Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2020
Dystans całkowity: | 1659.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 65:21 |
Średnia prędkość: | 25.40 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.80 km/h |
Suma podjazdów: | 6821 m |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 66.38 km i 2h 36m |
Więcej statystyk |
Piątek, 19 czerwca 2020Kategoria >100km, >200km, Canyon 2020, Wycieczka
Litwa - dzień 3
Dziś zapowiada się kolejny mocno upalny dzień, do tego tym razem znowu pod wiatr, bo wieje z kierunków wschodnich, a tam będę głównie jechać. Pierwszy kawałek to fajny pagórkowaty odcinek w stronę Kalwarii, zakończony zjazdem z poziomu wzgórz na ok. 200m na poziom nizin już poniżej 100m. Z Kalwarii do Mariampola przerzut główniejszą drogą, ale bez dramatu (główny ruch na Kowno idzie równoległą szosą A5). Mariampol już raczej w sowieckim stylu, szerokie ulice, wielkie place - tak wygląda sporo miast na Litwie, bolszewizm odcisnął tu swoje piętno. Ale nie na zwiedzanie miast się na Litwę jeździ (poza WiInem niewiele tu ładnych miast).
Kawałek za Mariampolem odbijam na boczniejsze drogi,tu jest ta "prawdziwa" Litwa, podobnie jak na Podlasiu bardzo zielono i równie pusto, gęstość zaludnienia niewielka, czasem jedzie się i 10km nie widząc żadnych elementów cywilizacji. Tutaj jest też pierwszy z charakterystycznych dla państw nadbałtyckich odcinków szutrowych, ten dał mi nieźle w kość, bo szuter był dość piaszczysty i wąskie opony co rusz się w piach wżynały, a kilka małych górek już ledwo dałem radę wciągnąć. Kawałek dalej, w Prenach przekraczam Niemen, który w tej okolicy często płynie głębokim jarem, więc zjazd nad rzekę oznacza prawie spory zjazd, później trzeba to z powrotem wjechać. Kawałka za Prenami się obawiałem, bo trzeba tu było jechać koło 15km ruchliwą drogą z Mariampola, ze względu na małą ilość mostów na Niemnie nie bardzo jest inna alternatywa. Ale tak źle nie było, na sporym kawałku była wygodna ścieżka rowerowa, a później ruch na szosie nie tak tragiczny.
Natomiast prażyło już niewąsko, jako że jechałem w czarnej koszulce, to od razu było na niej widać ile soli wypociłem, wypiłem tego dnia z 9 litrów, a prawie nic nie sikałem ;). Sprawę ratuje, jakżeby inaczej - Orlen, który ma swoje stacje i na Litwie, wszystko tam funkcjonuje jak u nas, też i asortyment bardzo zbliżony. Nakupiłem więc wody i izotoników i ruszyłem kawałek dalej postanawiając zrobić dłuższy popas by przeczekać upał. Odpoczywałem z 1,5h, w międzyczasie podjechała burza, ale na szczęście poszła w innym kierunku niż jechałem. Tradycyjnie popołudniowa jazda bardzo przyjemna, już tak nie smażyło, a do tego zaczął się najciekawszy odcinek dzisiejszej trasy, czyli liczne pagóreczki Pojezierza Dzukijskiego. Kapitalny odcinek, najpierw szutrowy kawałek kończący się podjazdem z którego widać elektrownię Elektrenai, później kolejne zielone podjazdy.
Już z paru kilometrów widać balony unoszące nad Trokami, tam mnóstwo ludzi, koronawirusa już nikt się tu nie boi, w taką pogodę wiele osób pływa w bardzo czystym jeziorze Galve, pełno jest łódek i ludzi oglądających zamek w Trokach. Byłem tu już parę razy, ale zawsze ten zamek robi na mnie duże wrażenie, kapitalnie położenie i wkomponowanie w krajobraz
W Trokach robię zakupy na biwak,miałem szczęście, bo była tylko jedna kasa, a zaraz po mnie wpakowała się do sklepu drużyna koszykarzy, śmiesznie wyglądali, wielkie drągi po 2m, ale chudzi jak szczapy ;). Nocuję w lesie kawałek przed Rudiszkami, tym razem od komarów miałem spokój
Zdjęcia z wyjazdu
Dziś zapowiada się kolejny mocno upalny dzień, do tego tym razem znowu pod wiatr, bo wieje z kierunków wschodnich, a tam będę głównie jechać. Pierwszy kawałek to fajny pagórkowaty odcinek w stronę Kalwarii, zakończony zjazdem z poziomu wzgórz na ok. 200m na poziom nizin już poniżej 100m. Z Kalwarii do Mariampola przerzut główniejszą drogą, ale bez dramatu (główny ruch na Kowno idzie równoległą szosą A5). Mariampol już raczej w sowieckim stylu, szerokie ulice, wielkie place - tak wygląda sporo miast na Litwie, bolszewizm odcisnął tu swoje piętno. Ale nie na zwiedzanie miast się na Litwę jeździ (poza WiInem niewiele tu ładnych miast).
