Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2021
Dystans całkowity: | 927.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 52:51 |
Średnia prędkość: | 17.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.20 km/h |
Suma podjazdów: | 11043 m |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 38.65 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 21 października 2021Kategoria Scott 2021, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 16.40 km AVS: 18.92 km/h
ALT: 30 m MAX: 30.40 km/h
Temp:14.0 'C
Środa, 20 października 2021Kategoria Scott 2021, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 21.50 km AVS: 19.25 km/h
ALT: 40 m MAX: 30.50 km/h
Temp:13.0 'C
Niedziela, 17 października 2021Kategoria >100km, Canyon Exceed 2021, Wypad
Rano ponownie bardzo wilgotno, podjazd znad jeziora Czorsztyńskiego robię w bardzo gęstej mgle, do tego jest bardzo zimno, temperatura spada poniżej zera. Mróz trzyma na całym kawałku nad jeziorem (tym razem jadę z północnej strony po Velo Czorsztyn), przez mgłę niestety nie ma widoków. Znad jeziora ostry podjazd na grzbiet, do czerwonego szlaku na przełęcz Knurowską, w górnym odcinku już z buta. Podobnie wygląda sprawa z podjazdem na Turbacz z Knurowskiej, po pierwszym dość płaskim odcinku jest długie podejście, nachylenie już takie, że idę z rowerem na plecach, bo pchanie jest nieefektywne.
Ale warto się było namęczyć, bo gdy robią się prześwity w lesie - widoki są nieziemskie. Wraz ze zdobywaną wysokością wjechałem ponad chmury, u góry jest piękne słońce, widać morze mgieł w Kotlinie Nowotarskiej i wystające z niej szczyty Tatr. Zdjęcia tylko po części oddają to co było widać, bardzo zadowolony jestem, że jednak zdecydowałem się zaryzykować wjazd na Turbacz, zamiast pojechać do Krakowa szosą. Wiedziałem, że będzie sporo pchania, ale dla takich widoków było warto. W schronisku na Turbaczu jem obfite śniadanie i zjeżdżam do Mszany. U góry błotna masakra, bo zamarznięta w nocy ziemia pod wpływem słońca "puściła soki" i jedzie się przez bajora błota. Ale to tak było do poziomu Suhory, niżej już była dobra terenowa droga przejezdna i w górę i w dół. Od Mszany jadę już szosą, w Wieliczce mam kolejny wypadek, mijałem na zjeździe stojący na światłach korek samochodów, gdy nagle jeden gościu gwałtownie skręcił w lewo nie patrząc czy ma wolny pas. Nie było już szans wyhamować, przywaliłem bokiem w samochód. Na szczęście nic się nie stało, więc jadę dalej, dopiero po chwili orientuję się, że biegi w rowerze słabiutko chodzą. Po sprawdzeniu roweru okazuje się, że zgiął się hak do przerzutki, ponad 100zł w plecy, niestety w szoku po wypadku nie sprawdziłem dokładniej roweru, bo to powinien płacić kierowca, bo jego wina była ewidentna.
Sumarycznie wyjazd bardzo fajny, z roweru jestem bardzo zadowolony, spora różnica na plus w porównaniu do mojego starego górala. Szkoda tylko tych wypadków, mocno obiłem kolano, a zderzenie z samochodem na szczęście skończyło się tylko niewielkim uszkodzeniem sprzętu, a niewiele brakowało do poważnych obrażeń...
