Wpisy archiwalne w kategorii
>100km
Dystans całkowity: | 238153.82 km (w terenie 665.00 km; 0.28%) |
Czas w ruchu: | 10350:56 |
Średnia prędkość: | 22.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.20 km/h |
Suma podjazdów: | 1827518 m |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 151 (80 %) |
Suma kalorii: | 580913 kcal |
Liczba aktywności: | 1036 |
Średnio na aktywność: | 229.88 km i 10h 00m |
Więcej statystyk |
Piątek, 1 kwietnia 2022Kategoria >100km, Canyon 2022, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 1
Przez cały marzec mieliśmy bardzo przyjemną pogodę, ale gdy nadszedł czas planowanej od dawna Wyprawki Roztoczańskiej - wszystko skopało się równo. Prognozy nie pozostawiały złudzeń - będzie dużo deszczu połączonego z bardzo niskimi temperaturami, więc prawdziwy kolarski hardkor ;)). Ale miał być deszcz, natomiast śniegu to się nie spodziewałem, a tymczasem patrząc przez okna pociągu do Chełma widzę zimę po całości ;)).
Na szczęście śnieg opanował rejony do Lublina, za tym miastem było go już niewiele. Co nie znaczy, że był lajcik, bo w Chełmie wita mnie deszcz i 0'C.

Pierwszy odcinek do Zamościa idzie sprawnie, liczne podjazdy rozgrzewają, pada dość lekko, miałem jedynie jedną większą zlewę, która niestety zamoczyła mi stopy. W Zamościu odpoczywam w cieple w Macu, spotykam tutaj żołnierzy US Army, widać, że jest ich sporo we wschodniej Polsce. Sam Zamość wygląda bardzo ponuro, skąpany w deszczu

Za Zamościem zaczyna się jechać coraz ciężej, deszcz robi się coraz intensywniejszy, a kolejne godziny na zimnie robią swoje. Za Krasnobrodem pomyliłem się w planowaniu, nie sprawdziłem dobrze trasy i wpakowałem się w parę kilometrów szutru i to z ostrym 15% podjazdem, tyle dobrego, że przez ten deszcz piach był ubity i dało radę przejechać to szosówką. W Suścu krótkie spotkanie w przelocie z Transatlantykiem, który dojeżdżał autem. Kawałek dalej za Narolem podczas zrzucania biegu z przodu na mniejszy zaklinował mi się łańcuch, ale przy okazji spadł też bieg z tyłu na ostatni, a tylna przerzutka przestała działać. Próbowałem coś z tym zrobić, ale na większe naprawy nie było warunków, bo lało równo i było bardzo zimno, a do bazy Wyprawki w Nowinach już niedaleko, więc pojechałem na tym ostatnim biegu. W międzyczasie nadjechał Rufiano i wspólnie jechaliśmy ostatni kawałek. Było kilka górek na tym odcinku, podobnie jak i parę szutrowych odcinków z kałużami, wiec z biegiem na ok. 30-32km/h jechało się drętwo, jeden ciężki podjazd 14% musiałem już wprowadzać. Najpewniej w czasie zaklinowania łańcucha zadziałała blokada tylnej przerzutki, taki patent, który mają elektroniczne przerzutki, by chronić samą przerzutkę podczas gwałtownego uderzenia, po dojechaniu udało się uruchomić przerzutkę.
Do bazy docieramy z wielką ulgą, 140km w takich warunkach to była swoista próba kolarskiego charakteru, po dojechaniu usta miałem już sine ;)). Ale w cieple błyskawicznie wróciłem do stanu używalności, a liczne wyborne trunki pozwoliły się szybko rozgrzać ;))

Zdjęcia
Przez cały marzec mieliśmy bardzo przyjemną pogodę, ale gdy nadszedł czas planowanej od dawna Wyprawki Roztoczańskiej - wszystko skopało się równo. Prognozy nie pozostawiały złudzeń - będzie dużo deszczu połączonego z bardzo niskimi temperaturami, więc prawdziwy kolarski hardkor ;)). Ale miał być deszcz, natomiast śniegu to się nie spodziewałem, a tymczasem patrząc przez okna pociągu do Chełma widzę zimę po całości ;)).
Na szczęście śnieg opanował rejony do Lublina, za tym miastem było go już niewiele. Co nie znaczy, że był lajcik, bo w Chełmie wita mnie deszcz i 0'C.

