wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 319318.44 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.26%)
  • Czas na rowerze: 581d 11h 01m
  • Prędkość średnia: 22.77 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:107164.05 km (w terenie 504.00 km; 0.47%)
Czas w ruchu:4232:57
Średnia prędkość:25.32 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:456390 m
Suma kalorii:228598 kcal
Liczba aktywności:900
Średnio na aktywność:119.07 km i 4h 42m
Więcej statystyk
Piątek, 18 stycznia 2013Kategoria Treking, Wycieczka
Wschodnia ściana zimą

I dzień - Białystok - Knyszyn - Mońki - Goniądz - Dolistowo Stare - Biebrzański PN

Spałem bardzo krótko - bo już o 4 rano wstaję na autobus, przed 9 jestem w Białymstoku. Na początku wyjazdu mocny zgrzyt - okazuje się, że zgubiłem aparat fotograficzny, czy go zostawiłem w autobusie, czy mi go ktoś ukradł w czasie wysiadania z autokaru - nie wiadomo; niestety za głupotę trzeba płacić :(

Z Białegostoku kieruję się krajówką w stronę Goniądza, gdzie o 12 byłem umówiony z jadącymi od wczoraj (również z Białegostoku, ale bocznymi drogami) Michałem (Mikim150) i Kubą (Tranquilo). Warunki dość dobre, zauważalny mróz -8'C, trochę zawiewa z boku. Droga odśnieżona, jest też sporo małych pagóreczków, które zimą dają w kość wiele bardziej niż latem. W Knyszynie krótki postój na posiłek, po czym kontynuuję jazdę na Mońki, gdzie zostawiam szosę krajową i wjeżdżam na boczną drogę do Goniądza. Tutaj - już zupełnie inna zabawa, dużo śniegu, także i sporo lodu, trzeba bardzo uważać na zakrętach, szczególnie gdy skraj drogi lekko opada. Ale i widoki od razu lepsze - tak właśnie powinna się prezentować prawdziwa zima! Już w samym Goniądzu jest krótka 8% ścianka do centrum, której nie daję rady podjechać - tylne koło mimo opony z prawie 200 kolcami i obciążone niemal 20kg bagażu ślizga się na lodzie, kawałek musiałem więc rower podprowadzić, co też łatwe nie było, bo i ja się na tym lodowisku ślizgałem :)

Na rynku czekam chwilkę w parku, w międzyczasie przechodzi jakaś babcia, która kilka razy zatrzymywała się patrząc na mnie, robiła 2-3 kroki po czym powtarzała tę czynność - czułem się jak przybysz z Marsa ;))
Po chwili docierają Miki i Kuba, idziemy razem do restauracji na obiad, bo oni od rana niewiele jedli. Przy wyjeździe z miasta kupujemy jeszcze na poczcie taśmę klejącą, by skutecznie zamontować worki na butach Michała i Kuby, które nie wyrabiają na takich temperaturach, a worki zawsze trochę poprawiają termikę butów. Z Goniądza ruszamy wzdłuż Biebrzy w kierunku Dolistowa, droga mimo że wojewódzka, niemal w całości zaśnieżona, lodu też sporo. W Dolistowie zjeżdżamy w bok nad samą Biebrzę, którą przekraczamy drewnianym mostem. Rzeka prezentuje się elegancko - w rejonie mostu jest kilka spiętrzeń lodu, które powodują, że powyżej nich rzeka ma bardzo wysoki poziom, zaledwie kilku centymetrów brakuje do wylania, w kilku miejscach już zachodzi na naszą dróżkę. Na tym odcinku droga już wymagająca, jedzie się 10km/h albo i wolniej, ale trasa bardzo fajna, nad samą Biebrzą. W Jasionowie odbijamy nad Kopytkowo, tutaj planujemy przeprawę przez bagno zółtym szlakiem pieszym, zaczyna już zmierzchać. Nieoczekiwanie okazuje się, że droga jest przetarta ratrakiem, który stoi na końcu wioski, więc mamy ułatwione zadanie. Niestety ta przetarta ratrakiem droga - okazała się naszą zgubą, bo postanowiliśmy się jej trzymać nawet gdy szlak odbił w bok, licząc że kawałek dalej się połączą. Ale droga odbiła w końcu za daleko, wracać kawał do początku szlaku tez nam się nie uśmiechało, więc wybraliśmy skrót boczną dróżką która była na moim GPS - ale to już była prawie dwukilometrowa przeprawa w dość głębokim śniegu z obładowanymi rowerami, łatwo nie było. W efekcie ciemną nocą docieramy w rejon wież widokowych, pod którymi mieliśmy nocować, ale po nocy już nam się ich nie chciało szukać, więc rozbijamy się na noc na parkingu leśnym pod koniec żółtego szlaku. Pod wieczór temperatura spadła do -11'C, trochę posiedzieliśmy przy ognisku, ale ze względu na mokre gałęzie kiepsko się paliło.

