wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 11 września 2011Kategoria >100km, >200km, >300km, Góral, Wycieczka
Krwawa Pętla - czyli czerwony szlak dookoła Warszawy

Po zakupie roweru górskiego nadszedł czas na poważniejszą trasę w terenie, postanowiłem spróbować swoich sił na czerwonym szlaku dookoła Warszawy liczącym (wraz z łącznikami) ok. 240km, z czego w terenie wypada w okolicach 220-225km

Ruszam jeszcze nocą, o 4.30 wjeżdżam na szlak w okolicach Piaseczna. Pierwsze kilometry to nocna jazda, jadę z lampką na kierownicy oraz czołówką - w takiej konfiguracji jest całkiem przyzwoicie, chociaż oczywiście tak szybko jak w dzień się nie jedzie. Ogromnym ułatwieniem jest GPS, miałem wgrany ślad z jednego z wcześniejszych przejazdów - bo nie brakuje tu odcinków trudnych nawigacyjnie i beznadziejne oznakowanych, nawet i z GPS łatwo o przeoczenia. Świt zastaje mnie w okolicach Magdalenki, pierwsza część szlaku mało widowiskowa, za to od okolic Brwinowa są całkiem przyzwoite drogi, sporo gładszych szutrów i asfaltów. Po drodze trzeba się też przeprawić po dużym piachu przez budowaną autostradę. Do Zaborowa, gdzie szlak się kończy (do Modlina pętla prowadzi kilkoma kampinoskimi szlakami) docieram w przyzwoitej formie, za to kawałek dalej na niebieskim szlaku mam poważniejszy upadek. Jechałem dość szybko przyzwoitą drogą z górki, a ta momentalnie przeszła w duże dziury z kamieniami, odruchowo ostro zahamowałem ostrym jak brzytwa przednim hamulcem i w efekcie zaliczyłem porządne OTB, z racji sporej prędkości (koło 20km/h) wyleciałem z roweru na kilka metrów, miało to ten plus że przynajmniej rowerem po plecach nie dostałem ;). Obtarłem sobie za to lewe kolano, ale gorsze było mocne uderzenie w prawe udo. Jak wiadomo gros siły potrzebnej przy pedałowaniu wytwarzają właśnie uda, na dalszej jeździe dawało się to mocno we znaki.

W Lesznie staję na dłuższy postój, dalej kontynuuję jazdę żółtym i zielonym szlakiem przez Puszczę Kampinoską, przed Modlinem jedzie się kawałek wzdłuż wiślanego wału i jest trochę widoków na rzekę. W Modlinie specjalnie nadrobiłem ze 4-5km by dojechać na oficjalny początek szlaku pod stacją PKP Modlin i mieć fotkę z tą czerwoną kropką ;)). Kawałek dalej w rejonie Suchocina zaczynają się problemy nawigacyjne, nie skręciłem tak jak pokazywał ślad, bo w miejscu skrętu był znak szlaku nakazujący jazdę na wprost, myślałem że szlak skręci kawałek dalej koło samego Suchocina. Ale tam nic nie było, więc trzeba było zawracać i ładować się jak na śladzie przez totalne wertepy (zarośla po 2m, gęsty las, rowy przeciwpożarowe) - aż do szutrówki w okolicach Bożej Woli (właśnie jazda od razu szutrówką byłaby najsensowniejsza). Na tym odcinku mijam jakiś duży maraton, część trasy jadę naprzeciw nadjeżdżających rowerzystów, część razem z nimi.

