Wpisy archiwalne w kategorii
Canyon
Dystans całkowity: | 31654.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 1293:02 |
Średnia prędkość: | 24.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.00 km/h |
Suma podjazdów: | 205462 m |
Suma kalorii: | 27 kcal |
Liczba aktywności: | 205 |
Średnio na aktywność: | 154.41 km i 6h 18m |
Więcej statystyk |
Olsztyn
Z Krynicy Morskiej rozważaliśmy dwie opcje powrotu - przez Gdańsk i przez Olsztyn, ta druga sporo atrakcyjniejsza, więc na nią się ostatecznie zdecydowaliśmy. Jej sporą atrakcją był prom przez Zalew Wiślany z Krynicy do Fromborka. Sam rejs przyjemny, natomiast nie wiedzieliśmy, że będzie trwać aż ok. 1,5h, bo ze względu na liczne mielizny na zalewie statki nie mogą płynąć najkrótszą drogą łączące te dwa porty - to spowodowało, że nie wyrobiliśmy się na wcześniejszy pociąg z Olsztyna. Pod koniec rejsu wyraźnie zaczęła się psuć pogoda, na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury, z których we Fromborku już lało. Na szczęście dzisiejszego dnia opady były typowo burzowe, więc lało dużo, ale krótko, jeszcze parę razy nas dopadały takie burze. Z Fromborka jedziemy na Młynary, droga bardzo fajna, wąska, w ciasnym szpalerze drzew, na szczęście na Warmię i Mazury jeszcze nie dotarła fala barbarzyństwa naszych drogowców, którzy w wielu częściach kraju tną przydrożne drzewa na potęgę. Za to stan drogi fatalny, dziura na dziurze, co spowalnia o parę km/h.
Ale generalnie w tutejszym rejonie jakość dróg zauważalnie się poprawia, w stosunku do mojej ostatniej wizyty podczas zaliczania gmin - parę nowych nawierzchni się pojawiło. Za lubominem zjeżdżamy na ładną trasę przez Jonkowo, sporo dobrego asfaltu i piękna jazda po warmińskich góreczkach i lasach. Ruchliwie zrobiło się dopiero przed Olsztynem, w mieście szybko docieramy na dworzec i tuż przed odjazdem wsiadając do pociągu.
Wyjazd bardzo udany, pierwszego dnia mieliśmy piękną pogodę, udało się dotrzeć do Krynicy, zobaczyć morze, drugiego pogoda już się zepsuła, ale nie na tyle by znacząco utrudnić jazdę. Wielkie podziękowania dla Kota za towarzystwo na trasie, elegancko nam się wspólnie jechało.
Wyjazd był też testem nowego roweru, z którym przez cała trasę się docierałem, co nie do końca się udało, bo drugiego dnia mnie rozbolało kolano. Ale z tym oczywiście się liczyłem, proces adaptacji do nowego roweru na pewno taki szybki nie będzie i wymaga sporo cierpliwości. Zgodnie z przewidywaniami zawiodło siodło, dobre było na 50km, nie 300km, ale na to byłem przygotowany wioząc to do którego jestem lepiej przyzwyczajony. Sam rower daje bonusy karbonu, jest sztywniejszy i zauważalnie lepiej amortyzuje nierówności, szybkościowo wypadają podobnie.
Zdjęcia z wyjazdu
Z Krynicy Morskiej rozważaliśmy dwie opcje powrotu - przez Gdańsk i przez Olsztyn, ta druga sporo atrakcyjniejsza, więc na nią się ostatecznie zdecydowaliśmy. Jej sporą atrakcją był prom przez Zalew Wiślany z Krynicy do Fromborka. Sam rejs przyjemny, natomiast nie wiedzieliśmy, że będzie trwać aż ok. 1,5h, bo ze względu na liczne mielizny na zalewie statki nie mogą płynąć najkrótszą drogą łączące te dwa porty - to spowodowało, że nie wyrobiliśmy się na wcześniejszy pociąg z Olsztyna. Pod koniec rejsu wyraźnie zaczęła się psuć pogoda, na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury, z których we Fromborku już lało. Na szczęście dzisiejszego dnia opady były typowo burzowe, więc lało dużo, ale krótko, jeszcze parę razy nas dopadały takie burze. Z Fromborka jedziemy na Młynary, droga bardzo fajna, wąska, w ciasnym szpalerze drzew, na szczęście na Warmię i Mazury jeszcze nie dotarła fala barbarzyństwa naszych drogowców, którzy w wielu częściach kraju tną przydrożne drzewa na potęgę. Za to stan drogi fatalny, dziura na dziurze, co spowalnia o parę km/h.
Ale generalnie w tutejszym rejonie jakość dróg zauważalnie się poprawia, w stosunku do mojej ostatniej wizyty podczas zaliczania gmin - parę nowych nawierzchni się pojawiło. Za lubominem zjeżdżamy na ładną trasę przez Jonkowo, sporo dobrego asfaltu i piękna jazda po warmińskich góreczkach i lasach. Ruchliwie zrobiło się dopiero przed Olsztynem, w mieście szybko docieramy na dworzec i tuż przed odjazdem wsiadając do pociągu.
Wyjazd bardzo udany, pierwszego dnia mieliśmy piękną pogodę, udało się dotrzeć do Krynicy, zobaczyć morze, drugiego pogoda już się zepsuła, ale nie na tyle by znacząco utrudnić jazdę. Wielkie podziękowania dla Kota za towarzystwo na trasie, elegancko nam się wspólnie jechało.
Wyjazd był też testem nowego roweru, z którym przez cała trasę się docierałem, co nie do końca się udało, bo drugiego dnia mnie rozbolało kolano. Ale z tym oczywiście się liczyłem, proces adaptacji do nowego roweru na pewno taki szybki nie będzie i wymaga sporo cierpliwości. Zgodnie z przewidywaniami zawiodło siodło, dobre było na 50km, nie 300km, ale na to byłem przygotowany wioząc to do którego jestem lepiej przyzwyczajony. Sam rower daje bonusy karbonu, jest sztywniejszy i zauważalnie lepiej amortyzuje nierówności, szybkościowo wypadają podobnie.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 123.90 km AVS: 25.03 km/h
ALT: 749 m MAX: 46.40 km/h
Temp:14.0 'C
Kot i Wilk nad morzem
Plany na ten weekend ułożyliśmy dość spontanicznie, generalnie zależało mi na długiej trasie, żeby wypróbować nowy rower, a Kota na takie smakowite kąski jak dystanse powyżej 300km nie trzeba specjalnie namawiać ;))
Spotykamy się o 21 na Dworcu Centralnym, tutaj kawa dla Kota - i ruszamy. Najpierw długi przejazd przez Warszawę, wpakowaliśmy się w remont na Marymonckiej, na boczniejsze drogi wjeżdżamy w Łomiankach, Naprawdę ciemno robi się dopiero za Nowym Dworem Mazowieckim, wioski już dość rzadko, do tego sporo lasów. Do Ciechanowa docieramy jadąc po bocznych drogach wzdłuż linii kolejowej, a jako, że wszystko było pozamykane, a temperatura niska, poniżej 10 stopni - postanowiliśmy postój zrobić sobie na dworcu. Pierwsze co od razu w nas uderzyło po wejściu na dworzec - to straszny smród, w malutkiej sali dworca spało kilku bezdomnych, którzy nieprawdopodobnie śmierdzieli. Ale wyboru żadnego nie mieliśmy, więc ten fetor musieliśmy wytrzymywać przez kilkanaście minut postoju ;)
Za Ciechanowem powoli już zaczęło się rozjaśniać, mimo że do wschodu były jeszcze 2h, za to jeszcze bardziej spadła temperatura, aż do poziomu 3 stopni na łąkach nad samym ranem. Trasę mieliśmy fajnie ułożoną - nocą przejechaliśmy najmniej ciekawy odcinek, za Mławą opuszczamy Mazowsze i wjeżdżamy w Warmińsko-Mazurskie, za Działdowem zaczyna się już robić wyraźnie ciekawiej, pojawiają się pierwsze jeziorka, pierwsze morenowe pagórki. Hitem tego odcinka była piękna, wąziutka droga z Rybna do Lubawy, soczysta zieleń pełnej wiosny towarzyszy nam cały czas. Z Lubawy do Iławy mamy już blisko, tutaj robimy zakupy, oglądamy Jeziorak, a kawałek dalej stajemy na Orlenie na jedzenie. Z Iławy do Malborka elegancka jazda, wiatr zaczyna nam pomagać, krajobrazy typowo warmińskie - przyjemny odcinek.