Pierwszy odcinek do Zamościa idzie sprawnie, liczne podjazdy rozgrzewają, pada dość lekko, miałem jedynie jedną większą zlewę, która niestety zamoczyła mi stopy. W Zamościu odpoczywam w cieple w Macu, spotykam tutaj żołnierzy US Army, widać, że jest ich sporo we wschodniej Polsce. Sam Zamość wygląda bardzo ponuro, skąpany w deszczu

Za Zamościem zaczyna się jechać coraz ciężej, deszcz robi się coraz intensywniejszy, a kolejne godziny na zimnie robią swoje. Za Krasnobrodem pomyliłem się w planowaniu, nie sprawdziłem dobrze trasy i wpakowałem się w parę kilometrów szutru i to z ostrym 15% podjazdem, tyle dobrego, że przez ten deszcz piach był ubity i dało radę przejechać to szosówką. W Suścu krótkie spotkanie w przelocie z Transatlantykiem, który dojeżdżał autem. Kawałek dalej za Narolem podczas zrzucania biegu z przodu na mniejszy zaklinował mi się łańcuch, ale przy okazji spadł też bieg z tyłu na ostatni, a tylna przerzutka przestała działać. Próbowałem coś z tym zrobić, ale na większe naprawy nie było warunków, bo lało równo i było bardzo zimno, a do bazy Wyprawki w Nowinach już niedaleko, więc pojechałem na tym ostatnim biegu. W międzyczasie nadjechał Rufiano i wspólnie jechaliśmy ostatni kawałek. Było kilka górek na tym odcinku, podobnie jak i parę szutrowych odcinków z kałużami, wiec z biegiem na ok. 30-32km/h jechało się drętwo, jeden ciężki podjazd 14% musiałem już wprowadzać. Najpewniej w czasie zaklinowania łańcucha zadziałała blokada tylnej przerzutki, taki patent, który mają elektroniczne przerzutki, by chronić samą przerzutkę podczas gwałtownego uderzenia, po dojechaniu udało się uruchomić przerzutkę.
Do bazy docieramy z wielką ulgą, 140km w takich warunkach to była swoista próba kolarskiego charakteru, po dojechaniu usta miałem już sine ;)). Ale w cieple błyskawicznie wróciłem do stanu używalności, a liczne wyborne trunki pozwoliły się szybko rozgrzać ;))

Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 140.00 km AVS: 23.08 km/h
ALT: 1380 m MAX: 60.10 km/h
Temp:2.0 'C
Niedziela, 20 marca 2022Kategoria >100km, Canyon Exceed 2022, Wycieczka
Kampinos z Krzyśkiem i Arturem
Dane wycieczki:
DST: 100.90 km AVS: 20.38 km/h
ALT: 519 m MAX: 41.00 km/h
Temp:10.0 'C
Piątek, 18 marca 2022Kategoria >100km, Canyon Exceed 2022, Wycieczka
Kampinos z Krzyśkiem
Dane wycieczki:
DST: 112.20 km AVS: 18.86 km/h
ALT: 490 m MAX: 37.40 km/h
Temp:7.0 'C
Czwartek, 10 marca 2022Kategoria >100km, Canyon Exceed 2022, Wycieczka
Kampinos z Krzyśkiem i Arturem
Dane wycieczki:
DST: 107.50 km AVS: 19.20 km/h
ALT: 433 m MAX: 38.80 km/h
Temp:2.0 'C
Sobota, 26 lutego 2022Kategoria >100km, Canyon Exceed 2022, Wycieczka
Kampinos z Krzyśkiem
Dane wycieczki:
DST: 112.10 km AVS: 18.28 km/h
ALT: 472 m MAX: 34.80 km/h
Temp:5.0 'C
Niedziela, 20 lutego 2022Kategoria >100km, Canyon Exceed 2022, Wycieczka
Kampinos trasą Krzyśka, soczysta setka, dużo interwałowych kawałków. W lesie jeszcze więcej zwalonych drzew niż tydzień temu, do tego dużo pourywanych mniejszych gałęzi - efekty wczorajszego wiatru.
Do tego nowe znalezisko, na bunkrze Układu Warszawskiego pod Dąbrową Leśną spotkałem takiego kolegę:
Ja sem netoperek! :))
Do tego nowe znalezisko, na bunkrze Układu Warszawskiego pod Dąbrową Leśną spotkałem takiego kolegę:
Ja sem netoperek! :))

Dane wycieczki:
DST: 109.40 km AVS: 18.54 km/h
ALT: 473 m MAX: 37.90 km/h
Temp:3.0 'C
Niedziela, 13 lutego 2022Kategoria >100km, Canyon Exceed 2022, Wypad
O poranku zimno, ale widoczki oszronionych łąk kapitalne. Od razu po ruszeniu na trasę zamarzł mi ustnik w camelu, trzeba było dolać Żołądkowej to by nie było takich problemów :)). Kontynuuję jazdę do Brochowa, gdzie rozpoczyna się czerwony Główny Szlak Puszczański, ale rozlana szeroko Bzura spowodowała konieczność objazdu asfaltem do Tułowic, gdzie wjeżdża się już do Puszczy. Z Tułowic ciągnę już lasem do samego Dziekanowa, kolejny dzień świetnej pogody, więc jedzie się kapitalnie. Tak od rejonu Roztoki niestety coraz więcej ludzi na szlakach, bo słońce zachęciło do spacerów po Puszczy mnóstwo osób.

Końcówka pod wiatr nad Wisłą i przez Warszawę już mnie zmęczyła, dobre 70km odcisnęło swoje piętno na mięśniach ;)
Zdjęcia z trasy

Końcówka pod wiatr nad Wisłą i przez Warszawę już mnie zmęczyła, dobre 70km odcisnęło swoje piętno na mięśniach ;)
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki:
DST: 110.40 km AVS: 17.03 km/h
ALT: 516 m MAX: 31.90 km/h
Temp:3.0 'C
Czwartek, 27 stycznia 2022Kategoria >100km, Canyon Exceed 2022, Wypad
Sztafeta Wisły 1200
II dzień - Kazimierz Dolny - Zawichost - Sandomierz

Zdjęcia ze sztafety
II dzień - Kazimierz Dolny - Zawichost - Sandomierz

Zdjęcia ze sztafety
Dane wycieczki:
DST: 103.60 km AVS: 18.18 km/h
ALT: 762 m MAX: 57.40 km/h
Temp:2.0 'C
Środa, 26 stycznia 2022Kategoria >100km, Wypad, Canyon Exceed 2022
Sztafeta Wisły 1200
I dzień - Warszawa - Dęblin - Sandomierz
Z okazji finału WOŚP pojawia się coraz więcej inicjatyw rowerowych wspomagających zbieranie funduszy na Orkiestrę. W środowisku ultra inicjatorem tego pomysłu był Kórnik, który parę lat temu zorganizował bardzo ambitny projekt Tour de WOŚP, czyli dojazdu z Kórnika do Warszawy na rowerach - jak na styczeń trasa robiąca duże wrażenie. Ale obecnie ta inicjatywa już mocno siadła od strony towarzysko-rowerowej, sprowadza się do jeżdżenia wirtualnych tras na trenażerze lub samodzielnych trasek pod domem i wysyłania z tego śladu, więc impreza jako taka to de facto przestała istnieć.
Natomiast w zeszłym sezonie na doskonały pomysł przejazdu zimą trasy Wisły wpadł Tomek Zakolski i wraz z organizatorami Wisły ruszyli na trasie. I choć Tomek po wypadku na trasie musiał zakończyć przedwcześnie jazdę - to całkowicie spontanicznie inicjatywa chwyciła i kolejni ludzie kontynuowali jazdę tworząc sztafetę.
W tym sezonie tę zacną inicjatywę kontynuowano, zainteresowanie jest bardzo szerokie, na wszystkie odcinki sztafety znaleźli się chętni, a Mateusz Szafraniec jedzie całość trasy, od Gdańska. Postanowiłem również się przyłączyć na odcinku z Warszawy do Sandomierza. Po przejechaniu tego odcinka trzeba przyznać, że pomysł robi spore wrażenie. Jazda w terenie o tej porze roku to zupełnie inna bajka niż na szosie, a już szczególnie nad tak wielką rzeką jak Wisła, gdzie rozlewisk i mokrego gruntu jest więcej niż w innych rejonach. W tych warunkach zrobienie dystansów na poziomie 150-200km o już jest duże wyzwanie, bo wystarczy krótki kawałek sporego błota - i tkwimy godzinę na odcinku 2-3km.
Od strony towarzyskiej - ta impreza naprawdę żyje, jest duże zainteresowanie, na grupie wyścigu są wrzucane regularnie fotki z trasy, na trasę wyjeżdżają bezinteresownie kibice organizując z własnej kieszeni posiłki dla zawodników. Do tego jedzie się głównie zespołowo i towarzysko, nie ma presji czasu jak na wyścigach, jednym słowem - polecam wszystkim rowerzystom, choć z zastrzeżeniem, że teren zimą to nie bułka z masłem. Idealne warunki to lekki mróz, który likwiduje błoto i rozmiękły teren, niestety w tym roku dominuje lekki plus i duża wilgotność , do tego dzisiejszy odcinek do Krakowa to ciężka walka z mocnym przeciwnym wiatrem.

Zapraszam na parę fotek z trasy
https://photos.app.goo.gl/gnEbKVtzfp39nmjv7
Uwagi sprzętowe - w tych warunkach mnóstwa syfu i błota problemem są hamulce. Zawodziły modele hydrauliki gravelowej, które są kopią hamulców z szosy, więc mają mniejszy odstęp klocków od tarczy, co w takich warunkach powoduje szybkie zapychanie się hamulca i już mocne przycieranie koła. Hamulce MTB projektowane pod cięższe warunki mają ten odstęp większy i radzą sobie sporo lepiej. Także i słabo się sprawowały modele mechaniczne, kolega jadący na bodajże TRP Spyke na trasie do Kazimierza kilka razy musiał podciągać klocki, a pod koniec już praktycznie nie miał hamulców i zjazdy w Puławach czy przed Kazimierzem musiał schodzić na piechotę. W błocie klocki ścierają się na tyle szybko, że system mechaniczny słabo się sprawdza, samoregulujące się hydrauliki są sporo wygodniejsze. Ale i ja jadąc na MTB zapomniałem zabrać zapasowych klocków, w efekcie czego spiłowałem blaszkę tylnego hamulca do zera
I dzień - Warszawa - Dęblin - Sandomierz
Z okazji finału WOŚP pojawia się coraz więcej inicjatyw rowerowych wspomagających zbieranie funduszy na Orkiestrę. W środowisku ultra inicjatorem tego pomysłu był Kórnik, który parę lat temu zorganizował bardzo ambitny projekt Tour de WOŚP, czyli dojazdu z Kórnika do Warszawy na rowerach - jak na styczeń trasa robiąca duże wrażenie. Ale obecnie ta inicjatywa już mocno siadła od strony towarzysko-rowerowej, sprowadza się do jeżdżenia wirtualnych tras na trenażerze lub samodzielnych trasek pod domem i wysyłania z tego śladu, więc impreza jako taka to de facto przestała istnieć.
Natomiast w zeszłym sezonie na doskonały pomysł przejazdu zimą trasy Wisły wpadł Tomek Zakolski i wraz z organizatorami Wisły ruszyli na trasie. I choć Tomek po wypadku na trasie musiał zakończyć przedwcześnie jazdę - to całkowicie spontanicznie inicjatywa chwyciła i kolejni ludzie kontynuowali jazdę tworząc sztafetę.
W tym sezonie tę zacną inicjatywę kontynuowano, zainteresowanie jest bardzo szerokie, na wszystkie odcinki sztafety znaleźli się chętni, a Mateusz Szafraniec jedzie całość trasy, od Gdańska. Postanowiłem również się przyłączyć na odcinku z Warszawy do Sandomierza. Po przejechaniu tego odcinka trzeba przyznać, że pomysł robi spore wrażenie. Jazda w terenie o tej porze roku to zupełnie inna bajka niż na szosie, a już szczególnie nad tak wielką rzeką jak Wisła, gdzie rozlewisk i mokrego gruntu jest więcej niż w innych rejonach. W tych warunkach zrobienie dystansów na poziomie 150-200km o już jest duże wyzwanie, bo wystarczy krótki kawałek sporego błota - i tkwimy godzinę na odcinku 2-3km.
Od strony towarzyskiej - ta impreza naprawdę żyje, jest duże zainteresowanie, na grupie wyścigu są wrzucane regularnie fotki z trasy, na trasę wyjeżdżają bezinteresownie kibice organizując z własnej kieszeni posiłki dla zawodników. Do tego jedzie się głównie zespołowo i towarzysko, nie ma presji czasu jak na wyścigach, jednym słowem - polecam wszystkim rowerzystom, choć z zastrzeżeniem, że teren zimą to nie bułka z masłem. Idealne warunki to lekki mróz, który likwiduje błoto i rozmiękły teren, niestety w tym roku dominuje lekki plus i duża wilgotność , do tego dzisiejszy odcinek do Krakowa to ciężka walka z mocnym przeciwnym wiatrem.