Kawałek dalej zaczynają się poważne problemy - na trasie szlaku pojawia się duże bagno, którego nie sposób było przejść lub ominąć. Musiałem więc zdjąć buty i skarpetki i ładować się przez bajoro. Bagno było całkiem głębokie, sięgało niemal do pasa, zamoczyłem trochę spodenki, a rower mocno usyfił się od rzęsy. Kawałek dalej powtórka z rozrywki - kolejne bagno. Dalsza część szlaku do Nieporętu już w lepszym stanie, w mieście robię większy odpoczynek, gdy się chwilę zasiedziałem stłuczona noga nieźle dawała się we znaki, chodząc mocno utykałem. Za Nieporętem szlak prowadzi w okolicach szosy 631, ta droga to jakieś zagłębie tirówek, na bocznych drogach, którymi prowadził mój szlak wpakowałem się na kilka kopulujących parek - zero oporów, na środku drogi robią swoje, to że ktoś przejeżdża w pobliżu wcale im nie przeszkadza ;(

Odcinek Marki - Zielonka po prostu fatalny, jest tutaj wiele bagien, próbując ominąć jedno z nich zamoczyłem zupełnie buty, więc dalej jechałem już w zupełnie mokrych i zabłoconych butach. W sumie tych bagien był pewnie z dobry kilometr; straciłem na to masę czasu, cały ten odcinek kończę zupełnie zniesmaczony z grubymi słowami na ustach pod adresem tych kretynów co ten szlak wytyczali; i ja i nowiutki rower jesteśmy brudni od stóp do głów. Za Rembertowem jest już lepiej, za to szlak wymagający, MPK to sporo piachu i górek. Zmrok łapie mnie w Wiązownej, więc ostatnie 60km muszę pokonać ciemną nocą. W rejonie Pogorzeli kolejne duże bagno, które musiałem omijać żółtym szlakiem nadkładając drogi i sporo kołując, bo szlak bardzo kręcił, a znaleźć właściwe skręty w ciemnym lesie nie jest tak prosto.

Kawałek za Pogorzelą zaczynają się wreszcie lepsze drogi i odcinek do Góry Kalwarii pokonuje się całkiem sprawnie. Końcówka niespecjalna, na odcinku do Zalesia dużo piachu i ścieżek z korzeniami, przed samym Zalesiem, na przejeździe przez większą rzeczkę pękła kładka - i kolejny raz trzeba się było ładować wpław. Do asfaltu z Piasecznem docieram już mocno zmęczony z ogromną ulgą,

Cała pętla zajęła mi koło 20h, więc 2-3h więcej niż zakładałem, do czego mocno przyczynił się fatalny stan szlaku oraz długa jazda nocą. Niestety wytyczanie szlaków turystycznych "Made in Poland" to żenada, zajmują się tym albo "leśne dziadki" z PTTK, żyjący ciągle w realiach lat 70, albo ludzie robiący to na odwal się. Nie może tak być, że główny szlak w rejonie Warszawy puszczany jest przez miejsca narażone na notorycznie zalewanie (a przecież ostatnio tak dużo nie padało) - na tym polega sensowne wytyczenie szlaku by takie rejony omijać lub budować kładki. Niemniej dużo lepszym czasem na taką trasę byłby okres maj-lipiec, z długimi dniami, pozwalającymi zminimalizować jazdę nocą, pewnie ryzyko zalania szlaków też nieco mniejsze. A trasa choć mordercza (240km, z czego terenu 220-225km) - z pewnością ciekawa i bardzo urozmaicona, od gładkich szutrówek i asfaltów aż po wymagające pagórkowate i piaszczyste ścieżki z korzeniami, nie brakuje pięknych singielków.

Zdjęcia z wycieczki

Dane wycieczki: DST: 302.80 km AVS: 17.12 km/h ALT: 781 m MAX: 38.90 km/h Temp:23.0 'C

Komentarze
Świetny rowerek! Nowy zakup i od razu na głęboką... ehm głebokie bagno Krwawej Pętli. Nie powiem, trochę się zdziwiłem jak zobaczyłem nowy zakup. Oczywiście na plus.

P.S.
Co jest pod siodłem? (foto; nad kanałem Łasica)
madu
- 20:40 czwartek, 22 września 2011 | linkuj
Gratuluję, trasa powala! Patrząc na to, że wrzesień mamy suchy - aż strach pomyśleć co dzieje się na szlaku np. wiosną.
barklu
- 08:01 czwartek, 22 września 2011 | linkuj
Gratuluję zakupu! Dla mnie niespodzianka!
transatlantyk
- 16:41 czwartek, 15 września 2011 | linkuj
ładna pętla :) w terenie to z tyłkiem mniejsze problemy bo często trzeba stanąć na pedały...
waxmund
- 09:40 czwartek, 15 września 2011 | linkuj
Ściślej są to hamulce "non-series components", ale poziom rzeczywiście Alivio. Jak na moje potrzeby i hamulce w poprzednich rowerach - to są po prostu boskie :))
Nie widzę więc potrzeby dopłacania 2x więcej do czegoś lepszego, żeby ważyło 100g mniej i miało trochę lepszą modulację (która i tak nie jest mi potrzebna). Póki co są perfect, zobaczymy jak się będą sprawować na dłuższą metę. Zaletą takich części - jest ich cena, nawet jak padną, to wymiana na nowe nie jest tak bolesna jak w przypadku jakiegoś XT czy wyżej.

Tyłek dawał się pod koniec mocno we znaki, ale nie wiem czy była to kwestia siodła czy odparzeń (jechałem w kiepściutkich spodenkach). Ale generalnie nie planuję na tym rowerze wielu takich dystansów, a na jakiś 100km to nie powinien być problem, w terenie to nie jest problem tak dotkliwy jak na szosie.
wilk
- 20:39 środa, 14 września 2011 | linkuj
A, jeszcze coś: siodełko zmieniłeś, czy przejechałeś ponad 300 km na tej deskowatej Tundrze? ;)
aard
- 19:18 środa, 14 września 2011 | linkuj
Dobrze widzę, że hamulce z grupy Alivio?
http://www.giant-bicycles.com/en-gb/bikes/model/anthem.x4/7865/45505/
Jak się sprawują? Przyznam, że po doświadczeniach Daniela z grupą XT obawiałem się hamulców shimano i w końcu nie wiem, czy trafiłem lepiej, czy gorzej ze swoimi Hayesami ;) W sumie nie ma na co narzekać, poza tym, że czasem podzwaniają ;)
Za to widelec niestety na pewno z czasem będę wymieniał. Czułość tej sprężynowo-powietrznej hybrydy pozostawia przy mojej wadze i pozycji sporo do życzenia, nawet kiedy komora powietrzna jest zupełnie pusta...
aard
- 19:17 środa, 14 września 2011 | linkuj
Anthem X4 2011, trochę przeceniony bo już weszła kolekcja na 2012, a tej nie chciałem kupować bo wolę napęd 9s, a teraz na siłę wciskają wszędzie 10s, które w MTB nie ma właściwie sensu, ale Shimano próbuje na tym wyciągnąć kasę z kieszeni rowerzystów.
Wszystkie Anthemy są na skoku 100mm z przodu i tyłu, czyli to ten sam typ fulla co Twój Cube. Wahałem się między nim a nieco bardziej górskim Trance (125mm), ale po pierwszych jazdach widzę, że do mojego stylu jazdy (lubię podjazdy, nie szaleję na zjazdach) to chyba lepsze rozwiązanie, komfort jazdy w terenie całkowicie wystarczający, to zupełnie inna jazda niż na trekingu.
wilk
- 22:45 wtorek, 13 września 2011 | linkuj
Pochrzaniłem. Chyba wszystkie Anthemy są na foxach, tylko rożnych. Więc który to Anthem? x2? Jaki skok zawieszenia i widelca?
aard
- 21:56 wtorek, 13 września 2011 | linkuj
Gratuluję zakupu i pierwszych (a pewnym, że nie ostatnich) wyczynów! :)
Napisz może coś więcej o rowerze - sam składałeś? Bo nie przypominam sobie, żebym widział Anthema (a rozważałem go przy zakupie Cube'a) z foxami, ale na deorce. Jeśli jednak fabryczny, to wrzuć może linka do specyfikacji, hm? :)
aard
- 21:49 wtorek, 13 września 2011 | linkuj
Niezły hardcore. Jestem pełen podziwu.
Jazz
- 20:14 poniedziałek, 12 września 2011 | linkuj
Hardcore. Może pora kupić kask ;)
Pidzej
- 20:14 poniedziałek, 12 września 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl