wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 314295.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 572d 09h 48m
  • Prędkość średnia: 22.77 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Góral

Dystans całkowity:12713.10 km (w terenie 837.00 km; 6.58%)
Czas w ruchu:736:41
Średnia prędkość:17.26 km/h
Maksymalna prędkość:84.20 km/h
Suma podjazdów:149354 m
Liczba aktywności:125
Średnio na aktywność:101.70 km i 5h 53m
Więcej statystyk
Niedziela, 11 września 2011Kategoria >100km, >200km, >300km, Góral, Wycieczka
Krwawa Pętla - czyli czerwony szlak dookoła Warszawy

Po zakupie roweru górskiego nadszedł czas na poważniejszą trasę w terenie, postanowiłem spróbować swoich sił na czerwonym szlaku dookoła Warszawy liczącym (wraz z łącznikami) ok. 240km, z czego w terenie wypada w okolicach 220-225km

Ruszam jeszcze nocą, o 4.30 wjeżdżam na szlak w okolicach Piaseczna. Pierwsze kilometry to nocna jazda, jadę z lampką na kierownicy oraz czołówką - w takiej konfiguracji jest całkiem przyzwoicie, chociaż oczywiście tak szybko jak w dzień się nie jedzie. Ogromnym ułatwieniem jest GPS, miałem wgrany ślad z jednego z wcześniejszych przejazdów - bo nie brakuje tu odcinków trudnych nawigacyjnie i beznadziejne oznakowanych, nawet i z GPS łatwo o przeoczenia. Świt zastaje mnie w okolicach Magdalenki, pierwsza część szlaku mało widowiskowa, za to od okolic Brwinowa są całkiem przyzwoite drogi, sporo gładszych szutrów i asfaltów. Po drodze trzeba się też przeprawić po dużym piachu przez budowaną autostradę. Do Zaborowa, gdzie szlak się kończy (do Modlina pętla prowadzi kilkoma kampinoskimi szlakami) docieram w przyzwoitej formie, za to kawałek dalej na niebieskim szlaku mam poważniejszy upadek. Jechałem dość szybko przyzwoitą drogą z górki, a ta momentalnie przeszła w duże dziury z kamieniami, odruchowo ostro zahamowałem ostrym jak brzytwa przednim hamulcem i w efekcie zaliczyłem porządne OTB, z racji sporej prędkości (koło 20km/h) wyleciałem z roweru na kilka metrów, miało to ten plus że przynajmniej rowerem po plecach nie dostałem ;). Obtarłem sobie za to lewe kolano, ale gorsze było mocne uderzenie w prawe udo. Jak wiadomo gros siły potrzebnej przy pedałowaniu wytwarzają właśnie uda, na dalszej jeździe dawało się to mocno we znaki.

W Lesznie staję na dłuższy postój, dalej kontynuuję jazdę żółtym i zielonym szlakiem przez Puszczę Kampinoską, przed Modlinem jedzie się kawałek wzdłuż wiślanego wału i jest trochę widoków na rzekę. W Modlinie specjalnie nadrobiłem ze 4-5km by dojechać na oficjalny początek szlaku pod stacją PKP Modlin i mieć fotkę z tą czerwoną kropką ;)). Kawałek dalej w rejonie Suchocina zaczynają się problemy nawigacyjne, nie skręciłem tak jak pokazywał ślad, bo w miejscu skrętu był znak szlaku nakazujący jazdę na wprost, myślałem że szlak skręci kawałek dalej koło samego Suchocina. Ale tam nic nie było, więc trzeba było zawracać i ładować się jak na śladzie przez totalne wertepy (zarośla po 2m, gęsty las, rowy przeciwpożarowe) - aż do szutrówki w okolicach Bożej Woli (właśnie jazda od razu szutrówką byłaby najsensowniejsza). Na tym odcinku mijam jakiś duży maraton, część trasy jadę naprzeciw nadjeżdżających rowerzystów, część razem z nimi.

Kawałek dalej zaczynają się poważne problemy - na trasie szlaku pojawia się duże bagno, którego nie sposób było przejść lub ominąć. Musiałem więc zdjąć buty i skarpetki i ładować się przez bajoro. Bagno było całkiem głębokie, sięgało niemal do pasa, zamoczyłem trochę spodenki, a rower mocno usyfił się od rzęsy. Kawałek dalej powtórka z rozrywki - kolejne bagno. Dalsza część szlaku do Nieporętu już w lepszym stanie, w mieście robię większy odpoczynek, gdy się chwilę zasiedziałem stłuczona noga nieźle dawała się we znaki, chodząc mocno utykałem. Za Nieporętem szlak prowadzi w okolicach szosy 631, ta droga to jakieś zagłębie tirówek, na bocznych drogach, którymi prowadził mój szlak wpakowałem się na kilka kopulujących parek - zero oporów, na środku drogi robią swoje, to że ktoś przejeżdża w pobliżu wcale im nie przeszkadza ;(

Odcinek Marki - Zielonka po prostu fatalny, jest tutaj wiele bagien, próbując ominąć jedno z nich zamoczyłem zupełnie buty, więc dalej jechałem już w zupełnie mokrych i zabłoconych butach. W sumie tych bagien był pewnie z dobry kilometr; straciłem na to masę czasu, cały ten odcinek kończę zupełnie zniesmaczony z grubymi słowami na ustach pod adresem tych kretynów co ten szlak wytyczali; i ja i nowiutki rower jesteśmy brudni od stóp do głów. Za Rembertowem jest już lepiej, za to szlak wymagający, MPK to sporo piachu i górek. Zmrok łapie mnie w Wiązownej, więc ostatnie 60km muszę pokonać ciemną nocą. W rejonie Pogorzeli kolejne duże bagno, które musiałem omijać żółtym szlakiem nadkładając drogi i sporo kołując, bo szlak bardzo kręcił, a znaleźć właściwe skręty w ciemnym lesie nie jest tak prosto.