Do Malborka Kot dociera już z zamykającymi się oczyma, troszkę pokręciliśmy się po centrum, po czym stanęliśmy na postój po drugiej stronie Nogatu z wspaniałą panoramą na ogromny zamek krzyżacki. Jako, że Marzena bardzo narzekała na łapiącą ją senność - myślałem, że pozostały odcinek do Krynicy będziemy mocno zamulać; a tymczasem nic podobnego, gdy zostałem jeszcze chwilę robiąc zdjęcie zamku - Kota już na horyzoncie nie było. Ruszam więc za Marzeną, jadę 30km/h przez kilka km - i dalej nic ;)). Dopiero jak rozpędziłem się aż do 35km/h, to już solidnie zmachany dogoniłem Kota po kolejnych kilku km i dalej wspólnie pruliśmy powyżej 30km/h nad morze, od Malborka do wjazdu na Mierzeję Wiślaną - mieliśmy średnią 31km/h, tak właśnie jeżdżą zasypiające Koty ;))
Mierzeją docieramy do Krynicy Morskiej, tutaj załatwiamy sobie kwaterę, oczywiście idziemy nad morze, obserwując słońce odbijające się w falach Bałtyku, a następnie Kot dostaje wreszcie swoją rybkę, po którą tyle kilometrów przejechał ;)). I to porcję tak wielką, że aż jej nie dał rady zjeść, a Ci co znają lepiej Kota wiedzą jaka to rzadkość :))
Zdjęcia z wyjazdu
Zaliczone gminy - 8 (PRABUTY, Mikołajki Pomorskie, SZTUM - miasto powiatowe, Malbork-wieś, MALBORK - miasto powiatowe, NOWY DWÓR GDAŃSKI - miasto powiatowe, Sztutowo, KRYNICA MORSKA)
Plany na ten weekend ułożyliśmy dość spontanicznie, generalnie zależało mi na długiej trasie, żeby wypróbować nowy rower, a Kota na takie smakowite kąski jak dystanse powyżej 300km nie trzeba specjalnie namawiać ;))
Spotykamy się o 21 na Dworcu Centralnym, tutaj kawa dla Kota - i ruszamy. Najpierw długi przejazd przez Warszawę, wpakowaliśmy się w remont na Marymonckiej, na boczniejsze drogi wjeżdżamy w Łomiankach, Naprawdę ciemno robi się dopiero za Nowym Dworem Mazowieckim, wioski już dość rzadko, do tego sporo lasów. Do Ciechanowa docieramy jadąc po bocznych drogach wzdłuż linii kolejowej, a jako, że wszystko było pozamykane, a temperatura niska, poniżej 10 stopni - postanowiliśmy postój zrobić sobie na dworcu. Pierwsze co od razu w nas uderzyło po wejściu na dworzec - to straszny smród, w malutkiej sali dworca spało kilku bezdomnych, którzy nieprawdopodobnie śmierdzieli. Ale wyboru żadnego nie mieliśmy, więc ten fetor musieliśmy wytrzymywać przez kilkanaście minut postoju ;)
Za Ciechanowem powoli już zaczęło się rozjaśniać, mimo że do wschodu były jeszcze 2h, za to jeszcze bardziej spadła temperatura, aż do poziomu 3 stopni na łąkach nad samym ranem. Trasę mieliśmy fajnie ułożoną - nocą przejechaliśmy najmniej ciekawy odcinek, za Mławą opuszczamy Mazowsze i wjeżdżamy w Warmińsko-Mazurskie, za Działdowem zaczyna się już robić wyraźnie ciekawiej, pojawiają się pierwsze jeziorka, pierwsze morenowe pagórki. Hitem tego odcinka była piękna, wąziutka droga z Rybna do Lubawy, soczysta zieleń pełnej wiosny towarzyszy nam cały czas. Z Lubawy do Iławy mamy już blisko, tutaj robimy zakupy, oglądamy Jeziorak, a kawałek dalej stajemy na Orlenie na jedzenie. Z Iławy do Malborka elegancka jazda, wiatr zaczyna nam pomagać, krajobrazy typowo warmińskie - przyjemny odcinek.
Do Malborka Kot dociera już z zamykającymi się oczyma, troszkę pokręciliśmy się po centrum, po czym stanęliśmy na postój po drugiej stronie Nogatu z wspaniałą panoramą na ogromny zamek krzyżacki. Jako, że Marzena bardzo narzekała na łapiącą ją senność - myślałem, że pozostały odcinek do Krynicy będziemy mocno zamulać; a tymczasem nic podobnego, gdy zostałem jeszcze chwilę robiąc zdjęcie zamku - Kota już na horyzoncie nie było. Ruszam więc za Marzeną, jadę 30km/h przez kilka km - i dalej nic ;)). Dopiero jak rozpędziłem się aż do 35km/h, to już solidnie zmachany dogoniłem Kota po kolejnych kilku km i dalej wspólnie pruliśmy powyżej 30km/h nad morze, od Malborka do wjazdu na Mierzeję Wiślaną - mieliśmy średnią 31km/h, tak właśnie jeżdżą zasypiające Koty ;))
Mierzeją docieramy do Krynicy Morskiej, tutaj załatwiamy sobie kwaterę, oczywiście idziemy nad morze, obserwując słońce odbijające się w falach Bałtyku, a następnie Kot dostaje wreszcie swoją rybkę, po którą tyle kilometrów przejechał ;)). I to porcję tak wielką, że aż jej nie dał rady zjeść, a Ci co znają lepiej Kota wiedzą jaka to rzadkość :))
Zdjęcia z wyjazdu
Zaliczone gminy - 8 (PRABUTY, Mikołajki Pomorskie, SZTUM - miasto powiatowe, Malbork-wieś, MALBORK - miasto powiatowe, NOWY DWÓR GDAŃSKI - miasto powiatowe, Sztutowo, KRYNICA MORSKA)
Dane wycieczki:
DST: 357.90 km AVS: 25.84 km/h
ALT: 1304 m MAX: 63.90 km/h
Temp:13.0 'C
Wieczorna pętla do Gassów, nieprzyjemny, zimny wiatr
Dane wycieczki:
DST: 41.90 km AVS: 27.03 km/h
ALT: 94 m MAX: 45.40 km/h
Temp:14.0 'C
Wieczorna pętla do Baniochy
Dane wycieczki:
DST: 52.90 km AVS: 28.85 km/h
ALT: 93 m MAX: 45.30 km/h
Temp:14.0 'C
Pętla z Kotem do Gassów, pierwsza jazda na nowym rowerze. Piękna wiosenna pogoda, tłumy rowerzystów, wiele osób korzystało z promu na Wiśle, znacznie skracającym drogę do Karczewa.
Dane wycieczki:
DST: 33.80 km AVS: 23.58 km/h
ALT: 63 m MAX: 43.20 km/h
Temp:20.0 'C