Sobota, 8 lutego 2020Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2020, Wycieczka
Zimowy Kraków
Jako, że na parę dni złapała ładna wyżowa pogoda intensywnie zastanawiałem się nad jakąś dłuższą trasą, a że chciałem trochę pojeździć po górkach, więc kierunek południowy sam się narzucał. Optymalne warunki były w piątek, ale jakoś nie byłem się w stanie zmobilizować do jazdy. Ale pokusa była za silna i w końcu w sobotę jadę, piękna słoneczna pogoda ma być dalej, ale wiatr z południa, a nie z północy jak w piątek, nie za mocny, ale jednak przeciwny.
Ruszam trochę po 5, pierwszy odcinek to jazda nocą, ale już za Górą Kalwarią (wreszcie oddano obwodnicę miasta, dzięki temu Góra bardzo odetchnie, a na wylocie otworzono nowego Maca ;)) zaczyna się rozjaśniać, temperatura na minusie, w okolicach świtu spada do -5'C. Ale po wschodzie słońca widać, że będzie piękna pogoda, co wpływa mocno pozytywnie na motywację. Tempo tez udaje się trzymać przyzwoite, tak koło 25km/h pod wiatr koło 3m/s.
Mróz trzyma do Radomia, dalej słońce już robi swoje i jest trochę na plusie. Drogi w perfekcyjnym stanie, suchuteńkie, gładziutkie asfalty miałem praktycznie na całej trasie. Przed Wąchockiem zaczynają się pagórki Gór Świętokrzyskich, co zdecydowanie urozmaica dość nudną dotąd trasę. W Starachowicach zjeżdżam na posiłek do Maca, tutaj też mocno zastanawiam się nad dalszym wariantem trasy. Generalnie nastawiałem się bardziej na Kielce, ale że dobrze mi się jechało coraz bardziej zaczął kusić Kraków. Ale pociągi z Krakowa nie najlepiej się układały - na ten wcześniejszy o 21.30 musiałbym ostro cisnąć bez postojów, a i tak byłoby się ciężko wyrobić, natomiast kolejny był dopiero po 1 w nocy. Postanawiam celować w nocny pociąg, a jako że miałem sporo czasu w zapasie dodałem do trasy wjazd na Święty Krzyż.
I był to strzał w 10 - bo udało się przynajmniej trochę zimy zobaczyć, bo w tym roku jej jak na lekarstwo. Ale w wyższych partiach Gór Świętokrzyskich leży jeszcze trochę śniegu, a w zacienionych miejscach i na drodze są śnieżne koleiny. No i cała góra podjazdu na Święty Krzyż, od wjazdu do Puszczy Jodłowej - na biało. Na szczęście zalodzeń wiele nie było i dało się wjechać. Na szczycie kapitalna panorama, zdjęcia tego tak dobrze nie oddają, ale widoczność dzisiaj to była prawdziwa żyleta. Jeszcze krótka wizyta pod klasztorem - i ruszam w dół. Zjazd po śniegu bardzo ostrożnie, niżej już dało się normalnie jechać. Kieruję się na Łagów, tu wjeżdżam na szosę wojewódzką na Szydłów, zmrok łapie mnie przed Rakowem, kawałek przed tym miastem robię tez postój na Orlenie, jako że miałem duży zapas czasu na pociąg, można było dłużej odpoczywać.
Od zmierzchu wraca mróz, ale jedzie się dobrze; ruch na drogach właściwie symboliczny. Bardzo klimatycznie wyglądały nocą średniowieczne mury Szydłowa, kawałek dalej odbijam na boczne drogi w kierunku Buska, bałem się że będzie tu sporo dziur - a tymczasem jest elegancki asfalt, województwo świętokrzyskie ma jedne z najlepszych dróg w Polsce. Górki są cały czas, nie ma tu dużych podjazdów, ale jest ich sporo, na 50km wpada koło 400m w pionie. Kolejny postój robię na stacji za Kazimierzą Wielką, stąd zostało już 50km do Krakowa.
Na dworzec docieram z odpowiednim zapasem - a ten wygląda trochę jak oblężona twierdza, wszędzie pełno policji w rynsztunku bojowym - z tarczami, w hełmach i zbrojach kevlarowych. Okazało się, że akurat w sobotę ruszyła liga i z meczu z Wisłą Kraków wracali kibicie Jagiellonii Białystok, a jadąc na Białystok do Warszawy podróżowali tym samym pociągiem co ja. Obawiałem się, że może być cienko - ale kibice byli bardzo spokojni, co dziwne w ogóle nie widziałem pijanych, mieli wydzielone 2 wagony dla siebie, którymi podróżowali razem z silną eskortą policyjną, tak więc obeszło się bez żadnych problemów.
Cały wyjazd bardzo udany, przejechałem długi jak na tę porę dystans, górek też nie brakowało, ze 2/3 trasy pokonałem na mrozie, a w dzień miałem doskonałą pogodę. Łatwo nie było - ale takie trasy dają masę frajdy, rekompensującej trudy na trasie ;))
Zdjęcia z trasy
Komentarze
Jako, że na parę dni złapała ładna wyżowa pogoda intensywnie zastanawiałem się nad jakąś dłuższą trasą, a że chciałem trochę pojeździć po górkach, więc kierunek południowy sam się narzucał. Optymalne warunki były w piątek, ale jakoś nie byłem się w stanie zmobilizować do jazdy. Ale pokusa była za silna i w końcu w sobotę jadę, piękna słoneczna pogoda ma być dalej, ale wiatr z południa, a nie z północy jak w piątek, nie za mocny, ale jednak przeciwny.
Ruszam trochę po 5, pierwszy odcinek to jazda nocą, ale już za Górą Kalwarią (wreszcie oddano obwodnicę miasta, dzięki temu Góra bardzo odetchnie, a na wylocie otworzono nowego Maca ;)) zaczyna się rozjaśniać, temperatura na minusie, w okolicach świtu spada do -5'C. Ale po wschodzie słońca widać, że będzie piękna pogoda, co wpływa mocno pozytywnie na motywację. Tempo tez udaje się trzymać przyzwoite, tak koło 25km/h pod wiatr koło 3m/s.
Mróz trzyma do Radomia, dalej słońce już robi swoje i jest trochę na plusie. Drogi w perfekcyjnym stanie, suchuteńkie, gładziutkie asfalty miałem praktycznie na całej trasie. Przed Wąchockiem zaczynają się pagórki Gór Świętokrzyskich, co zdecydowanie urozmaica dość nudną dotąd trasę. W Starachowicach zjeżdżam na posiłek do Maca, tutaj też mocno zastanawiam się nad dalszym wariantem trasy. Generalnie nastawiałem się bardziej na Kielce, ale że dobrze mi się jechało coraz bardziej zaczął kusić Kraków. Ale pociągi z Krakowa nie najlepiej się układały - na ten wcześniejszy o 21.30 musiałbym ostro cisnąć bez postojów, a i tak byłoby się ciężko wyrobić, natomiast kolejny był dopiero po 1 w nocy. Postanawiam celować w nocny pociąg, a jako że miałem sporo czasu w zapasie dodałem do trasy wjazd na Święty Krzyż.
I był to strzał w 10 - bo udało się przynajmniej trochę zimy zobaczyć, bo w tym roku jej jak na lekarstwo. Ale w wyższych partiach Gór Świętokrzyskich leży jeszcze trochę śniegu, a w zacienionych miejscach i na drodze są śnieżne koleiny. No i cała góra podjazdu na Święty Krzyż, od wjazdu do Puszczy Jodłowej - na biało. Na szczęście zalodzeń wiele nie było i dało się wjechać. Na szczycie kapitalna panorama, zdjęcia tego tak dobrze nie oddają, ale widoczność dzisiaj to była prawdziwa żyleta. Jeszcze krótka wizyta pod klasztorem - i ruszam w dół. Zjazd po śniegu bardzo ostrożnie, niżej już dało się normalnie jechać. Kieruję się na Łagów, tu wjeżdżam na szosę wojewódzką na Szydłów, zmrok łapie mnie przed Rakowem, kawałek przed tym miastem robię tez postój na Orlenie, jako że miałem duży zapas czasu na pociąg, można było dłużej odpoczywać.
Od zmierzchu wraca mróz, ale jedzie się dobrze; ruch na drogach właściwie symboliczny. Bardzo klimatycznie wyglądały nocą średniowieczne mury Szydłowa, kawałek dalej odbijam na boczne drogi w kierunku Buska, bałem się że będzie tu sporo dziur - a tymczasem jest elegancki asfalt, województwo świętokrzyskie ma jedne z najlepszych dróg w Polsce. Górki są cały czas, nie ma tu dużych podjazdów, ale jest ich sporo, na 50km wpada koło 400m w pionie. Kolejny postój robię na stacji za Kazimierzą Wielką, stąd zostało już 50km do Krakowa.
Na dworzec docieram z odpowiednim zapasem - a ten wygląda trochę jak oblężona twierdza, wszędzie pełno policji w rynsztunku bojowym - z tarczami, w hełmach i zbrojach kevlarowych. Okazało się, że akurat w sobotę ruszyła liga i z meczu z Wisłą Kraków wracali kibicie Jagiellonii Białystok, a jadąc na Białystok do Warszawy podróżowali tym samym pociągiem co ja. Obawiałem się, że może być cienko - ale kibice byli bardzo spokojni, co dziwne w ogóle nie widziałem pijanych, mieli wydzielone 2 wagony dla siebie, którymi podróżowali razem z silną eskortą policyjną, tak więc obeszło się bez żadnych problemów.
Cały wyjazd bardzo udany, przejechałem długi jak na tę porę dystans, górek też nie brakowało, ze 2/3 trasy pokonałem na mrozie, a w dzień miałem doskonałą pogodę. Łatwo nie było - ale takie trasy dają masę frajdy, rekompensującej trudy na trasie ;))
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki:
DST: 340.10 km AVS: 22.88 km/h
ALT: 2704 m MAX: 56.30 km/h
Temp:-2.0 'C
Komentarze
Zrobili Maca w Starachowicach?
Co zabawniejsze - mało brakowało, a byśmy się minęli gdzieś po drodze ;) Wiatr nie dokuczał na trasie? WuJekG - 20:06 poniedziałek, 10 lutego 2020 | linkuj
Co zabawniejsze - mało brakowało, a byśmy się minęli gdzieś po drodze ;) Wiatr nie dokuczał na trasie? WuJekG - 20:06 poniedziałek, 10 lutego 2020 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!