Zapraszam na parę fotek z trasy
https://photos.app.goo.gl/gnEbKVtzfp39nmjv7
Uwagi sprzętowe - w tych warunkach mnóstwa syfu i błota problemem są hamulce. Zawodziły modele hydrauliki gravelowej, które są kopią hamulców z szosy, więc mają mniejszy odstęp klocków od tarczy, co w takich warunkach powoduje szybkie zapychanie się hamulca i już mocne przycieranie koła. Hamulce MTB projektowane pod cięższe warunki mają ten odstęp większy i radzą sobie sporo lepiej. Także i słabo się sprawowały modele mechaniczne, kolega jadący na bodajże TRP Spyke na trasie do Kazimierza kilka razy musiał podciągać klocki, a pod koniec już praktycznie nie miał hamulców i zjazdy w Puławach czy przed Kazimierzem musiał schodzić na piechotę. W błocie klocki ścierają się na tyle szybko, że system mechaniczny słabo się sprawdza, samoregulujące się hydrauliki są sporo wygodniejsze. Ale i ja jadąc na MTB zapomniałem zabrać zapasowych klocków, w efekcie czego spiłowałem blaszkę tylnego hamulca do zera

Dane wycieczki:
DST: 158.80 km AVS: 18.50 km/h
ALT: 369 m MAX: 37.30 km/h
Temp:2.0 'C
Sobota, 15 stycznia 2022Kategoria >100km, >200km, >300km, Wycieczka, Canyon 2022
Augustowskie noce
Ostatni raz na rowerze szosowym siedziałem w połowie września na MPP, tak więc głód porządniejszej trasy był spory. Zimą o mobilizację na samotną długą trasę ciężko, ale gdy udało mi się umówić z Gosią na trasę do Augustowa - ruszyłem z wielką chęcią ;)
Sobotni poranek w Warszawie z lekkim mrozem, ale i pięknym słońcem. Przebijamy się ścieżkami rowerowymi do Okuniewa, tam już się zaczyna płynna jazda dobrymi drogami. Na szosach niewielki ruch, po paru godzinach temperatura lekko powyżej zera, niemniej momentami trafiają się niewielkie zalodzenia. Wiatr na tym odcinku zdecydowanie pomaga, więc sprawnie docieramy najpierw pod zamek w Liwie, a następnie do Węgrowa, gdzie na stacji robimy pierwszy postój.

Za Węgrowem kończy się sielanka, bo trasa skręca na północ i tutaj już zachodni, skręcający w północno-zachodni wiatr znacznie więcej przeszkadza niż pomaga. Ale słońca mamy sporo, co jak na warunki polskiej zimy jest sporym ewenementem, więc jedzie się z przyjemnością.
Przekraczamy Bug ładnie oświetlony nisko już wiszącym słońcem, kawałek dalej w Czyżewie w sklepie piękna scenka rodzajowa: miejscowy, nie do końca już trzymający pion (który dotarł do sklepu na rowerze) długo odliczając wszystkie posiadane monety kupuje 3 półlitrowe Żubrówki, co stojąca za nim w kolejce pani komentuje tekstem, że szkoda wódki jak się wywali na tym rowerze i rozbije butelki. Na co ten mistrzu odpowiada, że nie ma mowy o wywrotce, bo "lepiej niech się stodoła spali niż flaszka rozwali". Takie małomiasteczkowe smaczki zawsze świetnie dopełniają podróżowanie rowerem po naszym kraju ;)).

Kawałek za Czyżewem zmierzcha, już po ciemku docieramy do Wysokiego Mazowieckiego na zasłużony obiad, na który zjadłem m.in. bardzo smaczną zupę szczawiową, możliwość regeneracji w cieple dużo wnosi na zimowych trasach. Z Wysokiego ruszamy już na mrozie i ciemną nocą i tak będzie do końca trasy. Po ok. 40km docieramy do Tykocina, to miasteczko nocą ma mnóstwo klimatu, a teraz jeszcze załapujemy się na świąteczne dekoracje, na rynku jest nawet ładnie wykonana szopka bożonarodzeniowa.

Kolejny postój na maleńkim Orlenie w Knyszynie, załapaliśmy się jeszcze przed 22, bo nie jest to stacja całodobowa. W Korycinie decydujemy się pojechać objazdem Via Baltica, choć krótsza o dobre 10km trasa główną drogą kusiła. W rejonie Janowa seria góreczek, Gosia trochę zostaje z tyłu, wydawało się jej że zaczyna słabnąć, a tymczasem na szczycie kolejnej z hopek okazuje się, że przyczyną zwolnienia był flak w przednim kole.
Robienie gumy w środku nocy na mrozie to bardzo wątpliwa przyjemność, ale przy próbie dopompowania koła widzę, że odkręcony jest grzybek presty. Pompujemy więc koło bez łatania gumy i okazało się, że to owe niedokręcenie zaworu było odpowiedzialne za brak powietrza. Końcówka trasy już mocno męcząca, przed Augustowem droga odbija mocniej na zachód, więc wiatr zdecydowanie przeszkadza, do tego nad Biebrzą temperatura spada już do -5'C, a to już poniżej granicy komfortu jazdy w letnich butach, w jakich oboje jechaliśmy. Ostatnie kilometry po Via Baltica (dla której tu już nie ma alternatywy), ale tylko 5km do Sztabina jest bez pobocza. Na odcinku do Augustowa mija nas kilka konwojów tirów jadących po 6-7 jeden za drugim (co jest oczywistym łamaniem przepisów), do tego mamy jedną akcję, gdy nas jeden kierowca mocno strąbił zupełnie nie wiadomo z jakiej przyczyny, na odcinku, gdzie było już pobocze, oboje mieliśmy dobre oświetlenie, odblaski na torbach i kurtkach; niestety kierowcy z Pribałtyki i Rosji są jeszcze gorsi niż polscy.
Do Augustowa docieramy już mocno zmęczeni, miasto wita nas pięknymi świątecznymi iluminacjami, a o 2 w nocy jest zupełnie puściutko.

Po wielu godzinach jazdy na mrozie bardzo przyjemnie było wejść do hotelowego pokoju. Trasa bardzo udana, podziękowania dla Gosi za wspólną jazdę!
Zdjęcia
Ostatni raz na rowerze szosowym siedziałem w połowie września na MPP, tak więc głód porządniejszej trasy był spory. Zimą o mobilizację na samotną długą trasę ciężko, ale gdy udało mi się umówić z Gosią na trasę do Augustowa - ruszyłem z wielką chęcią ;)
Sobotni poranek w Warszawie z lekkim mrozem, ale i pięknym słońcem. Przebijamy się ścieżkami rowerowymi do Okuniewa, tam już się zaczyna płynna jazda dobrymi drogami. Na szosach niewielki ruch, po paru godzinach temperatura lekko powyżej zera, niemniej momentami trafiają się niewielkie zalodzenia. Wiatr na tym odcinku zdecydowanie pomaga, więc sprawnie docieramy najpierw pod zamek w Liwie, a następnie do Węgrowa, gdzie na stacji robimy pierwszy postój.

Za Węgrowem kończy się sielanka, bo trasa skręca na północ i tutaj już zachodni, skręcający w północno-zachodni wiatr znacznie więcej przeszkadza niż pomaga. Ale słońca mamy sporo, co jak na warunki polskiej zimy jest sporym ewenementem, więc jedzie się z przyjemnością.
Przekraczamy Bug ładnie oświetlony nisko już wiszącym słońcem, kawałek dalej w Czyżewie w sklepie piękna scenka rodzajowa: miejscowy, nie do końca już trzymający pion (który dotarł do sklepu na rowerze) długo odliczając wszystkie posiadane monety kupuje 3 półlitrowe Żubrówki, co stojąca za nim w kolejce pani komentuje tekstem, że szkoda wódki jak się wywali na tym rowerze i rozbije butelki. Na co ten mistrzu odpowiada, że nie ma mowy o wywrotce, bo "lepiej niech się stodoła spali niż flaszka rozwali". Takie małomiasteczkowe smaczki zawsze świetnie dopełniają podróżowanie rowerem po naszym kraju ;)).

Kawałek za Czyżewem zmierzcha, już po ciemku docieramy do Wysokiego Mazowieckiego na zasłużony obiad, na który zjadłem m.in. bardzo smaczną zupę szczawiową, możliwość regeneracji w cieple dużo wnosi na zimowych trasach. Z Wysokiego ruszamy już na mrozie i ciemną nocą i tak będzie do końca trasy. Po ok. 40km docieramy do Tykocina, to miasteczko nocą ma mnóstwo klimatu, a teraz jeszcze załapujemy się na świąteczne dekoracje, na rynku jest nawet ładnie wykonana szopka bożonarodzeniowa.

Kolejny postój na maleńkim Orlenie w Knyszynie, załapaliśmy się jeszcze przed 22, bo nie jest to stacja całodobowa. W Korycinie decydujemy się pojechać objazdem Via Baltica, choć krótsza o dobre 10km trasa główną drogą kusiła. W rejonie Janowa seria góreczek, Gosia trochę zostaje z tyłu, wydawało się jej że zaczyna słabnąć, a tymczasem na szczycie kolejnej z hopek okazuje się, że przyczyną zwolnienia był flak w przednim kole.
Robienie gumy w środku nocy na mrozie to bardzo wątpliwa przyjemność, ale przy próbie dopompowania koła widzę, że odkręcony jest grzybek presty. Pompujemy więc koło bez łatania gumy i okazało się, że to owe niedokręcenie zaworu było odpowiedzialne za brak powietrza. Końcówka trasy już mocno męcząca, przed Augustowem droga odbija mocniej na zachód, więc wiatr zdecydowanie przeszkadza, do tego nad Biebrzą temperatura spada już do -5'C, a to już poniżej granicy komfortu jazdy w letnich butach, w jakich oboje jechaliśmy. Ostatnie kilometry po Via Baltica (dla której tu już nie ma alternatywy), ale tylko 5km do Sztabina jest bez pobocza. Na odcinku do Augustowa mija nas kilka konwojów tirów jadących po 6-7 jeden za drugim (co jest oczywistym łamaniem przepisów), do tego mamy jedną akcję, gdy nas jeden kierowca mocno strąbił zupełnie nie wiadomo z jakiej przyczyny, na odcinku, gdzie było już pobocze, oboje mieliśmy dobre oświetlenie, odblaski na torbach i kurtkach; niestety kierowcy z Pribałtyki i Rosji są jeszcze gorsi niż polscy.
Do Augustowa docieramy już mocno zmęczeni, miasto wita nas pięknymi świątecznymi iluminacjami, a o 2 w nocy jest zupełnie puściutko.

Po wielu godzinach jazdy na mrozie bardzo przyjemnie było wejść do hotelowego pokoju. Trasa bardzo udana, podziękowania dla Gosi za wspólną jazdę!
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 311.70 km AVS: 23.47 km/h
ALT: 1363 m MAX: 42.70 km/h
Temp:-2.0 'C