Kawałek za Mariampolem odbijam na boczniejsze drogi,tu jest ta "prawdziwa" Litwa, podobnie jak na Podlasiu bardzo zielono i równie pusto, gęstość zaludnienia niewielka, czasem jedzie się i 10km nie widząc żadnych elementów cywilizacji. Tutaj jest też pierwszy z charakterystycznych dla państw nadbałtyckich odcinków szutrowych, ten dał mi nieźle w kość, bo szuter był dość piaszczysty i wąskie opony co rusz się w piach wżynały, a kilka małych górek już ledwo dałem radę wciągnąć. Kawałek dalej, w Prenach przekraczam Niemen, który w tej okolicy często płynie głębokim jarem, więc zjazd nad rzekę oznacza prawie spory zjazd, później trzeba to z powrotem wjechać. Kawałka za Prenami się obawiałem, bo trzeba tu było jechać koło 15km ruchliwą drogą z Mariampola, ze względu na małą ilość mostów na Niemnie nie bardzo jest inna alternatywa. Ale tak źle nie było, na sporym kawałku była wygodna ścieżka rowerowa, a później ruch na szosie nie tak tragiczny.
Natomiast prażyło już niewąsko, jako że jechałem w czarnej koszulce, to od razu było na niej widać ile soli wypociłem, wypiłem tego dnia z 9 litrów, a prawie nic nie sikałem ;). Sprawę ratuje, jakżeby inaczej - Orlen, który ma swoje stacje i na Litwie, wszystko tam funkcjonuje jak u nas, też i asortyment bardzo zbliżony. Nakupiłem więc wody i izotoników i ruszyłem kawałek dalej postanawiając zrobić dłuższy popas by przeczekać upał. Odpoczywałem z 1,5h, w międzyczasie podjechała burza, ale na szczęście poszła w innym kierunku niż jechałem. Tradycyjnie popołudniowa jazda bardzo przyjemna, już tak nie smażyło, a do tego zaczął się najciekawszy odcinek dzisiejszej trasy, czyli liczne pagóreczki Pojezierza Dzukijskiego. Kapitalny odcinek, najpierw szutrowy kawałek kończący się podjazdem z którego widać elektrownię Elektrenai, później kolejne zielone podjazdy.
Już z paru kilometrów widać balony unoszące nad Trokami, tam mnóstwo ludzi, koronawirusa już nikt się tu nie boi, w taką pogodę wiele osób pływa w bardzo czystym jeziorze Galve, pełno jest łódek i ludzi oglądających zamek w Trokach. Byłem tu już parę razy, ale zawsze ten zamek robi na mnie duże wrażenie, kapitalnie położenie i wkomponowanie w krajobraz
W Trokach robię zakupy na biwak,miałem szczęście, bo była tylko jedna kasa, a zaraz po mnie wpakowała się do sklepu drużyna koszykarzy, śmiesznie wyglądali, wielkie drągi po 2m, ale chudzi jak szczapy ;). Nocuję w lesie kawałek przed Rudiszkami, tym razem od komarów miałem spokój
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 205.00 km AVS: 23.52 km/h
ALT: 1218 m MAX: 53.10 km/h
Temp:32.0 'C
Czwartek, 18 czerwca 2020Kategoria >100km, >200km, Canyon 2020, Wycieczka
Litwa - dzień 2
Kolejnego dnia wita mnie świetna pogoda, od razu widać, ze będzie gorący dzień, bo już rano jest powyżej 20 stopni. Pierwszy odcinek to kapitalne drogi Podlasia, teraz jest najlepsza pora roku na tę trasę, bo jest tu soczyście zielono. W tym rejonie prawie nie ma pól uprawnych, dominują łąki i hodowla zwierząt, akurat w wielu miejscach trwają sianokosy. Cały odcinek przygraniczny to świetna jazda, drogi dobrej jakości, puściuteńko i ekstra widoki, właśnie ta pustka to jest coś wyróżniającego ten rejon, niewiele już takich w Polsce zostało. Jedzie się wygodnie, bo dzisiaj wiatr wreszcie mi bardziej sprzyja, choć generalnie mocno to nie wieje
Kawałek za Nowym Dworem DW 664 jest właśnie remontowana, z jednej strony fajnie, bo była już w marniutkim stanie, z drugiej musiałem się przebijać po szutrach. Smażyć już zaczyna bardzo mocno, są 33 stopnie i w przeciwieństwie do wczoraj słońce nie chowa się za chmurami, ale praży po całości. Po 100km w Gruszkach staję na przystanku dającym cień na dłuższy postój.
Kolejny odcinek to augustowskie lasy, którymi przebijam się pod Suwałki, zahaczając po drodze o Wigry, na tym kawałku sporo kiepskich nawierzchni. W Suwałkach zajeżdżam do Maca na treściwszy posiłek po którym ruszam na ostatnią część trasy. Kolejny świetny odcinek - czyli pagórki Suwalszczyzny, własnie pod wieczór jedzie się najfajniej, już tak nie smaży, w powietrzu specyficzny zapach pól i lasów, a widoki jak w Hobbitonie we Władcy Pierścieni, tak jest zielono. Ostatnie kilometry w Polsce to fajny kawałek nad jeziorem Wiżajny i interwałowy odcinek na samą granicę.
Już na Litwie świetnie prezentuje się wielkie jezioro Wisztynieckie oświetlone zachodzącym słońcem; kawałek dalej nocuję na łące przy drodze, niestety trafiła się miejscówka z rojami komarów i te wredne stworzonka nieźle dały się we znaki. W tym rejonie w okresie przesilenia letniego nie ma już 100% ciemnych nocy, jasno oczywiście nie jest, ale i ciemności pełne nie zapadają, ze 200-300km dalej na północ pewnie już byłyby białe noce.
Zdjęcia z wyjazdu
Kolejnego dnia wita mnie świetna pogoda, od razu widać, ze będzie gorący dzień, bo już rano jest powyżej 20 stopni. Pierwszy odcinek to kapitalne drogi Podlasia, teraz jest najlepsza pora roku na tę trasę, bo jest tu soczyście zielono. W tym rejonie prawie nie ma pól uprawnych, dominują łąki i hodowla zwierząt, akurat w wielu miejscach trwają sianokosy. Cały odcinek przygraniczny to świetna jazda, drogi dobrej jakości, puściuteńko i ekstra widoki, właśnie ta pustka to jest coś wyróżniającego ten rejon, niewiele już takich w Polsce zostało. Jedzie się wygodnie, bo dzisiaj wiatr wreszcie mi bardziej sprzyja, choć generalnie mocno to nie wieje
Kawałek za Nowym Dworem DW 664 jest właśnie remontowana, z jednej strony fajnie, bo była już w marniutkim stanie, z drugiej musiałem się przebijać po szutrach. Smażyć już zaczyna bardzo mocno, są 33 stopnie i w przeciwieństwie do wczoraj słońce nie chowa się za chmurami, ale praży po całości. Po 100km w Gruszkach staję na przystanku dającym cień na dłuższy postój.
Kolejny odcinek to augustowskie lasy, którymi przebijam się pod Suwałki, zahaczając po drodze o Wigry, na tym kawałku sporo kiepskich nawierzchni. W Suwałkach zajeżdżam do Maca na treściwszy posiłek po którym ruszam na ostatnią część trasy. Kolejny świetny odcinek - czyli pagórki Suwalszczyzny, własnie pod wieczór jedzie się najfajniej, już tak nie smaży, w powietrzu specyficzny zapach pól i lasów, a widoki jak w Hobbitonie we Władcy Pierścieni, tak jest zielono. Ostatnie kilometry w Polsce to fajny kawałek nad jeziorem Wiżajny i interwałowy odcinek na samą granicę.
Już na Litwie świetnie prezentuje się wielkie jezioro Wisztynieckie oświetlone zachodzącym słońcem; kawałek dalej nocuję na łące przy drodze, niestety trafiła się miejscówka z rojami komarów i te wredne stworzonka nieźle dały się we znaki. W tym rejonie w okresie przesilenia letniego nie ma już 100% ciemnych nocy, jasno oczywiście nie jest, ale i ciemności pełne nie zapadają, ze 200-300km dalej na północ pewnie już byłyby białe noce.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 215.30 km AVS: 25.38 km/h
ALT: 1332 m MAX: 59.80 km/h
Temp:33.0 'C
Środa, 17 czerwca 2020Kategoria >100km, >200km, Canyon 2020, Wycieczka
Litwa - dzień 1
Miałem w planach jazdę na parę dni w góry, ale jako, że zapowiadano tam ulewne deszcze - projekt upadł. Ale, że na północy sytuacja pogodowa wyglądała dużo lepiej postanowiłem ruszyć na bardzo fajną traskę na Litwę, drogi znane i lubiane.
Pierwszego dnia czeka mnie długi przerzutowy odcinek, początek do niczego - wyjazd z Warszawy w godzinach porannego szczytu nie należał do przyjemności, dopiero po 30km za Okuniewem się uspokoiło. Wiatr z kierunków południowo-wschodnich, więc głównie przeszkadzający. Tak gdzieś pod Węgrowem sprawdzam pogodę by zobaczyć jak to dalej z tym wiatrem będzie, a tu niespodzianka - opady rzędu 10-15mm, których wczoraj w prognozie w ogóle nie było ;). Wnerwiło mnie to, bo jedynie kapocinkę przeciwdeszczową zabrałem, licząc się jedynie z przelotnymi opadami, a widzę, że tu może być grubo. W Sokołowie Podlaskim pierwszy postój na drugie śniadanie, dalej już coraz ciekawsze tereny Ściany Wschodniej, parno niesamowicie, mimo, że jest ok. 26 stopni to powietrze jak zupa. Gdy wjeżdżam do Siemiatycz nad miastem widać już ciemne burzowe niebo. na kawałku do Grabarki łapie mnie uderzenie wiatru poprzedzające burzę - widoki są kapitalne, nade mną świeci słońce, a z lewej strony chmury już sine. Burza na rowerze - to jest przeżycie bardzo ciekawe, a w terenie leśnym nie ma specjalnego niebezpieczeństwa; ale tym razem mnie to ominęło, bo burza liznęła mnie jedynie bokiem, popadało z 10min i tyle.
Powietrze po tym zrobiło się przyjemniejsze, tyle że sporo wody było na szosach bo jechałem przez tereny przez które przeszło już główne uderzenie burzy. Jazda bardzo fajna, trasa na Kleszczele, Hajnówkę, w Michałowie robię zakupy na nocleg, a nocuję na początku szutrowego odcinka MRDP.
Zdjęcia z wyjazdu
Miałem w planach jazdę na parę dni w góry, ale jako, że zapowiadano tam ulewne deszcze - projekt upadł. Ale, że na północy sytuacja pogodowa wyglądała dużo lepiej postanowiłem ruszyć na bardzo fajną traskę na Litwę, drogi znane i lubiane.
Pierwszego dnia czeka mnie długi przerzutowy odcinek, początek do niczego - wyjazd z Warszawy w godzinach porannego szczytu nie należał do przyjemności, dopiero po 30km za Okuniewem się uspokoiło. Wiatr z kierunków południowo-wschodnich, więc głównie przeszkadzający. Tak gdzieś pod Węgrowem sprawdzam pogodę by zobaczyć jak to dalej z tym wiatrem będzie, a tu niespodzianka - opady rzędu 10-15mm, których wczoraj w prognozie w ogóle nie było ;). Wnerwiło mnie to, bo jedynie kapocinkę przeciwdeszczową zabrałem, licząc się jedynie z przelotnymi opadami, a widzę, że tu może być grubo. W Sokołowie Podlaskim pierwszy postój na drugie śniadanie, dalej już coraz ciekawsze tereny Ściany Wschodniej, parno niesamowicie, mimo, że jest ok. 26 stopni to powietrze jak zupa. Gdy wjeżdżam do Siemiatycz nad miastem widać już ciemne burzowe niebo. na kawałku do Grabarki łapie mnie uderzenie wiatru poprzedzające burzę - widoki są kapitalne, nade mną świeci słońce, a z lewej strony chmury już sine. Burza na rowerze - to jest przeżycie bardzo ciekawe, a w terenie leśnym nie ma specjalnego niebezpieczeństwa; ale tym razem mnie to ominęło, bo burza liznęła mnie jedynie bokiem, popadało z 10min i tyle.
Powietrze po tym zrobiło się przyjemniejsze, tyle że sporo wody było na szosach bo jechałem przez tereny przez które przeszło już główne uderzenie burzy. Jazda bardzo fajna, trasa na Kleszczele, Hajnówkę, w Michałowie robię zakupy na nocleg, a nocuję na początku szutrowego odcinka MRDP.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 288.10 km AVS: 26.59 km/h
ALT: 1227 m MAX: 50.20 km/h
Temp:23.0 'C
Niedziela, 14 czerwca 2020Kategoria Scott 2020, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 14.50 km AVS: 20.23 km/h
ALT: 30 m MAX: 28.60 km/h
Temp:25.0 'C
Sobota, 13 czerwca 2020Kategoria Scott 2020, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 16.50 km AVS: 20.20 km/h
ALT: 30 m MAX: 29.20 km/h
Temp:29.0 'C
Piątek, 12 czerwca 2020Kategoria Scott 2020, Użytkowo
Po mieście, straszny upał
Dane wycieczki:
DST: 14.50 km AVS: 19.77 km/h
ALT: 30 m MAX: 29.10 km/h
Temp:34.0 'C
Czwartek, 11 czerwca 2020Kategoria >100km, Canyon 2020, Wycieczka
Dłuższa pętelka do Chynowa
Na odcinku przed Górą Kalwarią dogonił mnie Krzysiek, parę kilometrów pojechaliśmy rozmawiając o ultramaratonach i planach na sezon. Pogoda nadspodziewanie ciepła, miało być 23 stopnie, a było 27-28. Jazda sensowna, udało się złamać poziom 30km/h, co na tej trasie może ze 2-3 razy mi się udało. Ale poza tym tak sobie, plecy dawały popalić, a w pozycji w której mniej bolały to z kolei czuło się siedzenie. W końcówce już z pustymi bidonami polowałem na sklepik, bo od kilkunastu km miałem wizję lodów i zimnego picia, ale wiele nawet małych sklepów dzisiaj była zamknięta i musiałem odbić na stację benzynową, już w Warszawie. Pod koniec trasy temperaturę widać już było na zasolonej koszulce ;))
Na odcinku przed Górą Kalwarią dogonił mnie Krzysiek, parę kilometrów pojechaliśmy rozmawiając o ultramaratonach i planach na sezon. Pogoda nadspodziewanie ciepła, miało być 23 stopnie, a było 27-28. Jazda sensowna, udało się złamać poziom 30km/h, co na tej trasie może ze 2-3 razy mi się udało. Ale poza tym tak sobie, plecy dawały popalić, a w pozycji w której mniej bolały to z kolei czuło się siedzenie. W końcówce już z pustymi bidonami polowałem na sklepik, bo od kilkunastu km miałem wizję lodów i zimnego picia, ale wiele nawet małych sklepów dzisiaj była zamknięta i musiałem odbić na stację benzynową, już w Warszawie. Pod koniec trasy temperaturę widać już było na zasolonej koszulce ;))
Dane wycieczki:
DST: 114.00 km AVS: 30.40 km/h
ALT: 292 m MAX: 55.70 km/h
Temp:27.0 'C
Środa, 10 czerwca 2020Kategoria Użytkowo, Scott 2020
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 14.50 km AVS: 20.23 km/h
ALT: 30 m MAX: 29.10 km/h
Temp:21.0 'C
Wtorek, 9 czerwca 2020Kategoria Canyon 2020, Wycieczka
Typowa pętelka do Cieciszewa, dzisiaj wyraźnie chłodniej niż przez ostatnie parę dni, ale jechało się całkiem dobrze
Dane wycieczki:
DST: 53.70 km AVS: 30.40 km/h
ALT: 124 m MAX: 50.20 km/h
Temp:17.0 'C
Niedziela, 7 czerwca 2020Kategoria >100km, Giant Anthem 2020, Wycieczka
Wypad do Kampinosu w 4-os ekipie. Fajna jazda, pogoda letnia, do tego parno, po południu 27-28'C. Ludzi w lesie mnóstwo, a na warszawskich bulwarach wręcz tłumy ;)
Dane wycieczki:
DST: 105.40 km AVS: 20.87 km/h
ALT: 420 m MAX: 42.00 km/h
Temp:24.0 'C