Olsztyn
Z Krynicy Morskiej rozważaliśmy dwie opcje powrotu - przez Gdańsk i przez Olsztyn, ta druga sporo atrakcyjniejsza, więc na nią się ostatecznie zdecydowaliśmy. Jej sporą atrakcją był prom przez Zalew Wiślany z Krynicy do Fromborka. Sam rejs przyjemny, natomiast nie wiedzieliśmy, że będzie trwać aż ok. 1,5h, bo ze względu na liczne mielizny na zalewie statki nie mogą płynąć najkrótszą drogą łączące te dwa porty - to spowodowało, że nie wyrobiliśmy się na wcześniejszy pociąg z Olsztyna. Pod koniec rejsu wyraźnie zaczęła się psuć pogoda, na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury, z których we Fromborku już lało. Na szczęście dzisiejszego dnia opady były typowo burzowe, więc lało dużo, ale krótko, jeszcze parę razy nas dopadały takie burze. Z Fromborka jedziemy na Młynary, droga bardzo fajna, wąska, w ciasnym szpalerze drzew, na szczęście na Warmię i Mazury jeszcze nie dotarła fala barbarzyństwa naszych drogowców, którzy w wielu częściach kraju tną przydrożne drzewa na potęgę. Za to stan drogi fatalny, dziura na dziurze, co spowalnia o parę km/h.
Ale generalnie w tutejszym rejonie jakość dróg zauważalnie się poprawia, w stosunku do mojej ostatniej wizyty podczas zaliczania gmin - parę nowych nawierzchni się pojawiło. Za lubominem zjeżdżamy na ładną trasę przez Jonkowo, sporo dobrego asfaltu i piękna jazda po warmińskich góreczkach i lasach. Ruchliwie zrobiło się dopiero przed Olsztynem, w mieście szybko docieramy na dworzec i tuż przed odjazdem wsiadając do pociągu.
Wyjazd bardzo udany, pierwszego dnia mieliśmy piękną pogodę, udało się dotrzeć do Krynicy, zobaczyć morze, drugiego pogoda już się zepsuła, ale nie na tyle by znacząco utrudnić jazdę. Wielkie podziękowania dla Kota za towarzystwo na trasie, elegancko nam się wspólnie jechało.
Wyjazd był też testem nowego roweru, z którym przez cała trasę się docierałem, co nie do końca się udało, bo drugiego dnia mnie rozbolało kolano. Ale z tym oczywiście się liczyłem, proces adaptacji do nowego roweru na pewno taki szybki nie będzie i wymaga sporo cierpliwości. Zgodnie z przewidywaniami zawiodło siodło, dobre było na 50km, nie 300km, ale na to byłem przygotowany wioząc to do którego jestem lepiej przyzwyczajony. Sam rower daje bonusy karbonu, jest sztywniejszy i zauważalnie lepiej amortyzuje nierówności, szybkościowo wypadają podobnie.
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
Z Krynicy Morskiej rozważaliśmy dwie opcje powrotu - przez Gdańsk i przez Olsztyn, ta druga sporo atrakcyjniejsza, więc na nią się ostatecznie zdecydowaliśmy. Jej sporą atrakcją był prom przez Zalew Wiślany z Krynicy do Fromborka. Sam rejs przyjemny, natomiast nie wiedzieliśmy, że będzie trwać aż ok. 1,5h, bo ze względu na liczne mielizny na zalewie statki nie mogą płynąć najkrótszą drogą łączące te dwa porty - to spowodowało, że nie wyrobiliśmy się na wcześniejszy pociąg z Olsztyna. Pod koniec rejsu wyraźnie zaczęła się psuć pogoda, na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury, z których we Fromborku już lało. Na szczęście dzisiejszego dnia opady były typowo burzowe, więc lało dużo, ale krótko, jeszcze parę razy nas dopadały takie burze. Z Fromborka jedziemy na Młynary, droga bardzo fajna, wąska, w ciasnym szpalerze drzew, na szczęście na Warmię i Mazury jeszcze nie dotarła fala barbarzyństwa naszych drogowców, którzy w wielu częściach kraju tną przydrożne drzewa na potęgę. Za to stan drogi fatalny, dziura na dziurze, co spowalnia o parę km/h.
Ale generalnie w tutejszym rejonie jakość dróg zauważalnie się poprawia, w stosunku do mojej ostatniej wizyty podczas zaliczania gmin - parę nowych nawierzchni się pojawiło. Za lubominem zjeżdżamy na ładną trasę przez Jonkowo, sporo dobrego asfaltu i piękna jazda po warmińskich góreczkach i lasach. Ruchliwie zrobiło się dopiero przed Olsztynem, w mieście szybko docieramy na dworzec i tuż przed odjazdem wsiadając do pociągu.
Wyjazd bardzo udany, pierwszego dnia mieliśmy piękną pogodę, udało się dotrzeć do Krynicy, zobaczyć morze, drugiego pogoda już się zepsuła, ale nie na tyle by znacząco utrudnić jazdę. Wielkie podziękowania dla Kota za towarzystwo na trasie, elegancko nam się wspólnie jechało.
Wyjazd był też testem nowego roweru, z którym przez cała trasę się docierałem, co nie do końca się udało, bo drugiego dnia mnie rozbolało kolano. Ale z tym oczywiście się liczyłem, proces adaptacji do nowego roweru na pewno taki szybki nie będzie i wymaga sporo cierpliwości. Zgodnie z przewidywaniami zawiodło siodło, dobre było na 50km, nie 300km, ale na to byłem przygotowany wioząc to do którego jestem lepiej przyzwyczajony. Sam rower daje bonusy karbonu, jest sztywniejszy i zauważalnie lepiej amortyzuje nierówności, szybkościowo wypadają podobnie.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 123.90 km AVS: 25.03 km/h
ALT: 749 m MAX: 46.40 km/h
Temp:14.0 'C
Komentarze
Fantastyczna wycieczka. Zamieniam się w hubę drzewną, chłonę i radośnie Wam zazdroszczę. Nooo..., może z wyjątkiem chwil na dworcu w Ciechanowie :)
Walery - 10:45 wtorek, 12 maja 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!