Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2022
Dystans całkowity: | 707.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 31:06 |
Średnia prędkość: | 22.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.10 km/h |
Suma podjazdów: | 4541 m |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 54.42 km i 2h 23m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 3 kwietnia 2022Kategoria >100km, Canyon 2022, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 3
Na trzeci dzień wyjazdu miałem w planach długą trasę po górach do Rzeszowa. Jednak rano okazuje się, że w nocy spadł śnieg i jazda na wąskich oponach w góry zupełnie mi się nie uśmiechała. Postanawiam w końcu ruszyć dość płaską drogą do Jarosławia i tam zobaczyć jak będzie ze śniegiem.
Gdy ruszam okazuje się, że nie jest tak źle, okolica cała biała, ale asfalty czarne. Natomiast jest bardzo wilgotno, a że temperatura jest ujemna to cała ta wilgoć zaczyna zamarzać na rowerze. Wkrótce przestaje mi działać tylna przerzutka, po prostu warstwa lodu blokowała jej ruch, a lód był tak twardy, że ręką czy kluczami nie dawało rady tego usunąć. Na szczęście miałem z sobą kuchenkę, więc podgrzałem trochę wody by usunąć lód i przywrócić przerzutkę do pracy. Wkrótce ta sama zabawa powtarza się z tylnym hamulcem, gdzie lodu zebrało się tyle, że zaczęło blokować koło.
Tak więc z ulgą przyjmuję powrót dodatniej temperatury w rejonie Jarosławia. Z drogami jest dobrze, więc postanawiam pojechać jednak w góry i zrobić solidną pętelkę po Pogórzu Dynowskim. Śniegu najwięcej było w okolicy górek pod Jarosławiem i Pruchnikiem, dalej już mniej padało. Natomiast mocno we znaki dawał się zimny wiatr, wiejący z północnego zachodu, więc na powrocie spod Sanoka do Rzeszowa równo w buźkę. Ale zawsze to sporo lepsze niż deszcz przy dwóch stopniach ;). Do Rzeszowa docieram na styk, obiad przed pociągiem tradycyjnie w Macu, a że czasu było bardzo mało to powiększony zestaw opierniczam w 5min z zegarkiem w ręku! :))
Zdjęcia
Na trzeci dzień wyjazdu miałem w planach długą trasę po górach do Rzeszowa. Jednak rano okazuje się, że w nocy spadł śnieg i jazda na wąskich oponach w góry zupełnie mi się nie uśmiechała. Postanawiam w końcu ruszyć dość płaską drogą do Jarosławia i tam zobaczyć jak będzie ze śniegiem.
Gdy ruszam okazuje się, że nie jest tak źle, okolica cała biała, ale asfalty czarne. Natomiast jest bardzo wilgotno, a że temperatura jest ujemna to cała ta wilgoć zaczyna zamarzać na rowerze. Wkrótce przestaje mi działać tylna przerzutka, po prostu warstwa lodu blokowała jej ruch, a lód był tak twardy, że ręką czy kluczami nie dawało rady tego usunąć. Na szczęście miałem z sobą kuchenkę, więc podgrzałem trochę wody by usunąć lód i przywrócić przerzutkę do pracy. Wkrótce ta sama zabawa powtarza się z tylnym hamulcem, gdzie lodu zebrało się tyle, że zaczęło blokować koło.
Tak więc z ulgą przyjmuję powrót dodatniej temperatury w rejonie Jarosławia. Z drogami jest dobrze, więc postanawiam pojechać jednak w góry i zrobić solidną pętelkę po Pogórzu Dynowskim. Śniegu najwięcej było w okolicy górek pod Jarosławiem i Pruchnikiem, dalej już mniej padało. Natomiast mocno we znaki dawał się zimny wiatr, wiejący z północnego zachodu, więc na powrocie spod Sanoka do Rzeszowa równo w buźkę. Ale zawsze to sporo lepsze niż deszcz przy dwóch stopniach ;). Do Rzeszowa docieram na styk, obiad przed pociągiem tradycyjnie w Macu, a że czasu było bardzo mało to powiększony zestaw opierniczam w 5min z zegarkiem w ręku! :))
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 188.40 km AVS: 22.79 km/h
ALT: 1699 m MAX: 57.80 km/h
Temp:2.0 'C
Sobota, 2 kwietnia 2022Kategoria Canyon 2022, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 2
Dzisiaj pogoda była sporo lepsza niż wczoraj, dalej zimno, ale deszcz padał jedynie sporadycznie i mało intensywnie. Większość grupy pojechała na pętelkę po wschodnim Roztoczu, z licznymi odcinkami terenowymi. Ja jako, że miałem rower szosowy postanowiłem wykorzystać dobre położenie bazy Wyprawki by zrobić krótką pętelkę po Ukrainie, by zobaczyć jak wygląda ten kraj w czasie wojny, wjeżdżając przez Hrebenne, wracając przez Budomierz.
Do Hrebennego bardzo fajna droga przy samej granicy, puściutka zupełnie. W Hrebennem przejeżdżam polską kontrolę bez problemu, niestety na ukraińskiej powrócił stary problem z tym, ze to przejście tylko samochodowe, a nie piesze, a rower traktują jak pieszego. Z informacji, które miałem wynikało, że w czasie wojny zmieniono charakter wszystkich przejść na piesze, ale na miejscu okazało się, ze dotyczy to tylko ruchu z Ukrainy do Polski. Jeden z najidiotyczniejszych przepisów, wymaga przewiezienia roweru jakimś samochodem, jakby to coś zmieniało w stosunku do przejazdu samym rowerem...
Uznałem, wiec że w tej sytuacji nie ma sensu robienie dwukrotnie takiej ekwilibrystyki i stanie w kolejce samochodowej z dobrą godzinę, by przejechać 40km po Ukrainie. Wróciłem wiec tą samą drogą do Horyńca.
Zdjęcia
Dzisiaj pogoda była sporo lepsza niż wczoraj, dalej zimno, ale deszcz padał jedynie sporadycznie i mało intensywnie. Większość grupy pojechała na pętelkę po wschodnim Roztoczu, z licznymi odcinkami terenowymi. Ja jako, że miałem rower szosowy postanowiłem wykorzystać dobre położenie bazy Wyprawki by zrobić krótką pętelkę po Ukrainie, by zobaczyć jak wygląda ten kraj w czasie wojny, wjeżdżając przez Hrebenne, wracając przez Budomierz.
Do Hrebennego bardzo fajna droga przy samej granicy, puściutka zupełnie. W Hrebennem przejeżdżam polską kontrolę bez problemu, niestety na ukraińskiej powrócił stary problem z tym, ze to przejście tylko samochodowe, a nie piesze, a rower traktują jak pieszego. Z informacji, które miałem wynikało, że w czasie wojny zmieniono charakter wszystkich przejść na piesze, ale na miejscu okazało się, ze dotyczy to tylko ruchu z Ukrainy do Polski. Jeden z najidiotyczniejszych przepisów, wymaga przewiezienia roweru jakimś samochodem, jakby to coś zmieniało w stosunku do przejazdu samym rowerem...
Uznałem, wiec że w tej sytuacji nie ma sensu robienie dwukrotnie takiej ekwilibrystyki i stanie w kolejce samochodowej z dobrą godzinę, by przejechać 40km po Ukrainie. Wróciłem wiec tą samą drogą do Horyńca.
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 56.70 km AVS: 24.30 km/h
ALT: 445 m MAX: 46.80 km/h
Temp:2.0 'C
Piątek, 1 kwietnia 2022Kategoria >100km, Canyon 2022, Wypad
Wyprawka Roztoczańska - dzień 1
Przez cały marzec mieliśmy bardzo przyjemną pogodę, ale gdy nadszedł czas planowanej od dawna Wyprawki Roztoczańskiej - wszystko skopało się równo. Prognozy nie pozostawiały złudzeń - będzie dużo deszczu połączonego z bardzo niskimi temperaturami, więc prawdziwy kolarski hardkor ;)). Ale miał być deszcz, natomiast śniegu to się nie spodziewałem, a tymczasem patrząc przez okna pociągu do Chełma widzę zimę po całości ;)).
Na szczęście śnieg opanował rejony do Lublina, za tym miastem było go już niewiele. Co nie znaczy, że był lajcik, bo w Chełmie wita mnie deszcz i 0'C.
Pierwszy odcinek do Zamościa idzie sprawnie, liczne podjazdy rozgrzewają, pada dość lekko, miałem jedynie jedną większą zlewę, która niestety zamoczyła mi stopy. W Zamościu odpoczywam w cieple w Macu, spotykam tutaj żołnierzy US Army, widać, że jest ich sporo we wschodniej Polsce. Sam Zamość wygląda bardzo ponuro, skąpany w deszczu
Za Zamościem zaczyna się jechać coraz ciężej, deszcz robi się coraz intensywniejszy, a kolejne godziny na zimnie robią swoje. Za Krasnobrodem pomyliłem się w planowaniu, nie sprawdziłem dobrze trasy i wpakowałem się w parę kilometrów szutru i to z ostrym 15% podjazdem, tyle dobrego, że przez ten deszcz piach był ubity i dało radę przejechać to szosówką. W Suścu krótkie spotkanie w przelocie z Transatlantykiem, który dojeżdżał autem. Kawałek dalej za Narolem podczas zrzucania biegu z przodu na mniejszy zaklinował mi się łańcuch, ale przy okazji spadł też bieg z tyłu na ostatni, a tylna przerzutka przestała działać. Próbowałem coś z tym zrobić, ale na większe naprawy nie było warunków, bo lało równo i było bardzo zimno, a do bazy Wyprawki w Nowinach już niedaleko, więc pojechałem na tym ostatnim biegu. W międzyczasie nadjechał Rufiano i wspólnie jechaliśmy ostatni kawałek. Było kilka górek na tym odcinku, podobnie jak i parę szutrowych odcinków z kałużami, wiec z biegiem na ok. 30-32km/h jechało się drętwo, jeden ciężki podjazd 14% musiałem już wprowadzać. Najpewniej w czasie zaklinowania łańcucha zadziałała blokada tylnej przerzutki, taki patent, który mają elektroniczne przerzutki, by chronić samą przerzutkę podczas gwałtownego uderzenia, po dojechaniu udało się uruchomić przerzutkę.
Do bazy docieramy z wielką ulgą, 140km w takich warunkach to była swoista próba kolarskiego charakteru, po dojechaniu usta miałem już sine ;)). Ale w cieple błyskawicznie wróciłem do stanu używalności, a liczne wyborne trunki pozwoliły się szybko rozgrzać ;))
Zdjęcia
Przez cały marzec mieliśmy bardzo przyjemną pogodę, ale gdy nadszedł czas planowanej od dawna Wyprawki Roztoczańskiej - wszystko skopało się równo. Prognozy nie pozostawiały złudzeń - będzie dużo deszczu połączonego z bardzo niskimi temperaturami, więc prawdziwy kolarski hardkor ;)). Ale miał być deszcz, natomiast śniegu to się nie spodziewałem, a tymczasem patrząc przez okna pociągu do Chełma widzę zimę po całości ;)).
Na szczęście śnieg opanował rejony do Lublina, za tym miastem było go już niewiele. Co nie znaczy, że był lajcik, bo w Chełmie wita mnie deszcz i 0'C.
Pierwszy odcinek do Zamościa idzie sprawnie, liczne podjazdy rozgrzewają, pada dość lekko, miałem jedynie jedną większą zlewę, która niestety zamoczyła mi stopy. W Zamościu odpoczywam w cieple w Macu, spotykam tutaj żołnierzy US Army, widać, że jest ich sporo we wschodniej Polsce. Sam Zamość wygląda bardzo ponuro, skąpany w deszczu
Za Zamościem zaczyna się jechać coraz ciężej, deszcz robi się coraz intensywniejszy, a kolejne godziny na zimnie robią swoje. Za Krasnobrodem pomyliłem się w planowaniu, nie sprawdziłem dobrze trasy i wpakowałem się w parę kilometrów szutru i to z ostrym 15% podjazdem, tyle dobrego, że przez ten deszcz piach był ubity i dało radę przejechać to szosówką. W Suścu krótkie spotkanie w przelocie z Transatlantykiem, który dojeżdżał autem. Kawałek dalej za Narolem podczas zrzucania biegu z przodu na mniejszy zaklinował mi się łańcuch, ale przy okazji spadł też bieg z tyłu na ostatni, a tylna przerzutka przestała działać. Próbowałem coś z tym zrobić, ale na większe naprawy nie było warunków, bo lało równo i było bardzo zimno, a do bazy Wyprawki w Nowinach już niedaleko, więc pojechałem na tym ostatnim biegu. W międzyczasie nadjechał Rufiano i wspólnie jechaliśmy ostatni kawałek. Było kilka górek na tym odcinku, podobnie jak i parę szutrowych odcinków z kałużami, wiec z biegiem na ok. 30-32km/h jechało się drętwo, jeden ciężki podjazd 14% musiałem już wprowadzać. Najpewniej w czasie zaklinowania łańcucha zadziałała blokada tylnej przerzutki, taki patent, który mają elektroniczne przerzutki, by chronić samą przerzutkę podczas gwałtownego uderzenia, po dojechaniu udało się uruchomić przerzutkę.
Do bazy docieramy z wielką ulgą, 140km w takich warunkach to była swoista próba kolarskiego charakteru, po dojechaniu usta miałem już sine ;)). Ale w cieple błyskawicznie wróciłem do stanu używalności, a liczne wyborne trunki pozwoliły się szybko rozgrzać ;))
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 140.00 km AVS: 23.08 km/h
ALT: 1380 m MAX: 60.10 km/h
Temp:2.0 'C