Zdjęcia Kuby
Zdjęcia Michała



Zaliczone gminy - 4(Dobrzyniewo Duże, MOŃKI - miasto powiatowe, GONIĄDZ, Jaświły)
Dane wycieczki: DST: 88.40 km AVS: 17.28 km/h ALT: 410 m MAX: 33.10 km/h Temp:-9.0 'C
Wtorek, 15 stycznia 2013Kategoria Treking, Wycieczka
Wypad do Baniochy. Po ostatnich opadach śniegu dość zimowa aura, część boczniejszych dróg częściowo zaśnieżona, pęknie prezentują się leśne odcinki w zimowej szacie.
Dane wycieczki: DST: 53.90 km AVS: 23.10 km/h ALT: 114 m MAX: 37.70 km/h Temp:-4.0 'C
Środa, 9 stycznia 2013Kategoria Treking, Wycieczka
Krótka pętelka nad Wisłę przez Szymanów i Gassy, dość topornie się jechało
Dane wycieczki: DST: 43.90 km AVS: 22.51 km/h ALT: 77 m MAX: 43.00 km/h Temp:-2.0 'C
Wtorek, 8 stycznia 2013Kategoria Treking, Wycieczka
Wypad do Baniochy, drogi w idealnym stanie
Dane wycieczki: DST: 54.10 km AVS: 23.52 km/h ALT: 128 m MAX: 38.20 km/h Temp:-3.0 'C
Czwartek, 27 grudnia 2012Kategoria Treking, Wycieczka
Poświąteczna pętelka nad Wisłą z Janką. Pogoda niestety dość kiepska - odwilż na całego i dużo wody na drodze, za to dość ciepło
Dane wycieczki: DST: 33.30 km AVS: 18.50 km/h ALT: 33 m MAX: 29.80 km/h Temp:7.0 'C
Sobota, 22 grudnia 2012Kategoria Góral, Wycieczka
Janusowy Kampinos ;)

O 10 spotykam się z Krzyśkiem na stacji metra Młociny, chwilę poczekaliśmy czy nikt się jeszcze nie pojawi (oczywiście się nie pojawił ;) - i ruszamy szosą w kierunku Truskawia. Temperatura szybko stabilizuje się na poziomie -10'C i tak było przez niemal całą wycieczkę. Na drodze do Truskawia po bokach jest trochę lodowej skorupy - więc trzeba uważać. W Truskawiu nieoczekiwanie dołącza do nas jeszcze Renifer, pokazując że są jednak w Grupie Mazowieckiej ludzie jeżdżący w każdych warunkach, zawstydzając kilka dużo młodszych osób, które wymiękły ;))

Za Truskawiem zaczyna się teren, bardzo byliśmy ciekawi jakości drogi, ale wbrew czarnym wizjom snutym przez paru formowych "ekspertów" - mocno ubity śnieg, trochę wyślizgany, ale jedzie się bez żadnych problemów, choć trzeba uważać z hamowaniem, na tym kawałku przydałyby się kolce. Warunki do jazdy - bajkowe, zaśnieżone drzewa, skrzypiący śnieg pod kołami, do tego piękne słońce. Elegancko docieramy do Palmir, spory odcinek po kocich łbach jechało się lepiej niż latem, bo śnieg niwelował nierówności drogi. Pod cmentarzem krótko zastanawiamy się nad dalszą trasą - i postanawiamy zaryzykować jazdę czerwonym szlakiem do Roztoki. Pierwszy odcinek szlaku to kilka porządnych górek, kawałkami trzeba podprowadzać - ale generalnie szlakiem jedzie się nadspodziewanie dobrze, po przejechaniu wydm już właściwie z rowerów nie zsiadamy. Pierwszy odcinek szlaku za Karczmiskiem jednak wymagający - są tylko ślady po nartach biegowych, więc musimy się przebijać po nieprzetartym śniegu, jedzie się wolno 8-9km/h - ale się jednak jedzie, duże brawa dla Renifera, który jechał na trekingu z oponami 1,6. Po paru kilometrach pojawiają się ślady po samochodach, co ułatwia nam jazdę, kręcenie nie wymaga takiego wysiłku, kolejny trudniejszy kawałek jest przed cmentarzem w Wierszach.

Tutaj pod pięknie ośnieżonym cmentarzykiem robimy postój racząc się batonikami i herbatą z termosów, odcinek do Roztoki elegancki, w większości porządnie przetarty, więc szybko nam przeleciał. W Roztoce żegnamy się z Reniferem, który musiał już jechać do domu (dzięki za wspólną trasę!), my zamiast jazdy nieprzyjemną i ruchliwą szosą do Leszna postanowiliśmy spróbować terenu - najpierw zielonym szlakiem na zachód, potem żółtym na południe. Z lata pamiętaliśmy, że są tu dosyć szerokie drogi, więc liczyliśmy że powinny być przetarte, ale okazało się że jedynie pierwszy, króciutki odcinek był łatwy; bo większość trasy to była męcząca jazda po nieco głębszym śniegu. Ale w tak cudowną pogodę jechaliśmy z chęcią, rzadko się w Polsce trafiają tak piękne zimowe dni.

Terenowy odcinek trasy (ponad 25km) kończymy w Lesznie, do Warszawy wracamy szosą; nieźle nas te 40km przeczesało, bo zdecydowanie za mało zjedliśmy na trasie, (a zimą to ważne!); 3 batoniki to nie był dobry pomysł i zaczynało już nas zasysać; do tego Krzyśka, który jechał w butach SPD w końcówce męczyły marznące stopy, ponad 6h jazdy na -10'C jednak daje zdrowo w kość. Do Warszawy docieramy już o zmierzchu, na Dźwigowej spotykamy jeszcze przypadkiem Cimana wracającego z pracy ;)

Podsumowując - bardzo udana wycieczka, wspaniała pogoda, nieczęsto można oglądać Kampinos w takich warunkach

Zdjęcia z wycieczki

Dane wycieczki: DST: 79.20 km AVS: 16.39 km/h ALT: 173 m MAX: 32.90 km/h Temp:-10.0 'C
Środa, 12 grudnia 2012Kategoria >100km, >200km, Treking, Wycieczka
Zimowe Góry Świętokrzyskie

Warszawa - Warka - Radom - Wąchock - Nowa Słupia - Święty Krzyż (595m) - Kielce

W Górach Świętokrzyskich byłem już wiele razy, ale jeszcze nigdy zimą - postanowiłem więc że warto zobaczyć jak się prezentują w zimowej szacie. Dystans ponad 200km na mrozie i po górkach - to już poważniejsze wyzwanie, więc ruszam bardzo wcześnie, jeszcze nocą ok. 5.20. Trochę obawiając się stanu dróg w pagórkowatym terenie na trasę założyłem opony z kolcami, a te spowalniają o 1-2km/h. Spodziewałem się że może być zimniej, ale nie jest tak źle - temperatura trzyma -6'C.

Przed Warką zaczyna się już rozjaśniać, Pilicą płynie już trochę kry, dalej sporo leśnych odcinków, które o tej porze roku pięknie się prezentują, ze świeżym śniegiem na drzewach. Do Radomia docieram w dobrej formie, od Jastrzębiej jadąc już w lekko popadującym śniegu. Krótka rundka po centrum i na postój w cieple jadę na dworzec PKP - a tu przykra niespodzianka, znowu rozryty i zamknięty, choć gdy byłem tu ostatnio był już otwarty; idzie ten remont jak krew z nosa. Na szczęście obok był bardzo przyzwoity dworzec PKS, gdzie sobie odpoczywam odmarzając po 100km na mrozie.

Za Radomiem zaczyna się bardziej wymagająca część trasy, po 30km od Mirca już cały czas po górkach. Nadspodziewanie jedzie się bardzo fajnie, nie czuję specjalnie zmęczenia, ociepliło się do -3'C. Pogoda bardzo fajna - typowo zimowe warunki, lekko popadujący śnieg, ale jednocześnie nie na tyle mocno by utrudniać jazdę, na drogach nie zaczyna zalegać w stopniu utrudniającym jazdę. Od Pawłowa do Nowej Słupi fajne pagóreczki, widać pasmo Szczytniaka, nawet i Święty Krzyż przebłyskuje zza śnieżnych chmur. W Nowej Słupi staję w barze na hamburgera i zapiekankę, przyjemnie sobie odpocząć chwilę w cieple.

Za Nową Słupią dłuższy podjazd na ponad 400m przecinający ramię Łysej Góry, po czym po szybkim zjeździe odbijam na boczną drogę prowadzącą na Święty Krzyż. Tutaj obawiałem się poważniej o stan drogi, bo ruch jest dużo mniejszy niż na drogach wojewódzkich, pługi też za często tu nie zaglądają. I rzeczywiście droga wyraźnie trudniejsza, w śniegu, asfalt pojawia się tylko krótkimi chwilami. Do końca terenów zamieszkałych (czyli do wjazdu do parku narodowego tak na ok. 470m) jechało się jeszcze przyzwoicie; wyżej było już gorzej, a akurat w tym rejonie jest największe nachylenie 9-10%. Miałem już niewiele czasu na autobus w Kielcach, więc zacząłem się zastanawiać czy jest sens tu się ładować, bo jechało się ok. 6km/h z wielkim wysiłkiem, ale w końcu pojechałem - bo co to za trasa po Górach Świętokrzyskich bez Świętego Krzyża? ;))

Na podjeździe łapie mnie zmrok, droga od poziomu ok. 550m jest już bardziej zmrożona, więc i koła zaczęły się lepiej trzymać, więc sprawnie docieram na szczyt. Pod klasztor już nie zajeżdżałem, za to przeszedłem się kawałek pięknie ośnieżonym lasem nad pobliskie gołoborze (również pod śniegiem). Zjazd w tych warunkach oczywiście bardzo ostrożny, z reguły koło 20km/h, normalnie jechać da się dopiero na szosie wojewódzkiej do Kielc. Końcówka - to nocna jazda w stronę Kielc, zaczęło mocniej wiać, co zauważalnie wychładzało, od skrzyżowania z drogą krajową w dużym ruchu, a że pobocze było w błocie pośniegowym trzeba było jechać bliziutko mijających mnie samochodów. Na szczęście tylko do Cedzyni - bo okazało się że oddano do użytku ekspresową obwodnicę Kielc - i nią pojechał liczne tiry, ja już sprawnie wjeżdżam do zaśnieżonego miasta.

Wyjazd bardzo udany, jak na tę porę roku trasa zdecydowanie wymagająca, ale warunki trafiłem naprawdę fajne - sensowny mróz, padający przez pół trasy śnieg dodawał takiego "zimowego uroku" jeździe, ale jednocześnie za bardzo nie przeszkadzał, pozwalając na zrealizowanie celu - czyli zaliczenia Świętego Krzyża zimą.

W Warszawie jeszcze musiałem dokręcić 5km więcej niż normalnie mam z dworca, żeby usunąć z okienka tego złośliwego ANONIMOWEGO wieśniaka, który nie rozumie do czego służy Bikestats i jakieś swoje prywatne chore porachunki z rowerzystami z Elbląga załatwia w ten sposób - jak na typowego tchórza przystało oczywiście anonimowo :((

Zdjęcia z trasy

Dane wycieczki: DST: 229.50 km AVS: 21.09 km/h ALT: 1497 m MAX: 49.30 km/h Temp:-4.0 'C
Poniedziałek, 10 grudnia 2012Kategoria Treking, Wycieczka
Pętla nadwiślańska przez Szymanów i Gassy, ładne zimowe krajobrazy
Dane wycieczki: DST: 43.70 km AVS: 24.06 km/h ALT: 68 m MAX: 38.70 km/h Temp:-5.0 'C
Czwartek, 6 grudnia 2012Kategoria Treking, Wycieczka
Wypad do Baniochy, tym razem pojechałem z wariantem dojazdu do Góry Kalwarii przy Wiśle, z ładnym 10% podjazdem w końcówce
Dane wycieczki: DST: 56.00 km AVS: 24.89 km/h ALT: 118 m MAX: 36.20 km/h Temp:-2.0 'C
Wtorek, 4 grudnia 2012Kategoria Rower szosowy, Wycieczka
Kolejny wypad do Baniochy
Dane wycieczki: DST: 53.60 km AVS: 24.93 km/h ALT: 127 m MAX: 36.00 km/h Temp:1.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl