wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:1754.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:73:09
Średnia prędkość:23.98 km/h
Maksymalna prędkość:67.90 km/h
Suma podjazdów:12030 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:67.47 km i 2h 48m
Więcej statystyk
Sobota, 17 kwietnia 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 14.50 km AVS: 24.17 km/h ALT: 72 m MAX: 37.60 km/h Temp:14.0 'C
Piątek, 16 kwietnia 2010Kategoria >100km, Treking, Wycieczka
Warszawa - Zaborów - Leszno - Zaborów Leśny - Truskaw - Warszawwa

Najpierw po Warszawie po łożyska (których niestety nie dostałem), potem wspólnie z Cimanem i jego siostrą Gosią na wypad do Kampinosu. Pierwsza część to boczne podwarszawskie dróżki do Zaborowa, na których mocno we znaki dawał się przeciwny wiatr, od Zaborowa wjechaliśmy na główniejszą drogę do Leszna, a w Lesznie już do lasu. Na szlaku do Zaborowa Leśnego sporo wody, nieraz musieliśmy się przeprawiać z rowerami po bardzo prowizorycznych mostkach z patyków, poziom wody jak na Kampinos wysoki. Jechało się całkiem przyjemnie, choć oczywiście rowery Marcina i mój średnio się nadają do takich tras, amortyzator trzeba mieć w rękach :)), w lesie puściuteńko. Z Truskawia powrót już asfaltem, z wiatrem (choć już nie tak silnym) w plecy, powoli zaczynało zmierzchać, szybko zrobiło się też chłodno (8'C). Powrót niespecjalny - Dźwigową, podobno to ostatnie chwile tej legendarnej z dziur ulicy (na dniach ma się zacząć frezowanie) - pożegnałem ją efektownym wpadnięciem z 10cm studzienkę kanalizacyjną :))

Klika fotek z trasy
Dane wycieczki: DST: 109.10 km AVS: 21.32 km/h ALT: 519 m MAX: 42.90 km/h Temp:11.0 'C
Środa, 14 kwietnia 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 14.50 km AVS: 22.89 km/h ALT: 64 m MAX: 35.40 km/h Temp:13.0 'C
Wtorek, 13 kwietnia 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Do pracy x 2
Dane wycieczki: DST: 30.30 km AVS: 23.92 km/h ALT: 145 m MAX: 39.10 km/h Temp:14.0 'C
Poniedziałek, 12 kwietnia 2010Kategoria Treking, Użytkowo
Drugi raz do pracy, na drugim rowerze
Dane wycieczki: DST: 15.80 km AVS: 23.12 km/h ALT: 74 m MAX: 38.20 km/h Temp:16.0 'C
Poniedziałek, 12 kwietnia 2010Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Do pracy
Dane wycieczki: DST: 16.10 km AVS: 24.15 km/h ALT: 71 m MAX: 38.90 km/h Temp:19.0 'C
Niedziela, 11 kwietnia 2010Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Do kolegi
Dane wycieczki: DST: 11.00 km AVS: 24.44 km/h ALT: 55 m MAX: 58.40 km/h Temp:16.0 'C
Sobota, 10 kwietnia 2010Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Do pracy.

Wracając wieczorem pojechałem pod Pałac Prezydencki, tysiące ludzi przyszło uczcić pamięć tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wielu przedstawicieli polskiej elity politycznej i wojskowej. Tragedia potworna, bardzo mnie poruszyła, nie przypominam sobie wydarzenia by w jakimkolwiek kraju tak nagle odeszło aż tylu zasłużonych ludzi. A jeszcze bardziej porusza jej miejsce - znowu Katyń, znowu polska elita umiera na tej ziemi - ale niezbadane są wyroki boskie...

Kilka fotek spod Pałacu, niedoskonałych - ale przecież nie o to tu chodziło, tylko oddanie atmosfery tego strasznego dnia
Dane wycieczki: DST: 31.10 km AVS: 23.04 km/h ALT: 132 m MAX: 38.30 km/h Temp:8.0 'C
Piątek, 9 kwietnia 2010Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
Dookoła Tatr

III dzień - Szczawnica - Zabrzeż - Przełęcz Przysłop (740m) - Mszana Dolna - Dobczyce - Wieliczka - Kraków

Rano okazuje się, że MadMan ma flaka w przednim kole (prawdopodobnie efekt przejazdu szutrowym szlakiem nad Dunajcem), więc ja jadę do sklepu po jedzenie na śniadanie, a Damian łata gumę. Ruszamy trochę po siódmej, zimno (ale nie tak jak wczoraj jakieś 3'C). Pierwsze kilometry bardzo przyjemne, znowu nad Dunajcem, w dół rzeki, bez podjazdów, wkrótce opadają mgły i mamy piękne słońce odbijające swoje promienie w wodach rzeki. W Zabrzeżu skręcamy na przełęcz Przysłop, podjazd bardzo łagodny, niestety po drodze okazuje się, że przednie koło Damiana dalej puszcza powietrze, więc konieczna jest kolejna naprawa. Na Przysłop jedziemy doliną rzeki Kamienicy, bardzo długo to łagodne 1-2%, dopiero sama końcóweczka ostrzejsza. Za to zjazd do Mszany bardzo przyjemny, pomaga nam wiatr więc można trochę poszaleć. W Mszanie robimy dłuższy odpoczynek w parku, po którym czeka nas kolejna wspinaczka w stronę Kasiny Wielkiej,wjeżdżamy na jakieś 570m, później w dół do rodzinnej wsi Justyny Kowalczyk, a następnie ostry 100m podjazd z ładną serpentynką, ze szczytu tej góry już właściwie do samych Dobczyc jest w dół. Droga świetna, na niemal całej długości świeżo wyremontowana (trwają jeszcze drobne poprawki), przy tym niebrzydka widokowo, stanowi sensowną alternatywę dla zakopianki, po której jazda na rowerze jest średnio przyjemna. Same Dobczyce ciekawe, sporo ładnej, niskiej zabudowy, ale że spieszymy się na pociąg, więc zaraz ruszamy dalej. Przejazd przez Pogórze Wielickie ponownie daje w kość, są tu dwa ostre podjazdy, na jednym z nich niemal przejechałem psa który mnie zaatakował, tak wleciał pod koła że nie udało się go minąć, na szczęście tylko go uderzyłem kołem, a nie przejechałem po nim; zaskomlał i podniósł się o własnych siłach, więc chyba nic groźnego mu się nie stało.

Za Wieliczką wjeżdżamy na krajową "czwórkę", już w Krakowie MadMan wpada na strasznie spartoloną studzienkę ściekową, kratka jest tak założona, że na wąskich szosowych oponach koło spokojnie może się zaklinować w środku, całe szczęście, że Damian uderzył tylnym kołem. Niemniej trzeba było kolejny raz łatać koło, ale szybko to poszło - i już bez przygód przejeżdżamy przez Kraków w drodze na dworzec kolejowy.

Wyjazd bardzo udany, pogoda dopisała, widzieliśmy Tatry w pięknej zimowej szacie. Dziękuję Damianowi za towarzystwo, jechało nam się we dwójkę bardzo sprawnie, bez żadnego niepotrzebnego napinania się, dogadywaliśmy się bardzo dobrze, nauczyłem się od niego sporo przydatnych GPS-owych "sztuczek", razem zaliczyliśmy trudną, bardzo długą trasę w górach, pewnie jeszcze nieraz wspólnie pokręcimy :))

Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 131.30 km AVS: 23.17 km/h ALT: 1265 m MAX: 62.60 km/h Temp:17.0 'C
Czwartek, 8 kwietnia 2010Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wypad
Dookoła Tatr

II dzień - Kościelisko - Chochołów - [SK] - Sucha Hora - Zuberec - Kvacianske Sedlo (1090m) - Liptovsky Mikulas - Liptovsky Hradok - Strbske Pleso - Spiska Bela - Toporecke Sedlo (800m) - Cerveny Klastor - Przełom Dunajca - [PL] - Szczawnica


Wstajemy bardzo wcześnie - bo o 5, parę minut po 6 jesteśmy już na trasie. Pogoda piękna, bezchmurne niebo, Giewont wspaniale prezentuje się w promieniach wschodzącego słońca. Ale jak wyżowa pogoda - to i zimno, są -3 stopnie, tak niskich temperatur się nie spodziewałem, na drogach trzeba uważać, bo są drobne podlodzenia. Szybko wracamy wczorajszą trasą do Chochołowa (dużo malowniczej mgły), tam ostatnie zakupy w Polsce - i podjeżdżamy na granicę do Suhej Hory. Trochę pagórków po czym zaczynamy pierwszy większy podjazd na przełęcz pod Oravicą (940m), początkowo łatwy, ale ostatnie metry ostre, ponad 10%. Z przełęczy szybko docieramy do Zuberca, słońce już sporo wyżej i szybko zaczyna się robić ciepło. W miasteczku pierwszy popas, następnie ruszamy na długi podjazd na Kvacianske Sedlo. Okazuje się całkiem ciężki, w pierwszej fazie bardzo ostry odcinek 14%, potem długi i łagodny trawers i końcówka to solidne nachylenie 6-7%, sama przełęcz dość niewyraźna. Po pierwszym odcinku zjazdu pojawia się szeroki widok na dolinę Liptowa - całą w chmurach, natomiast u góry utrzymuje się piękne słońce. Po kilku km zjazdu i my wjeżdżamy w mleko, odcinek do Liptovskiego Mikulasza więc niespecjalny. Ale na odcinku do Hradoka zaczyna się coraz bardziej przejaśniać, słońca mamy coraz więcej, gdy docieramy na postój pod malowniczymi ruinami zamku - niskie chmury są już tylko wspomnieniem.

Następny odcinek - to Cesta Slobody, piękna widokowo tatrzańska "autostrada", przez pierwsze kilometry nad otoczeniem góruje fantastyczny zaśnieżony masyw Krywania. Podjazd raczej łagodny, dopiero w drugiej części są ostrzejsze kawałki. Za to góra bardzo długo się ciągnie, ale że pięknych widoków nie brakuje - więc podjazd nie nuży. Na przełęcz pod Strbskim Plesem wjeżdżamy w przyzwoitej formie, ja podjechałem jeszcze pod samo jezioro, Damian w tym czasie poprawiał rozregulowana przerzutkę. Za tyle kilometrów podjazdu - teraz odbieramy "wypłatę" w postaci równie długiego zjazdu z wspaniałymi widokami na najwyższe szczyty Tatr z Gerlachem i Łomnicą na czele.W Tatrzańskiej Kotlince żegnamy się z Tatrami zjeżdżając w stronę Spiskiej Beli, gdzie w centrum zatrzymujemy się na postój. Długo zastanawiamy się nad wyborem dalszej trasy, chcieliśmy przejechać przełom Dunajca, ale mimo posiadania kilku map nie wiedzieliśmy czy jest droga do Szczawnicy od słowackiej strony . Postanawiamy jednak zaryzykować i spróbować.

Ruszamy więc drogą na Toporecke Sedlo, boczna szosa na przełęcz niestety fatalna, są kawałki zupełnie dziurawe przemieszane z kamieniami i szutrem, ten kawałek tylko utwierdził moje niskie mniemanie o słowackich drogach, poza tymi główniejszymi takich kwiatków jak na tym podjeździe tu nie brakuje. A góra w drugiej części naprawde wymagająca, nawet pod 10%, taki podjazd na koniec dnia pełnego gór nie jest łatwą sprawą. Zjazd w pierwszej części również strasznie dziurawy, potem jest już dobrze; szybko kierujemy się pod Czerwony Klasztor, bo czasu do zachodu słońca nie zostało wiele, a wciąż nie mamy pewności co do Szczawnicy. Pod klasztorem krótka przerwa na fotki (piękny widok na Trzy Korony) po czym ruszamy na szutrowy szlak rowerowy przełomem Dunajca. Godzina późna - więc jesteśmy tu praktycznie sami, widoki piękne, trasa bardzo malownicza, każdemu ja polecam, właściwie niemal cała płaska, prowadzi głównie nad samym Dunajcem. Po 8 km szutrówki docieramy do skrętu na Lipnik - i okazuje się, że stąd jest do Szczawnicy asfaltowa droga rowerowa, opłacało się zaryzykować. Szybko docieramy do miasta, znajdujemy kwaterę i po obiedzie (znowu pizza) kładziemy się spać bo jutro tez czeka nas wczesna pobudka, by wyrobić się na sensowny pociąg do Krakowa.

Zdjęcia z wyjazdu

Dane wycieczki: DST: 205.70 km AVS: 22.12 km/h ALT: 2334 m MAX: 57.00 km/h Temp:14.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl