wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 319318.44 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.26%)
  • Czas na rowerze: 581d 11h 01m
  • Prędkość średnia: 22.77 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:107164.05 km (w terenie 504.00 km; 0.47%)
Czas w ruchu:4232:57
Średnia prędkość:25.32 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:456390 m
Suma kalorii:228598 kcal
Liczba aktywności:900
Średnio na aktywność:119.07 km i 4h 42m
Więcej statystyk
Czwartek, 2 kwietnia 2020Kategoria Canyon 2020, Wycieczka
Standardowa pętelka do Cieciszewa.
Pogoda już nie taka fajna jak w ostatni weekend, ale ludzi trochę jeździ.
Dane wycieczki: DST: 52.10 km AVS: 27.66 km/h ALT: 154 m MAX: 50.30 km/h Temp:8.0 'C
Piątek, 27 marca 2020Kategoria Canyon 2020, Wycieczka
Po dłuższej przerwie powrót na rower. Ekstra pogoda, wiosna w pełni, więc jechało się z przyjemnością
Dane wycieczki: DST: 87.80 km AVS: 27.87 km/h ALT: 237 m MAX: 51.30 km/h Temp:14.0 'C
Niedziela, 1 marca 2020Kategoria >100km, Giant Anthem 2020, Wycieczka
Pętelka po Kampinosie z Krzyśkiem i na części trasy z Arturem 
Fajna pogoda do jazdy, niestety kawałek przed wjazdem do lasu zaliczyłem głupią glebę, nie zauważyłem niskiego krawężnika, koło zakantowało i zapoznałem się z podłożem ;). Rozdarte spodnie i rozwalone kolano, więc trochę słabo się dalej jechało bo rana kleiła się do spodni, ale trzeba być twardym nie "mientkim" ;))

Ale generalnie fajna traska, kampinoskie górki dają popalić, do tras terenowych pod Warszawą to najciekawszy rejon.

Dobrze pomyślane podpórki na skrzyżowaniach, nie trzeba stawać na ziemi stojąc na światłach


Licznik rowerzystów na ścieżce na Banacha


Popas z wypasem, czyli Kanapka Praska od Makłowicza ;)


Kolano po szlifie:
Dane wycieczki: DST: 108.30 km AVS: 19.06 km/h ALT: 470 m MAX: 43.20 km/h Temp:10.0 'C
Sobota, 29 lutego 2020Kategoria Canyon 2020, Wycieczka
Pętelka po Urzeczu.
Pogoda dobra, bo sucho, ale wietrzysko głowę urywało; na odcinku od Gassów do Domku Gargamela to tak 45km/h bez większego wysiłku się trzymało ;). Też w przelocie minąłem kolarza w stroju MPP, ale za szybko mi mignął by rozpoznać kto to był.
Dane wycieczki: DST: 51.60 km AVS: 27.89 km/h ALT: 176 m MAX: 49.70 km/h Temp:7.0 'C
Sobota, 22 lutego 2020Kategoria >100km, Wycieczka, Giant Anthem 2020
Hej dziewczęta w górę kiecki - jedzie rowerzysta mazowiecki!

...czyli parafraza pięknej żurawiejki o ułanach jazłowieckich na jaką natrafiłem na dzisiejszej trasie po Kampinosie. Żurawiejki to były takie krótkie rymowane i zabawne przyśpiewki polskiej przedwojennej kawalerii, każdy pułk ułanów II Rzeczpospolitej takowe posiadał.
Niejedna sprośna, bo to bez tego to by były dupy, a nie ułani ;)

Stąd ułani ruszyli do jednej z ostatnich szarż w historii polskiej kawalerii (a ostatniej z udziałem tak dużych sił jak cały pułk). Szarży zwycięskiej, bo przebili się do oblężonej Warszawy po niemieckich trupach.


A tutaj ciekawa relacja włoskiego korespondenta, który przypadkowo był świadkiem owej szarży:
Nagle bohaterski zespół kawalerzystów w sile około paruset koni wyłonił się w galopie z zarośli. Nacierali oni, mając w środku rozwinięty sztandar... Wszystkie niemieckie karabiny maszynowe umilkły, a tylko działa strzelały. Ich ogień stworzył zaporę ogniową na przestrzeni 300 metrów przed liniami niemieckimi. Polscy kawalerzyści nacierali całym pędem, jak na średniowiecznych obrazach! Na czele wszystkich galopował dowódca z podniesioną szablą. Widać było, jak malała odległość pomiędzy grupą polskich kawalerzystów a ścianą niemieckiego ognia. Szaleństwem było kontynuować tę szarżę na spotkanie śmierci. A jednak Polacy przeszli.
Fajne kampinoskie singielki:




Powrót nad Wisłą już po zmierzchu:


A na koniec trasy wizyta u warszawskiej Syrenki:

Dane wycieczki: DST: 109.40 km AVS: 18.86 km/h ALT: 562 m MAX: 42.30 km/h Temp:7.0 'C
Czwartek, 20 lutego 2020Kategoria Canyon 2020, Wycieczka
Dłuższa pętelka przez Czersk, pierwszy raz w tym roku.
Sporo zmian na trasie - Góra Kalwaria zdecydowanie odetchnęła po otwarciu obwodnicy, dotąd miasto było bezlitośnie rozjeżdżane przez tiry, korki były tam regularnie - a teraz całkiem puściutko. Za to między Szymanowem, a Słomczynem (fajny łącznik by ominąć Konstancin) zaczął się jakiś remont (prawdopodobnie wodociąg) i droga jest już solidnie rozryta (z kilometr przed samym Słomczynem) - 5 robotników na krzyż, więc pewnie z rok co najmniej to potrwa.

Tempo solidne - więc należało spalone kalorie uzupełnić ;)


A kiedyś to Warszawa była małą wiochą pod Cieciszewem ;)


Końcówka mnie mocno zirytowała, na Rosochatej ponad rok dłubią wodociąg, a robole pracujący przy tej niekończącej się budowie robią straszny syf, kupa piachu, błota i kamieni jest tam regularnie, zupełnie im się nie chce sprzątać. Dzisiaj właśnie uderzyłem przednim kołem w jakiś większy kamień i oczywiście usłyszałem ulubiony dźwięk rowerzystów, czyli psss... I trzeba było zmieniać dętkę, co już mi się na trasach pod Warszawą od ładnych paru lat nie zdarzyło.
Dane wycieczki: DST: 86.90 km AVS: 28.34 km/h ALT: 215 m MAX: 51.80 km/h Temp:5.0 'C
Środa, 19 lutego 2020Kategoria Canyon 2020, Wycieczka
Pętelka po Urzeczu, całkiem przyzwoita pogoa
Dane wycieczki: DST: 51.80 km AVS: 28.25 km/h ALT: 151 m MAX: 53.20 km/h Temp:8.0 'C
Czwartek, 13 lutego 2020Kategoria Canyon 2020, Wycieczka
Znowu pętelka po Urzeczu. 
Dalej mocno wieje z zachodu, ale dziś już przyjemniej - suche drogi, też trochę słońca zajrzało.

A tutaj taki fajny obrazek dobrze oddający realia ultra ;))
Dane wycieczki: DST: 52.00 km AVS: 27.13 km/h ALT: 152 m MAX: 52.20 km/h Temp:5.0 'C
Środa, 12 lutego 2020Kategoria Canyon 2020, Wycieczka
Cieciszew i wiatr jak cholera ;)
Dane wycieczki: DST: 51.80 km AVS: 25.69 km/h ALT: 179 m MAX: 46.00 km/h Temp:4.0 'C
Sobota, 8 lutego 2020Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2020, Wycieczka
Zimowy Kraków

Jako, że na parę dni złapała ładna wyżowa pogoda intensywnie zastanawiałem się nad jakąś dłuższą trasą, a że chciałem trochę pojeździć po górkach, więc kierunek południowy sam się narzucał. Optymalne warunki były w piątek, ale jakoś nie byłem się w stanie zmobilizować do jazdy. Ale pokusa była za silna i w końcu w sobotę jadę, piękna słoneczna pogoda ma być dalej, ale wiatr z południa, a nie z północy jak w piątek, nie za mocny, ale jednak przeciwny.

Ruszam trochę po 5, pierwszy odcinek to jazda nocą, ale już za Górą Kalwarią (wreszcie oddano obwodnicę miasta, dzięki temu Góra bardzo odetchnie, a na wylocie otworzono nowego Maca ;)) zaczyna się rozjaśniać, temperatura na minusie, w okolicach świtu spada do -5'C. Ale po wschodzie słońca widać, że będzie piękna pogoda, co wpływa mocno pozytywnie na motywację. Tempo tez udaje się trzymać przyzwoite, tak koło 25km/h pod wiatr koło 3m/s.


Mróz trzyma do Radomia, dalej słońce już robi swoje i jest trochę na plusie. Drogi w perfekcyjnym stanie, suchuteńkie, gładziutkie asfalty miałem praktycznie na całej trasie. Przed Wąchockiem zaczynają się pagórki Gór Świętokrzyskich, co zdecydowanie urozmaica dość nudną dotąd trasę. W Starachowicach zjeżdżam na posiłek do Maca, tutaj też mocno zastanawiam się nad dalszym wariantem trasy. Generalnie nastawiałem się bardziej na Kielce, ale że dobrze mi się jechało coraz bardziej zaczął kusić Kraków. Ale pociągi z Krakowa nie najlepiej się układały - na ten wcześniejszy o 21.30 musiałbym ostro cisnąć bez postojów, a i tak byłoby się ciężko wyrobić, natomiast kolejny był dopiero po 1 w nocy. Postanawiam celować w nocny pociąg, a jako że miałem sporo czasu w zapasie dodałem do trasy wjazd na Święty Krzyż.


I był to strzał w 10 - bo udało się przynajmniej trochę zimy zobaczyć, bo w tym roku jej jak na lekarstwo. Ale w wyższych partiach Gór Świętokrzyskich leży jeszcze trochę śniegu, a w zacienionych miejscach i na drodze są śnieżne koleiny. No i cała góra podjazdu na Święty Krzyż, od wjazdu do Puszczy Jodłowej - na biało. Na szczęście zalodzeń wiele nie było i dało się wjechać. Na szczycie kapitalna panorama, zdjęcia tego tak dobrze nie oddają, ale widoczność dzisiaj to była prawdziwa żyleta. Jeszcze krótka wizyta pod klasztorem - i ruszam w dół. Zjazd po śniegu bardzo ostrożnie, niżej już dało się normalnie jechać. Kieruję się na Łagów, tu wjeżdżam na szosę wojewódzką na Szydłów, zmrok łapie mnie przed Rakowem, kawałek przed tym miastem robię tez postój na Orlenie, jako że miałem duży zapas czasu na pociąg, można było dłużej odpoczywać. 


Od zmierzchu wraca mróz, ale jedzie się dobrze; ruch na drogach właściwie symboliczny. Bardzo klimatycznie wyglądały nocą średniowieczne mury Szydłowa, kawałek dalej odbijam na boczne drogi w kierunku Buska, bałem się że będzie tu sporo dziur - a tymczasem jest elegancki asfalt, województwo świętokrzyskie ma jedne z najlepszych dróg w Polsce. Górki są cały czas, nie ma tu dużych podjazdów, ale jest ich sporo, na 50km wpada koło 400m w pionie. Kolejny postój robię na stacji za Kazimierzą Wielką, stąd zostało już 50km do Krakowa.


Na dworzec docieram z odpowiednim zapasem - a ten wygląda trochę jak oblężona twierdza, wszędzie pełno policji w rynsztunku bojowym - z tarczami, w hełmach i zbrojach kevlarowych. Okazało się, że akurat w sobotę ruszyła liga i z meczu z Wisłą Kraków wracali kibicie Jagiellonii Białystok, a jadąc na Białystok do Warszawy podróżowali tym samym pociągiem co ja. Obawiałem się, że może być cienko - ale kibice byli bardzo spokojni, co dziwne w ogóle nie widziałem pijanych, mieli wydzielone 2 wagony dla siebie, którymi podróżowali razem z silną eskortą policyjną, tak więc obeszło się bez żadnych problemów.

Cały wyjazd bardzo udany, przejechałem długi jak na tę porę dystans, górek też nie brakowało, ze 2/3 trasy pokonałem na mrozie, a w dzień miałem doskonałą pogodę. Łatwo nie było - ale takie trasy dają masę frajdy, rekompensującej trudy na trasie ;))

Zdjęcia z trasy

Dane wycieczki: DST: 340.10 km AVS: 22.88 km/h ALT: 2704 m MAX: 56.30 km/h Temp:-2.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl