Wpisy archiwalne w kategorii
>100km
Dystans całkowity: | 238153.82 km (w terenie 665.00 km; 0.28%) |
Czas w ruchu: | 10350:56 |
Średnia prędkość: | 22.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.20 km/h |
Suma podjazdów: | 1827518 m |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 151 (80 %) |
Suma kalorii: | 580913 kcal |
Liczba aktywności: | 1036 |
Średnio na aktywność: | 229.88 km i 10h 00m |
Więcej statystyk |
Sobota, 14 marca 2009Kategoria >200km, Rower szosowy, Wycieczka, >100km
Warszawa - Góra Kalwaria - Pilawa - Stoczek Łukowski - Łuków - Radzyń Podlaski - Wisznice - Biała Podlaska
Dzisiaj planowałem pojechać do Siedlec, w razie lepszej pogody kawałek dalej. Na wyjazd umówiłem się z Rafałem z forum sakwiarskiego, który mieszka po drodze - w Łukowie. Początek - jak zwykle zimno, chmury, zaledwie 3'C (taką mamy dziadowską wiosnę) i tak było cały czas do Góry Kalwarii. Po drugiej stronie Wisły pogoda szybko zaczęła się poprawiać, całkiem się przejaśniło, a wraz ze słońcem szybko wzrosła do temperatura do całkiem przyjemnych 8-10'C. Niestety przyjemność z jazdy ciągle psuło mi bolące kolano, próbowałem wielu różnych ustawień siodełka, ale niewiele to pomagało. Na pierwszy odpoczynek stanąłem kawałek za Stoczkiem, zawiadamiając Rafała o której mniej więcej będę w Łukowie. Po kolejnych 30km spotykamy się już osobiście na wylotówce z Łukowa i ponieważ pogoda dalej jest dobra postanawiamy pociągnąć aż do Białej Podlaskiej. Z Łukowa kierujemy się na Radzyń, gdzie stajemy na odpoczynek. Sprawdzając odległości i czasy pociągów dochodzimy do wniosku, że mamy bardzo mało czasu, 4h z niewielkim hakiem na 80km. Wobec czego zasuwamy do Wisznic, mimo bardzo dziurawej drogi rzadko schodząc poniżej 27km/h. Na krzyżówce po kolejnych 25km oreintuję się, że źle policzyłem czas - i mamy dodatkową godzinę. Wobec czego przestajemy się spieszyć i spokojnie jedziemy w stronę Wisznic (droga jest już bardzo porządnej jakości). Im dalej na wschód - tym zimnej, leży sporo śniegu na polach, widać że w tym rejonie jest sporo chłodniej. Odpoczywamy w Wisznicach, po czym skręcamy na Białą Podlaską, zachodzi słońce i niedługo robi się ciemno, więc odpalamy lampki. Ostatni kawałek do Białej - bardzo zimny, gdy docieramy do miasta jest zaledwie 0'C; z ulgą więc meldujemy się na dworcu, gdzie czeka nas godzina oczekiwania na pociąg. W Łukowie żegnam się z Rafałem, który tu wysiada - i jeszcze raz dziękuję za wspólną wycieczkę - mam nadzieję, że nie ostatnią w tym składzie :)
Tutaj parę zdjęć z tego wypadu
Dzisiaj planowałem pojechać do Siedlec, w razie lepszej pogody kawałek dalej. Na wyjazd umówiłem się z Rafałem z forum sakwiarskiego, który mieszka po drodze - w Łukowie. Początek - jak zwykle zimno, chmury, zaledwie 3'C (taką mamy dziadowską wiosnę) i tak było cały czas do Góry Kalwarii. Po drugiej stronie Wisły pogoda szybko zaczęła się poprawiać, całkiem się przejaśniło, a wraz ze słońcem szybko wzrosła do temperatura do całkiem przyjemnych 8-10'C. Niestety przyjemność z jazdy ciągle psuło mi bolące kolano, próbowałem wielu różnych ustawień siodełka, ale niewiele to pomagało. Na pierwszy odpoczynek stanąłem kawałek za Stoczkiem, zawiadamiając Rafała o której mniej więcej będę w Łukowie. Po kolejnych 30km spotykamy się już osobiście na wylotówce z Łukowa i ponieważ pogoda dalej jest dobra postanawiamy pociągnąć aż do Białej Podlaskiej. Z Łukowa kierujemy się na Radzyń, gdzie stajemy na odpoczynek. Sprawdzając odległości i czasy pociągów dochodzimy do wniosku, że mamy bardzo mało czasu, 4h z niewielkim hakiem na 80km. Wobec czego zasuwamy do Wisznic, mimo bardzo dziurawej drogi rzadko schodząc poniżej 27km/h. Na krzyżówce po kolejnych 25km oreintuję się, że źle policzyłem czas - i mamy dodatkową godzinę. Wobec czego przestajemy się spieszyć i spokojnie jedziemy w stronę Wisznic (droga jest już bardzo porządnej jakości). Im dalej na wschód - tym zimnej, leży sporo śniegu na polach, widać że w tym rejonie jest sporo chłodniej. Odpoczywamy w Wisznicach, po czym skręcamy na Białą Podlaską, zachodzi słońce i niedługo robi się ciemno, więc odpalamy lampki. Ostatni kawałek do Białej - bardzo zimny, gdy docieramy do miasta jest zaledwie 0'C; z ulgą więc meldujemy się na dworcu, gdzie czeka nas godzina oczekiwania na pociąg. W Łukowie żegnam się z Rafałem, który tu wysiada - i jeszcze raz dziękuję za wspólną wycieczkę - mam nadzieję, że nie ostatnią w tym składzie :)
Tutaj parę zdjęć z tego wypadu
Dane wycieczki:
DST: 233.80 km AVS: 25.18 km/h
ALT: 706 m MAX: 44.50 km/h
Temp:5.0 'C
Sobota, 7 marca 2009Kategoria >200km, Rower szosowy, Wycieczka, >100km
Wypad do Włocławka
Warszawa - Leszno - Sochaczew - Sanniki - Gąbin - Płock - Dobrzyń n.Wisłą - Włocławek
Do Włocławka mieliśmy się wybrać z Mikim (Aardem z bikestats) na pierwszą dwusetę w sezonie jak będzie przynajmniej 10'C. Wyszło inaczej :). Przynajmniej połowa trasy w deszczowych (śniegu też troszkę spadło) warunkach; padało co prawda mało intensywnie, ale po mokrej drodze i w temperaturze 3'C nie jedzie się za przyjemnie, szczególnie na tak długiej trasie. Odcinek Warszawa - Sochaczew bardzo szybki, z boczno-w plecy wiatrem. Na pierwszym postoju w Żelazowej Woli średnia niemal 28km/h. Później nieciekawe przebijanie się przez Sochaczew po mokrych i zabłoconych drogach, wyjazd z miasta trasą dla tirów, dopiero po skręcie na Sanniki jechało się lepiej, choć wiatr już taki dobry nie był. Do Sannik dotarłem ok 12.15, 45min przed umówionym spotkaniem z Mikim, który musiał wracać z trasy po nowe siodełko (stare rozwaliło mu się jeszcze w Łodzi), ponadto miał znacznie cięższą przeprawę z wiatrem (generalnie północnym tego dnia) i w efekcie trochę się spóźnił. Czekając ok. godziny wytrzęsłem się zdrowo, bo w Sannikach mimo że są miastem gminnym nie było ani jednego czynnego baru. Dalej już wspólnie ruszyliśmy w stronę Płocka, jechało się całkiem przyzwoicie, większą część po niedawno wyremontowanej drodze. Do Płocka wjechaliśmy starym mostem (oczywiście zakaz), zatrzymaliśmy się na chwilę pod katedrą, wspaniale ulokowaną na wiślanej skarpie, niestety widoki tego dnia trochę zepsuła pogoda. Po odpoczynku i herbacie/kawie w barku ruszyliśmy na bardzo fajny kawałek do Dobrzynia - sporo małych górek, przejazd przez Park Krajobrazowy - każdemu polecam tą drogę. W nogach już trochę było czuć dystans i tak szybko się nie jechało, w Dobrzyniu (fajnie położony na skraju skarpy) odpoczęliśmy trochę w sklepie i już po ciemku ruszyliśmy na ostatni kawałek do Włocławka. Jechało się całkiem przyzwoicie, szczególnie ostatnie kilometry, już na południe z wiatrem w plecy. Wjazd do Włocławka bardzo fajny - długi zjazd na tamę na Wiśle (rozpędziliśmy się do 50km/h). Pozostało tylko przebicie się przez pół miasta na dworzec PKP (do nawigacji przydał się GPS), gdzie się pożegnaliśmy - ja wróciłem koleją do Warszawy (jutro niestety praca), Miki natomiast pojechał do schroniska PTSM, bo jutro zamierza wrócić do Łodzi rowerem. W Warszawie z dworca bardzo fajny wiatr w plecy, nawet średnia lekko skoczyła :)
EDIT:
Mikiemu nie udało sie znaleźć noclegu we Włocławku, więc postanowił wrócic tego samego dnia (a rczej nocy) ...rowerem! Przy okazji ustanoiwł nowy rekord odległości 333km, niesamowity jak na te warunki pogodowe.
Tutaj kilka fotek z wycieczki
Warszawa - Leszno - Sochaczew - Sanniki - Gąbin - Płock - Dobrzyń n.Wisłą - Włocławek
Do Włocławka mieliśmy się wybrać z Mikim (Aardem z bikestats) na pierwszą dwusetę w sezonie jak będzie przynajmniej 10'C. Wyszło inaczej :). Przynajmniej połowa trasy w deszczowych (śniegu też troszkę spadło) warunkach; padało co prawda mało intensywnie, ale po mokrej drodze i w temperaturze 3'C nie jedzie się za przyjemnie, szczególnie na tak długiej trasie. Odcinek Warszawa - Sochaczew bardzo szybki, z boczno-w plecy wiatrem. Na pierwszym postoju w Żelazowej Woli średnia niemal 28km/h. Później nieciekawe przebijanie się przez Sochaczew po mokrych i zabłoconych drogach, wyjazd z miasta trasą dla tirów, dopiero po skręcie na Sanniki jechało się lepiej, choć wiatr już taki dobry nie był. Do Sannik dotarłem ok 12.15, 45min przed umówionym spotkaniem z Mikim, który musiał wracać z trasy po nowe siodełko (stare rozwaliło mu się jeszcze w Łodzi), ponadto miał znacznie cięższą przeprawę z wiatrem (generalnie północnym tego dnia) i w efekcie trochę się spóźnił. Czekając ok. godziny wytrzęsłem się zdrowo, bo w Sannikach mimo że są miastem gminnym nie było ani jednego czynnego baru. Dalej już wspólnie ruszyliśmy w stronę Płocka, jechało się całkiem przyzwoicie, większą część po niedawno wyremontowanej drodze. Do Płocka wjechaliśmy starym mostem (oczywiście zakaz), zatrzymaliśmy się na chwilę pod katedrą, wspaniale ulokowaną na wiślanej skarpie, niestety widoki tego dnia trochę zepsuła pogoda. Po odpoczynku i herbacie/kawie w barku ruszyliśmy na bardzo fajny kawałek do Dobrzynia - sporo małych górek, przejazd przez Park Krajobrazowy - każdemu polecam tą drogę. W nogach już trochę było czuć dystans i tak szybko się nie jechało, w Dobrzyniu (fajnie położony na skraju skarpy) odpoczęliśmy trochę w sklepie i już po ciemku ruszyliśmy na ostatni kawałek do Włocławka. Jechało się całkiem przyzwoicie, szczególnie ostatnie kilometry, już na południe z wiatrem w plecy. Wjazd do Włocławka bardzo fajny - długi zjazd na tamę na Wiśle (rozpędziliśmy się do 50km/h). Pozostało tylko przebicie się przez pół miasta na dworzec PKP (do nawigacji przydał się GPS), gdzie się pożegnaliśmy - ja wróciłem koleją do Warszawy (jutro niestety praca), Miki natomiast pojechał do schroniska PTSM, bo jutro zamierza wrócić do Łodzi rowerem. W Warszawie z dworca bardzo fajny wiatr w plecy, nawet średnia lekko skoczyła :)
EDIT:
Mikiemu nie udało sie znaleźć noclegu we Włocławku, więc postanowił wrócic tego samego dnia (a rczej nocy) ...rowerem! Przy okazji ustanoiwł nowy rekord odległości 333km, niesamowity jak na te warunki pogodowe.
Tutaj kilka fotek z wycieczki
Dane wycieczki:
DST: 203.10 km AVS: 26.49 km/h
ALT: 653 m MAX: 50.70 km/h
Temp:3.0 'C
Warszawa - Piaseczno - Grójec - Warka - Góra Kalwaria - Warszawa
Postanowiłem się wybrać na dłuższą wycieczkę by zobaczyć jak to będzie z kolanami. Z kolanami nie było najgorzej (aczkolwiek najlepiej też nie było), natomiast jechało się bardzo marnie. Właściwie cały odcinek do Grójca pod wiatr, do tego za Piasecznem zaczął padać deszcz i padał ponad 50km. Temperatura cały czas 2'C. Odcinek Grójec - Warka dość szybki, nieco odżyłem, ale końcowe 40km do Warszawy, mimo że generalnie z wiatrem jechało się cienko, byłem już nieźle zmęczony - jednym słowem taka pogoda to nie jest dobry pomysł na takie dystanse. Rękawiczki z gore-texu (i to renomowane Gore-Bike) na dłuższym deszczu też przemakają, aczkolwiek trzymają jako tako temperaturę, chroniąc przed wyziębieniem - choć zakładanie ich mokrych po postojach i pierwsze kilometry to nic przyjemnego. Natomiast dobrym pomysłem jest zakładanie polaru jako drugiej warstwy pod gore-tex, to w zestawie ze świetną koszulką Crafta chroni nas przed zamoczeniem nawet w czasie długiego deszczu.
Postanowiłem się wybrać na dłuższą wycieczkę by zobaczyć jak to będzie z kolanami. Z kolanami nie było najgorzej (aczkolwiek najlepiej też nie było), natomiast jechało się bardzo marnie. Właściwie cały odcinek do Grójca pod wiatr, do tego za Piasecznem zaczął padać deszcz i padał ponad 50km. Temperatura cały czas 2'C. Odcinek Grójec - Warka dość szybki, nieco odżyłem, ale końcowe 40km do Warszawy, mimo że generalnie z wiatrem jechało się cienko, byłem już nieźle zmęczony - jednym słowem taka pogoda to nie jest dobry pomysł na takie dystanse. Rękawiczki z gore-texu (i to renomowane Gore-Bike) na dłuższym deszczu też przemakają, aczkolwiek trzymają jako tako temperaturę, chroniąc przed wyziębieniem - choć zakładanie ich mokrych po postojach i pierwsze kilometry to nic przyjemnego. Natomiast dobrym pomysłem jest zakładanie polaru jako drugiej warstwy pod gore-tex, to w zestawie ze świetną koszulką Crafta chroni nas przed zamoczeniem nawet w czasie długiego deszczu.
Dane wycieczki:
DST: 116.20 km AVS: 23.63 km/h
ALT: 499 m MAX: 38.90 km/h
Temp:2.0 'C
Warszawa - Leszno - Kampinos - Górki - Palmiry - Truskaw - Warszawa
Wycieczka do Puszczy Kampinoskiej, z początku ze względu na obawy przed błotem nie chciałem wjeżdżać w teren, do Górek dotarłem z Kampinosu szutrówką, nie szlakiem. Ale nie chciało mi się wracać nudną trasą przez Czosnów i Łomianki - i w końcu trochę po terenie w rejonie Palmir pojeździłem, pakując się też na drogę wybudowaną przez prawdziwych sadystów - czyli kawałek z Cmentarza Palmirskiego do Pociechy (kocie łby takich rozmiarów i tak fachowo położone, że nawet nie ma co próbować po nich jechać, można tylko uciekać na piaszczyste pobocze)
Wycieczka do Puszczy Kampinoskiej, z początku ze względu na obawy przed błotem nie chciałem wjeżdżać w teren, do Górek dotarłem z Kampinosu szutrówką, nie szlakiem. Ale nie chciało mi się wracać nudną trasą przez Czosnów i Łomianki - i w końcu trochę po terenie w rejonie Palmir pojeździłem, pakując się też na drogę wybudowaną przez prawdziwych sadystów - czyli kawałek z Cmentarza Palmirskiego do Pociechy (kocie łby takich rozmiarów i tak fachowo położone, że nawet nie ma co próbować po nich jechać, można tylko uciekać na piaszczyste pobocze)
Dane wycieczki:
DST: 100.70 km AVS: 23.33 km/h
ALT: 268 m MAX: 42.10 km/h
Temp:3.0 'C
Dolny Kubin - Rużomberok - Liptovski Mikulas - Strbske Pleso (1354m) - Tatrzańska Polanka
II dzień tatrzańskiego wypadu. Pierwsze 50km bardzo zimne w temperaturze poniżej -10'C. Akurat gdy dojechałem do stóp Tatr wyszło słońce, przejaśniło się zupełnie i zaczęła się fantastyczna jazda z niesamowitymi widokami. Od ok. 1000m cała Cesta Slobody w śniegu
II dzień tatrzańskiego wypadu. Pierwsze 50km bardzo zimne w temperaturze poniżej -10'C. Akurat gdy dojechałem do stóp Tatr wyszło słońce, przejaśniło się zupełnie i zaczęła się fantastyczna jazda z niesamowitymi widokami. Od ok. 1000m cała Cesta Slobody w śniegu
Dane wycieczki:
DST: 103.80 km AVS: 19.28 km/h
ALT: 1454 m MAX: 45.90 km/h
Temp:-7.0 'C
Bielsko-Biała - Żywiec - Korbielów - Przeł. Glinne (809m) - [SK] - Namestovo - Przeł. Prislop (808m) - Oravsky Podzamok - Dolny Kubin
Pierwszy dzień zimowego wypadu dookoła Tatr. Typowo zimowe warunki, cały czas ujemna temperatura, ostatnie 25km pokonane ciemną nocą. Dokładniejsza relacja na mojej stronie
Pierwszy dzień zimowego wypadu dookoła Tatr. Typowo zimowe warunki, cały czas ujemna temperatura, ostatnie 25km pokonane ciemną nocą. Dokładniejsza relacja na mojej stronie
Dane wycieczki:
DST: 114.00 km AVS: 19.83 km/h
ALT: 1337 m MAX: 43.40 km/h
Temp:-6.0 'C