjazd. Ale jakoś dało radę, choć średnia całego zjazdu to było 13km/h - to dobrze mówi o tym jakie były warunki ;)
Ale po wjeździe na Podhale sytuacja na drogach się znacząco poprawiła i już do samego końca jedynie na krótkich fragmentach się trafiał śnieg czy lód. Ale przez to, że straciliśmy dużo czasu na zaśnieżonych przełęczach - to do samego końca trwała walka o limit i sumarycznie ekipa dojechała zaledwie 4min przed upływem czasu!
Impreza niezwykła, bardzo zadowolony byłem, że zdecydowałem się pojechać do końca. Całą trasę mieliśmy prawdziwą zimę, z ujemnymi temperaturami, z zimowymi warunkami na drogach, co choć podniosło znacząco poprzeczkę trudności to dało tez mnóstwo frajdy. Zupełnie co innego niż byłaby to typowa ostatnimi czasy "polska zima", czyli lekko powyżej zera, deszcz i zero słońca. Do tego miałem okazję zobaczyć świetnie przecież znaną Głodówkę w zimowej szacie, a na powrocie z Jędrkiem do Zakopca mieliśmy nawet piękne słońce.
Zdjęcia z zimowego MPP
Film z zimowego MPP
Dane wycieczki:
DST: 184.43 km AVS: 17.76 km/h
ALT: 2916 m MAX: 47.36 km/h
Temp:-4.0 'C