Sobota, 15 stycznia 2022Kategoria >100km, >200km, >300km, Wycieczka, Canyon 2022
Augustowskie noce
Ostatni raz na rowerze szosowym siedziałem w połowie września na MPP, tak więc głód porządniejszej trasy był spory. Zimą o mobilizację na samotną długą trasę ciężko, ale gdy udało mi się umówić z Gosią na trasę do Augustowa - ruszyłem z wielką chęcią ;)
Sobotni poranek w Warszawie z lekkim mrozem, ale i pięknym słońcem. Przebijamy się ścieżkami rowerowymi do Okuniewa, tam już się zaczyna płynna jazda dobrymi drogami. Na szosach niewielki ruch, po paru godzinach temperatura lekko powyżej zera, niemniej momentami trafiają się niewielkie zalodzenia. Wiatr na tym odcinku zdecydowanie pomaga, więc sprawnie docieramy najpierw pod zamek w Liwie, a następnie do Węgrowa, gdzie na stacji robimy pierwszy postój.
Za Węgrowem kończy się sielanka, bo trasa skręca na północ i tutaj już zachodni, skręcający w północno-zachodni wiatr znacznie więcej przeszkadza niż pomaga. Ale słońca mamy sporo, co jak na warunki polskiej zimy jest sporym ewenementem, więc jedzie się z przyjemnością.
Przekraczamy Bug ładnie oświetlony nisko już wiszącym słońcem, kawałek dalej w Czyżewie w sklepie piękna scenka rodzajowa: miejscowy, nie do końca już trzymający pion (który dotarł do sklepu na rowerze) długo odliczając wszystkie posiadane monety kupuje 3 półlitrowe Żubrówki, co stojąca za nim w kolejce pani komentuje tekstem, że szkoda wódki jak się wywali na tym rowerze i rozbije butelki. Na co ten mistrzu odpowiada, że nie ma mowy o wywrotce, bo "lepiej niech się stodoła spali niż flaszka rozwali". Takie małomiasteczkowe smaczki zawsze świetnie dopełniają podróżowanie rowerem po naszym kraju ;)).
Kawałek za Czyżewem zmierzcha, już po ciemku docieramy do Wysokiego Mazowieckiego na zasłużony obiad, na który zjadłem m.in. bardzo smaczną zupę szczawiową, możliwość regeneracji w cieple dużo wnosi na zimowych trasach. Z Wysokiego ruszamy już na mrozie i ciemną nocą i tak będzie do końca trasy. Po ok. 40km docieramy do Tykocina, to miasteczko nocą ma mnóstwo klimatu, a teraz jeszcze załapujemy się na świąteczne dekoracje, na rynku jest nawet ładnie wykonana szopka bożonarodzeniowa.
Kolejny postój na maleńkim Orlenie w Knyszynie, załapaliśmy się jeszcze przed 22, bo nie jest to stacja całodobowa. W Korycinie decydujemy się pojechać objazdem Via Baltica, choć krótsza o dobre 10km trasa główną drogą kusiła. W rejonie Janowa seria góreczek, Gosia trochę zostaje z tyłu, wydawało się jej że zaczyna słabnąć, a tymczasem na szczycie kolejnej z hopek okazuje się, że przyczyną zwolnienia był flak w przednim kole.
Robienie gumy w środku nocy na mrozie to bardzo wątpliwa przyjemność, ale przy próbie dopompowania koła widzę, że odkręcony jest grzybek presty. Pompujemy więc koło bez łatania gumy i okazało się, że to owe niedokręcenie zaworu było odpowiedzialne za brak powietrza. Końcówka trasy już mocno męcząca, przed Augustowem droga odbija mocniej na zachód, więc wiatr zdecydowanie przeszkadza, do tego nad Biebrzą temperatura spada już do -5'C, a to już poniżej granicy komfortu jazdy w letnich butach, w jakich oboje jechaliśmy. Ostatnie kilometry po Via Baltica (dla której tu już nie ma alternatywy), ale tylko 5km do Sztabina jest bez pobocza. Na odcinku do Augustowa mija nas kilka konwojów tirów jadących po 6-7 jeden za drugim (co jest oczywistym łamaniem przepisów), do tego mamy jedną akcję, gdy nas jeden kierowca mocno strąbił zupełnie nie wiadomo z jakiej przyczyny, na odcinku, gdzie było już pobocze, oboje mieliśmy dobre oświetlenie, odblaski na torbach i kurtkach; niestety kierowcy z Pribałtyki i Rosji są jeszcze gorsi niż polscy.
Do Augustowa docieramy już mocno zmęczeni, miasto wita nas pięknymi świątecznymi iluminacjami, a o 2 w nocy jest zupełnie puściutko.
Po wielu godzinach jazdy na mrozie bardzo przyjemnie było wejść do hotelowego pokoju. Trasa bardzo udana, podziękowania dla Gosi za wspólną jazdę!
Zdjęcia
Komentarze
Ostatni raz na rowerze szosowym siedziałem w połowie września na MPP, tak więc głód porządniejszej trasy był spory. Zimą o mobilizację na samotną długą trasę ciężko, ale gdy udało mi się umówić z Gosią na trasę do Augustowa - ruszyłem z wielką chęcią ;)
Sobotni poranek w Warszawie z lekkim mrozem, ale i pięknym słońcem. Przebijamy się ścieżkami rowerowymi do Okuniewa, tam już się zaczyna płynna jazda dobrymi drogami. Na szosach niewielki ruch, po paru godzinach temperatura lekko powyżej zera, niemniej momentami trafiają się niewielkie zalodzenia. Wiatr na tym odcinku zdecydowanie pomaga, więc sprawnie docieramy najpierw pod zamek w Liwie, a następnie do Węgrowa, gdzie na stacji robimy pierwszy postój.
Za Węgrowem kończy się sielanka, bo trasa skręca na północ i tutaj już zachodni, skręcający w północno-zachodni wiatr znacznie więcej przeszkadza niż pomaga. Ale słońca mamy sporo, co jak na warunki polskiej zimy jest sporym ewenementem, więc jedzie się z przyjemnością.
Przekraczamy Bug ładnie oświetlony nisko już wiszącym słońcem, kawałek dalej w Czyżewie w sklepie piękna scenka rodzajowa: miejscowy, nie do końca już trzymający pion (który dotarł do sklepu na rowerze) długo odliczając wszystkie posiadane monety kupuje 3 półlitrowe Żubrówki, co stojąca za nim w kolejce pani komentuje tekstem, że szkoda wódki jak się wywali na tym rowerze i rozbije butelki. Na co ten mistrzu odpowiada, że nie ma mowy o wywrotce, bo "lepiej niech się stodoła spali niż flaszka rozwali". Takie małomiasteczkowe smaczki zawsze świetnie dopełniają podróżowanie rowerem po naszym kraju ;)).
Kawałek za Czyżewem zmierzcha, już po ciemku docieramy do Wysokiego Mazowieckiego na zasłużony obiad, na który zjadłem m.in. bardzo smaczną zupę szczawiową, możliwość regeneracji w cieple dużo wnosi na zimowych trasach. Z Wysokiego ruszamy już na mrozie i ciemną nocą i tak będzie do końca trasy. Po ok. 40km docieramy do Tykocina, to miasteczko nocą ma mnóstwo klimatu, a teraz jeszcze załapujemy się na świąteczne dekoracje, na rynku jest nawet ładnie wykonana szopka bożonarodzeniowa.
Kolejny postój na maleńkim Orlenie w Knyszynie, załapaliśmy się jeszcze przed 22, bo nie jest to stacja całodobowa. W Korycinie decydujemy się pojechać objazdem Via Baltica, choć krótsza o dobre 10km trasa główną drogą kusiła. W rejonie Janowa seria góreczek, Gosia trochę zostaje z tyłu, wydawało się jej że zaczyna słabnąć, a tymczasem na szczycie kolejnej z hopek okazuje się, że przyczyną zwolnienia był flak w przednim kole.
Robienie gumy w środku nocy na mrozie to bardzo wątpliwa przyjemność, ale przy próbie dopompowania koła widzę, że odkręcony jest grzybek presty. Pompujemy więc koło bez łatania gumy i okazało się, że to owe niedokręcenie zaworu było odpowiedzialne za brak powietrza. Końcówka trasy już mocno męcząca, przed Augustowem droga odbija mocniej na zachód, więc wiatr zdecydowanie przeszkadza, do tego nad Biebrzą temperatura spada już do -5'C, a to już poniżej granicy komfortu jazdy w letnich butach, w jakich oboje jechaliśmy. Ostatnie kilometry po Via Baltica (dla której tu już nie ma alternatywy), ale tylko 5km do Sztabina jest bez pobocza. Na odcinku do Augustowa mija nas kilka konwojów tirów jadących po 6-7 jeden za drugim (co jest oczywistym łamaniem przepisów), do tego mamy jedną akcję, gdy nas jeden kierowca mocno strąbił zupełnie nie wiadomo z jakiej przyczyny, na odcinku, gdzie było już pobocze, oboje mieliśmy dobre oświetlenie, odblaski na torbach i kurtkach; niestety kierowcy z Pribałtyki i Rosji są jeszcze gorsi niż polscy.
Do Augustowa docieramy już mocno zmęczeni, miasto wita nas pięknymi świątecznymi iluminacjami, a o 2 w nocy jest zupełnie puściutko.
Po wielu godzinach jazdy na mrozie bardzo przyjemnie było wejść do hotelowego pokoju. Trasa bardzo udana, podziękowania dla Gosi za wspólną jazdę!
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 311.70 km AVS: 23.47 km/h
ALT: 1363 m MAX: 42.70 km/h
Temp:-2.0 'C
Komentarze
Elegancko. Zamek Liw to dla mnie nowość, tak jak zamek Czersk niedaleko Wawy. Gotyk na Mazowszu to w ogóle się nie kojarzy :-) Szykuje się trasa ;-)
MARECKY - 16:16 niedziela, 23 stycznia 2022 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!