Zdjęcia
Ale warto się było namęczyć, bo gdy robią się prześwity w lesie - widoki są nieziemskie. Wraz ze zdobywaną wysokością wjechałem ponad chmury, u góry jest piękne słońce, widać morze mgieł w Kotlinie Nowotarskiej i wystające z niej szczyty Tatr. Zdjęcia tylko po części oddają to co było widać, bardzo zadowolony jestem, że jednak zdecydowałem się zaryzykować wjazd na Turbacz, zamiast pojechać do Krakowa szosą. Wiedziałem, że będzie sporo pchania, ale dla takich widoków było warto. W schronisku na Turbaczu jem obfite śniadanie i zjeżdżam do Mszany. U góry błotna masakra, bo zamarznięta w nocy ziemia pod wpływem słońca "puściła soki" i jedzie się przez bajora błota. Ale to tak było do poziomu Suhory, niżej już była dobra terenowa droga przejezdna i w górę i w dół. Od Mszany jadę już szosą, w Wieliczce mam kolejny wypadek, mijałem na zjeździe stojący na światłach korek samochodów, gdy nagle jeden gościu gwałtownie skręcił w lewo nie patrząc czy ma wolny pas. Nie było już szans wyhamować, przywaliłem bokiem w samochód. Na szczęście nic się nie stało, więc jadę dalej, dopiero po chwili orientuję się, że biegi w rowerze słabiutko chodzą. Po sprawdzeniu roweru okazuje się, że zgiął się hak do przerzutki, ponad 100zł w plecy, niestety w szoku po wypadku nie sprawdziłem dokładniej roweru, bo to powinien płacić kierowca, bo jego wina była ewidentna.
Sumarycznie wyjazd bardzo fajny, z roweru jestem bardzo zadowolony, spora różnica na plus w porównaniu do mojego starego górala. Szkoda tylko tych wypadków, mocno obiłem kolano, a zderzenie z samochodem na szczęście skończyło się tylko niewielkim uszkodzeniem sprzętu, a niewiele brakowało do poważnych obrażeń...
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 124.20 km AVS: 17.33 km/h
ALT: 1788 m MAX: 60.90 km/h
Temp:6.0 'C
Niedziela, 17 października 2021Kategoria Canyon Exceed 2021, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 13.40 km AVS: 22.33 km/h
ALT: 25 m MAX: 31.00 km/h
Temp:6.0 'C
Sobota, 16 października 2021Kategoria >100km, Canyon Exceed 2021, Wypad
Rano duża wilgoć, kawałek grzbietem za Halą Łabowską do niczego, dużo błota i mój czyściutki, błyszczący rowerek szybko zmienia oblicze ;). Odcinek szybko przypomina realia jazdy po polskich górach. Na szczęście gdy zaczyna się zjazd do Piwnicznej wychodzi słońce i otwierają się ekstra widoki. Z Piwnicznej podjeżdżam do Obidzy i jadę na Dubraszkę, każdy zacieniony kawałek to bloto, a moja tylna opona zupełnie sobie z tym nie radzi, także i po wczorajszym bolesnym upadku mam blokadę i nie ryzykuję walki na ostrych podjazdach.
Fajna jazda robi się dopiero na wysokości Dubraszki, gdzie kończą się lasy, tu droga wreszcie jest twarda i ubita, otwiera się też szeroki widok na Tatry i Trzy Korony. Zjeżdżam do Szczawnicy, na trasie Przełomem Dunajca spotykamy się z Byczysem i już wspólnie jedziemy na Słowację. Zaliczamy ekstra podjazd na Hardyn i Frankovską Horę, jedzie się zielonymi halami, dopiero końcówka z wredniejszym terenem, Marceli jadący na szosówce nie ma łatwo ;)).
Za Frankovską Horą wjeżdżamy na asfalty i wracamy do Polski, w Kacwinie wjeżdżamy na Szlak Wokół Tatr, niestety Tatry już za chmurami i nie ma wielkich widoków. Już o zmierzchu zaliczamy zupełnie puściutkie o tej godzinie Velo Dunajec, obiad jemy z Niedzicy. Tu się żegnamy, Marceli wraca samochodem do domu, ja nocuję na kwaterze
Zdjęcia
Fajna jazda robi się dopiero na wysokości Dubraszki, gdzie kończą się lasy, tu droga wreszcie jest twarda i ubita, otwiera się też szeroki widok na Tatry i Trzy Korony. Zjeżdżam do Szczawnicy, na trasie Przełomem Dunajca spotykamy się z Byczysem i już wspólnie jedziemy na Słowację. Zaliczamy ekstra podjazd na Hardyn i Frankovską Horę, jedzie się zielonymi halami, dopiero końcówka z wredniejszym terenem, Marceli jadący na szosówce nie ma łatwo ;)).
Za Frankovską Horą wjeżdżamy na asfalty i wracamy do Polski, w Kacwinie wjeżdżamy na Szlak Wokół Tatr, niestety Tatry już za chmurami i nie ma wielkich widoków. Już o zmierzchu zaliczamy zupełnie puściutkie o tej godzinie Velo Dunajec, obiad jemy z Niedzicy. Tu się żegnamy, Marceli wraca samochodem do domu, ja nocuję na kwaterze
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 113.00 km AVS: 14.68 km/h
ALT: 2163 m MAX: 63.90 km/h
Temp:7.0 'C
Piątek, 15 października 2021Kategoria Canyon Exceed 2021, Wypad
Nowy rumak w stajni, więc należało go przetestować w solidnym terenie przed zbliżającą się wyprawą do Jordanii.
Ruszam późnym popołudniem z Krynicy, od razu na pierwszy ogień idzie ostry podjazd na Jaworzynę, ale udaje się całość wciągnąć. Od razu czuć, że hardtail z kołami 29 lepiej sobie radzi pod górę niż mój full na kołach 26. Na Jaworzynie 0 stopni i łapie mnie zmierzch, ale na nocnym kawałku na Halę Łabowską spotykam paru rowerzystów. Niestety na jednym z bardzo ostrych podjazdów tylne koło łapie mi uślizg na skale i nie zdążywszy się wypiąć lecę na bok na tę skałę. Przywaliłem strasznie, rzepką w litą skałę, najprawdopodobniej lekko pękła kość rzepki (ale z tym to się i tak wiele robi), bo po 1,5 miesiąca jeszcze czuję kolano. Jeden plus, że nic to nie przeszkadza przy kręceniu na rowerze, natomiast przy klękaniu czy dotyku ból jest bardzo silny
Dojeżdżam do schroniska na Hali Łabowskiej, tam nocuję; schronisko bardzo oryginalne, zasilanie tylko z agregatu, który jest wyłączany o 21 i cały budynek spowijają ciemności ;)
Zdjęcia
Ruszam późnym popołudniem z Krynicy, od razu na pierwszy ogień idzie ostry podjazd na Jaworzynę, ale udaje się całość wciągnąć. Od razu czuć, że hardtail z kołami 29 lepiej sobie radzi pod górę niż mój full na kołach 26. Na Jaworzynie 0 stopni i łapie mnie zmierzch, ale na nocnym kawałku na Halę Łabowską spotykam paru rowerzystów. Niestety na jednym z bardzo ostrych podjazdów tylne koło łapie mi uślizg na skale i nie zdążywszy się wypiąć lecę na bok na tę skałę. Przywaliłem strasznie, rzepką w litą skałę, najprawdopodobniej lekko pękła kość rzepki (ale z tym to się i tak wiele robi), bo po 1,5 miesiąca jeszcze czuję kolano. Jeden plus, że nic to nie przeszkadza przy kręceniu na rowerze, natomiast przy klękaniu czy dotyku ból jest bardzo silny
Dojeżdżam do schroniska na Hali Łabowskiej, tam nocuję; schronisko bardzo oryginalne, zasilanie tylko z agregatu, który jest wyłączany o 21 i cały budynek spowijają ciemności ;)
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 22.80 km AVS: 11.50 km/h
ALT: 797 m MAX: 41.70 km/h
Temp:3.0 'C
Czwartek, 14 października 2021Kategoria Giant Anthem 2021, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 36.60 km AVS: 21.12 km/h
ALT: 103 m MAX: 36.60 km/h
Temp:9.0 'C
Wtorek, 12 października 2021Kategoria Scott 2021, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 8.80 km AVS: 21.12 km/h
ALT: 30 m MAX: 28.60 km/h
Temp:13.0 'C
Niedziela, 10 października 2021Kategoria Scott 2021, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 14.40 km AVS: 20.09 km/h
ALT: 30 m MAX: 28.50 km/h
Temp:8.0 'C
Sobota, 9 października 2021Kategoria Scott 2021, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 14.40 km AVS: 20.09 km/h
ALT: 30 m MAX: 28.80 km/h
Temp:9.0 'C