wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:2141.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:87:05
Średnia prędkość:24.59 km/h
Maksymalna prędkość:66.80 km/h
Suma podjazdów:11144 m
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:89.22 km i 3h 37m
Więcej statystyk
Środa, 18 maja 2016Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 15.30 km AVS: 21.35 km/h ALT: 35 m MAX: 34.30 km/h Temp:14.0 'C
Wtorek, 17 maja 2016Kategoria Canyon, Wypad
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 16.90 km AVS: 26.68 km/h ALT: 40 m MAX: 40.90 km/h Temp:6.0 'C
Niedziela, 15 maja 2016Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon, Wypad
Powrót ze Zlotu przez Budapeszt ;)

Na powrót ze zlotu przygotowaliśmy z Tomkiem wersję specjalną - czyli Budapeszt. W październiku 2015 jechaliśmy do Budapesztu, ale wycofaliśmy się w Zakopanem. Z tego wyjazdu pozostały nam bilety autobusowe, które przełożyliśmy na późniejszy termin i postanowiliśmy wykorzystać właśnie teraz. Z Huty Polańskiej ruszamy parę minut po 8, pierwszy odcinek pokonujemy razem z Rado i Kotem, dalej już we dwójkę. Pogodę mamy przyzwoitą - piękne słońce, ale za to wieje nieprzyjemny, zimy wiatr. Z powodu Zielonych Świątek wszystkie sklepy pozamykane, dopiero w Ożennej udało się nam znaleźć malutki sklepik, w którym uzupełniliśmy zapasy na czekającą nas trasę. Początek wyjazdu pechowy - Tomkowi zaczyna się psuć tylne koło, w którym przy większym obciążeniu głośno cyka bębenek, ja natomiast przy wjeździe pod sklep łapię snejka i muszę zmieniać dętkę. Trochę czasu na to wszystko poleciało, kawałeczek dalej wjeżdżamy na Słowację. Do Bardejowa puściuteńko, ale pogoda zaczyna się psuć, temperatura zamiast rosnąć wraz z upływem dnia - jeszcze zmalała do ledwie 10-12 stopni. Za Bardejowem zaczynają się większe górki zaliczamy kilka ścianek i długi 300m podjazd przed Margecanami. Kawałek dalej zaczyna padać, co już nas solidnie zirytowało, bo wg prognoz miało być chłodno, ale i sucho, tymczasem znowu czeka nas jazda w deszczu, a połączenie tego z niską temperaturą jest bardzo słabe, nie tego się oczekuje w połowie maja.

Kolejne kilometry to długi podjazd na najwyższą górę dzisiejszej trasy czyli Uhornianske Sedlo (999m) - całość w deszczu, na szczycie było ledwie 6 stopni. Zjazd w tych warunkach fatalny, do zimna i deszczu doszły jeszcze solidne dziury, na których zdrowo poleciały nam klocki hamulcowe. Po drugiej stronie masywu, w rejonie Rożniawy przestaje padać, ociepla się też do poziomu mniej więcej 10 stopni. Kawałek dalej wjeżdżamy na Węgry, trasa powoli się wypłaszcza, choć małe podjazdy są niemal cały czas. Już nocą docieramy do Egeru, tutaj robimy długi godzinny postój w Macu, czasu do odjazdu autobusu mamy wiele, więc możemy sobie pozwolić na dłuższe postoje. Za Egerem zaczyna się mocno pagórkowaty odcinek do Gyongyos, drogi zupełnie puste, na 50km spotkaliśmy może z 5 samochodów. W Gyongyos stajemy na niezłej stacji Łukoilu, tak dobrze nam się tam siedziało, że spędziliśmy tam niemal 2h ;)). Po powrocie na trasę świt już blisko, a wraz z nim robi się bardzo zimno, najniżej był zaledwie 1'C, do tego bardzo nieprzyjemny zimny wiatr. Na ostatnim odcinku do Budapesztu zdrowo zasuwaliśmy, jadąc ze średnią bliską 30km/h, okazało się, że na Węgrzech dzień po Zielonych Świątkach również jest świętem, więc dzięki temu mieliśmy ruch na drogach o wiele mniejszy niż w normalny dzień. Przed wjazdem do stolicy Węgier trzeba było jeszcze pokonać podjazd na 300m w rejonie Godollo, po nim jest już głównie z górki, w samym Budapeszcie wiatr się nam odkręcił i zaczęło wiać w twarz, bardzo wyziębiając, bo przewiewało do kości. Czasu zostało nam wiele, więc robimy rundkę po pięknym centrum Budapesztu, a jako, że wróciło słońce - miasto prezentowało się elegancko

Udało się wziąć rewanż za porażkę w zeszłym roku - ale Budapeszt nie poddał się łatwo, sporo zdrowia musieliśmy na tej trasie zostawić ;)). Trasa sama w sobie była wymagająca - długi dystans, wiele przewyższeń, a do tego doszła kiepska pogoda - deszcz i zimno, które w końcówce dało nam popalić; ale tym większa satysfakcja z dotarcia do celu!

Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 437.60 km AVS: 26.76 km/h ALT: 4241 m MAX: 66.80 km/h Temp:10.0 'C
Sobota, 14 maja 2016Kategoria Canyon, Wypad
W sobotę pogoda fatalna, więc wielu chętnych na zlotową wycieczkę się nie znalazło. Ale kilka osób podobnie jak ja uważało, że nie ma sensu całą dobę siedzieć w schronisku, więc w dziewiątkę ruszyliśmy na ciekawą trasę Tomka do lokalnych uzdrowisk - Rymanowa i Iwonicza. Trasa wymagająca, podjazdy i zjazdy były właściwie cały, a deszcz nie odpuścił ani na sekundę, całość pokonaliśmy na mokro. Ale góry w czasie deszczu też swój urok mają, nie brakowało ładnych widoków, z mgłami owijającymi szczyty Beskidu Niskiego. W Iwoniczu robimy postój w restauracji, w końcówce łykamy jeszcze kilka soczystych podjazdów - i meldujemy się z powrotem w bazie zlotu, całkowicie mokrzy ;)).

Zdjęcia

Dane wycieczki: DST: 85.10 km AVS: 24.31 km/h ALT: 1117 m MAX: 60.20 km/h Temp:10.0 'C
Czwartek, 12 maja 2016Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon, Wypad
Na Zlot

W tym roku na zlot podobnie jak w 2015 wybrałem się razem z Turystą. Ruszam z domu po 15, po 40km spotykam się z Turystą w Sobieniach. Pogoda przyjemna do jazdy, ciepło, słonecznie - więc płaskie kilometry do Dęblina szybko nam lecą. Tam robimy postój w sklepie, na drodze do Puław zaczyna już zmierzchać. W Puławach przekraczamy Wisłę i jej lewym brzegiem jedziemy do Janowca. Na zjeździe tak się rozpędziłem, że nie zauważyłem zamku ;). A zjazd wredny, bo asfalt nagle przechodzi w nierówną kostkę, a nocą zauważyłem to w ostatniej chwili i przy ok. 40km/h wleciałem na na bruk ;)). Dalsza jazda to lekko pagórkowate boczne dróżki do Solca, tam nowiutkim mostem przejeżdżamy na drugą stronę Wisły. Po wjeździe do Lubelskiego od razu zepsuły się drogi i odcinek do Annopola niespecjalny. Tam już dość głodni meldujemy się w środku nocy u Transatlantyka, który uraczył nas dobrą, gęstą zupą.

Już we trójkę po 2 ruszamy dalej na Sandomierz, gdzie oglądamy wspaniały rynek, który nocą prezentuje się równie pięknie jak za dnia. Przed Tarnobrzegiem, już za dnia Marka złapała wielka senność, więc stajemy na stacji, gdzie Transatlantyk serwuje sobie "bombę kofeinową", czyli kawę razem z energetykiem ;). W Mielcu jedziemy fatalną ścieżką rowerową, kawałek dalej zaczynają się pierwsze podjazdy. Za Ropczycami są już solidne górki, w sumie zaliczamy 3 dłuższe podjazdy po ok. 150m. Niestety zgodnie z prognozami zaczyna się psuć pogoda, ulewa łapie nas za Jasłem. Na szczęście za długo nie padało, w Nowym Żmigrodzie już się uspokoiło. Końcówka trasy to spokojna jazda bocznymi drogami do bazy zlotu. Zaliczamy ładny kawałek wariantem przez Myscową, wzdłuż Wisłoki, pokonując dwa wiszące mosty, ostatni kilometr do bazy to szuter - i docieramy do Huty Polańskiej.

Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 423.50 km AVS: 24.72 km/h ALT: 2047 m MAX: 56.00 km/h Temp:16.0 'C
Środa, 11 maja 2016Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 15.40 km AVS: 22.00 km/h ALT: 35 m MAX: 36.20 km/h Temp:20.0 'C
Wtorek, 10 maja 2016Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 15.40 km AVS: 21.00 km/h ALT: 35 m MAX: 35.80 km/h Temp:21.0 'C
Niedziela, 8 maja 2016Kategoria >100km, >200km, >300km, Inny, Wycieczka
Krwawa Pętla

Krwawą Pętlę pokonywałem już czterokrotnie - ale to tak fajny szlak, że co roku warto go zaliczyć. W tym roku pojechałem na "gravelu" pożyczonym od brata, by sprawdzić jak taki typ roweru poradzi sobie na takim wymagającym szlaku.

Z domu ruszam po 2 w nocy (noc zupełnie bez snu), w Górze Kalwarii, gdzie wjeżdżam na szlak jestem o 3.15. Chłodniej niż w prognozach, miało być 10 stopni, jest 6, więc w krótkich rękawiczkach już na styk. Na pierwszy ogień idą Lasy Chojnowskie, głównie łatwymi szutrówkami, choć jest kilka piaskownic. W okolicach Zalesia zaczyna już świtać - to jest wielka zaleta jazdy przy długim dniu, we wrześniu jest już sporo gorzej. Kładka nad Czarną jest, więc nie trzeba rzeki forsować wpław ;). Odcinek do Magdalenki dość monotonny, po zarwanej nocy trochę mnie zamula, a do przejechania jeszcze wielki kawał. Dalej trochę rozrywek z forsowaniem nowo wybudowanych dróg, czyli przecinanie DK 7 i S8, nie wygląda na to, żeby budowniczowie drogi w ogóle byli świadomi faktu istnienia szlaku...

Koło świtu na trasie sporo rosy, więc rower mi się nieco zabłocił, ze względu na plecy nie brałem camela, ale z bidonem jazda w terenie to porażka, ciągle się zasyfia. W Podkowie Leśnej krótki postój w parku na dwie kanapki - i ruszam na najłatwiejszy odcinek pętli - czyli dojazd do Zaborowa. Za Podkową kończą się lasy, więc szlak idzie bocznymi asfaltami i szutrówkami. Ale w Zaborowie koniec tej laby - zaczyna się Kampinos, tutaj kilometry trzeba już solidnie wypracować. W Lesznie tradycyjnie robię większy postój, pogoda się wyklarowała, jest już ciepło i świeci słońce. Z Leszna jadę żółtym szlakiem na północ, są piachy w rejonie Posady Łubiec, mijam też bagna za Babską Górą. W rejonie Starej Dąbrowy kilkukilometrowy pas łąk, kapitalnie to wygląda w środku puszczy. Ładnym szlakiem (sporo wydm) jadę w kierunku Leoncina, następnie skręcam za zielony, którym wyjeżdżam z Kampinosu i kieruję się na Modlin. Przekraczam Wisłę, a także dwukrotnie Narew bo obowiązkowo zaliczałem początek czerwonego szlaku na stacji PKP Modlin.

Druga połowa Krwawej Pętli daje solidnie popalić, bo jadąc od południa zgodnie z ruchem wskazówek zegara najtrudniejszy odcinek wypada w drugiej części trasy, gdy najwięcej mamy w nogach - ale na ten szlak nie jedzie się po to żeby było łatwo ;). Generalnie nie ma tu odcinków naprawdę wymagających, ale niemal cały czas są takie, na których trzeba się mocno przyłożyć do jazdy i jest znacznie mniej ulgowych kawałków typu łatwe szutrówki. Z wału wiślanego wjeżdżam w Lasy Chotomskie - są piaseczki i wydmy, kilka fajnych singielków, podobnie wygląda cały teren do Nieporętu, tam staję na zasłużony postój na ryneczku. Kolejne kawałki to wymagające odcinki w rejonie Marek, Zielonki, na szczęście jest suchutko, wszystkie bagna można bez problemu przejechać. Przed Zielonką szlak przecina budowa jakiejś nowej trasy, więc trzeba było przejść z rowerem przez piaszczystą górkę, na szczęście obejście łatwe, strata czasu ze 3min. Zmęczenie rośnie, a górki są co chwilę, niemniej jechało mi się bardzo przyzwoicie. Tak było do czasu gdy za Międzylesiem dorwała mnie krótka ulewa, która zmoczyła całą glebę - i już za przyjemnie sie po mokrych piachach nie jechało. Dolinkę Mieni jadę w niewielkim deszczu, a gdy docieram do Otwocka zaczyna się już burza z piorunami. Akurat miałem robić postój, więc stanąłem na przystanku, "ciepłymi" słowy racząc autorów prognozy pogody. Tuż przed wyjściem na trasę sprawdzałem na yr.no i żadnych opadów nie miało być, więc nawet kurtki na deszcz nie brałem - a tu mam na głowie solidną burzę. Deszcz na szosie przeszkadza, ale poza tym że się zmoknie to nie ma tragedii, natomiast w terenie nie dość, że się moknie, to jazda robi się dużo trudniejsza, bo rozmięka nawierzchnia. Deszcz był ulewny, ale krótki, więc gdy skończyłem postój przestało padać; niestety gdy ruszałem okazało się że mam kapeć w tylnym kole, nie ma to jak dobra kumulacja! Wymieniam dętkę i ruszam dalej, jazda po rozmiękniętym terenie mało przyjemna, ale dobrze że w tym rejonie są piaszczyste gleby, więc to tak nie przeszkadza jak te błotniste jakie są w Lasach Chojnowskich - bo tam w czasie deszczu jest już dramat. Za Pogorzelą jeszcze jeden trudniejszy kawałek w rejonie bunkrów, później asfaltowy przerzut do Kępy Nadbrzeskiej i jazda po wale na most na Wiśle. Po przejechaniu mostu jeszcze 13% podjazd po wyślizganym po deszczu bruku - i o 20.27 kończę Krwawą Pętle, z czasem 17h i 12min, co do minuty jak mój rekordowy przejazd, żeby nie ten kapeć pewnie bym poniżej 17h zszedł ;)

Ale nie czas jest tu ważny, na takim szlaku nie warto cisnąć z nosem w liczniku, lepiej jechać tak by można było spokojnie pooglądać okolicę, porobić zdjęcia, podelektować się jazdą. Wcześniejsze cztery razy jechałem szlak na fulu, tym razem na sztywnym gravelu. Różnica jest zauważalna, na fullu jedzie się wygodniej, natomiast sztywny rower bez wątpienia jest efektywniejszy, mniej energii włożonej w pedałowanie się marnuje. Generalnie jest to dobrze pomyślany typ roweru, nazwa "gravel" świetnie oddaje jego zastosowanie. Świetnie się sprawdza na szutrach, natomiast na terenie z dużą ilością korzeni, dziur, czy zrytym kopytami końskim - odbija już solidnie nawet przy lekko napompowanych kołach. Ale za to na szosie idzie wyraźnie lepiej, a w terenie duże koła też są efektywniejsze, więc braku szerszych opon właściwie nie odczuwałem. W trudniejszym terenie minusem jest to co na szosie pomaga - czyli baranek. O ile na szutrach sprawdza się bardzo fajnie, o tyle na trudnych zjazdach czy podjazdach w terenie, gdzie cały czas trzeba mocno trzymać kierownicę - chwyt na klamkach jest mniej wygodny niż na prostej kierownicy. pod koniec ręce i nadgarstki już solidnie bolały, ale i na fullu mi się to zdarzało, a przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że tego typu trasa jak ta jest mało reprezentatywna, bo 300km i ponad 200km w terenie bardzo rzadko się jeździ i na każdym rowerze wiele części ciała będzie boleć. Ale co mnie zaskoczyło - to to, że siedzenie bolało mnie umiarkowanie, pozostałe przejazdy mimo jazdy na fullu kończyłem już na stojąco, a tutaj pomimo tego że rower na dziurach mocniej "odbija" niż full było w normie, a na asfaltowym powrocie z Góry prawie w ogóle przestałem niedogodności odczuwać.

Zdjęcia z trasy


Dane wycieczki: DST: 315.20 km AVS: 19.44 km/h ALT: 888 m MAX: 44.40 km/h Temp:22.0 'C
Sobota, 7 maja 2016Kategoria Canyon, Wycieczka
Pętla przez Baniochę, nad Wisłą i na trasie do Powsina całe tłumy rowerzystów, których przyciągnęła dobra pogoda
Dane wycieczki: DST: 65.70 km AVS: 29.64 km/h ALT: 114 m MAX: 40.00 km/h Temp:23.0 'C
Piątek, 6 maja 2016Kategoria Canyon, Użytkowo
Krótka pętelka przez Ursynów i Wilanów z bratem
Dane wycieczki: DST: 13.30 km AVS: 18.56 km/h ALT: 47 m MAX: 31.90 km/h Temp:23.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl