Sobota, 7 marca 2009Kategoria >200km, Rower szosowy, Wycieczka, >100km
Wypad do Włocławka
Warszawa - Leszno - Sochaczew - Sanniki - Gąbin - Płock - Dobrzyń n.Wisłą - Włocławek
Do Włocławka mieliśmy się wybrać z Mikim (Aardem z bikestats) na pierwszą dwusetę w sezonie jak będzie przynajmniej 10'C. Wyszło inaczej :). Przynajmniej połowa trasy w deszczowych (śniegu też troszkę spadło) warunkach; padało co prawda mało intensywnie, ale po mokrej drodze i w temperaturze 3'C nie jedzie się za przyjemnie, szczególnie na tak długiej trasie. Odcinek Warszawa - Sochaczew bardzo szybki, z boczno-w plecy wiatrem. Na pierwszym postoju w Żelazowej Woli średnia niemal 28km/h. Później nieciekawe przebijanie się przez Sochaczew po mokrych i zabłoconych drogach, wyjazd z miasta trasą dla tirów, dopiero po skręcie na Sanniki jechało się lepiej, choć wiatr już taki dobry nie był. Do Sannik dotarłem ok 12.15, 45min przed umówionym spotkaniem z Mikim, który musiał wracać z trasy po nowe siodełko (stare rozwaliło mu się jeszcze w Łodzi), ponadto miał znacznie cięższą przeprawę z wiatrem (generalnie północnym tego dnia) i w efekcie trochę się spóźnił. Czekając ok. godziny wytrzęsłem się zdrowo, bo w Sannikach mimo że są miastem gminnym nie było ani jednego czynnego baru. Dalej już wspólnie ruszyliśmy w stronę Płocka, jechało się całkiem przyzwoicie, większą część po niedawno wyremontowanej drodze. Do Płocka wjechaliśmy starym mostem (oczywiście zakaz), zatrzymaliśmy się na chwilę pod katedrą, wspaniale ulokowaną na wiślanej skarpie, niestety widoki tego dnia trochę zepsuła pogoda. Po odpoczynku i herbacie/kawie w barku ruszyliśmy na bardzo fajny kawałek do Dobrzynia - sporo małych górek, przejazd przez Park Krajobrazowy - każdemu polecam tą drogę. W nogach już trochę było czuć dystans i tak szybko się nie jechało, w Dobrzyniu (fajnie położony na skraju skarpy) odpoczęliśmy trochę w sklepie i już po ciemku ruszyliśmy na ostatni kawałek do Włocławka. Jechało się całkiem przyzwoicie, szczególnie ostatnie kilometry, już na południe z wiatrem w plecy. Wjazd do Włocławka bardzo fajny - długi zjazd na tamę na Wiśle (rozpędziliśmy się do 50km/h). Pozostało tylko przebicie się przez pół miasta na dworzec PKP (do nawigacji przydał się GPS), gdzie się pożegnaliśmy - ja wróciłem koleją do Warszawy (jutro niestety praca), Miki natomiast pojechał do schroniska PTSM, bo jutro zamierza wrócić do Łodzi rowerem. W Warszawie z dworca bardzo fajny wiatr w plecy, nawet średnia lekko skoczyła :)
EDIT:
Mikiemu nie udało sie znaleźć noclegu we Włocławku, więc postanowił wrócic tego samego dnia (a rczej nocy) ...rowerem! Przy okazji ustanoiwł nowy rekord odległości 333km, niesamowity jak na te warunki pogodowe.
Tutaj kilka fotek z wycieczki
Komentarze
Warszawa - Leszno - Sochaczew - Sanniki - Gąbin - Płock - Dobrzyń n.Wisłą - Włocławek
Do Włocławka mieliśmy się wybrać z Mikim (Aardem z bikestats) na pierwszą dwusetę w sezonie jak będzie przynajmniej 10'C. Wyszło inaczej :). Przynajmniej połowa trasy w deszczowych (śniegu też troszkę spadło) warunkach; padało co prawda mało intensywnie, ale po mokrej drodze i w temperaturze 3'C nie jedzie się za przyjemnie, szczególnie na tak długiej trasie. Odcinek Warszawa - Sochaczew bardzo szybki, z boczno-w plecy wiatrem. Na pierwszym postoju w Żelazowej Woli średnia niemal 28km/h. Później nieciekawe przebijanie się przez Sochaczew po mokrych i zabłoconych drogach, wyjazd z miasta trasą dla tirów, dopiero po skręcie na Sanniki jechało się lepiej, choć wiatr już taki dobry nie był. Do Sannik dotarłem ok 12.15, 45min przed umówionym spotkaniem z Mikim, który musiał wracać z trasy po nowe siodełko (stare rozwaliło mu się jeszcze w Łodzi), ponadto miał znacznie cięższą przeprawę z wiatrem (generalnie północnym tego dnia) i w efekcie trochę się spóźnił. Czekając ok. godziny wytrzęsłem się zdrowo, bo w Sannikach mimo że są miastem gminnym nie było ani jednego czynnego baru. Dalej już wspólnie ruszyliśmy w stronę Płocka, jechało się całkiem przyzwoicie, większą część po niedawno wyremontowanej drodze. Do Płocka wjechaliśmy starym mostem (oczywiście zakaz), zatrzymaliśmy się na chwilę pod katedrą, wspaniale ulokowaną na wiślanej skarpie, niestety widoki tego dnia trochę zepsuła pogoda. Po odpoczynku i herbacie/kawie w barku ruszyliśmy na bardzo fajny kawałek do Dobrzynia - sporo małych górek, przejazd przez Park Krajobrazowy - każdemu polecam tą drogę. W nogach już trochę było czuć dystans i tak szybko się nie jechało, w Dobrzyniu (fajnie położony na skraju skarpy) odpoczęliśmy trochę w sklepie i już po ciemku ruszyliśmy na ostatni kawałek do Włocławka. Jechało się całkiem przyzwoicie, szczególnie ostatnie kilometry, już na południe z wiatrem w plecy. Wjazd do Włocławka bardzo fajny - długi zjazd na tamę na Wiśle (rozpędziliśmy się do 50km/h). Pozostało tylko przebicie się przez pół miasta na dworzec PKP (do nawigacji przydał się GPS), gdzie się pożegnaliśmy - ja wróciłem koleją do Warszawy (jutro niestety praca), Miki natomiast pojechał do schroniska PTSM, bo jutro zamierza wrócić do Łodzi rowerem. W Warszawie z dworca bardzo fajny wiatr w plecy, nawet średnia lekko skoczyła :)
EDIT:
Mikiemu nie udało sie znaleźć noclegu we Włocławku, więc postanowił wrócic tego samego dnia (a rczej nocy) ...rowerem! Przy okazji ustanoiwł nowy rekord odległości 333km, niesamowity jak na te warunki pogodowe.
Tutaj kilka fotek z wycieczki
Dane wycieczki:
DST: 203.10 km AVS: 26.49 km/h
ALT: 653 m MAX: 50.70 km/h
Temp:3.0 'C
Komentarze
brawo chłopaki! :)
w tych warunkach pogodowych to wielki wyczyn. vagabond - 01:27 poniedziałek, 9 marca 2009 | linkuj
w tych warunkach pogodowych to wielki wyczyn. vagabond - 01:27 poniedziałek, 9 marca 2009 | linkuj
Raz jeszcze dzięki za przejażdżkę! Bez Ciebie (motywacja i dobra jazda zespołowa) nie byłoby szans zrobić tego, co mi się wczoraj udało! :)
aard - 13:33 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!