Kawałek za Pogorzelą zaczynają się wreszcie lepsze drogi i odcinek do Góry Kalwarii pokonuje się całkiem sprawnie. Końcówka niespecjalna, na odcinku do Zalesia dużo piachu i ścieżek z korzeniami, przed samym Zalesiem, na przejeździe przez większą rzeczkę pękła kładka - i kolejny raz trzeba się było ładować wpław. Do asfaltu z Piasecznem docieram już mocno zmęczony z ogromną ulgą,

Cała pętla zajęła mi koło 20h, więc 2-3h więcej niż zakładałem, do czego mocno przyczynił się fatalny stan szlaku oraz długa jazda nocą. Niestety wytyczanie szlaków turystycznych "Made in Poland" to żenada, zajmują się tym albo "leśne dziadki" z PTTK, żyjący ciągle w realiach lat 70, albo ludzie robiący to na odwal się. Nie może tak być, że główny szlak w rejonie Warszawy puszczany jest przez miejsca narażone na notorycznie zalewanie (a przecież ostatnio tak dużo nie padało) - na tym polega sensowne wytyczenie szlaku by takie rejony omijać lub budować kładki. Niemniej dużo lepszym czasem na taką trasę byłby okres maj-lipiec, z długimi dniami, pozwalającymi zminimalizować jazdę nocą, pewnie ryzyko zalania szlaków też nieco mniejsze. A trasa choć mordercza (240km, z czego terenu 220-225km) - z pewnością ciekawa i bardzo urozmaicona, od gładkich szutrówek i asfaltów aż po wymagające pagórkowate i piaszczyste ścieżki z korzeniami, nie brakuje pięknych singielków.

Zdjęcia z wycieczki

Dane wycieczki: DST: 302.80 km AVS: 17.12 km/h ALT: 781 m MAX: 38.90 km/h Temp:23.0 'C
Sobota, 10 września 2011Kategoria Góral, Wycieczka
Wyjazd na Kopę Cwila by pokibicować siostrze Marcina - Gosi, która startowała tam w Mistrzostwach Warszawy i Mazowsza w XC. Wygrała wyścig bez żadnych problemów z dużą przewagą nad kolejną zawodniczką, a po skończonych zawodach objechaliśmy sobie z Marcinem niełatwą pętlę wyścigu (kilka ścianek ponad 20%)
Dane wycieczki: DST: 10.30 km AVS: 17.17 km/h ALT: 73 m MAX: 32.00 km/h Temp:19.0 'C
Piątek, 9 września 2011Kategoria Góral, Wycieczka
Przejażdżka po MPK by wypróbować jak się sprawuje full z leciutkim obciążeniem. Trasy ciekawe - jechałem czerwonym szlakiem z Miedzylesia do Wiązownej, a wracałem żółtym i czarnym do Falenicy.
Dane wycieczki: DST: 75.00 km AVS: 20.27 km/h ALT: 189 m MAX: 38.60 km/h Temp:15.0 'C
Środa, 7 września 2011Kategoria >100km, Góral, Wycieczka
Warszawa - Wólka Węglowa - Palmiry - Wiersze - Czosnów - Łomianki - Warszawa

Wypad z Marcinem do Puszczy Kampinoskiej, by wypróbować nowy rower na porządniejszej trasie. Jedzie się bardzo fajnie, nie odczuwa się problemów które męczą na sztywnym rowerze w terenie, pokazem jego możliwości był przejazd po słynnej kostce w Palmirach, gdzie na trekingu można duszę wytrząść - a na fullu jedzie się jakby nigdy nic ;)

Cieszy także fakt, że na asfalcie nie traci się tak dużo jak myślałem, średnie 20-22km/h są realne, co istotne bo nawet na wyprawach terenowych trzeba często robić dłuższe odcinki przerzutowe po szosach. Z lekkim wspomaganiem (w tunelu pod Wisłostradą) udało mi się nawet dobić do 50km/h na prostej ;))
Dane wycieczki: DST: 105.60 km AVS: 19.92 km/h ALT: 321 m MAX: 51.20 km/h Temp:17.0 'C
Wtorek, 6 września 2011Kategoria Góral, Wycieczka
Zaraz po zakupie nowego fulla postanowiłem się przejechać po Lasku Kabackim. Różnica w porównaniu do roweru trekingowego jest zauważalna gołym okiem - grube opony i amortyzacja zupełnie zmieniają komfort jazdy po terenie. Wracając z wycieczki przejechałem się po torze przeszkód na górce koło ul. Kazury, ale w zupełnych ciemnościach na takich wertepach niewiele widziałem (w terenie skuteczniejsza od lampki na kierownicy będzie czołówka) i zaliczyłem niezłą glebę.
Dane wycieczki: DST: 13.60 km AVS: 19.43 km/h ALT: 40 m MAX: 31.70 km/h Temp:16.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl